Eight || Thoughts

8.1K 852 779
                                    

Jungkook upił spory łyk piwa, próbując ignorować natarczywe, krytyczne spojrzenie przyjaciela, któremu przed chwilą skończył wszystko opowiadać

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


Jungkook upił spory łyk piwa, próbując ignorować natarczywe, krytyczne spojrzenie przyjaciela, któremu przed chwilą skończył wszystko opowiadać.

- Poczekaj, jeszcze raz... Wyszedłeś, tak po prostu? - dopytał Hoseok z niedowierzaniem.

- Ech, a co miałem zrobić? Jakbym tam został to chyba bym coś rozjebał... - mruknął, rozwalając się bardziej na krześle i odchylił głowę do tyłu.

Starszy prychnął i pokręcił głową z dezaprobatą.

- A nie mogłeś się przejść, wrócić po godzinie i go przeprosić? Idioto, zostawiłeś go takiego zaryczanego i zawiedzonego!

Kook uniósł głowę i spojrzał na przyjaciela.

- Wiem, ale... Ugh, przeprosiny to pikuś. Muszę się skupić na tym, żeby jakoś rozwiązać ten problem - Hoseok przybrał na te słowa nieco zdegustowaną minę.

- Rozwiązać... Problem? Co masz dokładnie na myśli?

- No pozbyć się tego... - zastanowił się chwilę. - Bachora.

Jego towarzysz aż otworzył szerzej oczy ze zdziwienia. No, nie spodziewał się, że Jungkook będzie skakał z radości, bo zostanie tatusiem, ale kuźwa. Tae sam dziecka sobie nie zrobił.

- Rozwiniesz tę myśl?

Brunet westchnął ciężko i opróżnił butelkę z piwem do końca.

- W sumie, to jak na razie przyszły mi do głowy tylko dwie rzeczy. Pomyślałem, że może ktoś jednak by wykonał nielegalną aborcję, chociaż znowu szukanie takiej osoby mogłoby zająć sporo czasu. Więc rozważam... No, może jeszcze jakieś tabletki poronne czy coś w tym stylu. Gdyby Tae dał się namówić na wzięcie ich, mógłby być problem z głowy.

Hoseok aż zdrętwiał, słysząc te farmazony. Opadły mu ręce i chyba stracił w tym momencie wiarę w ludzkość. I w istnienie mózgu Jeona, chociaż takiego malutkiego. Co do kurwy... Kook bywał chujem, ale nie do tego stopnia.

- Mam lepszy pomysł, chodź na chwilę - powiedział i pociągnął przyjaciela do salonu.

Chłopak ze zdezorientowaną miną dał się pociągnąć w stronę owego pomieszczenia. Kiedy zaś zatrzymali się na środku, starszy odwrócił się w jego stronę. Z całej siły się zamachnął i tym samym przyjebał mu z pięści w twarz, przez co Jungkook poczuł pulsujący ból w szczęce.

- KURWA! Pojebało ci... AISH! - skulił się, kiedy dodatkowo i niespodziewanie dostał kolanem w brzuch.

Hoseok stał nad nim i chłodno ilustrował go wzrokiem. Fuck, aż go ręka teraz bolała... Ale nie ważne, był jego przyjacielem, więc miał prawo się wtrącać, kiedy ten zachowywał się jak kompletny idiota. I mu przyjebać.

- Nie, ciebie pojebało! Ty jak coś mówisz, to to słyszysz czy twój mózg wytwarza tylko takie śmieszne szumy? Ja pierdolę... - westchnął i złapał się za nasadę nosa, kręcąc głową z niedowierzaniem. - Wiesz, że te twoje głupie pomysły mogą mu zrobić poważną krzywdę? Jakbyś już załatwił takie tabletki, to skąd kurwa możesz wiedzieć, jak one faktycznie zadziałają i czy wzięcie ich nie byłoby ostatnią rzeczą, którą Taehyung zrobiłby w życiu? A co do aborcji, to kurwa, nawet jeśli byłby w pierwszym czy drugim miesiącu, to myślisz, że to jest taki bezbolesny i nieinwazyjny zabieg? Zdziwię cię kurwa, ale nie. Jesteś pierdolonym hipokrytą, Jeon. Wczoraj dostawałeś szału, tylko dlatego, że twój chłopak nie odbierał telefonu, bałeś się, że może coś mu się stało i pomyślałem nawet, że to słodkie, że tak panikujesz, bo musi ci na nim faktycznie zależeć. A teraz sam proponujesz rozwiązania, które mogą mu poważnie zaszkodzić! - wrzasnął, patrząc na bruneta z góry.

Jungkook usiadł na kanapie, krzywiąc się przez ból w szczęce i brzuchu. Ugh... Nie mógł nie przyznać Hobiemu racji. Przecież nie chciałby, żeby jego skarbowi stało się coś złego. Chociaż w zasadzie, to już za późno, bo przez niego jego kochanie miało jakiegoś pasożyta w brzuszku.

- Hoseok, ja nie jestem gotowy na dziecko - jęknął rozpaczliwie. - Taehyung tym bardziej. Kurwa, co mam zrobić? Ał, ja pierdolę... Powinienem ci oddać.

Starszy prychnął i usiadł obok niego.

- Nie oddasz mi smarkaczu, bo wiesz, że mam rację. Próbuję być dobrym przyjacielem i zmusić cię do myślenia... Musisz wziąć za niego odpowiedzialność. Za nich, tak właściwie.

- Nie, kurwa... Nawet nie mów takich pierdół jak "za nich", ja i Taehyung nie możemy...

- Ale musicie! - krzyknął, przerywając mu kolejną falę pieprzenia głupot. - Kukson, obudź się! Czasami z daleka było widać, jak napalony na niego jesteś, wiec sorry, ale jakoś mi się nie chce wierzyć, że za każdym razem używałeś gumki, a po seksie upewniałeś się czy nie pękła, więc nie uchylaj się teraz od winy.

- Proponowałem mu tyle razy przejście na inną formę zabezpieczenia... - mruknął.

- Tak? To trzeba było go zaprowadzić do sprawdzonego lekarza, iść tam z nim i trzymać go za rękę. Chcę ci tylko uświadomić, że wkurzasz się za każdym razem, kiedy ktoś mu sprawi przykrość, a teraz dzieciak pewnie siedzi zapłakany jak nigdy wcześniej PRZEZ CIEBIE. - spojrzał Jeonowi prosto w oczy, chcąc by dosadnie zrozumiał jego słowa. - Zrobiłeś. Mu. Dziecko. Weź teraz odpowiedzialność za swoje czyny.

Student westchnął i przymknął oczy. Jest w dupie, zdawał sobie sprawę, że Jung ma rację. A na dodatek wciąż miał w głowie ten okropny dźwięk szlochu jego słodkiego chłopca. Chyba dzisiejszej nocy nie zaśnie...

~*~

Równiutko o ósmej rano postanowił zjawić się przed drzwiami tymczasowego lokum swojego chłopaka. Chyba tymczasowego. Przez dłuższą chwilę nie mógł się zebrać, by w te cholerne drzwi zapukać. Jak w ogóle Taehyung zareaguje na jego słowa? Może nie będzie go wcale chciał widzieć? Tak naprawdę, to nie miał najmniejszej ochoty jechać na te cholerne badania. Jeszcze to wszystko do niego nie docierało. Ugh, jak on mógł się tak wjebać...

Nawet nie zauważył, kiedy minęło dobre dziesięć minut, odkąd sterczał jak skończony debil na tej klatce schodowej. W rezultacie więc nie musiał nawet pukać, bo po chwili z mieszkania wraz z bratem wyszedł, już naszykowany do wyjścia, nastolatek. Z jeszcze bardziej zapuchniętą buzią, niż wczoraj.

- Kookie? - zapytał niepewnie, wpatrując się w niego dużymi, przekrwionymi oczkami.

Nogi mu zmiękły na ten widok i to nie w pozytywnym sensie. Nienawidził patrzeć jak Tae płakał. Nie zdążył się jednak odezwać, kiedy drobne ciałko się w niego z całej siły wtuliło.

- Jungkookiee! - jęknął płaczliwie i pociągnął nosem. - Jejku, przyszedłeś... N-Namjoon twierdził, że nie przyjdziesz... - powiedział cicho, nie przestając go obejmować.

Blondyn stojący za nimi zrobił nieco zdegustowaną minę. To nie tak, że nie chciał, by Jeon tu przylazł. Chociaż no... W sumie nie chciał. Po prostu go nie trawił. Ale może da mu szansę, żeby się zrehabilitować.

- Już dobrze Taeś - szepnął cicho, gładząc rozmierzwione, fioletowe kosmyki.

- Musimy iść, jesteśmy umówieni na godzinę - mruknął najstarszy i zamknął mieszkanie. - Oh... Widzę, że ktoś mnie wyręczył - uśmiechnął się z lekką satysfakcją, wskazując na siny policzek bruneta.

Szesnastolatek spojrzał na owe miejsce zaniepokojony i czule musnął zasiniony fragment skóry ustami. Jungkook w zamian uśmiechnął się do niego, a on zadowolony chwycił dłoń swojego ukochanego, mając szczerą i głęboką nadzieję, że ten faktycznie potrzebował tylko czasu na przemyślenie wszystkiego. Przecież te wszystkie miesiące, podczas których czuł się w jego ramionach bezpiecznym i kochanym nie mogły być kłamstwem.

______

a/n Biedny Kuczek, zwyzywaliście go i później nie mógł spać w nocy :c Okrutniki

Teen mom Taehyung | vkook - mpregWhere stories live. Discover now