Epilog.

4.9K 262 30
                                    

W tle: Ed Sheeran - Cold Coffee.

Przebudził mnie dzwonek mojego telefonu, więc chwyciłem szybko za niego i ściszyłem dźwięk, by nie obudzić Belli. Przetarłem dłonią swoje zaspane oczy i spojrzałem na dziewczynę, która leżała wtulona w mój bok. Spała spokojnie, więc odetchnąłem cicho i ucałowałem jej czoło. Wysunąłem się delikatnie z jej uścisku i wstałem z łóżka. Stawiałem cicho kroki w stronę wyjścia i nie mogłem się nie zaśmiać. Zachowywałem się jak pieprzony nastolatek.

Wyszedłem z pokoju i przymknąłem delikatnie drzwi. Skierowałem się do kuchni i odblokowałem swoją komórkę. Na ekranie ujrzałem nieodebrane połączenie od przyjaciela, więc oddzwoniłem od razu. Po jednym sygnale usłyszałem głos Liama w słuchawce.

- Wszystko załatwione, stary - poinformował mnie Payne. - Reszta należy do ciebie.

- Dzięki Payno. - powiedziałem, nalewając sobie zimnej kranówki do czystej szklanki. - Tak jak ci zapisałem?

- Tak, tak. Zayn mi pomagał i wszystko jest obcykane. - zapewnił mnie.

- Nie spierz tego! - usłyszałem zagłuszony głos Mathilde i uśmiechnąłem się szeroko. Rozłączyłem się i wypiłem spory łyk swojego napoju. Odstawiłem szklankę do zlewu i ruszyłem do łazienki.

Kiedy wziąłem prysznic i wróciłem do sypialni, Belli nie było już w łóżku. Założyłem czyste bokserki i poszedłem do kuchni. W niemal całym mieszkaniu roznosił się zapach smażonych jajek, a przy blacie krzątała się moja dziewczyna. Szatynka dodawała jakieś przyprawy i co chwila oblizywała swoje palce. Podszedłem do niej i objąłem ją w pasie.

- Dzień dobry - szepnąłem i ucałowałem jej ramię.

- Cześć. - potrząsnęła biodrami, dając mi znak żebym się odsunął. - Weź, bo przypalę śniadanie, a zapewne jesteś głodny.

- Dobra, dobra, ale nie powiem, kto domagał się dotyku tych rąk wczoraj wieczorem - puściłem jej oczko.

- Jeszcze jedno słowo Tomlinson i jedyne co dostaniesz to łyżkę do oblizania. - spojrzała na mnie wymownie, a ja zacząłem się śmiać. Włączyłem radio i wyjąłem czyste talerze z szafki. Postawiłem je na stole i wstawiłem wodę na herbatę. Wyjąłem nasze kubki i wszystko przygotowałem. Czekając aż woda się zagotuje, oparłem się o blat i zacząłem nucić lecącą w radio melodie. Bella kończyła smażenie naszych omletów i nałożyła nam porcje. Usiadła do stołu i chwyciła za widelec.

- A na mnie to już nie poczekasz? - spytałem rozbawiony.

- Takie cudo nie powinno czekać - odparła, zajadając pierwszego kęsa.

- Skromna jak zawsze. - przyznałem, zalewając kubki.

- Nie powiem, kto zaraz będzie zachwalał swoją herbatę. - droczyła się.

- Oboje wiemy, że kochasz moją herbatę.

- Mówiłam - pokazała na mnie widelcem. - A teraz wcinaj.

Pół godziny później, staliśmy, zmywając naczynia i śpiewając lecące w radio piosenki. Poza talerzami, mi też dostało się kilka razy mokrą gąbką.

- Tym razem za co?! - krzyknąłem, kiedy po raz kolejny moja twarz miała przyjemność spotkać się z pełną w pianie myjką.

- Bo się nie wyrabiasz z wycieraniem!

- Dobra perfekcyjna pani domu! Ja to dokończę, a ty leć do łazienki. - zabrałem z jej rąk mordercze narzędzie. - Za pół godziny masz być gotowa.

- Na co? - nie kryła zdziwienia.

- Po prostu idź - trąciłem ją biodrem w kierunku drzwi i skupiłem się na posprzątaniu kuchni.

brave | l.t. ✔️Where stories live. Discover now