Rozdział 9

2.3K 187 92
                                    

 Otrząsnąłem się po dłużej chwili i spojrzałem na Loczka. Bawił się palcami i chyba zasmuciła go moja reakcja. Złapałem jego dużą rękę i mocno ścisnąłem. Podniósł głowę do góry i spojrzał na mnie z neutralnym wyrazem twarzy.

 - Jest cudownie. Nigdy w życiu nikt dla mnie czegoś takiego nie przygotował.- musnąłem jego usta, które od razu przerodziły się w piękny uśmiech. Spojrzałem na pokój i tym razem uważniej się mu przyjrzałem.

 Meble były gdzieś wyniesione, stała tylko kanapa, która była odwrócona oparciem do wewnętrznej części pokoju. Przed nią leżało największe skupisko poduszek. Zaraz obok stał niski stolik, a na nim podwójny świecznik z dwoma jasnoróżowymi świecami, srebrny duży talerz z przykrywką. To wszystko było na białym kwadratowym obrusiku ustawionym po przekątnej. Wszystko było na przeciwko ściany ze zdjęciami.

 Puściłem rękę Harry'ego i wszedłem do pokoju. Zacząłem układać poduszki tak, żeby było mi wygodnie i usiadłem na moim niby fotelu. Oparłem się o sofę, wyprostowałem nogi, a ręce położyłem na nich.

 - Może się dołączysz, co?- oblizałem wargi, a Harry podszedł do mnie. Usadził się tuż obok i spojrzał na mnie niepewnie. 

 - Głodny?- popatrzyłem mu w oczy i spostrzegłem w nich zdenerwowanie. To samo widziałem czasem w oczach Vivienne. Jakby się mnie bali, czy stresowali moim towarzystwem.

 - Co masz tam pysznego, panie fotografie.- odpowiedziałem uśmiechnięty.

 - Lubisz owoce morza?

 - Nigdy nie jadłem.- skrzywiłem się, bo przerażała mnie wizja jedzenia wodnych robali.

 - To spróbujesz.- Loczek podał duży talerz z przykrywką. Podniósł ją do góry i odstawił na jasny stoliczek obok czarnego świecznika. Zobaczyłem tuzin ostryg. Z początku wyglądały jak jakiś glut, a mi zrobiło się trochę niedobrze.- Jeśli nie chcesz to zrobię coś innego.- podniosłem wzrok. Harry był trochę zawiedziony, że niespodzianka mu nie wyszła.

 - Z chęcią spróbuję.- wziąłem jedną z ... można chyba to nazwać muszlą i dostawiłem do ust. Zamknąłem oczy i przechyliłem głowę do tyłu zasysając lepką maź. Przełknąłem wszystko i zamrugałem oczami.- To jest pyszne.- odpowiedziałem zdziwiony, a Harry szeroko się uśmiechnął i sam zaczął jeść.

 Tyle nowych rzeczy odkrywam przy nim.

 Gdy zjedliśmy Hazz włączył jakąś muzykę z wieży, bodajże Elvis Presley. Pamiętałem, że go uwielbia. Oparł się o kanapę i położył swoją dłoń na moim kolanie. Odwróciłem głowę, a on udawał, że tego nie widzi i patrzył przed siebie. Złączyłem nasze dłonie, a na jego twarz zstąpił rumieniec.

 - Widzę, że masz szampana.- powiedziałem i sięgnąłem po butelkę.

 - Pójdę po kieliszki...- Harry próbował wstać, ale przytrzymałem jego ramię. Zmarszczył brwi i przyjrzał się mi się. Przerzuciłem jedną nogę przez jego ciało, tak że teraz siedziałem na nim.- Co... robisz?

 - Mam lepsze naczynie.- zacząłem odkręcać metalowe zabezpieczenie i wyjąłem korek. Odrobina piany poleciała na koszulkę chłopaka. Włożyłem dłoń pod jego ubranie i położyłem ja na jego klatce piersiowej.- Chcesz spróbować szampana prosto ode mnie?- spytałem z uniesioną brwią, a on szybko pokiwał głową. Upiłem parę łyków i dostawiłem swoje usta do jego rozwartych warg i delikatnie wypuszczałem trunek do jego ust.

 - Nie sądziłem, ze to może smakować jeszcze lepiej.- oblizał usta.- Teraz ja.- zabrał mi butelkę i zrobił to samo co ja. Złapał mój podbródek i odchylił moją głowę trochę do tyłu w tym czasie wpuszczając gazowany napój wprost do mojego gardła. Bąbelki łaskotały moje podniebienie i język.

Rules Where stories live. Discover now