Rozdział 30

842 58 0
                                    

Katie

Torebka była arcydziełem. I właśnie jak arcydzieło kosztowała.

-Nie – wymamrotałam. Nie chciałam okłamywać Connora, ale nie miałam wyjścia. Nie było mnie na nią stać i nie mogłam pozwolić, żeby on za nią zapłacił.

-To może przejdziemy się razem i poszukamy idealnej? – zaproponował.

-Masz czas?

-Jasne. Co kupiłaś? – skinął na dłoń, w której trzymałam uszy dwóch małych reklamówek.

-Balsam i bluzkę – przypomniałam sobie o karcie, którą wsunął mi do kieszeni, więc od razu mu ją oddałam. -Nieużywana – zapewniłam.

-Czego szukamy oprócz torebki?

Wszystkiego – pomyślałam. Potrzebowałam wielu rzeczy, mimo że na ośrodku najważniejszy był strój kąpielowy.

-Pareo i jakiejś zwiewnej sukienki – zdecydowałam się na taką odpowiedź.

-Chcesz, żeby ci ją zwiało? – uniósł brew, przyglądając mi się badawczo.

-Głupek – zachichotałam.

-No dobrze, chodźmy – wystawił mi łokieć, który ujęłam. Zdziwiłam się, kiedy zamiast do wyjścia, poprowadził mnie do kasy. Szybko zauważyłam, że nie odłożył tej torebki, wciąż trzymał ją w ręce.

-Co chcesz zrobić? – spanikowałam.

-Myślę, że ci się jednak podoba. No i bardzo do ciebie pasuje.

-Nie – zaprotestowałam, próbując odciągnąć go w przeciwną stronę. Nie miałam z nim jednak szans. Ani drgną, kiedy ja wisiałam na jego ramieniu całym ciałem. Gdybym straciła przyczepność, runęłabym na tyłek.

-Mogę wiedzieć, co robisz, maleństwo? – zapytał, nabijając się ze mnie.

-Ona.jest.bar.dzo.dro.ga – wycedziłam konspiracyjnym szeptem.

-Nie.szko.dzi – sparodiował mój ton. -Kupię ci ją teraz albo jak pójdziesz do toalety – uparł się.

-Nie pójdę wcale.

-Nie musisz – zaśmiał się, a następnie chwycił mnie i bez najmniejszego wysiłku przerzucił sobie przez ramię.

-Zwariowałeś! – mój chichot poniósł się po całym sklepie. Umilkłam jednak, kiedy zrobił kilka kroków. Musiałam mu wytłumaczyć, że mówiąc bardzo droga miałam na myśli koszmarnie droga, a nie troszkę za droga. -Connor! Ona kosztuje dwieście trzydzieści dolarów – szepnęłam, żeby nie robić wstydu.

-Okej, chyba nikt nie słyszał, to będzie nasz sekret – również wyszeptał, a po chwili zatrzymał się przy ladzie i trzymając mnie jakby to było zupełnie normalne, wszczął dialog z ekspedientką. A ja wisiałam tak nad jego pośladkami, aż nie skończył. Odstawił mnie na nogi dopiero, gdy wyszedł do przestrzeni pozostałej części galerii. -To, co następne? Pareo czy samo-zdejmująca się sukienka?

-Bardzo zabawne – burknęłam. Byłam zawstydzona tym, że trzymał w dłoni reklamówkę z bardzo drogim prezentem. Ale Connor jakoś szybko sprawił, że zapomniałam o dyskomforcie. Po chwili szliśmy wzdłuż butików, dyskutując o różnych gustach i śmiejąc się w głos. Zamiast oglądać ubrania, spontanicznie usiedliśmy w jednej z knajpek. Zjedliśmy lunch, a potem jeszcze godzinę piliśmy cappuccino w gigantycznych kubkach. To był cudowny dzień, zwieńczony zakupem pareo. Zapłaciłam sama. Za jedno. A Connor za trzy inne. Rugałam go całą drogę powrotną do kurortu. A on potakiwał z poważną miną. Robił sobie ze mnie jaja i był przy tym tak seksowny, że nie spuszczałam z niego wzroku.

BestiesWhere stories live. Discover now