Setting Fire To Hell

By Devellax

132K 6.4K 8.4K

Jest to moje pierwsze opowiadanie, co sprawia, że jest przepełnione żenującymi sytuacjami itp, więc od razu n... More

Prolog
1. Znowu on.
2. Powiedz, że żartujesz.
4. Podziękujesz w inny sposób.
5. Wyglądasz, jakbyś zobaczyła śmierć.
6. Ja wiem, kiedy mi wystarczy.
7. Nienawidzę cię.
8. Nie przesadzaj mamo, to tylko tydzień.
9. Jesteś chora.
10. Żadnych morderstw.
11. Gwiazdy muszą mieć spektakularne wejście.
12. No nie bądź taka, daj popatrzeć.
13. Noszę je tam na wszelki wypadek.
14. Jesteś zazdrosna.
15. Pogadaj z nim.
16. Zwykle wszędzie chodzicie razem.
17. Świat jest mniejszy, niż się wydaje.
18. I nic mi nie powiedziałaś?
19. Smutne.
20. Obyś miał rację.
Epilog + Podziękowania
Rozdział Specjalny.
Rozdział Specjalny 2
Druga część?

3. Myślę, że robilibyśmy ciekawsze rzeczy w twoich snach.

5.6K 408 446
By Devellax

Zostawcie gwiazdkę, abym wiedziała, że jesteście! <3

Od rana, moi rodzice latali po domu jak popierdoleni. Inaczej nie dało się tego określić. Dzisiaj miało odbyć się to spotkanie z ich szefem i wszystko miało być perfekcyjnie. Szczerze, nie wiedziałam, czemu się tak tym stresują. Rozumiem, że jest pozycję wyżej, ale zachowywali się, jakbym naprawdę miała wyjść za jego syna, a przecież to nie było odgórnie narzucone. Dodatkowo wolałabym wziąć ślub z osobą, którą kocham, a nie ze względu na jego pozycję w hierarchii. Nie wiedziałam, jak ten chłopak wyglądał, ale pomimo zapewnień mojego brata, że mi się spodoba, nie byłam do tego przekonana. Poza tym, kto powiedział, że ja spodobam się jemu? Może woli dziewczyny z jasnymi włosami, a nie czarnymi, które posiadam. Ale mus to mus. Jedynym powodem, oprócz tego, że rodzice mnie poprosili, było to, że Aiden obiecał mi wyjście do McDonalds, z czego się niesamowicie cieszyłam.

— Lana, chodź tutaj na chwilkę! — usłyszałam głos mojej mamy, który najprawdopodobniej pochodził z garderoby. Powoli stoczyłam się z miękkiego łóżka, kierując się ku wyjściu. Westchnęłam pod nosem, chwytając za klamkę, po czym poczłapałam do końca korytarza. — Masz tą, tą i tą sukienkę do wyboru — powiedziała, kolejno wskazując na wiszące sukienki. Pierwsza z nich była zwykła z długim rękawem, praktyczne do ziemi i była czarna. Dodatkowo, przylegała do ciała i posiadała niski golf, a jej materiał lekko pobłyskiwał. Była ładna, ale strasznie prosta, bez żadnego wyrazu, więc od razu ją odrzuciłam. Następna była już krótsza, w drobną kratkę, pod którą zdecydowanie musiałabym ubrać jakiś golf, bo zwyczajnie źle bym się czuła, odsłaniając całe ramiona, plecy oraz dekolt, który był w kształcie prostej linii. Ostatnia z nich chyba najbardziej skradła moje serce. Była tej samej długości co poprzednia i również w kolorze czarnym. Dekolt również był prosty, a to co najbardziej mi się w niej podobało, to rękawy, które były również z czarnej siateczki i nieco bufiaste. Sam materiał był wręcz satynowy, przez co sukienka wyglądała oszałamiająco, ale zarazem elegancko. Tak, jak poprzednie, była opinająca.

— Chcę tą — wskazałam palcem, po czym odebrałam sukienkę od mamy i ruszyłam w kierunku mojego pokoju. Przy okazji zabrałam jeszcze czarne, matowe szpilki i w zasadzie, jedyne co mi zostało to naniesienie drobnej ilości makijażu na moją twarz.

Delikatnie odłożyłam moją kreację na łóżko, po czym usiadłam przy biurku. Z szuflady wyciągnęłam lusterko, którego omal nie zbiłam oraz kilka potrzebnych mi rzeczy do makijażu. Nie wyspałam się, więc nałożenie korektora pod oczy było tym, co zrobiłam jako pierwsze. Potem wykończyłam twarz i zabrałam się za oczy. Nie chciałam wyglądać, jak jakaś sroka, więc postawiłam na zwykłe kreski. W zasadzie, nawet w nich wyglądałam stosunkowo dobrze, gdyż podkreślały moje zielone oczy, wybijając ich kolor, dodatkowo robiąc lekko kocie oko, dlatego też nie potrzebowałam nie wiadomo czego na powiekach. Brwi, niestety nie wzięły przykładu z moich ciemnych włosów i były praktycznie niewidoczne, więc musiałam je pomalować. Mogłam zrobić hennę, ale byłam na to zbyt leniwa. Rozpyliłam jeszcze utrwalacz do makijażu i mogłam się wziąć za ubieranie. Uważając na tapetę na mojej twarzy, założyłam sukienkę, a potem szpilki, które dawały mi dobre dziesięć centymetrów do wzrostu. Nie należałam do najwyższych osób, ale do niskich też nie. Metr siedemdziesiąt trzy był dla mnie idealny. Jednak nie mogłam tego samego powiedzieć o moim bracie, który odziedziczył wzrost po tacie i miał nieco ponad metr dziewięćdziesiąt.

Zeszłam po schodach, uważając, aby się przy okazji nie zabić. Chociaż w tej sytuacji może byłoby to najlepsze wyjście. A może by tak?

— No no, siostra. Powiem szczerze, że gdybyśmy nie byli rodzeństwem, to bym się za ciebie brał — z moich jakże samobójczych myśli wyrwał mnie prześmiewczy komentarz mojego brata. Muszę przyznać, że on też wyglądał bardzo dobrze. Czarne jeansy, lekko opinały jego nogi, ale też nie do przesady. Jasna koszula, której trzy pierwsze guziki były odpięte, eksponowała jego wyrobione mięśnie i dodawała charakteru jego wyglądowi. Chcąc nie chcąc, mój brat należał do przystojnych facetów i wcale się nie dziwiłam, że tyle dziewczyn za nim latało. Gdyby nie był moją rodziną, pewnie też bym to robiła.

— Ty też wyglądasz dobrze, Aiden — zaśmiałam się. Stanęłam obok niego i w przyjemnej ciszy czekaliśmy na naszych rodziców.

Pierwszy zszedł tata. Jak na wysoko postawionego faceta przystało, założył jeden z tysiąca swoich garniturów, w których wyglądał dostojnie i szczerze, gdybym poszła do niego na rozmowę o pracę, to najpewniej narobiłabym pod siebie. Miał surowy wyraz twarzy, przez który większość osób oblewał strach. Większość moich znajomych, gdy widziało go po raz pierwszy, zwyczajnie się go bało. Jednak to były tylko pozory, bo pod srogą miną krył się ciepły człowiek, który był jak do rany przyłóż. Niestety, posiadał otoczkę tego 'złego', przez to, że nasza rodzina była mocno związana z mafią. Osobiście, nie wiedziałam praktycznie nic o tym, ale to ze względu na to, że dostałam wybór, czy chcę być w to wmieszana teraz, czy później. Powszechnie wiadomo, że co w rodzinie, to nie ginie. Aiden zdecydowanie szybciej się o wszystkim dowiedział i siedział w tym trochę głębiej, ale to tylko ze względu na to, że chciał.

Następnie pojawiła się moja mama, ubrana w równie elegancką sukienkę, która była w kolorze bordowym. Podkreślała idealnie jej wszystkie krągłości, bo mimo dwójki dzieci, była stosunkowo młoda, a figury po dwóch ciążach mogła jej pozazdrościć niejedna kobieta. Mimo ciepłych rys twarzy, potrafiła zabić samym wzrokiem. Była życzliwa, zawsze uczyła mnie, abym taka była i nie sprawiała, aby ktoś cierpiał. No, chyba że na to zasłużył, to miałam na to pełne pozwolenie. Mimo, że starała się być poukładana, czasami pokazywała swoją szaloną stronę. Dla przykładu, jak pewnego razu pobiłam się z dziewczyną w szkole, na początku dostałam porządny opieprz, ale po chwili wybuchnęła śmiechem i mi pogratulowała, że ją tak urządziłam. Mimo dosyć nietypowej pracy, rodzice zawsze byli przy nas i wspierali we wszystkim. Ja z Aidenem byliśmy ze sobą niesamowicie zżyci. Odkąd pamiętam trzymaliśmy się razem i rzadko kiedy się kłóciliśmy. Jak już, to o jakieś głupoty, ale nie było to częste.

— Jesteście juz gotowi wszyscy? — zapytał tata, poprawiając swój krawat, który był w kolorze sukienki mamy. Gdy wszyscy przytaknęliśmy, wyszliśmy z domu, który został zamknięty przez moją rodzicielkę. Od razu skierowałam się na tył naszego samochodu, a to samo uczynił Aiden.

Zapięłam pasy i zaczęłam wpatrywać się w widok za szybą. Nie miałam pojęcia, gdzie jedziemy, ale jak się domyślam, nie jest to jakoś bardzo daleko, gdyż wyjechaliśmy prawie na styk. Pogoda dzisiaj zbyt nie dopisywała, ale w sumie czego można było się spodziewać po październiku oprócz chmur i deszczu. Na szczęście moja mama pomyślała za mnie i wzięła mi płaszcz, bo bardzo często nie ubierałam się adekwatnie do pogody. Coż, można powiedzieć, że to jedna z moich wad. Ludzie idealni nie istnieją, tego akurat nie można podważyć, ale warto pracować nad swoimi wadami i robić tak, aby były jak najmniej widoczne.

Po szybie zaczęły spływać pierwsze kropelki deszczu, a ja jak zahipnotyzowana na nie patrzyłam. Od małego było to moim ulubionym zajęciem i pomimo tego, że już miałam osiemnaście lat, nadal sprawiało mi to radość. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem, myśląc jak bardzo infantylne jest takie zachowanie. Niemniej jednak, każdy ma w sobie coś z dziecka, tylko nie każdy to pokazuje na codzień. Trzeba umieć nad takimi cechami panować, aby nie zrobiły się irytujące, bo takie też potrafią być.

Nim się spostrzegłam, byliśmy na miejscu. Pokaźna, metalowa brama została otwarta automatycznie, więc mogliśmy wjechać na podjazd. Dom, a raczej willa, bo inaczej nie można było tego nazwać, robiła wrażenie. Biały, ogromny i w dużej mierze przeszklony budynek, sprawiał wrażenie sterylnego, ale to raczej przez jasny kolor. Niemniej jednak był urządzony w nowoczesnym stylu, a mnóstwo drzewek i innej zieleni dodawało tutaj dużego uroku. Podejrzewam, że na wiosnę czy lato kwitnie tutaj mnóstwo kwiatów. Pewnie wtedy wygląda to dopiero pięknie.

