Rozdział 26

836 56 1
                                    

Katie

Byłam wściekła. Zamówiłam masę ciuchów z Chin, ale nie zdążyły dojść. Nie miałam, czego pakować, bo większość z letnich rzeczy, które nosiłam w poprzednim sezonie była już niemodna. W sklepach stacjonarnych wciąż wisiała kolekcja wiosenna. Rodzice dali mi na wyjazd pięćset dolarów. Uznali, że to dwa razy więcej niż potrzebuję zważając, że miałam zapewnione noclegi i wyżywienie. Poza tym, zapewnili, że w sytuacji wyjątkowej, zrobią mi szybki przelew. Miałam nadzieję, że zakupy są sytuacją wyjątkową, bo naprawdę ich potrzebowałam. Nie poruszyłam jednak tego tematu. Nie było, kiedy...

Pożegnanie na lotnisku należało do tak żenujących, że prawie wcisnęłam głowę w szyję, a szyję w korpus. Mama zaściskała na mnie ramiona w trakcie całego czekania w kolejce do zdania bagaży. Powtarzała Connorowi, że ma mnie pilnować, nie pozwalać pić, zwracać uwagę czy jem, dobrze sypiam, czy niczego mi nie brakuje, czy coś mnie nie boli... Jednym słowem masakra. Z początku się śmiałam, bo myślałam, że robi sobie jaja, ale kiedy załapałam, że ona tak na serio to ze wstydu łzy podeszły mi do oczu. Connor nie był moim opiekunem, a ja nie byłam dzieckiem. Prezentowała mnie jednak w jego oczach na pięciolatkę. Miałam ochotę się na nią wydrzeć, kazać już sobie iść i nie kontaktować się przynajmniej przez pierwszy miesiąc. Ale na szczęście tata miał więcej rozumu, luzu i dobrego smaku, bo zainterweniował.

-Zamknij się już, skarbie. Connor zna Kasię lepiej niż ty i ja razem. I puść ją zanim spłonie z zażenowania – złapał ją za rękę i przyciągnął do swojego boku. Podziękowałam mu bezgłośnie, a on się uśmiechnął. Myślałam, że nie czekało mnie więcej nieprzyjemności, ale się myliłam. Ojciec odciągnął mnie na bok, gdy przechodziliśmy do punktu, który mogli przekroczyć jedynie pasażerowie z ważnymi biletami. -Chcę ci tylko przemówić do rozsądku – wyjaśnił słowem wstępu.

-Okeeej? – niepewnie wyraziłam zgodę, by kontynuował.

-Connor to mój przyjaciel i wspólnik. Jeśli cię tknie, będę musiał go zabić, dlatego proszę cię, żebyś go nie prowokowała.

-Zwariowałeś?! – skrzywiłam się, odskakując w tył, jak poparzona. -Co to niby ma znaczyć!? – nigdy nie byłam bardziej oburzona postawą taty.

-Wiesz, co. Wydaje ci się, że widzisz w nim kogoś, kim nie może być.

-Przestań! Nic mi się nie wydaję – skłamałam, przysłaniając twarz dłońmi. -Jesteś okropny. Jak możesz grozić mi, że go zabijesz? – chciałam pożegnać go właśnie tym wyrzutem, dlatego odwróciłam się z zamiarem przekroczenia bramki biegiem, ale miał refleks. Złamał mnie za łokieć, uniemożliwiając ucieczkę.

-To był sarkazm(?), Kasiu. Jesteś młoda, nie rozróżniasz przyzwyczajenia od zakochania... – podkręcił mnie jeszcze bardziej.

-Masz mnie za kompletną idiotkę? Przypomnę ci, że ty w moim wieku nie wiedziałeś nawet, jak się zabezpieczać – pomyślałam, że przegięłam jeszcze nim dokończyłam. W panice serce podeszło mi do gardła. Przestraszyłam się, że uraziłam go za bardzo i oczekiwałam na szał, ale on się roześmiał.

-Wiedziałem. Po prostu chciałem cię mieć. Chodź tu – pociągnął mnie i zamknął w ojcowskim uścisku. Dopiero po chwili uspokoiłam nerwy, ale one szybko wróciły... -Więc twierdzisz, że kochasz go naprawdę? – szepnął. Zesztywniałam, wstrzymując oddech. To było najtrudniejsze pytanie w moim życiu. Oczywiście znałam odpowiedź. Obawiałam się jedynie, że miałam przed sobą podchwytliwe zadanie. A szczerość mogła oznaczać natychmiastowy powrót do domu. Postanowiłam więc milczeć. -Po prostu pamiętaj, że on ma dziewczynę, a po niej będzie miał jeszcze wiele. Nie powinnaś chcieć być jedną z nich. Wiem, że on nigdy nie przekroczy żadnej granicy, ale boję się, że ty spróbujesz. Chcę, żebyś miała świadomość, Kasiu, że to będzie miało konsekwencje. Nie zniszcz tego, co jest między wami, bo nigdy nie znajdziesz lepszego przyjaciela – uderzył mnie tą prawdą. Doskonale zdawałam sobie z niej sprawę, ale usłyszenie tego na głos, od ojca, bolało.

BestiesWhere stories live. Discover now