Rozdział Trzydziesty Czwarty: Ostatnia szansa

514 25 5
                                    

#WWBIC_watt na Twitterze!

***

Czuła się okropnie. Źle, tragicznie, okropnie, koszmarnie. Mogłaby wymienić jeszcze kilka różnych epitetów, które określały by jej aktualny stan, ale i tak by w pełni tego nie oddały.

Odkąd wróciła nad ranem do swojego mieszkania, czuła się jakby była w innej rzeczywistości. Jakby wybudziła się z jakiegoś snu, koszmaru albo dopiero zasypiała. Nie umiała nic normalnie zrobić, każda czynność przychodziła jej z ogromną trudnością. Nie miała siły kompletnie na nic. Przebrała się w jakieś pierwsze lepsze dresy związała włosy w niedbałego koka i położyła się na kanapie. Próbowała zasnąć w swoim własnym łóżku, ale nie potrafiła. Za bardzo o wszystkim myślała i obwiniała siebie samą, że decyzją którą podjęła nie była słuszna. Dlatego włączyła w salonie telewizję. Akurat leciał jakiś serial ale nie potrafiła się ją nim skupić mimo, że aktor na ekranie był całkiem atrakcyjny.

Czuła okropną pustkę. Przyzwyczaiła się do jego obecności w jej życiu, do tego, że spędzali ze sobą czas, że mieszkali w jednym mieszkaniu, spali w jednym pokoju i łóżku. Odkąd wyprowadziła się od rodziców, mieszkała sama. Fakt, co jakiś czas do niej przychodziła Sylvie, ale jednak nie było to tym samym co z kimś mieszkanie. Budzenie się z kimś obok rano, jedzenie z nim śniadania, czekania na wspólny obiad, a później spędzenie miłego wieczoru i pójście razem spać. To było coś o czym zawsze marzyła, czego pragnęła odkąd miała dziesięć lat i zaczęła oglądać nędzne romansidła. Miała to. Przez ostatni miesiąc, naprawdę to miała. Nie dostrzegła dopóki z tego nie zrezygnowała. Warren dawał jej wszystko, czego pragnęła. Był w stanie z nią zatańczyć o trzeciej w nocy, tylko dlatego, że mu coś wspomniała. Mimo ogromnej ilości pracy, kiedy była chora przyszedł i się nią zajął, włączając jej ulubioną bajkę, gdzie on tak naprawdę nie przepadał za nią zbyt mocno. Po prostu dla niej był, kiedy tego najbardziej potrzebowała.

Boże…Co ja najlepszego narobiłam.

Żałowała. Naprawdę zaczęła żałować, a jednocześnie być na siebie cholernie zła, że pozwoliła by jej poprzedni związek tak bardzo wpłynął na jej każdy kolejny. Mało osób o tym wie, ale kiedy na studiach złączyła się z pewnym mężczyzną szczerze go pokochała. Mimo trudności pogodzenia związku, przyjaźni z nauką i pracą w międzyczasie, naprawdę angażowała się w ten związek. Była naprawdę zakochana, aż zaczęły się problemy z jej babcią. Skupiła się tylko na niej, a kiedy w pewnym momencie wybrała ją zamiast niego, poleciały słowa które odcisnęły piętno.

— Myślisz, że spotykanie się z dziewczyną pracującą w cukierni przyniesie mi jakiekolwiek korzyści? Błagam cię, gdzie ty żyjesz. Dorośnij w końcu. Zrozum, że nie jesteś nic warta.

Tego było więcej. O wiele, wiele więcej i wystarczyło aby kobieta już nigdy więcej nie związała się z żadnym mężczyzną. Tak przynajmniej chciała. Minęły dwa lata a jej dane słowo, został dotrzymane.

Aż pewnego dnia, kompletnie przypadkowo, w klubie poznała wysokiego bruneta. Bogacza, który okazał się być tym, kto zmieni jej nastawienie i na nowo pozwoli kochać i być kochanym. O ciemnych oczach w których zawsze tonęła, kiedy zbyt długo się w nie wpatrywała, miękkich włosach które uwielbiała dotykać i kilkudniowym zaroście, który zawsze przyjemnie łaskotał ją w skórę. O dotyku który zawsze sprawiał, że robiło jej się cieplej i miała ochotę wtulić się jego ramiona by pozostać w nich już ja zawsze, mają gdzieś cały świat dookoła. O ustach które robiły z nią rzeczy, jakie żadne jeszcze nie potrafiły dokonać. Poznała mężczyznę który okazał się jej księciem z bajki. Tym wymarzonym, upragnionym i wyśnionym.

Wedding Will Be In Christmas!Where stories live. Discover now