Rozdział 3

4K 227 115
                                    

Nieznośny alarm budzika obwieścił, że trzeba wreszcie wstać. Nie lubiłem spać zbyt długo, ale nie byłem też rannym ptaszkiem. Godzina 8 to była idealna pora na obudzenie się, pod warunkiem, jeśli położyłem się przed północą. Co innego jakbym imprezował. Wyciągnąłem rękę i wyłączyłem dudniący w pokoju dźwięk. Zawsze mnie irytował, ale nie chciałem go zmieniać, ponieważ, dzięki temu, miałem ochotę się podnieść i to wyłączyć. Podniosłem się i ruszyłem do łazienki, która znajdowała się naprzeciwko mojej sypialni. Przynajmniej jedna z nich. Miałem jeszcze toaletę na dole i dwie łazienki dla gości, tak samo 3 sypialnie, które na co dzień były puste. Jednak, gdy się dopiero tu wprowadzałem, bracia i mama kłócili się, kto gdzie będzie spał, bo dostępny był tylko jeden pokój gościnny. Skończyło się, że moja rodzicielka usnęła na kanapie, gdy oglądaliśmy film, mój dwudziestoletni brat – Jerry, spał ze mną, a siedemnastoletni bliźniacy w gościnnym (chociaż, jak się okazało Dan zepchnął Maxa na podłogę).

Taa… moi bracia. Byliśmy do siebie bardzo podobni z charakterów… przynajmniej, zanim stałem się taki bezwzględny. Każdy z nas był zabawny, bezczelny i szczery do bólu. Lubiliśmy się wygłupiać i płatać figle, zwłaszcza naszej mamie. Były to niewinne żarciki, czy to w domy, czy w szkole. Ja i Jerry byliśmy do siebie najbardziej podobni. Błękitne oczy, pociągła twarz, wydatne kości policzkowe. Ja miałem karmelowe, a on kruczoczarne włosy, nawet styl ubierania mieliśmy (kiedyś) podobny, dopóki nie zacząłem chodzić w garniturach prawie codziennie. Bliźniacy natomiast byli tak różni, że mało kto wierzył, że są ze sobą choćby spokrewnieni. Max, starszy, co wspominał na każdym kroku, miał bliżej nie określony kolor oczy. Trochę zieleni, trochę szarego, trochę brązowego, podobno miał te oczy po swoim tacie. Włosy miał tego samego koloru co ja, może nawet jaśniejsze, kręcone. Danny natomiast był blondynem o błękitnych oczach, z grzywką ułożoną do góry, ponieważ tak samo jak ja, kochał mieć idealnie ułożone włosy. Był z nas najwyższy, było to trochę przerażające, ale jednak przyzwyczaiłem się do bycia tym najniższym. Kochałem ich mocno, chociaż nie dawałem tego po sobie poznać. Odkąd wyjechałem z Doncaster, moje życie zmieniło się nie do poznania. Przestałem sobą pomiatać, teraz ja byłem tym najważniejszych, zacząłem ćwiczyć, uczyć się lepiej i po roku mieszkania w Nowym Yorku, otworzyłem firmę. W ciągu 2 lat rozwinęła się i teraz mam siedziby w wielu państwach, na koncie miliony, i jestem znany w całej Ameryce oraz Europie.

Wszedłem do łazienki i spojrzałem się na swoje odbicie w lustrze. Niebieskooki, średniego wzrostu, trochę umięśniony, rzadko uśmiechający się, choć w sercu nadal dziecinny Brytyjczyk. Taki już byłem, jednak nie dawałem po sobie poznać, że mógłbym być trochę milszy. Zniknąłby autorytet wśród pracowników, narobiłby się zamęt. Oparłem dłonie o umywalkę i spuściłem wzrok. Westchnąłem ciężko.

 - Muszę jechać dziś do biura.- rozkazałem sobie. Jako szef miałem taką możliwość nie pojawiania się codziennie, mogłem pracować u siebie w gabinecie, salonie, a nawet kuchni. Posiadałem nie tylko firmę budowlaną, a także linie lotnicze oraz mniejsze przedsiębiorstwa. W najbliższym czasie chciałem otworzyć coś nowego, przynoszącego zyski. Coś codziennego użytku. Studio fotograficzne, muzyczne? Może jakiś market, albo restauracje? Zdjąłem z siebie niewielką ilość ubrań, w postaci szarych dresów, po czym wszedłem do kabiny prysznicowej.

Przestałem rozmyślać o pracy, musiałem skupić się zielonookim chłopaku z  piekarni. Był dla mnie kimś w rodzaju bonusu, kimś niepowtarzalnym, delikatnym, kruchym. To jeszcze bardziej sprawiało, że chciałem go zdobyć. Jednak nie mogłem zmienić swoich zasad. Nie chciałbym później mieć konsekwencji, z powodu uczuć, które mógłby poczuć Harry. Co mi w tym pomoże?

Bez pośpiechu.- żeby się nie speszył i nie uciekł za szybko.

 Poznaj go.- żeby nabrał do mnie zaufania.

Rules Where stories live. Discover now