8. Rodzinny obiad

2.2K 105 18
                                    

- Przypadkowy wystrzał?!

Hermiona w kieszeni dotknęła różdżki i wyciszyła salę chorych nim Malfoy się rozkręcił. Ledwo weszła do pomieszczenia, a ten w taki sposób ją przywitał. Teraz wiedziała czemu nikt go nie chciał odwiedzić. Draco sobie tego nie życzył? Śmieszne. Nikt by z nim nie wytrzymał, pomyślała wściekła siadając na krześle przy jego łóżku.

- Lepiej się czujesz, Malfoy?

- Zostałem postrzelony bez powodu, więc jak mam się czuć, Granger? – warknął z ironią opuszczając ponownie głowę na poduszkę.

- Na pewno nie bez powodu, Malfoy. Jesteś wrzodem na tyłku.

- I to mówi moja kochana żona?! Potrafisz pokazać uczucie, nie ma co. Zawsze taka jesteś?

- Udaję Twoją żoną, żeby dostawać informacje na temat Twojego zdrowia, Malfoy. To nie jest dla mnie przyjemne, więc z łaski swojej... nie wspominaj mi o tym.

Draco nic nie odpowiedział. Nie miał pomysłu na tę odpowiedź.

- I tak oskarżę go o próbę zabicia szefa departamentu – wysyczał pod nosem poprawiając sobie poduszkę pod głową. – Z czego rżysz, Granger?! – warknął kiedy kobieta nie zapanowała nad sobą i zaczęła się głośno śmiać.

- Chciałabym zobaczyć jak tłumaczysz mugolom kto to jest szef departamentu zwalczania Czarnej Magii. Daj mnie na świadka, Malfoy. Chcę przy tym być – kobieta wręcz popłakała się ze śmiechu widząc jego oburzoną minę.

- Minister Magii go oskarży. Będzie miał proces w Ministerstwie Magii.

- I co? Do Azkabanu go wyślą? Wiesz, że połowa ludzi w Ministerstwie Ciebie by tam wysłała? – zapytała może trochę za ostro, ale musiała przemówić mu do rozsądku. Rozumiała go, że był zirytowany tym wszystkim, ale musiał zrozumieć, że łączenie świata mugoli z czarodziejskim musiało się odbywać w kontrolowany sposób. To, że była czarownicą wiedzieli tylko rodzice. Dla reszty rodziny Hermiona chodziła do internatu w drugim końcu kraju. Ministerstwo Magii postarało się nawet o fałszywe papiery wyników i dyplomów.

- A najbardziej Twoi przekochani przyjaciele Potter i Weasley, prawda?

- Nie nazywaj ich moimi przyjaciółmi, Malfoy. Przyjaciele się tak nie zachowują. Nie zdradzają – wysyczała wściekła walcząc ze łzami.

- No no, Granger. Widzę, że nie tylko mnie coś tu boli – zaśmiał się pod nosem, ale szybko przestał kiedy go zabolało. Chyba się do tego nie przyzwyczai...

Hermiona westchnęła.

- Kingsley już załatwia jakąś logiczną przyczynę śmierci dziewczynki, żeby do niczego się nie przyczepili. Odpuść, Malfoy dobrze? Nic Ci się nie stało. Na całe szczęście przeżyłeś. Mamy teraz ważniejsze sprawy do załatwienia. A jeśli wypełni się najgorszy scenariusz i będziemy musieli powiadomić kolejną rodzinę to ja pójdę porozmawiać. Na wszelki wypadek, gdyby chcieli kogoś zabić – uśmiechnęła się słabo na koniec.

- Trzymam Cię za słowo, Granger.

- Pójdę już, Malfoy. Wracaj do zdrowia. Dowiem się jeszcze co i jak...

- Mam prośbę, Granger. Jako dobra żona będziesz mi przynosić jakieś przyzwoite jedzenie? Tego tutaj nie da się przełknąć. Mój pies by nawet tego nie powąchał...

- Masz psa?

Ślizgon zmarszczył brwi.

- Co w tym dziwnego?

Hermiona wzruszyła jedynie ramionami.

- Po prostu pies i Malfoy to kiepskie połączenie. Przyniosę Ci coś jutro. W końcu muszę stwarzać pozory – i wyszła. Musiała jeszcze porozmawiać z lekarzem. Westchnęła raz jeszcze pukając do odpowiedniego gabinetu.

Lonely I | Dramione | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz