8

586 37 2
                                    

W jednym z męskich dormitoriów drzwi otworzyły się na przestrzał ukazując wysokiego nastolatka z mokrymi włosami.

- Co tam chcesz tatku?- spytał Harry.

Nauczyciel położył się na dużym łóżku.

- Tak sobie wpadłem cię odwiedzić.

- Bez zapowiedzi- brew czarnowłosego powędrowała do góry.

- Żarcik- przesunął plecami po materiale i nagle usiadł. Coś boleśnie wbiło mu się w łopatkę. Wyciągnął przedmiot ręką i spojrzał z politowaniem na syna.- Nie wiedziałem, że gustujesz w złocie- odrzucił ręką złoty biustonosz na podłogę a jego syn krótko się zaśmiał

- Cóż bywa.

- Wybrałeś kogoś do drużyny- zmienił temat z jakim do niego przyszedł.

- Na pałkarzy idą Mars i Canleb na obrońcę Ron i na ścigających Ginny, Alicja i Audrey.

Brwi starszego Pottera powędrowały do góry.- Audrey Mckinnon mam nadzieję,że za talent na boisku a nie inny.

- Sam widziałeś jak lata!- oburzył się Harry,ale na jego ustach błąkał się rozbawiony uśmiech.

-----

We wtorek punkt dwudziesta stanęła przed gabinetem profesora Blacka. Zza drzwi słyszała wybuchy śmiechu i brzdęki szklanek No to nieźle się tam bawią pomyślała i delikatnie zapukała w drzwi. Po chwili oczekiwania drzwi otworzyły się i zza nich wyskoczyła uśmiechnięta twarz profesora Schlany w trzy dupy. Uśmiechnęła się lekko.

- O co chodzi Adrey?- czknął cicho.

- Nie chcę profesorom przeszkadzać, ale miałam mieć szlaban.

- Adrey a co zrobiłaś,że go dostałaś?

- Mojej współlokatorce się nie spodobało się,że złamałam regulamin i paliłam papierosy w naszym pokoju.

- A za tkiekie pierdoły. Nie nic się nie stało nie musisz go odrabiać. Dobranoc.- wybełkotał i zniknął za drzwiami.

Wzruszyła ramionami i skierowała się w stronę wieży Gryffindoru.

-----

Czas do czwartkowego popołudnia zleciał jej jak biczem strzelić. Szła spokojnym krokiem do biblioteki aż czyjeś męskie ręce otuliły jej talię i wciągnęły do...ściany? Tam gdzie zawsze była ściana otworzyło się dziwne przejście a kiedy weszli zamknęło się. W całym pomieszczeniu było dość ciemno a kiedy tajemnicza osoba pstryknęła palcami pochodnie na ścianach się zapaliły.

- Potter- mruknęła.- Kogo się mogłam spodziewać.

- Mam nadzieję,że nikogo innego.- przywarł ustami do jej szyji.

- Harry.... Harry nie....Potter.... POTTER DO CHOLERY!- spoliczkowała go lekko tak,żeby otrzeźwiał,ale nie żeby go zabolało.- Nie teraz mam randkę z biblioteką i Malfoyem.

Zrobił minkę szczeniaczka.

- Naprawdę- pogładził go po potylicy przez co zamruczał.- Lecę bo spóźniona jestem.

-----

- No wreszcie dłużej się nie dało.- usłyszała kpiący głos przy stolik w końcu sali.

- Nie nie dało.- odgryzła się i zasiadła ciężko na krześle.- Skoro tak długo czekałeś to trzeba było się ruszyć i znaleźć potrzebne książki.

Prychnął cicho,ale powstrzymał się od komentarza.

- Nie prychaj tylko rusz się i szukamy książek.

Did you remember?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz