21.Plan

55 13 12
                                    

Śpioszek ma prawdziwy szósty zmysł – trafiam do pokoju razem z nią, chłopcy lądują w sąsiednim. Mała wprawdzie nieco przysypia, ale dzielnie powstrzymuje swoje ciężkie powieki, przedstawiając naprawdę interesujący plan. Nawija swoim wysokim, niewinnym głosikiem, prezentując złożone, genialne posunięcia. Zastanawiam się, kiedy ona to wszystko obmyśliła.

Widząc moją zszokowaną minę, dziewczynka uśmiecha się radośnie.

– Kiedy jesteś mała i nieznacząca, ludzie nie zwracają na ciebie uwagi – oznajmia, przerywając na moment rozrysowywanie planu. – No dobrze, to teraz sedno planu – odchrząkuje. W tym momencie jakiś przebłysk w mojej głowie bardzo przytomnie zauważa, że możemy być podsłuchiwani, jak to często bywa na dworach.

– Śpioszku... – szepczę ostrzegawczo, a potem wskazuję na swoje ucho. Dziewczynka kiwa głową z poważną miną, jestem pewna, że mnie rozumie.

A potem spokojnie wyjawia kluczowy element swojego planu.

Słucham zrozpaczona, jak rujnuje nasze szanse na pokonanie Kassiona. W życiu nie udałoby nam się wymyślić coś takiego w tak krótkim czasie. Jęczę cicho, ukrywając twarz w dłoniach.

Wówczas mała delikatnie chwyta mnie za łokieć, odciąga moją rękę od twarzy, nie pozwalając mi porozpaczać nad jej niedopatrzeniem. Uśmiecha się, po czym gramoli się na moje kolana. Choć próbuję ją z siebie zrzucić, przytula się mocno, obejmując moje ramiona. W końcu wzdycham ciężko i przy pomocy stóp odpycham się w stronę ściany, szurając spódnicą sukienki po ziemi. Oparłszy się o nią, zamykam oczy.

Pozostaje mi biernie czekać na rozwój wydarzeń.

– Wiesz co, Quinn? – Mruczy cichutko, a ja ponownie nadstawiam ucha. – Chcę ci coś pokazać – sięga do kieszonki sukienki, wyciągając złożony na cztery świstek papieru. Rozkładam kartkę, która okazuje się być rysunkiem; czerwony domek ozdobiony krzywymi sercami i rombami z pewnością przedstawia uosobienie Krainy Czarów.

– Śliczne, Śpioszku – mówię, głaszcząc małą po główce. Jest promyczkiem radości całego dworu mojej matki, nie mówiąc już o Kapeluszniku i całej trupie Jokera. Tak właściwie, jakby się nad tym zastanowić, Suseł za młodu również stanowił coś w rodzaju maskotki w Królestwie Kier. Dziedzictwo goni nas na każdym kroku. Przyglądam się kolorowance, ustawiając ją pod światło.

Mała zasypia i zaczyna chrapać, dlatego z całej siły powstrzymuję gwałtowny okrzyk. Moja reakcja ogranicza się do nikłego rozbłysku w oczach, który kamery (z pewnością znajdujące się w pokoju) zinterpretują raczej jako oznakę tęsknoty. Ja natomiast widzę opisany punktowo plan Śpioszka, różniący się znacznie od opowiedzianej mi wcześniej wersji. Naprawdę pomyślała o wszystkim. Lekcje Susła odnośnie szpiegów okazały się dla niej niezwykle przydatne.

Suseł przez długi czas był głównym szpiegiem Królowej Kier w Królestwie Pik, skąd moja matka spodziewała się jakichś potyczek politycznych. Z powodu niewielkiego wzrostu i niepozorności był w stanie niesamowicie namieszać w dokumentach tamtejszych dworzan. Doprawdy, przyszło mi współpracować z ciekawą ekipą.

Ręka mi drętwieje od trzymania małej, więc ostrożnie opuszczam ją na gładki, jaskrawożółty dywan zaściełający podłogę. Potem zaś z ciekawością przeszukuję szuflady wszystkich komódek będących się w pomieszczeniu. Nie zawierają w zasadzie nic – w jednej znajduję małe lusterko, w drugiej pojedynczy świstek papieru i długopis. Wypełniam czas bazgroleniem bez celu po kartce, dopóki cała nie zapełni się kreskami w odcieniu indygo. W myślach cały czas analizuję plan Śpioszka, doszukując się w nim niedokładności. Nie widzę ani jednej.

***

Kiedy otwierają się drzwi, podrywam się ze słabym jękiem. Po moim policzku ścieka strużka śliny, którą niechętnie ocieram wierzchem dłoni. Do środka wchodzi Kassion, sztywnym krokiem omijając wciąż śpiącą dziewczynkę. Wydaje się niezwykle zdenerwowany.

