Rozdział 7

14.1K 430 52
                                    

- Luno Alfa żyje lecz jest w śpiączce. Doznał poważnych urazów wewnętrznych strzała wbiła się zbyt blisko serca ale naszczęście udało nam się ja usunąć. - gdy to powiedział odetchnęłam z ulgą.

- Kiedy on się wybudzi? - mina lekarza wnioskowania, że powie mi coś nie zbyt pocieszającego.

- Luno nie wiem kiedy się wybudzi morze dziś możee jutro, a może za kilka miesięcy- moje oczy odrazu pociemniały z złości, że ten zjebany chuj zrobił coś Arnonowi. Dobrze, że lekarz nie patrzył mi w oczy bo wtedy bym miała przejebane.

-Mogę do niego wejść? - on kiwnął głową i odszedł wcześniej się ukłaniając.

Z mocno bijacym sercem weszłam do pomieszczenia, w którym znajdował się Aron. Gdy zobaczyłam go leżącego na łóżku odrazu do niego podeszłam. Skanowałam go wzrokiem od góry na dół jego bok był owinięty mnóstwem bandarzy. Gdy spojrzałam na jego twarz coś we mnie pękło a z moich oczu popłyneło kilka łez jego blada i sina twarz wyglądała strasznie. Usiadłam na brzegu łóżka i chwyciłam go za rękę. Korzystając z okazji, że jest nieprzytomny przestałam masować zapach już powoli mnie to męczyło.

-Aron jeśli mnie słyszysz wiedzz że mi przykroz że przezemnie tak cierpisz. Wybudzisz się zobaczysz - mocniej scisnęłam jego rękę. Nie kocham go lecz jest mi żal, że znów osoby przezemnie cierpią. Mam nadzieje, że się szybko wybudzi. Zmęczona tymi wszystkimi wydarzeniami usiadłam na fotelu, który stał przy łóżku i zasnęłam wykończona.

~~~~~~~~~~~~~~~~

Biegłam przez las szczęśliwa i rozkoszowałam się jego zapachem. Zatrzymałam się przy strumyku i patrzyłam w tafle wody. Gdy nagle obok zobaczyłam Arona. I to nie takiego zwykłego tylko z poranioną twarzą i z rozcięciami na ciele. Odrazu odskoczyłam od wody i spojrzałam na niego.

-Ty mi to zrobiłaś! Przez ciebie jestem tylko duchem. Popatrz co zrobiłaś z moją watachą!! - przedemną pojawił się obraz tysięcy osób, które lerzały martwe na ziemi. Z moich oczu popłynęły łzy.

-Ja tak bardzo przepraszam nie chciałam tego zrobić!! - zaczęłam się cofać do tyłu a wszytsko stało się szaro białe wszytskie rośliny zwiędły a ptaki przestały śpiewać. Zaczęłam uciekać.

Gdy biegłam przez ten mroczny las nagle potknęłam się o korzeń drzewa a nademną znalazł się Aron z jego oczu leciały krwiste łzy.

-Czemu to zrobiłaś!!? - zaczęłam się wyrywać gdy ten zaczoł ciąć pazurami moje ciało. I nagle nastała ciemność.

Obudziłam się z krzykiem. Zobaczyłam, że moje paznokcie zmieniły się w pazury i wbijały się w fotel. Spojrzałam na Arona, który leżał na łóżku, podeszła do niego i sprawdziłam czy żyje. Usiadłam na brzegu łóżka i prubowałam się uspokoić. Mam nadzieję, że się szybko obudzi.

~~~~~
Siedzę tu z Aronem bite pięć dni nie wiem co mam robić nie jem nie pije nic, nawet nie śpię. Czuje się jak wrak człowieka. Prubuje pozbierać myśli.
Gdy nagle ktoś wchodzi do pokoju. Szybko maskuje zapach a moje uszy drażni stukot szpilek. Odwracam się do intruza i widzę. Hmm nie wiem jakby to nazwać. Barbie? No tak to dobre określenie. Ludzie ona ma tapetę taką, że się da szpachelką ja zbierać.

-Aron skarbie jejku co ci się stało proszę cię powiedz coś do mnie- pobiegła do mojego mate i zaczęła go trząść. Nie wiem czy ta laska miała jakiś immunitet dyplomatyczny ale to na pewno nie był dyplom za mądrość. Bo odrazu widać, że on jest nieprzytomny. Hmm morze studiowała za dziwkę? Kto wie.

-Ej laska co ty robisz? - spytałam się a ona odwruciła się w moją stronę.

-Jak ty się do mnie zwracasz człowieku? A zresztą mniejsza z tym. Jesteś służąca tak? To przynieś mi coś do picia - teraz to mi szczena opadła. Podeszła do niej i popchnęłam na fotel. I dałam jej siarczystego liścia w mordę.

-Nie jestem żadną służącą!! Jestem mate Arona- ona zaczęła się śmiać i podniosła się z fotela.

-Ty? Proszę cię. A za tego liście jeszcze się policzymy- moje oczy stały się czarne ale miałam spuszczoną głowę. Naszczęście nad tym zapanowałam i znowu były niebieskie. Podeszłam do niej.

-Nie masz pojęcia z kim zadzierasz - chwyciłam ją za włosy i uderzyłam jej głową o ścianę - to za to, że mnie obraziłaś- przywaliłam jej z liścia - a to za to, że teraz stoisz mi na nodze.- Popchnęłam ja na ziemie a ona popatrzył na mnie z pogardą - i tak dla twojej świadomości możesz go wziąść nie kocham go - ona spojrzała na mnie w osłupieniu.

-Jesteś suką jak można nie kochać własnego mate. Przyznaj jesteś z nim dla władzy - wysyczała w moją stronę. Ja się gorzko zaśmiałam.

-Wiesz co ja tu jestem z nie własnej woli gdyby to odemnie zależało to bym już dawno uciekła ale wiesz pilnują mnie po ostatnim wybryku- uderzyłam ja w brzuch i podniosłam

-Suka- wycharczała

-A teraz znaj łaskę królowej i wypierdalaj - ona wyszła z pokoju z wrednym uśmiechem. Nie wiem co ją tak rozbawiło. Gdy nagle usłyszałam jego głos.

-Naprawdę mnie nie kochasz? - odwruciłam się w stronę Arona i zobaczyłam w jego oczach złość zawód i żal. Już wiem z czego się śmiała. Mam przejebane i to poważnie.

Dziękuję za przeczytanie rozdziału🤩🤩

Moja MateWhere stories live. Discover now