Rozdział Osiemnasty: Tysiąc pocałunków.

2.2K 57 86
                                    

#WWBIC_watt na Twitterze

rozdział nie dla dzieci...

***

Nie zwróciła uwagi kiedy zaczęła oddawać pocałunek. Bardziej naparła swoim ciałem na biurko, przez co szuflada się zamknęła. Wtedy jednak, nie przejmowała się już napomkniętą kopertą. Jej dłonie znalazły się na jego karku, mimowolnie przyciskając go bliżej siebie. Natomiast jego dłonie, przyciskały się do jej płonących policzków. 

On całował ją mocno i zachłannie, a ona wolno i delikatnie. Jej ciało, w pełni nie reagowało na to, co się działo. Gdyby miała określić to, jak się czuła, porównała by to do jakiejś bańki. Jej mózg nie rejestrował tego gdzie była, od ilu była w takiej sytuacji, co się właściwie działo, ani co najważniejsze z kim. Nie przejmowała się tym, że do gabinetu właśnie weszło dwóch mężczyzn którzy na nich patrzyli. Pozwoliła Rhythar'owi dalej się całować, mimo, że cichy głosik w jej głowie namawiał ją go do odepchnięcia go. 

Problem był w tym, że po ostatnim pocałunku jego usta się nie zmieniły. Wciąż smakowały jak narkotyk. Wciąż ich pragnęła. I chyba stawała się powoli od nich uzależniona. 

Kiedy jego dłonie znalazły się na jej biodrach, ciche westchnięcie wymsknęło się z jej ust. Nie kontrolowała tego. Z jej ciałem działy się rzeczy, o których nigdy nie śniła. Nie potrafiła go zrozumieć, ale szła dalej za jego sygnałami. 

— Mogę wiedzieć, co robicie w moim gabinecie? —  Głos Hermana sprawił, że oboje się od siebie oderwali. 

Mimo ogromnej niechęci, brunet odwrócił głowę i spojrzała na dwóch mężczyzn stojących przed nim. Imogen, patrzyła się na niego spod wpół przymkniętych powiek. Starał się jakoś unormować oddechu kołotające się serce w piersi. Nie szło jej zbyt łatwo.

— Wybacz mi…Po prostu chciałem na chwilę pobyć sam, ze swoją narzeczoną. — Złapał ją w talii i przycisnął do swojej klatki piersiowej. Wtedy udało jej się na chwilę odwrócić i spojrzeć na rozwścieczonego Dawkins'a. Odwróciła głowę niemal od razu, bo nie miała ochoty na niego patrzeć. — Nie miałem pojęcia, że to twój gabinet. 

— Ochroniarza nie widziałeś?

— Jakiego ochroniarza? — Zapytał. — Żadnego nie widziałem. — Był naprawdę dobrym kłamcą. Jego ani trochę nie zdradzał prawdy, brzmiał tak, jakby to co mówił był faktycznie prawda.— Potrzebowaliśmy trochę ciszy i spokoju, z dala od wszystkich. Wybacz, że naruszyliśmy twoją przestrzeń. 

Delikatnie ją pchnął, by jej zastygnięte ciało się w końcu poruszyło. Potknęła się, robiąc krok do przodu, ale na szczęście nie na tyle by wzbudzić w tym jakiekolwiek podejrzenia u kogoś. Zaczął ją kierować w stronę wyjścia, jednocześnie utrzymując kontakt wzrokowy z siwym rówieśnikiem. 

— My się lepiej będziemy już zbierać. — powiedział Rhythar. — Dziękuje bardzo za zaproszenie na aukcję. — lekko się uśmiechnął.

— A ja dziękuję, że się pojawiliście. — Rzekł z wymuszonym uśmiechem. 

Widać było a jego oczach, że chciał powiedzieć coś nieprzychylnego w ich stronę, ale powstrzymywał się z całej swojej siły. Nie podobało mu się to, że ktoś wszedł na jego teren. Szczególnie ze względu na strzeżone tu rzeczy. Mężczyzna poczuł się zagrożony, co blondynka, mimo chwilowego otępienia, doskonale zauważyła. A to tylko potwierdzało, że coś ukrywał. 

Dowiem się co takiego. 

Wychodząc czuli wzrok obojga na swoich plecach. Czuła jak jej skóra płonęła. Nie tylko przez ich wypalający wzrok dziurę, ale też przez dłoń Warrena, która spoczywała na odkrytym kawałku. Na jej ciele pojawiły się ciarki, w momencie kiedy jego skóra zetknęła się z jej. Wstrzymała na chwilę oddech bo nie potrafiła się opanować. Ani zrozumieć swojego cholernego ciała, które reagowało na jego dotyk, aż za bardzo. A tak nie było praktycznie z żadnym facetem. Odkąd rozstała się ze swoim ostatnim mężczyzną, nie czuła się tak przy nikim, jak przy brunecie. I szczerze, przerażało ją to. Nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć, ale najgorsze było i tak ci innego.

Wedding Will Be In Christmas!Where stories live. Discover now