Rozdział 7

1K 62 3
                                    


Katie

-Co to było?!!!

-Kto to był?!

-Chodzący seks!

-Kim on dla ciebie jest?!

-Co tu robił twój stary?!

-Ale ciacho!

...

Jak tylko Connor i tata zniknęli z mojego pola widzenia, zostałam zbombardowana pytaniami przez znajomych. Zbiegało się coraz więcej osób, przekrzykiwali się, trącali mnie. Chwilowo nie martwiłam się powrotem do domu i maglowaniem przez ojca, bo byłam kompletnie zaaferowana. Connor tu był, przytulał mnie, wszyscy go widzieli, coś się stało, znów wyjechał, nie zobaczę go przez bóg wie, ile. Ogarnął mnie potworny smutek.

-Mów kim on jest!

-I gdzie pojechał – Paulina potrząsnęła moimi ramionami, przywracając mnie do rzeczywistości. -Chcę go!

-Ja też!

-Jaki on jest boski!

-Bzykałabym się z nim na okrągło – to zdanie zapoczątkowało lawinę bardzo wyuzdanych opisów od damskiej części towarzystwa. Stałam jak pachołek, który mógł przewrócić się w każdej chwili. Nie nadążałam nad wymianą zdań. Sama nic nie mówiłam. Nawet oddychać nie byłam w stanie.

-A ja usiadłabym mu na twarzy i dojechała – słowa Anity sprawiły, że miałam ochotę podpalić ją spojrzeniem. -Tylko mi nie mów, że to twój chłopak! – zarechotała paskudnie, a w ślad za nią inni.

-Tak, to mój chłopak... więc trzymaj łapska przy sobie – wykrzyczałam i zdałam sobie z tego sprawę, bo wszyscy umilkli. Powoli powiodłam wzorkiem po grupie. Każdy gapił się na mnie, jak na ufo. Kolejny już dzisiaj raz poczułam na policzkach potworny żar. W ciszy słyszałam jedynie dudnienie własnego serca.

-Aha – Tymon przerwał bezruch. -Dzięki, że chciałaś mnie wydymać. Czy twój chłopak wie, że zamierzałaś iść ze mną na studniówkę? Z resztą... Nieważne. Wal się, Kaśka. Nie chcę cię znać – splunął na trawę i odszedł. Na to wszystko, dziewczyny otoczyły mnie ciasno, zaczęły skakać, piszczeć i zadawać całą masę pytań. Byłam jak sparaliżowana. Cała poza ustami. One jakoś same zaczęły potwierdziły kłamstwo, a potem kolejne. Tymczasowo ucieszyłam się, że „mój chłopak" mieszka w stanach, bo przynajmniej nie będzie mógł się dowiedzieć, że ma nieletnią dziewczynę.

Z dnia na dzień grzechy na moim sumieniu rosły w siłę. Puszczałam coraz więcej nieprawdziwych opowieści, jaki to tworzę cudowny związek na odległość. Wszyscy prosili mnie, żebym wkręciła ich ze sobą na wakacje do stanów. Bo oczywiście leciałam do mojego chłopaka, a on był bogaty i miał wielki dom... Sama nie mogłam uwierzyć, że byłam zdolna do gadania niektórych rzeczy. One same ze mnie wychodziły. Pomagały mi. Tęskniłam odrobinę mniej za Connorem. Miałam namiastkę swoich marzeń, kiedy tworzyłam na głos te wszystkie opowiastki. Długo trwała moja sielanka. Każdy dzień w szkole zaczynałam od zdania relacji z wieczornych flirtów, mimo że tak naprawdę nie rozmawiałam z Connorem ani razu. Nie mogłam na niego patrzeć, widząc co o nim mówiłam. Kłamstwa chyba weszły mi w krew. Sypałam nimi, jak z rękawa, mimo że tego nie chciałam. Miałam już dość. Nie umiałam jednak się zatrzymać, dlatego tak bardzo cieszyłam się na koniec roku szkolnego. Jednocześnie płakałam rzewnie, bo nie mogłam polecieć do stanów. Po pierwsze tata i Connor mieli jakiś potężny kryzys w firmie. Nie zarabiali pieniędzy, a żeby ratować biznes musieli ruszyć oszczędności. Ja jednak miałam większy problem. Na moim czole i policzkach zagnieździły się pryszcze i krosty. Nie dało się ich w żaden sposób wytępić, a naprawdę skrupulatnie się tym zajmowałam. Poświęciłam na to całe wakacje. Zamknęłam się w domu. Nie mogłam dopuścić, by ktokolwiek mnie zobaczył. Nie tylko przez te pryszcze, ale głównie dlatego, że całymi dniami chodziłam z Connorem za rękę po amerykańskiej plaży, a w nocy uprawialiśmy najbardziej romantyczną miłość, o jakiej moje koleżanki nie miały pojęcia. Cóż... Ja również. Frustrowało mnie to tak bardzo, że rozważałam zakończenie życia zamiast rozpoczęcie liceum. Wygrała jednak ciekawość nowej szkoły. Zafarbowałam włosy na jasny blond i poszłam kilka razy na solarium, by w takiej odsłonie powitać znajomych w pierwszej klasie.

Obiecałam sobie, by nie kłamać więcej. Tęskniłam za tym uczuciem totalnego odrealnienia, kiedy wypowiadałam moje fantazje na głos. Tworzyłam historię, którą pragnęłam przeżyć. To było piękne, ale niewarte stanów, jakie atakowały mnie po powrocie do domu. Przerosło mnie wszystko. Nie pamiętałam kłamstw, gubiłam się w nich. Próbowałam uporządkować to notatkami. Czułam się paskudnie. Wakacje pogłębiły mój depresyjny nastrój, dlatego zamierzałam zaraz po przekroczeniu progu liceum, obwieścić zerwanie.

Nie zdążyłam podejść pod odpowiednią klasę, kiedy otoczyły mnie znajome. Zaatakowały mnie chyba setką pytań.

-My już nie... – próbowałam przebić się przez harmider.

-Zerwaliście?! – krzyknęła Gabi, uciszając raptownie wszystkich. -Jest wolny? – dopytała. -Biorę go!

-Ja też.

-Podzielimy się.

-To będzie trójkąt!

-Chyba orgia, dziewczyny! Ja też w to wchodzę – dyskusja ożywiła się koło mnie i z każdą chwilą zmierzała do coraz obrzydliwszych zdań.

-Zamknijcie się! Mówicie o moim narzeczonym! Nie jest już moim chłopakiem! – huknęłam na cały szkolny korytarz.

To był początek mojego końca. Wiedziałam, że wykończę się jeszcze w pierwszym półroczu...

***

Złość nie mijała. W piątek poszłam na wagary z maturzystami, w poniedziałek także. Zastanawiałam się nad zrobieniem kolczyka w nosie i pępku. Prawie wszystkie trzecioklasistki je miały. Byłam dwa lata młodsza, ale lubiły mnie przez wgląd na mój romans z czternaście lat starszym Amerykaninem. Spędzałam z nimi przerwy. Moja najlepsza przyjaciółka wolała teraz Zośkę, z którą nie rozstawała się w lecie ani na jeden dzień. Czułam się fatalnie, mimo że rówieśnicy mi zazdrościli. Zostałam zaproszona na osiemnastkę najprzystojniejszego chłopaka z Liceum. Miała się odbyć dopiero maju, ale te kilka miesięcy szybko zleciało. Bardzo chciałam pójść na tę imprezę. Tylko, że nie miałam dowodu osobistego z odpowiednią do wstępu datą urodzenia. Kiedy zwierzyłam się byłej najlepszej przyjaciółce, zebrała dziewczyny do kupy i zaoferowały mi pomoc.

We wtorek zaprosiłam je wszystkie do siebie na noc. Miałyśmy ufarbować mi odrosty, przedłużyć paznokcie, zrobić próbny makijaż, wybrać ciuchy, a w środę rano pójść razem do szkoły. Rodzice początkowo nie chcieli się zgodzić, ale urządziłam taką awanturę, że ojciec machnął ręką, a matka westchnęła i obiecała zrobić przekąski.

Gdybym tylko wiedziała, jaki koszmar na siebie sprowadzę...

BestiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz