Rozdział 32

731 58 1
                                    


Connor

Po pięciominutowym spacerze, naszym oczom ukazała się pordzewiała, rozlatująca się buda, która była nieodzowną częścią mojego dzieciństwa. To w niej przynajmniej raz w tygodniu tata kupował mi najlepszy na świecie deser czekoladowy.

-Ta dam!!! – krzyknąłem z przesadnym entuzjazmem, wskazując nasz cel.

-Woooow! – Katie zachichotała, klaszcząc. -Paryż może się wypchać swoją metalową kupą złomu – zapewne miała na myśli wieżę Eiffla.

-Poczekaj tylko, aż spróbujesz – złapałem ją za dłoń, by pociągnąć do okienka.

-Ale jak zarazimy się gronkowcem to będę musiała odjąć gwiazdkę – ostrzegła.

-Zawsze chciałaś mieć zwierzątko – przypomniałem ze śmiechem. Katie była alergiczką, dlatego musiała obyć się bez posiadania psiaka, o którym marzyła. Mimo wszystko miałem nadzieję, że nie nabawi się bakterii. Nie byłem już taki pewien odnośnie bezpieczeństwa tego miejsce, bo mój pomysł okazał się klapą. Pierwszy zawód poczułem, kiedy zobaczyłem młodego ekspedienta. Od razu zapytałem, gdzie jest właściciel. Ten przybytek był niczym bez niego. Odkąd pamiętałem Lloyds zawsze stał za swoją ladą i służył wybornym żartem, który potrafił dobierać do wieku swojego rozmówcy. Rozśmieszał mnie od małego. Pierwszy dowcip o erotycznym zabarwieniu usłyszałem od niego, dopiero gdy ojciec poinformował go, że mam karę za posiadanie gazety dla dorosłych i dlatego nie mógł mi kupić smakołyku tamtego dnia. Tata różnił się w tej kwestii od mamy. On dawał mi porządne wzorce, a ona nigdy nie kryła przede mną seksualności.

-Lloyds poszedł za pasją. Zatrudnił mnie, by móc się realizować jako stand-upowiec. Możesz go teraz spotkać na deskach teatru. Robi show kilka razy w tygodniu – wyjaśnił chłopak.

Drugiego zawodu doznałem, kiedy podał nam zamówienie. Nie wyglądało tak, jak je zapamiętałem. Mina Katie po pierwszym kęsie także nie wróżyła niczego dobrego. Z lekkim zdenerwowaniem pokierowałem łyżeczką do ust i natychmiast chciałem to wypluć.

-Co to jest!? – oburzyłem się, rzucając gniewne spojrzenie sprzedawcy.

-Spokojnie – zaśmiał się.

-Może dla ciebie moja reakcja jest przesadzona, ale właśnie zniszczyłeś mi dzieciństwo. Równie zawiedziony byłem sto lat temu, jak dowiedziałem się, że Mikołaj nie istnieje. Czy to zawsze było takie paskudne? – cisnąłem kubeczek do kosza. Nie dało się tego zjeść.

-Widocznie dawno tu nie byłeś. Receptura zmieniła się w zeszłym roku. Lloyd poszedł z duchem czasu i używamy teraz składników bezglutenowych i odtłuszczonych, a cukier zastępujemy innymi substancjami.

-Powtórz temu komikowi, że to zajebiście chujowy żart, najgorszy w jego życiu! – fuknąłem, zabierając deser Katie, żeby wrzucić do kosza. -Bezglutenowe gówno! – podsumowałem. Byłbym szczerze zły, gdyby nie to, że Katie rechotała ze śmiechu na całe osiedle. Podejrzewałem, że ten piękny dźwięk mogli usłyszeć wszyscy, którzy byli teraz w pobliskim parku. I tylko dzięki temu, że była szczęśliwa, mogłem wybaczyć Lloydowi ten zamach stanu.

-Connor? – usłyszałem z boku znajomy głos, za którym tęskniłem. Odwróciłem się z szerokim uśmiechem.

-Cześć, mamo – zbliżyłem się do niej w kilku krokach i ucałowałem w oba policzki. Jednocześnie potargałem po głowie wyżła, którego wyprowadzała właśnie na spacer.

-Jaka niespodzianka! Akurat rano rozmawialiśmy z tatą, że chcielibyśmy cię zobaczyć.

-No to ściągnęliście mnie myślami.

-Zostaniesz na obiad? Zaraz zrobię zakupy i przygotuję coś dobrego.

-W zasadzie to... – miałem przyznać, że nie planowałem w ogóle wchodzić do rodzinnego domu, ale nie umiałem sprawić jej przykrości, gdy patrzyła z taką nadzieją. -Chciałem wam oficjalnie przedstawić Katie – uchyliłem się, by zobaczyła dziewczynę za moimi plecami.

-O mój boże! To ta słynna Katie!? Całe wieki czekałam, by cię poznać – mama wcisnęła mi ręce smycz, a sama zamknęła zawstydzoną Katie w swoich ramionach.

BestiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz