Lilian otworzyła oczy i usiadła na kłodzie, na której przed chwilą leżała. Rozejrzała się wokół: spostrzegła zgaszone ognisko i Petera stojącego nad brzegiem znajdującego się niedaleko jeziorka. Stanęła na nogi i podeszła do niego.
- Dzień dobry. - uśmiechnęła się, stając obok.
- Hej. - odpowiedział, wpatrując się w falującą wodę - Ładnie tu prawda?
- Tak, ślicznie. Nie ma co się dziwić, że to ulubiona miejscówka taty i Steve'a. - również spojrzała na jezioro - A propos, gdzie oni są?
Nie usłyszała odpowiedzi. Brązowooki dalej wpatrywał się zamyślony w wodę.
- Peter, gdzie oni są ? - spojrzała na niego poważnie - Peter ? Nie, nie, nie, nie.
- Nie chcieli, żebyś się przejmowała.
- Teraz przejmuję się bardziej. Mój ojciec zawsze miał głupie pomysły. - zaczęła wracać w stronę ogniska.
- Lilian, czekaj! - odwrócił się w jej stronę.
- Co?
- Jak chcesz niby do nich dotrzeć? - spojrzał na nią z zapytaniem - Mam pomysł, ale muszę zadać pytanie, ufasz mi?
****
Siedzieli na dachu jakiejś ciężarówki. Peter przebrany w strój Spider-Man'a wpatrywał się w blondynkę podczas gdy ona pochłonięta była swoimi myślami.
-Hej, nie zamartwiaj się, to była ich decyzja.
- Ale podjęli ją przeze mnie. Odkąd tu jestem, dzieją się same złe rzeczy.
- Nieprawda.
- Prawda. Ludzie giną, przyjaciele się kłócą...
- Nie tylko złe rzeczy.
- No, jakie na przykład?
- Bucky jest szczęśliwy. Loki się zmienił, a ja ...
- Patrz, jesteśmy. - wskazała na budynek nowej siedziby Avengers.
Peter złapał Lilian i razem "polecieli" na sieci Spider-Man'a w stronę bazy. To, co ujrzeli, przeraziło ich. Bucky leżał na ziemi z oderwaną metalową ręką, Kapitan tłukł się razem z Iron Man'em, a reszta Avengersów biła się ze sobą.
- Stójcie !!! - krzyknęła dziewczyna, stając na swoje nogi. Natychmiast rozdzieliła Steve'a i Tony'ego używając mocy - Czemu przyjaciele się biją. Jesteście niemożliwi. Stark, uwierz mi, że nie byłam wtedy sobą. Jeżeli zechcesz, będę pod twoim nadzorem, ale przestańcie się o mnie bić. Jesteście Avengers, mieliście chronić ludzkość, a nie nawalać się o byle co. Proszę, spróbujcie chociaż.
Stojąc tak, nie zauważyli zbliżającego się niebezpieczeństwa. Ktoś wystrzelił truciznę w stronę blondynki. Ona upadła z hukiem na ziemie, puszczając Kapitana i Iron Man'a. Steve szybko do niej podbiegł. Na zatrutej strzałce widniał obrazek jakiegoś czarnego kota.
- Tony. - spojrzał na niego blondyn - Kto to był?
- Nie wiem, ale wiem, kto może nam pomóc. - w głosie Starka można było wyczuć coś w rodzaju zdziwienia.
****
Tony, Steve i Bucky lecieli Quinjet'em w kierunku południowej Afryki. Nikt nie pytał gdzie lecą, siedzieli w ciszy. James czuwał przy Lili trzymając jej dłoń prawą ręką - bo tylko tą aktualnie miał. Iron Man potraktował go trochę zbyt ostro, ale nie można pominąć faktu, że Barnes chciał go zabić. Kierowała nim zemsta, a teraz leciał z nim w jednym samolocie, licząc, że zdoła uratować jego córkę.
YOU ARE READING
Lilian || Avengers || Winter Child, Queen of fire, New Avenger, Destiny
FanfictionPrzeszłość cały czas daje o sobie znać. Nie da się jej zapomnieć. Nie wierzy, kim się stała. Nie wierzy, ile osób skrzywdziła. Nie wierzy, ile straciła. Nie wie, kim jest. Nie wie, co czeka ją w przyszłości. Wie tylko, że musi wypełnić swoje przezna...