27.Topór

146 11 18
                                    

To właściwie całkiem zabawne. Córka Królowej Kier prowadzona pod katowski topór.

Śmieję się cichutko, stojąc pośród pozostałych więźniów tego obłąkanego wariata. Sama postać Kassiona jest wręcz komiczna – on, metodycznie usiłujący stłamsić w zarodku pełną bezsensu, wspaniałą, cudowną i zwariowaną Krainę Czarów, sam jest jednym z największych szaleńców, jakich kiedykolwiek miałam okazję spotkać. Śmieję się, ale i płaczę. Płaczę, wiedząc, że Alicja lada chwila odda za mnie życie.

Hattie desperacko próbuję uratować sytuację, lecz nawet szaleństwo nie zdaje się na nic. Osiąga tyle, że ucieka z dziedzińca, a funkcjonariusze nie są w stanie jej powstrzymać. Zdaje mi się, że biegnie w stronę Krainy Czarów. Wygląda wręcz śmiesznie, potyka się i chwieje, ma drgawki, a w dodatku śmieje się i piszczy, ale jest w niej coś kojącego. Coś, co znam. Coś, co siedzi w mojej własnej głowie. Cieszę się, że przynajmniej ona będzie bezpieczna. Niech wraca do Krainy, do zamku, tam, gdzie przynależy. Niech porozmawia z Królową.

Hattie musi dowiedzieć się o czymś bardzo ważnym. Mam nadzieję, że zdąży dostać się do pałacu Kier, nim moja matka opuści Króliczą Norę po ludzkiej stronie świata.

Kassion jest wściekły, lecz po chwili zgrzytania zębami i zaciskania pięści na powrót przywdziewa na twarz maskę wspaniałomyślnego władcy.

– Posłać za nią pościg – rozkazuje jedynie z pasją, celując w Hattie długim, ozdobionym sygnetem palcem. Gawiedź ludzi szemrze i wierci się, kątem oka widzę zatem ogromną ilość szeleszczących sukni i migoczącej biżuterii. Nie jestem w stanie wyłowić pojedynczych słów, lecz wydają się być zaskoczeni i skonfundowani całą tą sytuacją. Kassion robi, co może, by zachować pozory normalności i ładu.

– Co teraz? – buczy niepewnie kat.

– Poproszę skazańca. Musimy ukarać tych ludzi, nie rozumiecie?! Zniszczyli Krainę Czarów. Zabrali nam świat cudów. Wprowadzili w błąd swojego własnego cesarza. Mam to wszystko puścić im płazem?

Cisza. Przerywa ją dopiero brzęk topora upuszczanego na ziemię. Kat z przestrachem wybiega z dziedzińca, zanim Kassion orientuje się, co się dzieje. Wiem, że As ma wielką ochotę podbiec do mnie i mi pomóc. Widzę, jak powoli przesuwa się w moim kierunku, ale na drodze staje mu strażnik, który przytrzymuje go za ramiona. Potem wszystko na powrót zamiera. Niebo, otulone ciemnymi chmurami, potęguje ponury nastrój.

Cesarz wzdycha ciężko i sam chwyta topór w dłoń, obracając nim z gracją i wyraźną wprawą.

– Dawać tu Simonię Laoki – stwierdza po chwili namysłu, oblizując wargi, jakby nie mógł się już doczekać. Dwie funkcjonariuszki, sylwetką przypominające masywne kolumny, szczerzą zęby w moim kierunku. Wstaję, słysząc ciche, melancholijne westchnienie Alicji. Zgniatają moje ramiona i łokcie w żelaznych pięściach i wloką w stronę podestu, na śmierć.

– Skazaniec ma prawo do ostatniego życzenia – skomli nagle ktoś z tłumu, głosem piskliwym i żałosnym. Cesarz kręci głową, podczas gdy ja potakuję gwałtownie. Tak. Chcę wyrazić moją ostatnią wolę. Ku mojej uldze arystokraci jeden po drugim popierają to starożytne prawo. Strażniczka przyciska moją głowę do pniaka, w tym samym czasie rozwiązując sznur pętający moje usta i szyję. Wreszcie.

Kassion bierze zamach siekierą. Muszę się pospieszyć.

Po raz ostatni krzyżuję moje spojrzenie z Asem. Chłopak płacze, dwie strugi łez spływają po jego twarzy. Spędziliśmy razem naprawdę cudowne chwile i choć lada moment pożegnam się z życiem, choć tak niewiele przebywaliśmy razem, wiem, że wspomnienia z owych nielicznych dni na zawsze pozostaną w jego umyśle. Uśmiecham się słabo. Mam ochotę wykrzyczeć, że go kocham, ale na to już nie ma czasu. Macham tylko palcami dłoni, na której noszę pierścionek. Mam nadzieję, że go widzi.

Nadszedł mój czas.

Biorę głęboki wdech, mając nadzieję, że głos mnie nie zawiedzie. Czary muszą zadziałać. Po prostu muszą.

– Skrócić go o głowę!

A potem opada topór.

***

Po podeście toczą się dwie głowy.

Najpierw widzę głowę Kassiona, okoloną jego ohydnymi, tłustymi włosami. Przez ułamek sekundy mam ochotę krzyczeć z radości. W końcu został pokonany i nikomu już nie zagrozi. Nigdy nikogo nie porwie. Przestanie prowadzić swoje potworne rządy. Udało nam się.

Ale obok jednej głowy leży druga. Ta, która należy do Quinn. Do następczyni tronu. Do córki władczyni Krainy Czarów. Do geniusza. Do bohaterki. Do młodej, niewinnej dziewczyny. Do mojej ukochanej. Do mojej miłości.

I przede wszystkim do mojej najlepszej przyjaciółki.

Pośród obłąkańczo wrzeszczącego tłumu naiwnych, niezdolnych do samodzielnego myślenia ludzi padam na ziemię i zaczynam walić pięściami w podest, a cierpienie rozsadza mnie od środka. Moje serce pęka na kawałki. Syn Asa Kier pozbawiony serca przestaje być przecież Asem Kier. Teraz jestem pustą kartą. Pustą kartą, która nie ma swojej królowej. A pustą kartę wyrzuca się z talii.

Chwytam porzucony przez Kassiona nóż z zamiarem wbicia go sobie prosto w pierś, lecz Kier chwyta mój nadgarstek, zanim mam okazję ze sobą skończyć. Czarno-biały dziedziniec zaczyna znikać z mojego pola widzenia.

– Puszczaj – charczę przez łzy. – Puszczaj, mówię!

– Żyj dla niej. Dla Quinn.

– Nie widzisz jej głowy, leżącej kilka metrów od ciebie?! – wrzeszczę. – Ona nie żyje!

– Proszę, As. – Kier klęka przy mnie. – Poświęciła się, żeby cię ocalić.

Jesteśmy jakby w bańce spokoju. Nie słyszę ani nie czuję absolutnie nic z chaosu szalejącego przecież wokół nas. Zamykam oczy i przez chwilę czuję jej dłoń w swojej i widzę jej uśmiech. Uśmiech pozbawiony górnej jedynki, którą kazała wyrwać jej matka, do dziś nie wiem, dlaczego. Mimo wszystko wygląda pięknie, nawet bez tego zęba. Jest najpiękniejsza.

Nie chcę otwierać oczu, ale Kier szarpie mnie za ramię, dopóki nie wstanę. Cały czas płaczę, nie potrafię przestać. Nie wstydzę się tego. Każda najmniejsza łza jest dla niej.

Chess powoli podchodzi do ciała Quinn i zsuwa pierścionek z jej ręki. Natychmiast rzucam się w jego kierunku, ale on podaje mi go spokojnie, chociaż wiem, że wolałby zachować go dla siebie. Chyba też ją kochał, i to szczerze.

– Proszę.

– Dziękuję. – Połykam łzy, wsuwając pierścień na mały palec. Nigdy go nie zdejmę.

– Musimy wracać – oznajmia Karo, obejmując ramieniem księcia Chess.

– Niby dlaczego? Chcę tu zostać – mówię cicho.

– Królowa. Jeśli opuści Krainę, przestanie istnieć. Na zawsze. A Kassion przecież nie odwołał swoich ludzi.

Zmuszam się do zerknięcia na zakrwawiony topór. Nie mam ochoty ratować Królowej Kier. Quinn często opowiadała, jak koszmarną jest matką. Muszę jednak ocalić Krainę Czarów.

Nawet nie zauważamy, gdy podchodzi do nas Alicja. Dopiero po znaczącym chrząknięciu zaskoczeni podnosimy na nią wzrok.

– Pomogę wam. Dawno nie odwiedzałam Krainy Czarów – uśmiecha się leciutko.

– Świetnie – kwituję, ucinając dalszą rozmowę. Nie odwzajemniam uśmiechu.

Nigdy więcej się nie uśmiechnę.

Rulebook. Księga ZasadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz