Rozdział Trzynasty: Skarb

1.5K 43 33
                                    


#WWBIC_watt na Twitterze!

miłego czytania <3

***

To było dziwne.

Nawet może bardziej niż dziwne. To było naprawdę, bardzo, bardzo dziwne uczucie, kiedy Imogen obudziła się rano, w objęciach Warrena.Na początku nie skojarzyła co się dzieje, ale w momencie gdy sobie wszystko przypomniała, uspokoiła drżący oddech.

Mężczyzna spał jak kamień, jedną ręką ją obejmując. Jego klatka piersiowa stykała się z jej plecami, przez co czuła się jak w jakiejś ludzkiej klatce. Jeszcze jakby tego było mało, głowę miał wetkniętą w jej szyję. Widząc ten widok nie chciała się ruszać z miejsca nawet o mały milimetr. Chciała mu pozwolić by jak najwięcej mógł skorzystać ze spania po nieprzespanej nocy. Coś jednak ją tknęło i pomyślała, że może, kiedy się obudzi i ją zobaczy to będzie zły, albo...W sumie to nie umiała tego określić. Tak czy owak, delikatnie wyswobodziła się z jego uścisku. Powoli, jakby od tego zależało jej życie, wstała z łóżka.

Dawaj Imogen, jesteś James Bond, potrafisz nie narobić hałasu.

Kiedy tylko o tym pomyślała wstając na równe nogi, nadepnęła na jedną z piszczących zabawek należących do Laylii. Kurwa, chyba sobie ze mnie żartujecie. Odwróciła głowę w kierunku Warrena. Ten na szczęście przekręcił się tylko na drugi bok. Odetchnęła z ogromną ulga po czym już bez żadnych komplikacji (o dziwo) przemieściła się do swojego pokoju, zabierając swoje rzeczy a wraz z nimi pomknęła do łazienki.

Stojąc pod ciepłym prysznicem, myślami wróciła do wczorajszego wieczora. Do uczucia które nią kierowało w momencie kiedy jego usta były tak blisko niej. Do uczucia w którym emocje bruneta wzięły górę, a ten na nią nakrzyczał. Do momentu, kiedy ją przepraszał w oczach mając tak wiele smutku i żalu, ile nigdy w swym dwudziestokilkuletnim życiu nie widziała. Wszystko przez projekt Golden Hour. Miała do siebie żal, że w ogóle o to zapytała, ale skąd miała wiedzieć że tak zareaguje? Była go ciekawa, ale przyrzekła sobie że więcej o niego nie zapyta. Zamiast tego zastanawiała się kim była Alyssa. Wczorajszy koszmar ewidentnie powstał przez nią. Chciała się go o nią wypytać, bo to nie pierwszy raz kiedy o niej słyszała, ale obawiałą się że móglby zareagować tak samo, jak na wzmiankę o projekcie.

Po skończonym prysznicu szybko wysuszyła włosy i się ubrała. Na szczęście zabrała ze sobą jakieś rzeczy które nadawały się do pokazania się w firmie. Nim Warren zdążył się obudzić, wyszła z pokoju a następnie windą zjechałą na dół. Przywitała się z recepcjonistą owijając się bardziej swoim grubym różowym szalikiem. Zapięła wszystkie guziki swojego bordowego płaszcza, naciągnęła białą czapkę na uszy i wyszła z hotelu. Zimny wiatr momentalnie owiał jej skórę na policzkach, przez co od razu poczuła niemiłe szczypanie. Jęknęła z niezadowolenia.

Czy wspominałam jak bardzo nienawidzę zimy? Nie? To powiem teraz. Nienawidzę jej.

Blondwłosa wyjęła telefon z kieszeni, z trudem odblokowując go przez grube rękawiczki i zadzwoniła do Sylvie. Spokojnym krokiem zaczęła kierować się w stronę firmy. Miała zdecydowanie bliżej do niej niż ze swojego mieszkania co było na plus. Po kilku sygnałach jej przyjaciółka w końcu raczyła odebrać.

- Dobry Boże, co tak długo? - Zapytała blondynka. - Już myślałam że umarłaś po tej kolacji. - Albo ona, albo Tony. W sumie nie byłabym zdziwiona gdyby powiedziała że jej ojciec zarąbał go siekierą. Znała go zbyt dobrze. I był do tego zdolny. No chyba, że miłość do córki odsunęła go od tej myśli..choć to mało prawdopodobne.

Wedding Will Be In Christmas!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz