Rozdział 13

2.3K 174 40
                                    

 Witam Szanownego Pana!

     W związku z jutrzejszym wywiadem (tj. 7 lipca 2014 roku) chciałabym Pana poinformować, żeby spotkanie odbędzie się w siedzibie New York Times. Sesja zdjęciowa również będzie tam przeprowadzona.

    Zapraszam na godzinę 10, pokój numer 54, piętro 6.

    Za wszelkie niedogodności najmocniej przepraszam.

Redaktor New York Times

Melanie Smith.

 

~*~

 Odłożyłem tablet na szafkę nocną i przekręciłem się na drugi bok.

 Westchnąłem i podniosłem się na łokciach. Spojrzałem po moim pokoju, w którym panował cholerny bałagan. Wieczorem Harry wparował tutaj i uznał, że jestem zbyt porządny i muszę czasem mieć bałagan jak prawdziwy facet.

 Życiowe rady od (nie)doświadczonego geja są na prawdę ciekawe.

 Zwłaszcza, że on nie wie, że mam sprzątaczkę. 

 Wyprostowałem się i uśmiechnąłem na widok zdjęcia leżącego na podłodze. Pochyliłem się i sięgnąłem po ramkę. To było wtedy, gdy pierwszy raz byliśmy w jego studio. Wpatrywałem się tak przez dłuższą chwilę i opadłem na poduszkę z głębokim westchnięciem. Za 2 godziny mam być w tej głupiej siedzibie, a ja jeszcze nie odpocząłem po wczorajszym dniu.

 Harry zabrał mnie na długi spacer i robił miliony zdjęć. Wszystkim, wszystkiemu, dosłownie. Nawet gołębiom...

 - One mogą na pomóc w wielu rzeczach!- zawył.

 - Na przykład, żeby srać na ludzi?- zaśmiałem się.

 - A żebyś wiedział!- wystawił mi język- Chodzi o to, żeby nie przejmować się opinią innych i robić to co leży w twojej naturze. Żebyś był sobą.

 Jak zwykle jego słowa mnie poruszyły. Nie wiedziałem co odpowiedzieć, więc przez część spaceru szliśmy po prostu obok siebie w ciszy, którą przerywał tylko dźwięk aparatu. Później wróciliśmy do tego studia, a on poprzyczepiał zdjęcia. Zrobił ich tyle, że myślałem, że jego projekt będzie już skończony, a on dokleił tylko dwa. Dwa z jakiegoś tysiąca.

 Jakim cudem?

 W sumie - nie jestem fotografem, nie znam się na tym.

 Podniosłem się w ostateczności i schowałem zdjęcie do teczki, którą miałem zabrać ze sobą. Przedostałem się przez góry ubrań i różnych rzeczy - cóż, pani Jordan będzie miała co robić dzisiaj. Zbiegłem po schodach do kuchni i zacząłem przeszukiwać szafki. W końcu wziąłem płatki truskawkowe z kawałkami czekolady. Wyjąłem mleko z lodówki i wlałem wszystko co dużego talerza. Myślałem, że usnę nad jedzeniem.

 - Nienawidzę poniedziałków.- westchnąłem ziewając.

~*~

 Wysiadłem z samochodu i chwilę później kierowca odjechał na parking. Co to za redakcja, która każe przyjeżdżać do siebie? Wywróciłem oczami i ruszyłem w kierunku wejścia. Ochroniarz siedzący z okienkiem przy wejściu popijał kawę i czytał gazetę. Chrząknąłem krótko, a on uniósł wzrok znad magazynu wędkarskiego. Zmarszczył brwi i zlustrował mnie wzrokiem. We mnie narastała ochota, żeby poobijać jego tłustą buźkę.

Rules Where stories live. Discover now