1.Zasady

476 51 48
                                    

Rozdział 1. Zasady

1.Nie zbliżaj się do Szalonego Wzgórza
2.Nie podchodź do Króliczej Nory
3.Nie rozmawiaj o Krainie
4.Nie graj w karty (grozi grzywną i konfiskatą)
5.Nie graj w szachy (grozi grzywną i konfiskatą)
6.Nie wdawaj się w dyskusję z więźniami (to znaczy, gośćmi) z krainy
7.Nie kwestionuj poleceń Cesarza

Zamknęli ją.

Otępiała patrzę, jak dwóch ubranych w nieprzyjemnie szare mundury funkcjonariuszy owija żółto-czarną taśmą wrota do Krainy Czarów. Królicza Nora jest już szczelnie zabita deskami, tak, że nie sposób się do niej dostać. Teraz na dodatek odgradzają wszystko jakąś paskudną, jaskrawą wstęgą. Napawa mnie to wstrętem i jakimś niezrozumiałym strachem, zaciskającym ciasną pętlę wokół mojej szyi. Mam wrażenie, że się duszę. Nie mogę tego znieść, a jednak cały czas uparcie wlepiam wzrok w drzwi do Krainy. W drzwi do domu.

– Nie... – Tylko tyle wydobywa się z mych zbielałych, zdrętwiałych warg.

Brakuje mi powietrza, jestem zbyt załamana i skołowana, by zdołać wykrzyczeć w stronę funkcjonariuszy imponująco długi sznur złorzeczeń pod ich adresem, zgrabnie tkwiący w mojej głowie. Ból rozsadza mi czaszkę, a łzy skrupulatnie rozmywają wszystko, co znajduje się w polu widzenia. Czuję ogarniające mnie przeraźliwe dreszcze.

– Nie – powtarzam, jakby moje słowo mogło ich powstrzymać.

Gorączkowo chwytam zimne, stalowe pręty klatki, do której wepchnięto mnie przed kilkoma ledwie minutami. Na krawędzi umysłu czuję, że podarte rękawy niegdyś zachwycającej sukienki drapią mnie w przedramiona. Szarpię metal, raz i drugi, niemal odruchowo, nie rozumiejąc, co tak właściwie czynię i jak bardzo jest to bezcelowe.

– Spokojnie, Hattie. – Ktoś ostrożnie poprawia kapelusz, który zsunął mi się na oczy.

– Dlaczego mam być spokojna? – charczę, odwracając głowę w nieznośnie powolnym tempie. Spoglądam na bladą twarz White'a, który usiłuje przywołać na twarz pokrzepiający uśmiech. Z łatwością przebijam się przez kruchą maskę gruboskórności, którą na siebie nałożył. Wiem, że się boi., jest wręcz przerażony. Nigdy nie opuścił Krainy Czarów, nie wie nawet, jak tu jest. Chłopak spuszcza wzrok, zacisnąwszy ciemne wargi w wąską linię.

– Przepraszam – burczę, wiedząc, iż przesadziłam z ostrym tonem, po czym powoli siadam na podłodze klatki. Jest twarda i niewygodna, tak inna od pluszowych foteli, do których jestem przyzwyczajona. White siada obok i łapie mnie za rękę swoją wątłą, szczupłą dłonią. Czuję, że drży.

– Gdzie nas wiozą? – pyta łamiącym się głosem, ściskając moje palce. Serce mnie boli, gdy widzę, jak traci nieodłączny dla siebie optymizm, jak gaśnie w nim zapał i wszelkie resztki radości.

– Nie wiem – odpowiadam zgodnie z prawdą. Odwzajemniam jego gest, co minimalnie podnosi mnie na duchu. Bądź co bądź jesteśmy tu razem.

Wóz rusza, a skąpane w pomarańczu wschodzącego słońca Królicza Nora i Szalone Wzgórze stopniowo znikają mi z oczu. Droga jest nierówna, więc co chwila obijamy się o siebie ramionami. Stale muszę też poprawiać swój kapelusz, gdyż nieustannie zsuwa mi się na twarz. Jest odrobinę za duży, został zaprojektowany z myślą o zupełnie innej głowie. Mimo tej niedogodności nie mam najmniejszego zamiaru zdejmować cylindra. Tylko dzięki niemu czuję się sobą. Jeżeli mam zostać tu ścięta, chcę nadal go nosić! Chociaż nie sądzę, że czeka mnie egzekucja. Ten świat rządzi się innymi prawami. Nie wiem tylko, czy aby nie okażą się one jeszcze gorsze.

Obok, niemal tuż przy kratach, biegnie grupka dzieciaków, a za wozem sunie tłum ludzi, którzy gapią się na nas jak na zwierzęta wystawione na cyrkową arenę. Pod setkami spojrzeń rumienię się mocno, ogarnia mnie niepokój. Chowam twarz w ramieniu White'a, a on kicha, bo pióro z mojego nakrycia głowy łaskocze go w nos. Czerwone, strusie pióro ma nieprzyzwoitą tendencję do łaskotania ludzi w nosy.

Rulebook. Księga ZasadWhere stories live. Discover now