Rozdział 18

9.9K 307 8
                                    

Oczami Rose

Siedzę wtulona w Arona i cicho płaczę. Mojej Tali juz nie ma. Tak bardzo mi jej brak. Lekko się od niego odsuwam a on patrzy na mnie ze wspułczuciem. Lekko się do niego uśmiecham i kłade się na boku. Jemu jednak się to nie spodobało i podnosi mnie i sadza sobie na kolanach. Wzdycham i opieram się o niego a on rysuje palcami kułka na moim udzie.

-Skarbie wiesz, że musimy porozmawiać o zaistaniałej sytuacji?

-Tak wiem- eh nie mam ochoty z nim rozmawiać ale muszę się czegoś dowiedzieć na temat Tali - co z moją wilczycą? Czy ona wruci? - Aron zaczął mi opowiadać o tym, że pierwszy dzień będę musiała odpoczywać a nastepny tydzień ćwiczyć i o tym, że moja wilczyca może żyć tylko możliwe, że jest uśpiona. Gdy mi o tym wszystkim powiedzał kamień spadł mi z serca. Moja Talia może żyć.

-Kochanie wiesz, że jak ona nie powróci musisz się ze mną do końca sparować? - patrzę na niego jak na idiotę- eh nie zrozum mnie źle gdybyś była wilkiem to bym dał ci więcej czasu ale teraz jesteś człowiekiem i się nie obronisz w razie niebezpieczeństwa a ja cię wyczuje owiele szybciej niż przy samym oznaczeniu - właśnie!! Oznaczenie. Szybko schodze z Arona i biegne do łazienki. Na moim obojczyku widnieje mały wilczek a pod nim literki A + R. Piękne. Lekko dotykam oznaczenia. Wychodzę jednak z łazienki i podchodzę do Arona.

-Nie sparuję się z tobą okej?! Nie masz prawa za mnie decydować ja sobie doskonale poradze nawet w ludzkiej formie! Dam sobie radę! Okej? Nie będzie żadnego seksu!! - jego oczy nabierają czarnych barw a mi mrozi krew w żyłach. Podchodzi do mnie i przyciska mnie do ściany.

-Kurwa zrozum nie będe się powtarzać dokończymy proces sparowania a ty nie masz nic do gadania! Nie będe narażać się na widok ciebie w kałuży krwi kiedy mógłym cię uratować!! - wychodzi z pokoju a ja wiem, że jeśli Talia w przeciągu tygodnia nie powróci to uciekam jak najdalej. Nie będe jego pieskiem, którego może zniewolić. Idę do łazienki się ogarnąć i patrzę w lustro i doznaje szoku. Moje fioletowe włosy wyblakły i to dość mocno. Nawet tego mi los nie zostawił po moim dawnym życiu. Rozczesuje włosy i uznaję, że je umyję bo są przetłuszczone. Wchodzę pod prysznic i zaczynam myć dokładnie siebie i włosy. Po 15 minutach płuczę się i wychodzę. Biorę ręcznik i się wycieram. Ubieram się i gdy mam już rozczesywać włosy doznaje podwujnego szoku. Czyli jestem blondynką w ludzkiej skurze. Warto wiedzieć. W sumie zawsze się zastanawiałam nad tym. Aż tak źle nie wyglondam szczeże mówiąc. Wychodzę ubrana i uczesana w kucyka z łazienki i kładę się na łóżku. Patrzę w sufit. Po kilku minutach uznaje, że muszę zacząć ćwiczyć. Wstaję i wychodzę z pokoju podchodzę do Niala czyli bety mojego mate.

-Hej mógłbyś mnie zaprowadzić do sali treningowej?- on spoglonda na mnie i cofa się kilka kroków w tył.

-To ty Luno? - przewruciłam oczami i kiwnęłam głową na tak i pokazałam mu oznaczenie. On tylko sie skłonił i zaczął prowadzić mnie do sali. Po chwili byliśmy już na miejscu otworzył mi drzwi a ja weszłam.

To była hala, wielka hala treningowa. Był tam tor do biegania miał chyba jakieś 600 metrów. W środku koła był tor przeszkód. Poszłam bocznym korytarzem było tam mnustwo drzwi za jednymi były toalety a za drugimi przebieralnie i prysznice. Doszłam do konca korytarza i zobaczylam schody weszłam po nich i na górze była siłownia. Podeszłam do końca pomieszczenia i otworzyłam nastepne drzwi i tam były rużnego rodzaju drążki do ćwiczeń sprzety do gimnastyki i inne takie. Pierwsze poszłam na siłownie tam robiłam pompki brzuszki i inne takie. Po godzinie zrobiłam sobie odpoczynek. Po 15 minutach poszłam pobiegać. Ugh gdy przebiegłam 5 kułek opadłam na ziemie i ledwo co oddychałam. Cholera! Gdy oddech mi się uspokoił poszłam na tor przeszkód. Wchodziłam na różne słupki drążki przeskakiwałam w powietrzu z jednego drążka na drugi. Byłam. Jak ninja. Aż w pewnym momęcie całe moje ninjowanie poszło w dupe bo nie chwyciam się drążka i spadłam do wody. Zapomniałam wspomnieć, że podemną jest woda gdy mam robić jakieś ćwiczenia w powietrzu. Wyszłam z wody i siadłam na brzegu i ciężko oddychałam. Nagle ktoś okrył mnie ręcznikiem i wziął mnie na ręce. Spojrzałam na tego ktosia i nim był Aron.

-Skarbie nie zasypiaj mi tu widziałem jak ćwiczyłaś ale musimy iść do lekarza czy chodź trochę można wykryć w tobie wilka- po 15 minutach byliśmy pod gabinetem. Aron wszedł tam i posadził mnie taką przemoczoną na łóżku lekarskim. Jestem na niego zła bo nie dał mi się nawet przebrać. Lekarz do mnie podszedł i zaczął sprawdzać mi oddech, który swoją drogą był bardzo przyśpieszony.

-Luno popatrz tam jest tablica do badania wzroku przeczytaj mi ostatnią linijkę.

-Emm a? B? - lekarz pokręcił głową i kazał przeczytać mi trzecią od końca. Przeczytałam ją strasznie kalecząc. Tam nic nie widać!

-Test wzroku nie zdany- westchnęłam a Aron złapał mnie za ręke. - dobrze to teraz powiedz czy coś usłyszałaś- wytężyłam słuch i nic - słyszałaś coś? - pokiwałam głową na nie.

-Spadała szpilka skarbie - wytrzeszczyłam oczy. Przeciesz jak byłam wilkiem takie coś bym usłyszała bez problemu.

-Dobrze to teraz czy czujesz jakiego smaku jest ta guma do żucia- Postawił ją na biurku.

-Bananowa?- zgadywałam

-Nie zgaduj kochanie to dla twojego dobra. Smak truskawkowy- w moich oczach były łzy. Aron podziękował lekarzowi i zabrał mnie do pokoju. To będzie ciężki tydzień.

No i jest rozdział za 10 komętarzy tak jak się umawialiśmy. Następny będzie jutro wieczorem.

Moja MateUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum