Rozdział 1

1.7K 57 49
                                    

Lecimy z tym kochani! Właśnie teraz rozpoczynamy drugą część. Ma nadzieję, że czekaliście i miłego czytania!

***

Remus Lupin siedział w małej kawiarence w centrum Londynu. Wyraźnie na kogoś czekał, ponieważ popijając czekoladę, co chwilę zerkał na zegarek oraz patrzył w stronę drzwi. Po dziesięciu minutach w końcu usłyszał dzwonek, który informował o pojawieniu się klienta. Spojrzał na wejście i ujrzał Lily Evans. Dziewczyna od razu posłała mu szeroki uśmiech i ruszyła w jego stronę. Dosiadła się do stolika przy którym siedział, a po chwili podeszła do niej kelnerka. 

- Czegoś sobie pani życzy? - zapytała miło. 

- Poproszę cappuccino. - kiwnęła lekko głową, a kobieta odeszła. Ruda zawiesiła wzrok na swoim przyjacielu. - Jeszcze jej nie ma?

- Jak widać. - zaśmiał się. - Sama nas zwołała, a się spóźnia. Cała Kylie. 

- Ciekawe o co może chodzić. - zastanawiała się mugolaczka. - Nie napisała w liście co chce. 

- Jeżeli chciałaby się spotkać to pewnie zaprosiłaby nas wszystkich, więc tu musi chodzić o coś innego. 

Po chwili kelnerka przyniosła cappuccino i postawiła je przed Evans. Dziewczyna podziękowała grzecznie, a pracownica odeszła z powrotem za ladę. Ruda wzięła łyka napoju i spojrzała w stronę okna. Na ulicy zauważyła pędzącą w stronę drzwi Hederson i zachichotała. 

- Chyba się skapnęła, że się spóźniła, bo już tu biegnie. 

Drzwi do kawiarni otworzyły się i weszła przez nie zadyszana Gryfonka. Od razu porozglądała się po stolikach, aż natrafiła na dwójkę swoich przyjaciół. Dosiadła się do nich szybko i próbowała złapać oddech. Gdy w końcu jej się udało, spojrzała na dwójkę siedzącą przed nią. 

- Przepraszam, ale te mugolskie środki transportu są beznadziejne. Jasper podwiózł mnie tu, jadąc na lotnisko. Całe miasto jest zakorkowane. Dlatego się spóźniłam. 

Za chwilę ponownie podeszła do nich kelnerka. 

- Dzień dobry. Może coś pani podać? - spojrzała na zadyszaną szatynkę, a ta zmrużyła dziwnie oczy. 

- Eee... chyba tak. - odpowiedziała niepewnie. - Ma pani może sok dyniowy? - uśmiechnęła się, a Lily pokręciła głową. 

- Sok pomarańczowy. - poprawiła. - Chodziło jej o sok pomarańczowy. Wie pani, ten kolor. - uśmiechnęła się niewinnie, a kobieta kiwnęła głową. Odeszła z powrotem do lady, by zaraz wrócić ze szklanką świeżego soku. Postawiła go na stół i zniknęła ponownie. 

- Sok pomarańczowy? Chciałam dyniowy. 

- Nie podają takich w kawiarniach. - stwierdził Remus. - A więc, w jakiej sprawie nas tu zebrałaś? Jestem ciekawy co wymyśliłaś.

- Czyli od razu przechodzimy do sedna? Super. - wyszczerzyła się. - Lilka coś kiedyś wspominała, że osiemnaste urodziny są ważne dla mugoli. 

- Wtedy stają się pełnoletni. - potwierdziła ruda, a szatynka kiwnęła głową. 

- Jako, że nikt z naszego towarzystwa, oprócz was, Jaspera i Rosalii nie ma pojęcia o mugolach, chciałam się z wami spotkać, byście pomogli mi zorganizować urodziny dla Leny właśnie w ich stylu. 

- A co z Rosie i Jasperem? Nie mogli się zjawić? - dopytywała Evans, a Hederson pokręciła głową. 

- Mówiłam już, że Jasp podwiózł mnie tu w drodze na lotnisko. Wyjechali na tygodniowe wakacje. 

Zmierzch cz. II // Remus Lupin ✔Where stories live. Discover now