3.

8.6K 434 112
                                    

           Obudziłam się z powodu wpadających do pokoju promieni porannego słońca. Zasłoniłam dłonią swoje zaspane oczy i przekręciłam się na drugą stronę. Niestety źle oceniłam wielkość łóżka i spadłam na ziemię, a dokładniej na ciało Zayna.

- Co jest kurwa?! – krzyknął wkurzony i objął moje ciało.

- Możesz mnie puścić – syknęłam.

On otworzył swoje oczy i spojrzał w moje tęczówki.

- Isabella? – zdziwił się.

- A kogo się spodziewałeś? Spadłam z łóżka. Mógłbyś mnie puścić z łaski swojej – zaczęłam się szarpać, ale on tylko mocniej mnie ścisnął.

- Ja tam lubię jak dziewczyna jest na górze – uśmiechnął się zadziornie.

- Tobie to tylko jedno w głowie – przewróciłam swoimi oczami – Ale muszę przyznać, że jesteś całkiem wygodny – zaczęłam się droczyć.

On tylko się uśmiechnął i pomógł mi wstać.

- Zabieram cię do siebie – stwierdził, zakładając na siebie wczorajsze ubrania.

- Że co kurwa? – nie kryłam swojego zdziwienia.

- To co słyszałaś.

- Nie Zayn, dam sobie radę. Wystarczy, że mnie podwiozłeś do Londynu i zapłaciłeś za pokój. Co prawda dalej nie wiem po chuja tu ze mną zostałeś, ale lepiej będzie jak nasze drogi się rozejdą – zaczęłam szukać swoich fajek. Wyjęłam jedną z paczki i wyszłam na balkon. Chłopak podążył za mną. Stanął naprzeciwko mnie i zapalił mojego papierosa. Po chwili to samo zrobił ze swoim.

- Nawet mnie nie wkurwiaj. Powiedziałem, że zabieram cię do siebie to to zrobię.

- Ale ja… - zaczęłam się bronić.

- Nie pierdol mi tutaj, że dasz sobie radę sama i jesteś taka odważna. Ja tego nie kupię. W Londynie na pewno nie poradzisz sobie sama. Trafisz do jakiegoś burdelu i bóg jeden wie co się z tobą stanie – zaciągnął się nikotynowym dymem, a ja zaczęłam analizować jego słowa. Wkurwiało mnie to, że miał racje. Nie chciałam mu tego przyznać, więc milczałam i patrzyłam na jego twarz – Co zabrakło argumentów? – spojrzał w moje oczy, a ja wsadziłam tylko papieros do ust – To dobrze, bo nie chcę się z tobą kłócić. Bądź gotowa za godzinę w recepcji, a ja muszę coś jeszcze załatwić – rzucił swojego peta zza barierkę i przysunął swoją twarz do mojej – A co do naszych dróg, to one się jeszcze na dobre nie zeszyły kochana, więc niech się nie rozchodzą tak szybko – szepnął. Czułam jego ciepły oddech na mojej skórze. Przeszły mnie przyjemne dreszcze. On odsunął się i przygryzł swoją wargę. Obrócił się na pięcie i wszedł do środka zostawiając mnie samą. Zarzucił na siebie kurtkę i opuścił pokój. Gdy kończyłam palić usłyszałam jego głos z dołu. Miał zupełnie inny ton, niż przed chwilą.

- Czego?... Za jakąś godzinę… Może, zobaczę… Nie, nie jestem sam… Chuj cię to obchodzi – skończył rozmowę przez telefon i wsiadł do swojego czarnego samochodu. Odjechał w szybkim tempie i zniknął z mojego pola widzenia. Wróciłam zdezorientowana do środka. Przygotowałam sobie świeże ubrania i zaszyłam się w łazience. Kiedy zakończyłam podstawowe czynności, posprzątałam po nas z grubsza. Wzięłam do ręki torbę i opuściłam pokój. Gdy zeszłam na dół, w recepcji czekał już Zayn. Chłopak rozmawiał z recepcjonistką. Podeszłam do nich i położyłam klucze na blacie. Właściwie to je rzuciłam. Dwie pary oczu spojrzały na mnie w jednym czasie.

- O Isabella. Właśnie miałem po ciebie iść – uśmiechnął się lekko.

- Taa, właśnie widzę – mruknęłam tylko i ruszyłam w stronę wyjścia.

brave | l.t. ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz