Rulebook. Księga Zasad

De alicefromcheshire

3K 618 506

(Zakończone!) Kraina Czarów, kwintesencja dziwności, fantastyczny świat niecodzienności, oaza szaleństwa, sta... Mai multe

1.Zasady
2.Marionetki
3.Propozycja
3.5.Interludium
4.Primadonna
5.Ruszamy!
7.Cheshire
8.Wyjazd
9.Bariera
10.Miasteczko
10.5.Interludium
11.Czar
12.Droga
13.Hrabina
14.List
15.Zagadka
16.Dzika Karta
16.5.Interludium
17.Pułapka
18.Wiadomość
19.Herbaciarnia
20.Kot
21.Plan
22.Kraina Czarów
22.5. Interludium
23.Wyznanie
24.Podstęp
25.Powrót
26.Skazańcy
27.Topór
28.Nicość
29.Następczyni
30.Królowa
Epilog

6.Nowi

88 25 22
De alicefromcheshire

Jem owsiankę, grzebiąc łyżką w gęstej brei. To moja czterdziesta tacka, co oznacza, że spędziłam w tej celi dwadzieścia dni. Prawie trzy tygodnie. Cały czas dręczą mnie zawiłe myśli, a ciągi wydarzeń powodują mętlik w mojej głowie. Krążą wokół i mieszają się ze sobą, tworząc jeden wielki kłębek słów i zwrotów. Nad tym wszystkim góruje głos szaleństwa, które niczym lalkarz pociąga za sznurki umysłu.

Co oni knują... oni cię porwali... White zniknął... a co z tatą... Królowa... Kassion jest niebezpieczny... coś tu jest nie tak... dlaczego my...uwięzili cię, strzępy wniosków doprowadzają mnie do szału.

Łapię się za włosy, mrucząc niespokojnie. Potem zaczynam tańczyć i wiruję po całym pokoju. Próbuję się uspokoić, mimo że w moje zachowanie wkrada się odrobina paranoi. Nie słyszę kroków na korytarzu, dlatego drzwi uderzają w moje ramię, gdy otwierają się gwałtownie. Jęczę, ściskając się za łokieć. Do środka wpada wirujące tornado o blond włosach. Za nim wbiega dwóch funkcjonariuszy, usiłując je unieruchomić. Jeden trzyma w rękach obrożę. Cofam się, spanikowana.

Tornado przestaje wirować, teraz mogę rozpoznać, kto to...

– Skoczek? – Pytam z niedowierzaniem.

– Cześć, mała – uśmiecha się do mnie, po czym daje sus na drugi koniec celi. – Jakoś mnie tu zapędzili, ale nie dam sobie założyć tego kółka. Nie podoba mi się.

– Pozwala cię kontrolować. Uważaj – ostrzegam pospiesznie, usuwając mu się z drogi, gdy błyskawicznie porusza się po całym pomieszczeniu. Strażnicy wzruszają ramionami i po chwili wahania po prostu wychodzą, zatrzaskując za sobą drzwi. Skoczek siada na podłodze po turecku, tryskając energią.

– Dawno cię nie widziałem. Wyglądasz... wow – przypatruje mi się z uznaniem.

– Dzięki – zakładam za ucho kosmyk włosów i poprawiam kapelusz. – Od kiedy tu jesteś?

– Dopiero co przyjechałem. Złapali mnie przy Drzwiach do Szachów.

– Znaleźli kolejne wejście? – Zaciskam usta w wąską kreskę. Niedobrze. Jeśli znajdą resztę, kompletnie odetną Krainę od świata ludzi, a to na pewno nie będzie korzystne dla magii. Monotonność życia tutaj pomaga zrównoważyć niezwykłość naszych czarów. Bez tego... kto wie, co się wydarzy. Zapewne wpierw zacznie wariować grawitacja, a potem nastąpią anomalie pogodowe.

– Co to za mina? – Chłopak marszczy brwi i porywa mnie w ramiona. Mimowolnie się uśmiecham, bo jego wygłupy zawsze poprawiały mi humor. – Teraz nie będziesz już samotna! Musiało być ci potwornie nudno.

– Nie byłam sama cały czas – oznajmiam. – Był ze mną White.

– A gdzie on jest? – Skoczek rozgląda się po pokoju. – Znalazł wyjście? Cóż, Biały Królik zawsze potrafił wykombinować jakąś drogę ucieczki. Szkoda tylko, że cię zostawił.

– Nie zostawił mnie, jest w innej celi – mruczę bez przekonania. Może faktycznie... może faktycznie uciekł?

Zostawił cię samą.

Nie. Na pewno nie. Z pewnością...

Tak. Samiuteńką. Twój n a j l e p s z y p r z y j a c i e l zostawił cię samą.

Rozciągam wargi w o wiele za szerokim uśmiechu i wybucham śmiechem. Odchylam głowę do tyłu i krzyczę. Zaraz potem upadam na plecy, kopiąc nogami.

– Hej! Stój! Uspokój się, mała! Proszę! – Skoczek łapie mnie za ramiona i mocno mną potrząsa. Wszystko będzie dobrze.

Zamieram bez ruchu, ciężko dysząc. Nasze twarze dzieli ledwie kilka centymetrów. Chłopak pochyla się w moją stronę i całuje mnie w czubek nosa. Patrzę na niego rozbieganymi oczami, które zwalniają, a potem gubią się w błękicie jego tęczówek. Całuje mnie.

– Och – wzdycham, gdy się rozdzielamy.

– Podobałaś mi się od zawsze – wyznaje nagle. – Wiesz?

– N-naprawdę? – Pytam zaskoczona. Nigdy mi tego nie okazywał. Zawsze był tylko wesołkiem, przyjacielem. Co innego White. Często przynosił mi kwiaty, organizował pikniki i spacery... nie wiem tylko, czy czynił to w przyjacielskim geście, czy aby wyrazić miłość.

– Tak – szepcze Skoczek.

***

Tęsknota za nią rozrywa mnie na kawałki. Rozdzielili nas. Nie mogłem nawet się z nią pożegnać. W przelocie widziałem ją przed jej występem, a potem ponownie straciłem ją z oczu. Czuję pustkę. Wszystko czego pragnę, to złapać ją za rękę i wdychać zapach jej włosów. Żebro nie pulsuje już oślepiającym bólem, który zająłby moje myśli. Siedzę w celi bliźniaczo podobnej do tej, z której mnie zabrano. Z małą różnicą – nie ma jej tutaj. Nie ma jej wielkich, ciemnych oczu, nie słyszę jej śmiechu, nie uspokajam jej myśli.

Rozgrzewka zajmuje mi piętnaście minut. Piętnaście minut z kolejnego dnia bez niej. Żałuję, że spóźniłem się i nie zdążyłem jej powiedzieć, co czuję. Tak jak jej rodzinną klątwą jest szaleństwo, moją jest niemożliwość wysłowienia się i "spóźnialskość", jak ona uroczo to nazywa.

Otwieram zegarek i wpatruję się w jej zdjęcie. Jest taka szczęśliwa, stoimy razem na łące i trzymamy gigantyczny wianek, który pletliśmy cały dzień. Gładzę kciukiem jej śliczną twarz. Oczy dziewczyny skrzą się takim blaskiem, emanują niesamowitą radością. Mimo że jej włosy są potargane a plecy zgarbione ze zmęczenia, dla mnie wygląda idealnie.

Stukot obcasów na korytarzu przyciąga moją uwagę. Ktoś się szamocze, słychać jakieś krzyki, a zaraz potem następuje głucha cisza. Drzwi od celi uchylają się, a do środka osuwa się nieprzytomna dziewczynka. Ma nie więcej niż siedem lat. Szeroko otwieram oczy, orientując się, kto przede mną leży.

– Śpioszek? – Szepczę. – Śpioszku!

Córeczka Susła przeciąga się i otwiera oczy. Jej rączki są poranione i uwalane ziemią. Ktoś biegnie korytarzem, śmiejąc się głośno. Nikt jednak nie wchodzi do środka. Wzruszam ramionami i pomagam wstać Śpioszkowi. Chyba nic jej nie jest. Lekko chwieje się na nogach odzianych w balerinki. Kicha kilkukrotnie, po czym znowu zasypia, oparłszy główkę na moim ramieniu.

– Wstawaj! – Mówię lekko zniecierpliwiony.

– Gdzie jestem? – Przeciąga się i uśmiecha lekko.

– Śpioszku – zwracam się do niej z poważną miną. – Zostałaś uwięziona w ludzkim świecie.

– Mam zły sen – mamrocze cichutko.

– Nie, maluszku, to prawda.

– Och.

– Wiem, Śpioszku. Masz ochotę pograć ze mną w jakąś grę?

– Jestem śpiąca.

– Więc idź spać – oznajmiam, opiekuńczo prowadząc ją na stertę siana w kącie. Umościłem tam sobie posłanie, choć nie jest mi na nim wygodniej niż na podłodze. Śpioszek zwija się w kłębek i zasypia, pochrapując, jak to Susły mają w zwyczaju.

– Ilu jeszcze złapią? – Pytam sam siebie. Dziwi mnie nieco, że nie umieścili dziewczynki w osobnym pokoju. Może Kassion ma jednak odrobinę serca i nie chce pozbawiać dziecka kontaktu ze światem. Wyplątuję liście z włosów Śpioszka i zgniatam je w dłoni. Znowu przypomina mi się Hattie. Jesienią Kapelusznik kazał jej za karę grabić podwórze. Oczywiście jej pomogłem, choć nie mogłem wykrztusić ani słowa przez dłuższy czas. Bawiliśmy się świetnie, skacząc w stertach liści i obrzucając się nimi, ile wlezie. Wzdycham głośno. Tęsknię za domem.

Tęsknię za nią.

Continuă lectura

O să-ți placă și

91.6K 1.7K 4
W drugiej połowie dwudziestego pierwszego wieku projektowanie człowieka stało się faktem. Rozwój modyfikacji genetycznych sprawił, że rodzice mogą za...
18.2K 1.2K 37
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
2.8M 20.3K 6
„Takich jak my, wszechświat jeszcze nie odkrył." 1 część trylogii "Secret" ~09.12.2020. - 15.06.2021~ Dziękuje za okładkę: @velutinae
50.4K 1.9K 43
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...