20.

4.5K 256 2
                                    

                 Każdego w życiu dopada moment, w którym zdajemy sobie sprawę z naszej bezsilności. Nie możemy zrobić kompletnie nic, a mimo to zastanawiamy się ciągle co powinniśmy i jak dalej działać? Wydaje się, że jakkolwiek byśmy spróbowali to i tak się nie uda. Że to wszystko nie ma kompletnie sensu. Że jedyne co jesteśmy w stanie zrobić to siedzieć bezczynnie i wpatrywać się w przestrzeń przed nami.. Że jedynym wyjściem było by cofnąć czas. Że tylko tak mogłoby się wszystko naprawić.

Tak właśnie się czułam się ja.

Nikt nie oczekiwał po mnie wiele, ale ja chciałam móc jakkolwiek udowodnić, że coś potrafię. Czułam, że nigdy przed nim nie dam rady uciec. Że zrobię jeden krok do przodu, a on za chwile się pojawi i wrócę do punktu wyjścia. Mimo to nie chciałam mu dać tej chorej satysfakcji. Musiałam walczyć do końca i nareszcie miałam dla kogo.

                 Przeczesałam palcami swoje włosy i podniosłam się ze schodków prowadzących do znienawidzonego przeze mnie domu. Podeszłam niepewnie do drzwi i złapałam dłonią zimną klamkę.

- Teraz albo nigdy - szepnęłam pod nosem i nacisnęłam cicho na metalową rączkę. Wzięłam głęboki wdech i weszłam do środka. Przedpokój był okropnie ciemny. Wyblakłe granatowe ściany pełne niezidentyfikowanych plam oraz czarne jak smoła meble rozbudzały we mnie coraz większy dyskomfort. To miejsce wyglądało tak samo jak wcześniej, a mimo to wcale nie czułam się pewniej. Wręcz przeciwnie. W oddali słyszałam głosy osób pochłoniętych w jakiejś rozmowie. W pewnej sekundzie do moich uszu doleciał zdenerwowany głos Louisa. Tak bardzo brakowało mi tego dźwięku. Jego niski ton sprawił, że poczułam się o wiele pewniej. Ruszyłam w stronę kuchni. Gdy przekroczyłam jej próg, moim oczom ukazały się cztery zaskoczone twarze. Musiałam przyznać, że ja też byłam w szoku. Widok Louisa i Liama mnie uspokoił, ale Zayna kompletnie się tam nie spodziewałam. Gdzieś tam w środku cieszyłam się, że mimo wszystko tu jest. Skupiłam się jednak na Davidzie. Jego mina była bezcenna. Po raz pierwszy to on był zaskoczony i nie wiedział co robić.

- Isabella? Co ty tu do kurwy nędzy robisz?! – krzyknął.

- Pan Walker postanowił naprawić więzi ze swoją córką – rzuciłam ironicznie – A ty co? Nawet gościom nic do picia nie zaproponujesz? – podeszłam do zlewu. Zaczynało mi się robić słabo, więc nalałam sobie do szklanki zimnej wody. Wypiłam szybko całą jej zawartość i czułam, że krew w moich żyłach zaczyna szaleć.

- O co ci kurwa chodzi?

- Skończyłam z tym! Zrozumiałeś? – spojrzałam mu prosto w oczy – Nie będę się kurwa bawić w jakiś jebany burdel! Jak chcesz to znajdź sobie inne dziwki, bo ja mam serdecznie tego dość!

- O tym czy masz dość, to ja będę decydować! – krzyknął i stanął naprzeciwko mnie. Widziałam, że Louis ledwo się powstrzymywał przed atakiem.

Odwróciłam się do niego plecami i walnęłam z całej siły pięścią w blat.

- Nie jestem żadną zabawką! – krzyknęłam, a adrenalina w mojej krwi sięgała zenitu – Nie masz żadnego prawa decydować co mi się podoba, a co nie!

Już chciałam sięgnąć po coś ciężkiego, ale mnie uprzedził i złapał moją rękę. Szybko wyrwałam się z jego uścisku i uderzyłam go otwartą dłonią prosto w twarz. Ulga jaką poczułam była nie do opisania.

- Co tatusiu ukarzesz mnie teraz? Zamkniesz w jebanej piwnicy czy może postawisz w łazience na cały dzień? – zaczęłam go prowokować – Co nic nie mówisz? Za duża publiczność? Przyznaj się do kurwy nędzy, że nie masz jaj! Było dużo łatwiej jak nikogo nie było w pobliżu, co? Poniżanie mnie wychodziło ci tak łatwo, co się stało?

brave | l.t. ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz