Rozdział 23 - Zacieki, więcej zacieków, jeszcze więcej zacieków

1.6K 114 81
                                    



Nieoczekiwana wieść o nieoczekiwanej ciąży. Kradzież samochodu przez księdza, w samym centrum białego dnia. I być może jeszcze autentyczne zaskoczenie, że dziewczyna tkwiąca pod nim zajęczała w sposób mniej związany z bólem, a bardziej z doświadczeniem delikatnie przyjemnym. Dopiero synteza wszystkich tych trzech kwestii byłaby w stanie zobrazować całą dziwność twarzy Justina. Spośród wszystkich szczerych rzeczy, które w nim widziałam, ta jedna jest absolutnie skrajna.

-Od kilku miesięcy nie zrobiłem nic przesadnie złego - mówi w pierwszej kolejności.

Co oznacza, że z całą pewnością zrobił coś przesadnie złego. Ale obie pozwalamy mu kontynuować.

-Odkąd wyszedłem z więzienia, staram się ograniczać czynności leżące na granicy legalności.

Moje chrząknięcie wypada ze mnie całkiem nieświadomie i niespodziewanie, ale siłę ma tak wielką, że tworzy kilka rys na szybie okna. Nie uchodzi, rzecz jasna, uwadze Justina, który wykrzywia kącik ust i syczy sarkastycznie:

-Może łyk wody, bąbelku?

-Nie ukrywam - odzywa się intruz społeczny - że gdyby istota rzeczy dotyczyła kogoś innego, nie zgłosilibyśmy się do trzykrotnego recydywisty z wyrokiem za gwałt w kartotece - informuje rzeczowo. - Stwierdziliśmy jednak, że biorąc pod wgląd ten przypadek i zaistniałe okoliczności, nikomu nie przysporzymy kłopotów.

-Jaki przypadek? - pyta nerwowo Justin. Jego głos z natury bywa nerwowy. Nawet jeśli opisuje rozciągłość sera na pizzy. - Jakie okoliczności?

Zbliżam się do Justina i mówię półgłosem:

-Kultura osobista wymaga, byś zaprosił tę panią do salonu i zaproponował jej filiżankę herbaty.

-Na ogół nie jestem człowiekiem kulturalnym. I nie posiadam filiżanek, bąbelku.

Niemniej jednak wskazuje kobiecie sofę po środku salonu. Siadamy na jej drugim ramieniu, tak, by widzieć połowę jej mimiki i jednocześnie tak, by przypadkiem nie dostrzec całej.

-Pańscy rodzice przed tygodniem zginęli w wypadku samochodowym - mówi i stosuje taktowną przerwę.

Ale Justin nie pojmuje jej znaczenia i istotności i mówi:

-Jeśli powinienem poczuć się poruszony, nie poczułem się. Ale jeśli udawanie poruszonego będzie świadczyć o mnie nieco lepiej, z chęcią poudaje.

I używa mojego rękawa, by otrzeć jesienny katar.

-Opieka społeczna nie zajmuje się informowaniem członków rodzin o wypadkach samochodowych i innego rodzaju tragicznych zgonach. Według dokumentacji sprzed osiemnastu lat, został pan odebrany rodzicom i umieszczony w domu dziecka. Sąd zakazał pańskim rodzicom kantaktowania się z panem do uzyskania wieku pełnoletniości. Czy przez ten czas utrzymywał pan kontakt z rodzicami.

Podskórnie czuję, że Justin chciałby odpowiedzieć jednym ze skrajnie nieuprzejmych komentarzy, więc szczypię go w jeansy i wiedząc, że nic uprzejmego nie przejdzie mu przez usta, odpowiadam:

-Nie utrzymywał.

Kobieta wzdycha, a potem oznajmia:

-Krótko po umieszczeniu pana w domu dziecka, pańska matka ponownie zaszła w ciążę. Owocem tej ciąży jest Ethan. I to z jego powodu tu jestem. Ma pan brata, siedemnastoletniego, który za dwa miesiące, razem z końcem kalendarzowego roku, skończy osiemnaście lat. Opieka społeczna uznała, że w jego sytuacji, zarówno psychicznej jak i uwarunkowanej prawnie, nie powinniśmy umieszczać go w pogotowiu opiekuńczym na przyszłe dwa miesiące i została podjęta decyzja, by odszukać jego krewnych. Pan jest jedynym, do którego zdołaliśmy dotrzeć. I jednocześnie najbliższym. A pytanie, które mnie tu przywiodło, brzmi następująco: czy wyraziłby pan wolę, by pański brat zamieszkał u pana do ukończenia wieku pełnoletniości?

Flushing birds out JBFFWhere stories live. Discover now