11

546 35 3
                                    

Między Hermioną Granger i Audrey Mckinnon toczyła się zimna wojna. Za dużo słów zostało wypowiedzianych i nie towarzyszyły im żadne przeprosiny, więc bez chociażby małych sprzeczek tkwiła między nimi cisza. Tylko ona gościła między dziewczętami. Współlokatorki nie chciały narażać się żadnej z nich więc z niesmakiem znosiły zaistniałą sytuację nie wtrącając się w ich konflikt. Aż pewnego dnia Granger pękła kiedy siedziały same w dormitorium odezwała się chowając dumę do kieszeni.

- Wiesz Mckinnon przepraszam. Zachowałam się głupio i naprawdę mi wstyd. Nie liczę, że zostaniemy jakimiś przyjaciółkami czy coś, ale chciałabym abyś mi wybaczyła.

Audrey oderwała się od czasopisma i z uwagą przysłuchiwała się słowom panny Granger. Kiedy tamta skończyła mówić poczuła potrzebę odezwania się.

- Granger ja.. też przesadziłam nazywając cię cóż taka jak nikt nie chciałby zostać nazwany więc ja również ci wybaczam i chcę byś przyjęła moje przeprosiny.

Hermiona uśmiechnęła się do niej i tym przypieczętując ich zgodę.

- A teraz leć zebrać chłopaków ostatnio wam trochę zabrałam tego Pottera.

Dziewczyna posłała jej wdzięczne spojrzenie i wyszła z dormitorium zamykając drzwi.

*

- Harry zaczekaj. Wiem nie chcesz mnie widzieć, ale daj sobie coś powiedzieć Ron czeka na dole proszę chodź ze mną.- przekonywała czarnowłosego brązowowłosa miękkim tonem.

- Niech ci będzie.

Zeszli po schodach i usiedli przy kominku. Hermiona nabrała powietrza a później zaczęła opowiadać:

- Na wstępie chcę was przeprosić. Harry nawrzeszczałam na ciebie bez powodu a ciebie Ron miałeś rację a ja jak zwykle miałam gdzieś twoją opinię i racjonalne myślenie zastąpiłam gniewem. I tutaj posłuchajcie mnie uważnie przeprosiłam Audrey a ona mnie tak samo i nie zaprzecza, że między nami będzie tak zawsze bez sprzeczek, ale wyjaśniłyśmy sobie  wszystko i nie jesteśmy na wojennej ścieżce.

Chłopcy z uwagą słuchali przyjaciółki a kiedy zaczęła mówić o pogodzeniu z Audrey Harry uśmiechnął się lekko. Tamtego popołudnia spędzali czas jak zwykli nastolatkowie żartując, śmiejąc się i naprawiając przyjaźń.

*

Nic nie zwiastowało nadejścia burzy. Mówi się, że największą cisza jest zawsze przed burzą. I owszem w tym wypadku sprawdzi się to jak najbardziej. Kolejnego dnia w czasie długich przerwy po dwóch pierwszych godzinach nic nie wskazywało, że Teodor Nott zostanie znaleziony pobity do nieprzytomności.  Przez pierwsze dwa dni na ustach uczniów było tylko jego pobicie dlaczego ktoś pobił tego tajemniczego ślizgona? Nikt tego nie wiedział.

- Harry daj te ręce.- powiedziała Audrey patrząc na jego czerwone kostki, na które było nieudolnie rzucone zaklęcie maskujące.

Dziewczyna przyłożyła wodę utlenioną do zdartych do krwi kostek jego mocnych rąk. Syknął kiedy woda zetknęła się ze skórą.

- Przepraszam.

Wytarła w nie maść, która miała zapewnić szybsze gojenie się ran i wymamrotała zaklęcie maskujące, które tym razem było tak silne, że nic nie było widać.

- Wiesz, że musisz się przyznać? Obudzi się lada moment i będą problemy.

- Możemy iść choćby teraz, ale będziesz musiała opowiedzieć o tym co ten sukisyn ci zrobił.

Did you remember?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz