14

483 30 3
                                    

W całym domu roznosił się zapach pieczonego indyka i rozkoszny śmiech małego Teddy'ego, który zmieniając kolor włosów rozrabiał na puchatym dywanie. Wielka choinka stojąca w salonie rodziny Potter była dumą Jamesa Potter, który wraz z Syriuszem przytargał ją do domu dwa dni temu. Lily matka Harrego posiadająca najlepszy gust z całej trójki, przystroiła świąteczne drzewko mieniącymi się bombkami, łańcuchami, światełkami a nawet lukrowymi laseczkami, które zostały wyjedzone w tym samym dniu, w którym się pojawiły. Rodziny Lupin, Potter i Syriusz Black od wielu lat organizowali już wspólne święta a Nimfadora Tonks Lupin dołączyła do tej małej rodzinki cztery lata temu kiedy zaczęła spotykać się z Remusem Lupinem. Harry od kiedy zjawił się w Dolinie Godryka pękał ze śmiechu kiedy jego mama suszyła głowę panu Potterowi za brak listów. Nie było mu jednak do śmiechu kiedy rozwścieczona Lily Potter zwróciła swoją uwagę na niego i zaczęła krzyczeć na niego z tego samego powodu. Kiedy kobieta wyrzuciła jednak z siebie te frustracje przytuliła o siebie syna i powiedziała jak bardzo za nimi tęskniła. Wracając do aktualnych wydarzeń Harry czekając na rozpoczęcie kolacji bawił się z małym Teddym, który rozbawiony przybierał wygląd różnych osób. Raz miał różowe włosy, skośne oczy jak prawdziwy chińczyk a raz jego twarz zamieniła się w twarz ryby co zostało skomentowane przerażonym krzykiem pani Lupin. Zrelaksowany obserwował chłopczyka, który zmęczony zabawą ułożył się na miękkim dywanie i zamknął oczy. Do salonu weszli dorośli rozmawiając głośno. Wszyscy mężczyźni zasiedli do stołu (nawet ten najmłodszy, który słodko drzemał w ramionach taty).

- Że wszyscy zostaliśmy nauczycielami.- parsknął Syriusz.- Wielcy Huncwoci.

- Oh Syriuszu musieliśmy ustąpić miejsca młodszemu pokoleniu, zresztą wzięło cię na sentymenty czy co.- zakpił otwarcie James przyglądając się czarnowłosemu.

- Przekomiczne, naprawdę sprzeczacie się jakbyście mieli znowu siedemnaście lat.- mruknął Remus uśmiechając się kącikiem ust.

- Oh, czasami chciałoby się wrócić do tamtych czasów.- rozmarzył się szarooki.

- Zresztą Łapa, nie chcę nic mówić, ale szlachetny ród Blacków wyginie. Gdyby twoja matka żyła, chciałbym zobaczyć jej minę.- powiedział starając się nie zaśmiać James.

Teddy w ramionach ojca, przewrócił się na bok i od nowa usnął.

- Bardzo śmieszne Jamie, naprawdę starzejesz się.- odciął się Black.

- Zresztą, teraz to chyba już wszyscy jesteśmy spokrewnieni w większym czy mniejszym stopniu.- ożywił się starszy Potter.

Nim zdążył dopowiedzieć cokolwiek więcej do świątecznie, ustrojonego salonu weszły dwie kobiety a za nimi wleciały półmiski z jedzeniem. Dyskutowały o jednej z najnowszych sukienek, które pojawiły się w gazecie. Patrząc na nie widać, że mocno się przyjaźniły, chociaż wyglądały jak swoje przeciwieństwa. Lily z delikatnym uśmiechem i ciasno związanym kokiem na głowie, zaklęciem przekierowała dania na beżowy stół, ubrana była w elegancką, zieloną sukienkę z dekoltem w serek. Za to Nimfadora miała luźno spływające włosy o barwie różowej, gumy balonowej, które w tamtym dniu sięgały lekko za łopatki. Na sobie miała czarną, koszulkę z mugolskim, rockowym zespole i zwykłą, czarną spódniczkę do połowy uda. Możliwe, że przez różnicę wieku wyglądały inaczej, czy charakteru, ale były całkiem dobrymi koleżankami a może nawet przyjaciółkami.

Kiedy na niebie pojawia się pierwsza gwiazdka, całą gromadą zasiedli do stołu. Kulturalnie mniej lub bardziej złożyli sobie życzenia, dzieląc się opłatkiem. Nawet mały Teddy obudził się i czując świąteczny klimat był wyjątkowo spokojny. Wreszcie kiedy towarzystwo powoli zaczęło raczyć się coraz większą ilością trunków zaczęło dziać się ciekawie.

- No bo wiecie ja wam mówiłem, że teraz wszyscy jesteśmy rodziną.- zaczął koślawie składać zdanie James a reszta zrzuciła na niego ciekawy wzrok.- Patrzcie no Łapa i Dora są  kuzynami, Remik z Dorą są małżenśtwem czyli Syriusz i Remus są jakby rodziną, Syriusz jest ojcem chrzestnym Harrego czyli też jesteśmy jakby rodziną a skoro ja jestem z Syriuszem to także z Remusem i Dorą!- zakończył kłaniając się w pas.

Reszta towarzystwa zaśmiała się gromko, słuchając wywodu Jamesa. Reszta tematów jakich poruszali dotyczyła dużo rzeczy zaczynając od ferii zimowych kończąc na kolorowych rybkach w akwarium.

*

W tym samym czasie kolacja świąteczna w Hogwarcie trwała na dobre. Audrey mimo iż nie poznała wcześniej wielu innych ludzi spoza domu lwa nadrabiała braki, rozmawiając i poznając kolejne osoby czy żartując z tymi, z którymi niejednokrotnie dyskutowała. Zastanawiała się czy prezent, który wysłała Harremu spodoba mu się i czy ona od niego coś dostanie. Nie oczekiwała tego broń Merlinie, ale wiedziała, że podarunek od chłopaka jeszcze bardziej by polepszył jej dobry humor. Aktualnie skończyła swoją porcję kolacji i prowadziła ożywioną rozmowę z Seamusem i Dennem na temat Quidditcha. Chłopcy okazali się dobrymi kompanami w czasie tamtego wieczoru i między innymi dzięki nim poznała przemiłego puchona Charlusa Smitha. Charlus podobnie jak ona uwielbiał spędzać czas na integracji ze znajomymi oraz chodzić na imprezy. Przez bite dwadzieścia minut opowiadała mu jak cudownie było na imprezie u ślizgonów a on przez kolejne pięć, mówił jak żałował, że go tam nie było przez przeziębienie. Nie pierwszy raz spędzała święta w zamku, ale po raz pierwszy czuła tak rodzinną atmosferę. Panna Mckinnon wiedziała, że te święta zapadną w jej pamięć na długo.

Did you remember?Where stories live. Discover now