Rozdział 8

41 6 22
                                    

Kendra Sorenson

Strzała wbiła się idealnie między oczy demona.

Cała nasza czwórka siedziała na wierzbie, łuk którym strzelam do tych demonów znalazłam w dziupli znajdującej się w jedynym miejscu do którego nie sięgały te dziwne stwory które Sylva i Fletcher nazywali kanidami.

Razem z Sylvą ostrzeliwałyśmy psowate demony a w tym samym czasie Seth i Fletcher ,,myśleli'' jak odpędzić kanidy ale tak naprawdę gadali o różnych pierdołach.

Wypuściła kolejną strzałę, jedną z 15 które były dołączone do łuku wraz z kołczanem.Teraz zostały mi tylko 3.

Popatrzyłam się na Sylvę i z jej mimiki twarzy wydedukowałam że jej też kończyły się strzały.

Byliśmy głupi myśląc że skoro pokonaliśmy tego węża to w tym miejscu już nic nas nie zaatakuje.

Myśleliśmy że nic więcej oprócz węża się nie zmieści w tej norze i to był błąd.

Zawsze jak zabiłam jednego kanida to z nory wychodziły kolejne dwa.

-A gdyby je wystraszyć ogniem?- spytał się mój brat.

-Seth czyś ty zwariował, jesteśmy na drzewie!!!Jestem pewna na 80% że drzewo się zapali.-wrzasnęłam na niego. To za dużo jak na moje nerwy.
Najpierw Ronodin zamyka nas tu z obcymi ludźmi i każe nam ich bez żadnych skrupułów zabijać potem atakuje nas ogromny wąż, a teraz co najmniej 10 demonów wyglądających jak wilki z dwoma parami oczu atakują nas ,a mnie i elfce kończą się strzały.

Chyba ktoś się nad nami zlitował bo ni stąd ni zowąd na jednej z najwyższych pniów drzewa zaczepił się spadochron z kulą wyglądającą tak samo jak ta którą znaleźliśmy w raz z Sethem jeszcze przed tym jak zostaliśmy zaatakowani kulami ognia.

Fletcher otworzył tą kulę, a w środku była jakaś przezroczysta kula ze złotymi zdobieniami.

A fletcher tak poprostu nią potrząsnął i rzucił.

-Dlaczego to rzuciłeś?!?-spytałam się go.-To jedyna rzecz która pomogłaby nam jakoś odpędzić te wilki!!!-krzyknęłam.

-Patrz-powiedział.

Popatrzyłam się na kulkę, a ta w powietrzu zaczeła wypuszczać z siebie fajerwerki a poza tym wydobywały się z niej okropne dźwięki.

-Oh baby baby oh-śpiewał justin biber

W tamtym czasie cała nasza ekipa zeszła z drzewa i zaczeliśmy biec według kompasu na wschód.

Nagle ziemia się zatrzęsła i wydawało mi się że wszystko co było dalej od nas o jakiś kilometr zaczęło się przesuwać.

I miałam rację las zmienił się w pustynię , rzeczka która sobie płyneła została zasypana piaskiem ,a ziemia pod nami się rozpadła i zaczęliśmy spadać.

++++++++++++++++++++++++++++++++
Miałam wczoraj problemy z wattpadem więc rozdział obiecany prze ze mnie na wczoraj jest teraz mam nadzieję że się nie gniewacie a jeśli tak to I'm soooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooorry.

Papatki

Korekta

Igrzyska BohaterówWhere stories live. Discover now