– Co z twoim tatą? Od kiedy pozwala ci pić i jak wrócisz do domu w takim stanie? – zainteresowała się Manon. Wzruszyłam ramionami z uśmiechem. – Marise, od kiedy cię to nie obchodzi?
– Obchodzi, ale powiedzmy, że mniej niż kiedyś - odparłam dumna, a oni spojrzeli na siebie w tym samym czasie, jakby się właśnie porozumiewali.
– Zaraz mam kartkówkę z chemii, a nic nie potrafię – mruknął Leo w pewnym momencie, a chwilę później był dzwonek na lekcje.
***
Jak codziennie siedziałam na przystanku, słuchając muzyki i czekając na autobus. Za jakiś czas miała zjawić się także Manon, bo dziś kończyłyśmy o tej samej godzinie. I przyszła, a raczej przybiegła, gdy autobus już przyjechał.
– Ledwo zdążyłam – powiedziała z zadyszką. Usiadła obok mnie i oddychała głęboko przez dobrą dłuższą chwilę.
– Wf z tą starą babą wreszcie się na coś przydał – mruknęłam i zaśmiałam się pod nosem. Dziewczyna wystawiła jeden palec w moja stronę. Już chciałam go ugryźć, ale w porę się odezwała.
– Poczekaj chwilę, mam zadyszkę i muszę złapać oddech. Zaraz chyba wypluję płuca – rzekła, a ja pokręciłam głową. Myślałam, że Leo wystawiał ją na większe próby wytrwałości.
– Masz szczęście, że zagadałam kierowcę. Był trochę gburowaty, dlatego trudno było podtrzymać rozmowę – oznajmiłam, a Manom uśmiechnęła się.
– Z tobą nie jest trudno podtrzymać rozmowy nawet z największym gburem na świecie – rzekła, gdy już zaczęła normalnie oddychać. Wzruszyłam ramionami i zaczęłam przeglądać Facebooka, podczas gdy ona zawzięcie się mi przyglądała.
– Co? – odezwałam się w końcu.
– Nic.
– Aha.
– Bo wiesz, chciałam z tobą pogadać – zaczęła, a ja parsknęłam śmiechem. Wiedziałam, że o coś jej chodzi i tylko czekałam, aż zacznie gadać. Nasze relacje znacznie się poprawiły, zaczęłam jej bardziej ufać, a nawet wydaje mi się, że z dobrych koleżanek, przeszłyśmy na przyjaciółki. Co prawda, czasami mnie wkurwia, ale wtedy po prostu wychodzę z jej towarzystwa, aby ochłonąć.
– O co chodzi? – spytałam ciekawa.
– A w sumie już nic – burknęła, odwracając wzrok w drugą stronę i poprawiając swoje blond włosy. – Będzie ktoś z twoich znajomych na imprezie? Wiesz, im więcej osób, tym lepsza zabawa.
– Nicolas nie chciał przyjść. Vincent będzie, ale to nasz wspólny znajomy – odparłam chyba zbyt szybko. Na wspomnienie o nim delikatnie się uśmiechnęłam.
– Kręcicie ze sobą, co? – rzuciła, a ja skrzywiłam się. Nie lubiłam rozmawiać z nikim na ten temat, bo sama nie wiedziałam na czym stoimy i to mnie doprowadzało do szału. Ja go kochałam, to było oczywiste, ale wiedziałam, że nie mogę tego powiedzieć nikomu, a w szczególności jemu. Za to on do mnie nic nie czuł i z tego co mówił, nigdy się to nie zmieni.
Kurwa.
– Nie – odpowiedziałam. – Znaczy... To trochę skomplikowane.
– Tak, wiem, skarbie – powiedziała i westchnęła głośno. – Pamiętasz, jak robiłam wszystko, abyś nie spędzała z nim za dużo czasu? No, nie bez powodu.
– W sensie, dlaczego?
– Bo z kolegowania się z nim nie ma niczego dobrego. Na chwilę jest fajnie, ale później już nie. Uzależnia cię od siebie i nim się obejrzysz, jesteś już taka sama jak on, a co gorsze, nie możesz od niego odejść. Po prostu manipuluje ludźmi i chociaż udaje, że się o ciebie martwi, tak naprawdę obchodzi go tylko on sam i jego zabawa – opowiedziała poważnie, a ja zmarszczyłam brwi. Nie było to nic, co by mnie zaskoczyło, ale wszystko było przecież w porządku. Nie sądziłam, że manipulowanie ludźmi jest dobre, ale przecież on mną nie manipulował. Dla mnie był przecież inny, co nie?
YOU ARE READING
Serendipity
RomanceTo wszystko stało się tak szybko przez moją słabą wolę i jego nieopanowane pragnienie. Cały czas mogłam słyszeć, że ma on na mnie zły wpływ, jednak wszystko było w porządku, dopóki nade mną unosił się zapach róż. Pierwsza część dylogii ,,White roses...
12. Obciąganie albo seks
Start from the beginning