Epilog

64 8 21
                                    

Rude włosy dziewczyny odcinały się wyraźnie od nijakiej, szpitalnej poduszki, na której były rozsypane. Nad łóżkiem wisiały przeróżne monitory, a wszytkie pikały niespokojnie, dokonując pomiarów, gdy pacjentka mamrotała w malignie dziwaczne słowa.

Doktor Kassion de Marquette siedział zrezygnowany na krześle u wezgłowia. Nie udało się. Zawiódł, zawiódł pomimo wielu prób. Zdawało mu się, iż był tak blisko, jak żaden z jego poprzedników. A jednak coś poszło nie tak. Nie wiedział, co dokładnie, i miało pozostać to tajemnicą do końca jego dni.

Obok niego na drugim krześle siedział Jan Skoczkowski, stażysta w szpitalu psychiatrycznym. Był jeszcze młody, niedoświadczony, z ledwie zalążkami zarostu. To była jego pierwsza porażka. Nie umiał zachować pokerowej twarzy, takiej jak doktor Kassion. Widać było po nim załamanie. Nie udało im się jej wyleczyć.

Hattie pogrążyła się w chorobie na dobre. Ach, Skoczkowski, pomyślał Kassion, ten naiwny chłopiec, zakochany w szalonej dziewczynie, w jej bladej twarzy i rozbieganych, często zamglonych oczach, które raz po raz zmieniały kolor w świetle szpitalnych lamp. Biedaczysko, zalewał się łzami, co widać było pomimo jego zasłaniania twarzy obiema dłońmi.

Wreszcie Kassion wstał, a po raz ostatni zerknąwszy na pikające szaleńczo przyrządy, opuścił pomieszczenie. Należało pomóc innym pacjentom.

Czasem zwyczajnie nie można już nic zrobić.

Rulebook. Księga ZasadWhere stories live. Discover now