Wysiadłam powoli z samochodu, uważając aby nie wejść w kałużę. Gdy już mi się to udało, lekko mnie zamurowało. Na jakże dużym podjeździe stały jeszcze dwa pojazdy. Jedno - jak się domyślam - należało do państwa Perez, a drugie do ich syna. Niemniej jednak były to kurewsko drogie auta. Mustang i Lamborghini zdecydowanie pasują do tak wysoko postawionej rodziny. Tak czy siak, robią wrażenie, a ja jako dziewczyna, która wychowała się ze starszym bratem, po prostu kochałam sportowe samochody. I nie było to ze względu na to, że byłam blacharą. Bardziej chodziło o fakt, że były piękne, a na ryk ich silników robiło mi się ciepło. Uwielbiałam szybką jazdę, adrenalinę i moment, w którym nie liczy się nic. Nie ma nic wokół. Świat jest rozmazany, a ty jesteś niczym w porównaniu do pędzącego auta. Być może brzmi to trochę strasznie, ale emocje przy tym są niesamowite.

Wyrwałam się z letargu i ruszyłam za moimi rodzicami, idąc ramię w ramię z Aidenem. Stresowałam się cholernie, ale w zasadzie sama nie wiedziałam czego. Państwa Perez? Czy może jednak chłopaka, którego miałam poznać? Wzięłam głęboki wdech i wygładziłam ręką sukienkę, w trakcie czekania na otwarcie drzwi. Nawet nie wiem kiedy brakło mi tchu, gdy brałam ten wdech. Ewidentnie mój organizm podsuwał mi samobójstwo, a ja coraz poważniej myślałam, że to fenomenalny pomysł.

Drzwi zostały otwarte, a za nimi pojawiła się dosyć wysoka kobieta, z równie wysokim mężem. Co oni wszyscy tacy wyrośnięci? Jak się domyślam, była to Pani Perez, która swoje blond włosy miała spięte w koka, a delikatna grzywka zasłaniała jej czoło. Jej brązowe oczy świdrowały moją osobę, a usta wykrzywiały w lekkim uśmiechu. Nie wyglądała staro, wręcz przeciwne, ale swoje lata już miała, z tego co opowiadała moja mama. Była równie elegancko ubrana, jak jej mąż, który przyznam szczerze, mimo swojego wieku, był szaleńczo przystojny. Czarne włosy, były idealnie ułożone, a gdzieniegdzie między naturalnym kolorem wybijał się siwy. Niebieskie oczy również spoczęły na mojej osobie i wyglądał na zadowolonego. Uśmiechnął się do mnie promiennie, uprzednio witając się z moimi rodzicami.

— A ty pewnie jesteś Lana. Miło cię poznać, drogie dziecko — rzekła Pani Perez, schylając się do mnie, aby ucałować mnie w policzek. Następnie jej mąż powtórzył tą samą formułkę i pocałował wierzch mojej dłoni. Z daleka było widać, że to wysoko postawiona rodzina, u której maniery są na pierwszym miejscu.

Po wejściu do środka, pierwsze co rzucało się w oczy to nowoczesny wystrój. Dominował tutaj kolor czarny, biały i czerwony. Szczerze? Podobała mi się ta kombinacja i sama pewnie podobnie bym urządziła swój dom. Ruszyliśmy za państwem Perez do salonu. W korytarzu wisiało mnóstwo zdjęć rodzinnych, co było niesamowicie urocze. Jak się okazało, salon był połączony z jadalnią oraz kuchnią, co sprawiało, że było tutaj dosyć przestrzennie. Usiadłam z Aidenem na wielkiej sofie, która była z czarnej skóry. Mój brat uśmiechnął się do mnie, aby dodać mi otuchy, co szczerze mi pomogło.

— Nasz syn powinien zaraz zejść, niedawno wrócił z Las Vegas, więc dajmy mu czas na doprowadzenie się do porządku — oznajmiła Pani Perez, siadając na przeciwko mnie i mojej rodziny. Tak, ta sofa była na tyle duża, że zmieściło się na niej pięć osób.

— Mogłabym jeszcze skorzystać z toalety? — zapytałam uprzejmie, patrząc wyczekująco na małżeństwo siedzące na przeciwko mnie.

