4. Rozpacz

2.3K 119 1
                                    

Hermionę obudziło stukanie do szyby w oknie. Przetarła zaspana oczy. Było ciemno za oknem, a zegar wskazywał godzinę dwudziestą. Musiała usnąć na fotelu kiedy wróciła z Hogwartu. To był ciężki dzień i organizm w końcu dopomniał się o odrobinę snu. Nawet nie pomyślała, żeby napić się lampki wina. Po prostu usnęła zaraz po tym jak oparła głowę o oparcie fotela.

Oprzytomniała kiedy stukanie do szyby się nasiliło. Podniosła się z fotela i podeszła do okna. Na parapecie stała szara sowa z listem przypiętym do nóżki. Kto to mógł być? Wszyscy jej znajomi mieli już telefony. Kto mając telefon wysyła do niej list?

- Hej, kochana – pogłaskała sowę po główce kiedy otworzyła okno. Przywołała dwie małe miski i za pomocą zaklęcia napełniła ją wodą, a drugą karmą dla sów. Kiedy sowa zaczęła się częstować, ona odczepiła list od jej nóżki. Westchnęła widząc swoje imię i nazwisko. A więc to nie była pomyłka, pomyślała odwijając rulonik.

Panno Granger, proszę przybyć jak najszybciej do Hogwartu. Sprawa dotyczy zaginionych dzieci. Wytłumaczę wszystko osobiście.

Minerwa McGonagall.

- Czyli nici z odpoczynku – wyszeptała ziewając.

Nie minęło nawet dziesięć minut, a Hermiona teleportowała się przed bramą Hogwartu. Ze zdziwieniem stwierdziła, że dyrektorka szkoły już na nią czekała. Minerwa była rozdygotana i wyglądała jakby powstrzymywała się od płaczu.

- Co się stało? – zapytała przerażona widząc starszą kobietę na skraju załamania nerwowego.

- Znaleźliśmy dziewczynkę, panno Granger. Ale... To był dla mnie szok i dla pani również myślę, że tak będzie. Spóźniliśmy się...

- O czym pani mówi? – zapytała przerażona. Minerwa wzięła głęboki wdech i zaczęła iść w kierunku szkoły. Ku zdziwieniu Hermiony po chwili skręciła i swoje kroki skierowała w kierunku Zakazanego Lasu gdzie przy jego skraju stała już grupka ludzi. Brunetka nie wiedziała co myśleć. Kiedy byli już blisko, dyrektorka się rozpłakała.

- Anastazja Terra. Pochodziła z niemagicznej rodziny. Znaleźliśmy ją godzinę temu na skraju tego przeklętego lasu – odezwała się kiedy Hermiona podeszła. Zakryła sobie usta dłonią kiedy zobaczyła zakrwawioną dziewczynkę leżącą na trawie.

- Wiadomo od ilu godzin nie żyje? – zapytała klękając obok dziecka. Walcząc ze łzami zamknęła jej powieki. Nie potrafiła dłużej znieść widoku jej przerażonego spojrzenia. Dziewczynka wiedziała, że umiera i nie ma szans na ratunek.

- Około od dwóch godzin – powiedział czarodziej, który zapewne przybył ze szpitala św. Munga.

- Czyli gdyby została odnaleziona wcześniej mogłaby żyć? – wysyczała wściekła. Gdyby nie zmarnowała tyle czasu na zadawanie pytań zrozpaczonym rodzicom nie musiałaby teraz przygotowywać się do przekazania rodzicom Anastazji złych wieści. Wracała do mieszkania trzy godziny temu. Może gdyby się rozglądała po okolicy zdołałaby odnaleźć ją wzrokiem i pomóc.

- Została otruta. Nie zdołalibyśmy jej pomóc nawet gdybyśmy ją znaleźli kilka godzin wcześniej – odpowiedział Uzdrowiciel. – Chciała dojść do Hogwartu zapewne szukając pomocy... - przerwał kiedy McGonagall się rozpłakała. – Przykro mi...

- To jeszcze dziecko! Jaki potwór był zdolny do czegoś takiego! – Minerwa nie wytrzymała i wykrzyczała wszystko co właśnie leżało jej na duszy. Nie potrafiła zrozumieć tego wszystkiego. Tak samo jak Hermiona twierdziła, że nawet Voldemort nie byłby zdolny do okrucieństwa wobec takich małych dzieci.

Lonely I | Dramione | ZakończoneWhere stories live. Discover now