Rozdział 40

6.1K 230 97
                                    

Siedzę cały czas przy Aronie kiedy lekarz bada go i pobiera mu krew. Aron cały czas jest blady ale normalnie oddycha. Kiedy lekarz kończy, wstaję i podchodzę do niego.

-Hmm z tego co tu wynika, wnioskuję, że prawdopodobnie przez ilość doznanych obrażeń jego wilk został uśpiony tak samo jaki i on. I pewnie maszyny wzięły to za śmierć i my również. Narazie nic mu poważnego nie dolega. Niech Luna idzie odpocząć, jemu nic się nie stanie - kiwam głową a lekarz wychodzi z sali

Podchodzę do łóżka, na którym leży moj mate i siadam obok łapiąc go za rękę. Całuję go w czoło i ziewam.

-Skarbie idź się prześlij nie musisz przy mnie siedzieć--podskakuję na dźwięk głosu Arona. Musiał się obudzić

-Nie zostawię cię - gładzę jego dłoń.

-Proszę idź - kiwam przecząco głową on wzdycha - to chodź tu do mnie - odkrywa kołdrę i pokazuje na miejsce obok. Niewiele myśląc kładę się obok i przytulam - bardzo się cieszę, że w końcu jesteś moja - całuje mnie w czoło a ja się uśmiecham. Po chwili zasypiam w jego ramionach.

Oczami Arona

Patrzę na mój cały świat. Myślałem, że umarłem a tu jednak jestem, tu przy mojej mate, która mnie kocha. Kiedy widziałem jak walczy z Adrianem miałem ochotę się żucić na niego i go rozszarpać ale nie miałem siły wszystko mnie bolało. Najbardziej jednak mnie zdziwiło jak Rose zmieniła się w wilka. Jestem ciekawy jakim códem jej wilk wrócił.

Kiedy tak patrzę na moją słodką Rose do pokoju wchodzi jej brat i ojciec z paczką chusteczek i różnymi słodkościami i laptopem w rękach. Nie patrzą w naszą stronę mówią.

-Rose nie martw się. Wyjdziesz z depresji wiemy, że my ci nie zastąpimy Arona ale może te ciastka i filmy coś pomogą - jakie matoły ja nie wierze. Warczę na nich cicho

-Aron?! Cholera ojciec ty widzisz? duch!!

-Synu żadnych gwałtownych ruchów może nas zaatakować - powoli wycofywali się do drzwi a ja uderzyłem sobie z otwartej dłoni w czoło

-Debile ja żyję Rose śpi obok i ma się bardzo dobrze - spoglądają na nią i oboje wypuszczają z ulgą powietrze.

-Już się bałem, że po egzorcyste będę musiał dzwonić - mówi ten paszczór Ethan.

-Ty lepiej zadzwoń se zamówić nowy mózg - mówię cicho aby nie obudzić mojej kruszynki

-Hahaha ale ci dowalił synuś

-Kurwa ciszej nie chce jej obudzić - mówię pół szeptem

-Dobra dobra idziemy masz tu ciacho na pocieszenie - podchodzi do mnie ojciec Rose daje mi paczkę na kolana i oboje wychodzą z sali. Odkładam ją na stolik. Przytulam moją mate i całuję we włosy. Tak bardzo ją kocham. Nie pozwolę jej skrzywdzić. Tylko jeszcze jedna kwestia. Co z jej rakiem?. Ona go w ciąż ma? Hmm muszę jutro wezwać lekarza aby ją przebadał. Teraz niech wypocznie.

Dalej nie mogę uwierzyć, że ona zabiła Adriana. Nawet ja nie dałem rady a tu wchodzi taka chudzina i go poskramia. Ona nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać.

Kiedy tak leżę sobie z moją mate zaczyna mnie dusić w płucach. Zaczynam kaszleć. Nagle wyplówam mnustwo krwi na podłogę. Co to do cholery jest?! Moja mate się budzi i spogląda na mnie a potem na podłogę. Parzy na mnie przerażona a ja zaczynam tracić kontakt z rzeczywistością. Ostatnie co słyszę to krzyki Rose by przyszedł lekarz.

Nie udał mi się ten rozdział. Mi się tak przynajmniej wydaję. A wy co sądzicie?

Moja MateWhere stories live. Discover now