— Oczywiście. Koniec korytarza, przedostatnie drzwi na prawo — odpowiedział Pan Perez, życzliwie się do mnie uśmiechając. Uczyniłam to samo i wstałam z sofy. Widząc zmartwienie mojej mamy, puściłam jej oczko i lekko się uśmiechnęłam na znak, że wszystko w porządku, po ruszyłam w kierunku mojego celu.

Idąc korytarzem, przyglądałam się wszystkim zdjęciom, które były niesamowite. Cała ich rodzina była cholernie fotogeniczna, musiałam to przyznać. Nie chcąc, aby towarzystwo na mnie długo czekało, pospieszyłam się i już po chwili byłam w łazience. Również byłam w szoku, bo było tutaj nieskazitelnie czysto. Czy w tym domu wszystko jest idealne, łącznie z domownikami?

Załatwiłam swoje potrzeby, umyłam ręce i biorąc głęboki wdech, ruszyłam ku drzwiom. Nacisnęłam klamkę i z impetem otworzyłam drzwi. Coś było jednak nie tak. Ewidentnie w coś przywaliłam. Oh kurwa. Zajebalam komuś drzwiami.

Kurwa mać — usłyszałam ciche przekleństwo. Ogarnęła mnie panika i nie wiedziałam co mam zrobić. Nagle oblał mnie gorący pot, a ręce zaczęły się trząść. Powoli wychyliłam głowę zza drzwi i zobaczyłam tam chłopaka, który wyglądał jak z okładki Vouge. Dosłownie. Ostre rysy szczęki, czarne jak smoła włosy i te oczy. Nie były niebieskie, bardziej przypominały szarawe niebo, które zwiastuje burzę. Definitywnie teraz ją zwiastowały, gdyż zabijał mnie wzrokiem. Zdjął rękę z nosa, który był idealnie prosty, a pod nim znajdowały się pełne usta, które miały dosyć mocną, malinową barwę. Wyglądały idealnie, tak jak reszta jego twarzy. Pasował do muzeum, mógłby służyć za rzeźbę. Był dobrze zbudowany, przez co prezentował się nienagannie w tej koszuli. Jej rękawy były lekko podwinięte, przez co widziałam tatuaż na jego ręce. Nagle zachciałam wiedzieć, co to za malunek i jakie ma znaczenie.

— Długo się jeszcze będziesz tak patrzeć? Może mam ci jeszcze zdjęcie zrobić, żebyś sobie powiesiła nad łóżkiem? — rzekł niskim, wręcz basowym głosem, który na początku sprawił, że poczułam dreszcz przechodzący wzdłuż kręgosłupa, a następnie się mnie we zagotowało. Co za gbur! To było nasze pierwsze spotkanie i mam nadzieję, że ostatnie. Jak się już domyśliłam, był on synem państwa Perez, więc to jego miałam poznać.

— Obejdzie się, nie chciałabym mieć koszmarów w nocy — warknęłam do niego, kompletnie nie przejmując się tym, że przed chwilą uderzyłam go drzwiami. Dobrze mu tak. Na moje słowa chłopak się zaśmiał. Co go tak bawi do cholery?

— Myślę, że robilibyśmy ciekawsze rzeczy w twoich snach. — rzucił, świdrując mnie wzrokiem. On jest bezczelny, cholera jasna! Jego oczy nagle zmieniły kolor na nieco jaśniejszy, ale nadal były szare. Były piękne, to musiałam przyznać mimo wszystko.

— Skończ robić z siebie fuckboy'a. Nie działa to na mnie — odburknęłam, kierując się w stronę salonu. Nie miałam już ochoty na pogawędkę z nim. Postanowiłam się lekko zabawić, dlatego też zaczęłam kręcić biodrami, aby go sprowokować. Cóż, zadziałało, gdyż chłopak w sekundę pojawił się obok mnie, posłał mi szeroki uśmiech, który swoją drogą był idealny, po czym puścił mi oczko. Następnie chłopak mnie wyprzedził, kompletnie udając, że mnie tutaj nie ma. Aha? Co za bipolarny chuj.

Wróciłam na swoje miejsce i przybierając lekki uśmiech, założyłam nogę na nogę. Chłopak nie spuszczał ze mnie wzroku, chcąc tym samym wyprowadzić mnie z równowagi.

— A więc Lano, poznaj naszego syna, Manu — przedstawił Pan Perez, patrząc karcąco na swojego syna. Ten tylko wywrócił oczyma, ale posłusznie do mnie podszedł i powitał mnie tym samym gestem, co jego tata. Cóż za dyscyplina.

— Miło cię poznać — mruknął, patrząc mi prosto w oczy. Zdecydowanie zbyt długo to robił, ale dopiero gdy jego mama odchrząknęła, wrócił na swoje miejsce. Zrobił to specjalnie, na pewno.

Przez większa część spotkania siedzieliśmy i słuchaliśmy tego, o czym rozmawiają nasi rodzice. Aiden z Manu wdali się w krótką, niezobowiązującą rozmowę, a ja siedziałam jak na skazaniu. Chciałam już wrócić do domu i mieć to z głowy.

— Lana, dziecko drogie, w której właściwie jesteś klasie? — zapytała nagle Pani Perez, uśmiechając się do mnie. Zaczyna się.

— W maturalnej, proszę Pani — odpowiedziałam, również się uśmiechając.

— O proszę, a co po liceum? — zadała kolejne pytanie, a ja się spięłam. Kurwa, ja sama nie wiem co po nim. Śmierć? Może samobójstwo?

— Najbardziej skłaniam się ku medycynie. Najlepiej w Vegas — odpowiedziałam zgodnie z prawdą. W sumie, tylko ten kierunek przewijał się w moich myślach. Po wypowiedzeniu tych słów, poczułam na sobie palące spojrzenie, jak mniemam Manu. Kątem oka zerknęłam na chłopaka i wcale się nie myliłam. No i co się patrzysz, padalcu.

— Przyszła pani doktor. Idealnie — mruknęła pod nosem, ale to było bardziej do siebie. Niestety to usłyszałam i bałam się, co taki komentarz może oznaczać. — Dzieci, jesteście już wolne, możecie sobie gdzieś wyjść. Mamy do obgadania kilka spraw z państwem Tores — oznajmiła, patrząc na nas zachęcająco. Jako pierwszy wstał mój brat, a ja zaraz za nim. Na samym końcu wstał ten gbur Manu i poprowadził nas w stronę jakiegoś pokoju.

Jedyne co potrzebowałam, to przebywanie z tą dwójką pajaców w jednym pokoju.

***

Witam was już w 3 rozdziale! Jako, że mam ich napisanych w przód kilka, wpadają dosyć często, a wena mnie nie opuszcza, więc mam nadzieje, że będzie tylko lepiej. Mam nadzieje, że u was wszystko w porządku, słoneczka!

Widzimy się w następnym, trzymajcie się ciepło!

Wasza, Dev.

Continue Reading

You'll Also Like

154K 4.7K 35
17-letnia Grace w słonecznej Florydzie, zostawiła swoich przyjaciół, chłopaka i życie, jakie prowadziła do czasu, gdy rodzice oznajmili, że przenosz...
594K 203 2
Kiedy przyjaciele oznajmiają Lauren, że pierwszą część wakacji będzie zmuszona spędzić bez nich, dziewczyna jest załamana. Jako jedyna z całej paczki...
126K 7.1K 31
Melissa Johnson pochodzi z dobrej rodziny, ma kochających rodziców i prowadzi kancelarię prawniczą ze swoją przyjaciółką. Od kilku miesięcy interesuj...
4.1K 471 26
I CZĘŚĆ DYLOGII GAINESVILLE Micah Dillon przyciąga kłopoty, choć nigdy nie jest to jego zamiarem. One po prostu same do niego lgną. Reese Lauren Liv...