– Hattie zniknęła – warczy, chwytając mnie za łokieć. Zaniepokojona marszczę brwi, obawiając się, że coś jej się stało. – Macie z tym coś wspólnego?

– Ależ skąd – odpowiadam hardo, tonem księżniczki, który wreszcie mi się przydaje. Wytrzymuję jego spojrzenie, dopóki mocno nie wbija mi paznokci w skórę ramienia. Wygląda na to, że jeden czynnik planu małej został wyeliminowany. Wciąż jednak musimy sprawić, by White dostał się do Krainy Czarów. Tam wraz z Hattie będą musieli znaleźć sposób, by zniszczyć bariery. Przede wszystkim jednak tym samym zadbamy, że będą bezpieczni. Reszta skupi się na powstrzymaniu Kassiona. Jeśli tylko będziemy wystarczająco sprytni, uda nam się go unieruchomić jego własną bronią.

Nieznośnie powoli schodzimy na parter, do holu. Oczami z dezaprobatą wodzę po tych wszystkich żółtych przedmiotach. Są tu także As i White, choć nigdzie nie widzę księcia.

– Dokąd idziemy? – Warczę nieprzyjemnie. Mam zaschnięte gardło i burczy mi w brzuchu, a głód to wręcz znienawidzone przeze mnie uczucie. Jeden ze strażników krzywi się nieznacznie, a potem uruchamia metalową obrożę, która mnie unieruchamia.

– Jak to: dokąd? – Odpowiada Kassion tym samym tonem. – Poczynając od zostającego w tym budynku Chessa, każde z was trafi do osobnej twierdzy jednego z moich wysoko postawionych przyjaciół. Tam spędzicie resztę życia, produkując dla nas czary.

Mam ochotę zwymiotować, zobaczywszy ten przerażający obrazek w wyobraźni. Najbardziej boli mnie jednak świadomość, że mężczyzna wypowiada te słowa głośno i nonszalancko. Nie wierzy, że zdążymy wykorzystać tę wiedzę, zanim będzie za późno. Uważa, że trzyma wygrana w garści i że dopiął swego. Zaraz po naszym uwięzieniu wyruszy, by ponownie pojmać Hattie, a może nawet moją mamę. Nie będzie mnie tam, żebym objęła tron i kontynuowała nieprzerwaną dotychczas linię mego rodu.

A kiedy Kraina Czarów zostanie pozbawiona swojej Królowej Kier, rozpłynie się w nicość.

– Skrócić go o głowę – rozkazuję cicho. Obroża przestaje działać, czary są silniejsze od technologii.

– Słucham? – Kassion spogląda na mnie, nic nie rozumiejąc.

– Skrócić go o głowę! – Wrzeszczę. Moje dziedzictwo wyrywa się na wolność. Mogłabym sprawić, by w tym momencie został pozbawiony głowy. Wówczas jednak stanę się szalona, tak, jak moja mama. Nie będę w stanie tego szaleństwa powstrzymać. Dlatego z niemałym trudem opuszczam wycelowany w mężczyznę palec. Jeszcze nie. Muszę poczekać na dogodny moment.

Kassion rozluźnia się, widocznie oczekiwał wcześniej jakiejś sztuczki. Ja z kolei powracam do sztywnej pozycji, udając, że na powrót przejęto nade mną kontrolę. W rzeczywistości jednak obroża zepsuła się na dobre.

Książę stoi w oknie, obserwując nasz wyjazd, a twarz ma wykrzywioną bólem. Na stoliku obok niego rozłożona jest szachownica. W końcu kręci głową i zaczyna przesuwać poszczególne pionki. Ci ludzie są naprawdę sprytni – jakimś cudem wiedzieli, że Chess nie potrafi powstrzymać się przed grą w szachy.

Wsiadamy do rozklekotanego wozu. Oddycham głęboko, podczas gdy Śpioszek upewnia się, że strażnicy nas nie podsłuchują.

– As – zaczynam, kiedy dziewczynka kiwa głową z ulgą. – Masz jakieś asy w rękawie? Konkretniej... coś ostrego?

– No pewnie – uśmiecha się, wyciągając z połów ubrania mały, zębaty, ostry jak zęby Kota z Cheshire nożyk. Podaje mi go, a ja zaczynam piłować dno wozu. Stukot końskich kopyt zagłusza cichy zgrzyt cięcia.

– White – szepczę. Chłopak odwraca się w moją stronę, a jego oczy iskrzą nadzieją. – Musisz się stąd wydostać, a potem razem z Hattie wymyślić, jak zniszczyć bariery. My odwrócimy uwagę Kassiona.

– Wrócimy po was – przysięga syn Białego Królika.

Rulebook. Księga ZasadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz