𝓐𝓵𝔀𝓪𝔂𝓼 𝓐𝓷𝓭 𝓕𝓸𝓻𝓮�...

By elijahjea

89.4K 3.1K 601

❝𝐇𝐞'𝐬 𝐦𝐲 𝐰𝐨𝐥𝐟, 𝐦𝐲 𝐰𝐢𝐥𝐝 𝐚𝐧𝐝 𝐟𝐫𝐞𝐞. 𝐒𝐨𝐦𝐞 𝐧𝐢𝐠𝐡𝐭𝐬 𝐦𝐲 𝐡𝐞𝐚𝐫𝐭, 𝐒𝐨𝐦𝐞 𝐧𝐢𝐠... More

•Prolog•
•1.Pora wrócić na stare śmieci•
•2.Hej, może coś podać?•
•3.Więc idziemy pić?•
•4.Dobrze, obiecuję.•
•5.Always and forever•
•6.Czasami w ciebie nie wierzę•
•7.Gdybyś wiedział, to byś zrozumiał•
•8.Teraz już wszystko rozumiem•
•9. ...czy...ty...mnie...przeprosiłaś?•
•10.No cóż, żegnaj.•
•11.czas zacząć "brudną robotę"•
•12.Jesteś potworem!•
•13.Ty jesteś normalny?•
•14.twarzą w twarz z.....•
•15.Dostaliście zaszczyt poznać...•
•16.Świerzaczek hmm?•
•17.Kto? Kim jest Tatia?•
•18.Mamy i naszą zgubę•
•19.Katherine..?•
•20.Stefan Salvatore, znasz może?•
•21.Co zrobiłaś!?•
•22.Elena...ładne imię•
•23.co te biedne drzwi ci zrobiły•
•24.Melanie, czyń honory•
•25.to będzie długa historia..•
•26.Przysięga krwi•
•NIE ROZDZIAŁ•
•27.Alkohol lekarstwem na wszystko•
•28.Spotkanie z Michaelem Jacksonem•
•29.Nie bulwersuj się tak•
•30.Niespodzianka•
•31.Kiedy ma być ten bal?•
•32.Przeprowadzka•
•33.Wyglądasz cudownie!•
•34.Rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady?•
•35.Nie jest dobrze•
•37.Niespodzianka?•
•38...,którego trafiły drzwi. •
•39.Pierdolona Melanie Jefferson•
•40.Wielkie umysły myślą podobnie.•
•41. Ty żyjesz! •
•42.Zabijmy tą sukę.•

•36.Nie pozwolę ich zabić.•

1.6K 82 55
By elijahjea

Po opuszczeniu balu długo zastanawiałam się co tak właściwie miało tam miejsce. Próbowałam nawet zrozumieć to, dlaczego Salvatorowie i Elena nie pochwalili się wiedzą o zmartwychwstaniu Esther. Jednak żadne z możliwych wytłumaczeń ich nie usprawiedliwiało. Starałam się, na prawdę się starałam im to wybaczyć, wrócić i obmyślić co dalej. Ale to co zrobili, a raczej czego nie zrobili uraziło mnie do tego stopnia, że po prostu moja duma i ten cichy głosik z tyłu głowy nie pozwoliły mi na to posunięcie.
Mimo wszystko jednak chce znać odpowiedzi na pytania, które powstały po tamtym wieczorze. I zdobędę je, chociaż wiem, że odpowiedzi na nie mogą mi udzielić jedynie osoby, których w tym momencie najbardziej nie chce widzieć na oczy.

Przez całą noc błąkałam się po okolicy, chodziłam różnymi ulicami, trafiłam do lasu a tam nawet pod jakiś wodospad, przy którym aktualnie siedzę. W potarganej od dołu sukience, rozwalonymi włosami i pustym wyrazem twarzy. Nie chciałam nic czuć, nie chciałam dać się tym dobrym emocjom, aby zmusiły mnie do przebaczenia i życia dalej z kłamcami. W końcu jak okłamali, oszukali mnie jeden raz, to prędzej czy później zrobią to i drugi. Nie rozumiem też kolejnej rzeczy. Przysięga krwi, którą złożyliśmy. Miała chronić mnie przed bólem, a co za tym idzie jeśli ktoś robiłby coś co miało mi bardzo zaszkodzić miał zostać ukarany, a ja wiedziałabym kim owa osoba by była. Dlaczego więc nie uprzedziła mnie przed ich oszustwem? Niemożliwe żeby akurat wtedy się zepsuła, takie rzeczy nie ulegają uszkodzeniom. Więc w czym problem?

Westchnęłam i oparłam się wygodniej o jakiś kamień, który znajdował się za moimi plecami. Patrzyłam prosto na słońce, które było już prawie na środku swojej dziennej drogi przez niebo. Wnioskując z tego mogę stwierdzić, że dochodzi 12. Na prawdę porządnie się tu zasiedziałam. Znalazłam to miejsce około 4-5 nad ranem. Trochę przypomniały mi się dawne czasy. Nic tylko ja, las, dzikie zwierzęta, nadzwyczajne rośliny i moja samotność. Mówiąc szczerze nigdy na nią nie narzekałam. Było mi dobrze. Po prostu. Dobrze. Nie wspaniale, super ale też nie źle. Polegałam tylko na sobie, dzięki czemu nigdy się nie zawodziłam. Nie musiałam nikogo pilnować, ani sprawdzać, czy czegoś nie knuje za moimi plecami. Byłam po prostu sama. Żadnych fałszywych ludzi. Jednak czy Damona, Stefana i Elenę mogę nazwać fałszywymi? Skusiłabym się jeśli chodziło by tylko o ostatnią dwójkę ale Damon? Również wiedział co się święci a nie powiedział mi. Udawał tak dobrze, że nawet się nie skapłam. Swoje plany zamaskował zazdrością o brata i brunetkę. Tylko... dlaczego?
Jest jeden sposób abym poznała na to odpowiedź. I wcale mi się on nie podoba ale nie potrafiłabym żyć dalej z tą nieświadomością. Muszę się poświęcić i wrócić do domu Salvatorów.

Nagle usłyszałam ten głupi dzwonek od telefonu. Warknęłam na niego kilka przekleństw zastanawiając czemu jeszcze go nie zmieniłam.
Spojrzałam na ekran i mówiąc szczerze wcale się nie zdziwiłam widząc jej imię. Nie myśląc długo pewnym ruchem nacisnęłam na zieloną słuchawkę i przyłożyłam przedmiot do ucha gotowa na fale żałosnych przeprosin.

- Melanie? O rany, cieszę się, że odebrałaś.. - usłyszałam po drugiej stronie głos dziewczyny z moich wcześniejszych rozmyślań.

- Wolałabym tego nie robić ale potrzebuje znać odpowiedzi. - mruknęłam, powoli wstając i przeciągając się. Siedzenie w miejscu przez pare godzin jednak daje o sobie znać.

- Słuchaj, ja... - zaczęła niepwenie ale przerwała wzdychając lekko. - nie chciałam, żeby tak to wyszło. Wszystko ci wytłumaczę, tylko proszę nie rozłączaj się ani mi nie przerywaj, błagam! - powiedziała błagalnie, bojąc się, że zaraz się rozłączę, czego akurat w dzisiejszych planach nie miałam.

- Nie mam zamiaru. - odpowiedziałam twardo i oparłam się o skałę, przy której spędziłam ostatni czas. - ale to ty posłuchaj. Powiem to tylko raz i nie będę się powtarzać. - zaczęłam czując, że Elena zaraz zacznie paplać, czego w tej chwili nie chciałam. - za godzinę u Salvatorów. Tam wszystko sobie wyjaśnimy. - powiedziałam nie znosząc w odpowiedzi jakiegokolwiek słowa sprzeciwu. Rozłączyłam się, nie czekając na jej odpowiedź. Przyjdzie to przyjdzie, jak nie, to to nie mój problem i bez niej uda mi się dowiedzieć czego chce. Jednak poczułam małe ukłucie w sercu, że to właśnie ona zadzwoniła a nie Damon, czy chociażby kwiatuszek.

Zaczęłam kierować się w stronę powrotną, którą na szczęście doskonale zapamiętałam. Ma się ten dar.
Została mi do przemyślenia jeszcze jedna, istotna kwestia. Co z Mikaelsonami? Ujawnić się im i powiedzieć co knuje Esther? Ale tak właściwie co knuje? Wiem tyle co nic. Jak mam im pomóc, skoro boję się, że mnie odepchną, albo co gorsza spróbują zabić. Jak mam to zrobić skoro nie wiem jak mogę coś zdziałać. Najprostszym sposobem było by zabicie Esther, nawet tu i teraz. Żaden problem. Ale. Ale co jeśli już coś zrobiła? Rzuciła jakieś zaklęcie czy chuj wie co jeszcze. Z resztą pierwotni są święcie przekonani, że ich matka jest dobra i zapewne cieszą się, że żyje. Chociaż również musieli być zdziwieni, gdy ją zobaczyli, żywą. Przecież doskonale wiedzieli, że to Klaus ją "zabił". Musiał im to powiedzieć. Czuł się temu winny, a teraz jak wróciła to pewnie oni wszyscy są zapatrzeni w nią tak, że nie spodziewają się żadnego podstępu z jej strony, który na pewno jest. Więc gdybym teraz ją zabiła to oni dowiedzieli by się, że to ja i prawdopodobnie pragnęli by zemsty i nawet nie zastanawiając się próbowali by zrobić mi krzywdę, nawet wiedząc, że ja, to JA. Dlatego ta opcja odpada. Nie mam zamiaru ich rozłościć, przy okazji samej sobie kopiąc grób.
Jest za to jeden plus z wczorajszego wieczoru. Dzięki niemu i mojej dyskrecji, dzięki której nie zostałam przyłapana już jestem mentalnie gotowa na ich spotkanie twarzą w twarz na osobności. Dobra, może nie do końca ale na pewno w jakiś sposób czuje się pewniej. Jestem przygotowana na ich zobaczenie na żywo. Ale na rozmowę z nimi to już ciężko stwierdzić...

Gdy wyszłam już z lasu, wychodząc na ulice dosłownie przywaliłam sobie ręką w czoło.

- Boże, mózgu gdzie żeś był 20 minut temu. - mruknęłam do siebie zażenowana. Czemu ja wcześniej nie wpadłam na to, że istnieje takie coś jak teleportacja. 20 minut zmarnowane na złażenie z wodospadu i łażenie po lesie w tej przeklętej kiecce.
Nie zastanawiając się już dłużej przeniosłam się do "mojego" pokoju w posiadłości Salvatorów. Spojrzałam na drzwi, które pomimo, że były zamknięte to i tak każdy w każdej chwili mógł tu wejść, dlatego postanowiłam uniemożliwić tą ewentualność rzucając na nie proste zaklęcie blokujące dostęp. Można go również używać, aby zablokować umysł, z resztą działa na wszystko, do czego mógłby być jakiś dostęp. Jednak moja magia nie jest na AŻ takim poziomie, żebym potrafiła zablokować umysł, jednak muszę przyznać, że mogłoby to być bardzo przydatne. Tak samo jak sama ogółem "magia". Może czas, żeby rozwinąć tą umiejętność? Kto wie, może.

Westchnęłam. Stanęłam na mniej więcej środku pokoju, zamknęłam oczy i wschłuchałam się w dźwięk otaczającego mnie świata. Kiedy się skupię, potrafię usłyszeć na prawdę niesamowite dźwięki. Od zwykłego śpiewu ptaków gdzieś w oddali za oknem, aż do drzew, które pomimo pozorów również tworzą piękne składanki głosów. Normalny człowiek, a nawet wampir nie jest w stanie tego usłyszeć. Taki przywilej mam ja i niektóre potężne wiedźmy, które jednak swoją energię pobierają głównie z natury. Jednakże w tym momencie interesował mnie tylko jeden dźwięk. A mianowicie odgłos bijącego serca. Mogłam usłyszeć bicie serca ludzi w promieniu kilometra, może dwóch, jednak skupiłam się głównie na tym jednym, konkretnym budynku. Trzy. Trzy bijące organy, dające życie.

Otworzyłam oczy zadowolona z siebie. Przynajmniej ze słuchania nie wyszłam z wprawy.  Po chwili jednak mój uśmiech znikł. Trzy? Ale jak to? Stefan i Damon, to na pewno. Już przyzwyczaiłam się do rytmu ich serca, dlatego potrafię stwierdzić, że ta dwójka znajduje się w budynku. Utwierdza mnie w tym również fakt, że jesteśmy w ich domu. Ale te trzecie? Jest mi zupełnie obce.

Posłuchałam jeszcze raz. Tajemnicze serce biło spokojnie, umiarkowanie jakby osoba spała albo była na prawdę spokojna. Wschłując się tak jeszcze przez moment zauważyłam, że nie jest mi ono wcale takie obce. Pamiętam je. Tylko skąd? Każde serce bije inaczej, wydaje inny dźwięk, rytm. I choć zwykłe istoty nadnaturalne potrafią jedynie je usłyszeć, ja nauczyłam się je rozróżniać, dlatego jeśli dane serce jest mi znajome mogę stwierdzić kim konkretnie jest dana osoba. Dzięki Bogu, że zaklęcie blokujące działa również blokując dostęp co jest w środku zamkniętego przedmiotu. Czyli nikt nie może usłyszeć mojego bijącego serca.

Zastanawiając się nad tym kto jest właścicielem nieznanego mi dźwięku ruszyłam do łazienki, by się ogarnąć. W końcu za jakieś pół godziny ma przyjść Gilbert, a co za tym idzie niezbyt przyjemna rozmowa.

Po minionym czasie na ogarnięcie się postanowiłam podejść do tej rozmowy nie obierając żadnej ze stron. Czyli będę po prostu patrzeć na sytuację i z punktu widzenia mojego jak i trójcy.
Westchnęłam i zrzuciłam zaklęcie rzucone na pokój. Otworzyłam pomału drzwi i pewnym krokiem ruszyłam zebrać całą gromadę w jedno miejsce. Gdy zaczęłam schodzić po cichu ze schodów zatrzymałam się w pół kroku słysząc głosy.

- Nie róbmy z tego wielkiego zagadnienia. - powiedział głos należący zdecydowanie do jakiejś dziewczyny.

- Słusznie. - odpowiedział dobrze znany mi głos Damona. Nagle dwójka stanęła przy drzwiach wyjściowych, na które na szczęście lub i nieszczęście miałam idealny widok. Schowałam się bardziej w cieniu, gdy zobaczyłam kim była dziewczyna w towarzystwie Salvatora. Normalnie myślałam że padne.

- Spodziewam się, że za niedługo zadzwonisz. - powiedziała Rebekah ubrana w sukni z wczoraj, a obok niej przy moich ukochanych drzwiach stał Damon w, albo raczej bez koszulki, dzięki czemu można było podziwiać jego idealnie umięśnioną sylwetkę.

- Nie liczył bym na to. - powiedział uśmiechąc się kpiąco. Zaraz zaraz. Z tej niecodziennej sytuacji wniosek może być tylko jeden. Oni się ze sobą przespali. Rany boskie. Przecież to jest tak niedorzeczne, że aż śmieszne. Czy ten idiota nie ma mózgu? Co by było gdybym zeszła na dół 5 sekund wcześniej? Spotkałabym i jego i ją, czego skutki na pewno nie były by miłe ani dla mnie jak i dla niego.

Nagle otworzył drzwi, co zwróciło moją uwagę, albo konkretniej osoba, która za nimi stała. Mogłam oczami wyobraźni wyobrazić sobie jak uśmiech Damona znika tak szybko jak się pojawił. Boże, ta sytuacja na prawdę nadaje się do jakiejś głupiej komedii romantycznej. I muszę przyznać, że coraz bardziej zaczyna mi się ona podobać. Przynajmniej i Damon i Elena dostaną za swoje.

Rebekah wyszła, a ja normalnie czułam pogardliwy wzrok jaki dała Elenie, która z szokiem patrzyła na całe zajście. Pomimo dawnego opuszczenia domu przez blondynkę oni nadal gapili się na siebie jak ostatni idioci. Nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać i klaskając głośno w dłonie zeszłam ze schodów ujawniając się dwójce, która spojrzała na mnie z szokiem.

- Pięknie, na prawdę pięknie. Przez moment nawet zapomniałam po co tu jestem. Brawo wy. - powiedziałam ze sarkazmem stając na podłodze i krzyżując ramiona, próbując opanować moje rozbawienie.

- M-melanie? - pierwszy odezwał się Damon w niemałym zdziwieniu.

- Tak, to moje imię. - powiedziałam zbywająco i ruszyłam w stronę salonu.

Jakieś dwie minuty później siedziałam niedbale rozwalona na jednej z kanap popijać burbona z butelki, bo po co komu szklanka? i słuchałam ciągu dalszego komedii w wydaniu Damona Salvatora i Eleny Gilbert. Gdy tylko chłopak wszedł do pokoju, kończąc zapinać granatową koszulę, brunetka zaatakowała go pytaniami. Jakby zupełnie zapomnieli o mojej obecności. Jednak w tym momencie akurat nie za bardzo mi to przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Potraktowałam to jako rozrywkę.

- Przestałeś przejmować werbenę? - zapytała w końcu Elena opuszczając ręce z bezsilności.

- Myślisz, że mnie zachipnotyzowała? - zapytał z rozbawieniem Damon zapinając ostatni guzik koszuli.

- Co jest z tobą?  Zgłupiałeś? Przypomnę ci, że próbowała mnie zabić. - powiedziała z wyrzutem.

- Nie roztrząsaj tego tematu. - powiedział lekceważąco i wyminął załamaną dziewczynę, kierując się do barku. Poniosłam za nim wzrokiem. Nie rozumiem go. Przecież widać gołym okiem, że ta dwójka ma się ku sobie a mimo to robią wszystko, by temu zaprzeczyć. Damon jak jakiś głupi rozwydrzony nastolatek zalicza inne a Elena jest zbyt ślepa, żeby dostrzec prawdziwość jego uczuć.
Prychnęłam pod nosem słuchając dalszych zdań.

- Więc tak to teraz będzie wyglądać? Sprawiłam ci przykrość, więc się odgrywasz? - zapytała żałośnie odwracając się w jego stronę. Że co, że jak, że kiedy? W którym momencie dziewczyna go zraniła? Kiedy? Co jeszcze mnie ominęło?

- Cóż, a może raz zrobiłem coś bez związku z tobą. - powiedział wskazując na nią palcem i uśmiechając się nieszczerze. Elena w odpowiedzi przechyliła głowę w prawo patrząc na chłopaka z niedowierzaniem. Ten uniósł szklankę, do której uprzednio nalał jakiegoś alkoholu i posyłając dziewczynie kpiący uśmiech przystawił szklankę do ust i napił się.
Elena westchnęła i spojrzała na niego poważnie.

- Powinieneś wiedzieć, że Esther chce unicestwić rodzinę. Zaklęła dzieci i jeśli zabije jedno, zabije wszystkie. - kiedy te dwa zdania wypadły z ust brunetki zamarłam.

- To świetnie. Klaus zginie, my zwyciężymy. - powiedział Damon biorąc kolejnego łyka. A ja w tym czasie patrzyłam na ich dwójkę z niedowierzaniem. Czyli to jest plan Esther? Powiązała ich jakimś głupim zaklęciem i ukradkiem zabije jednego z nich, a za jego śladem pójdą następni? To okropne. Nawet jak na nią. Oszukać ich poraz drugi i to jeszcze w tak haniebny sposób.
Już nawet nie słuchałam co dalej mówili, wyglądało to tak, jakby kompletnie zapomnieli o mojej obecności.

- A więc to tak? - odezwałam się w końcu, zwracając tym samym ich uwagę. - Wykorzystacie okazję, że Esther chce zabić Mikaelsonów, aby się ich pozbyć? - zapytałam patrząc groźnie na zaskoczonych idiotów. Chyba na prawdę o mnie zapomnieli.

- Melanie, posłuchaj. - zaczęła niepewnie Elena. - Jestem tu po to, bo ty mnie wezwałaś, miałam ci powiedzieć jak było na prawdę, tak? Więc daj szansę to wyjaśnić. - powiedziała podchodząc do mnie powoli. Zmierzyłam ją pustym wzrokiem. W zasadzie już uzyskałam najbardziej istotne informacje. Jednak nadal mam kilka pytań bez odpowiedzi.
Poprawiłam się nieznacznie na siedzeniu wzięłam łyka alkoholu, nie spuszczając przy tym wzroku z dziewczyny, która grzecznie czekała na moją odpowiedź.

- Niech będzie. - mruknęłam w końcu. - Damon idź po Stefana. - skierowałam wzrok na wampira, który patrzył na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy ale po chwili zrobił co mu kazałam i wszyscy siedzieliśmy na kanapach. Ja na jednej a trójca święta na przeciwko na drugiej. Panowała cisza, która zaczęła mnie strasznie irytować. Ja tu marnuje czas na ich marne tłumaczenie a Esther może w tej chwili zabija moich przyjaciół.

- Więc, sprawa wyglądała tak, że.. - zaczęła niepewnie Elena. - na moim zaproszeniu był jeszcze dopisek od Esther, w którym napisała, że chciała mnie poznać..

- I uwierzyłaś w te brednie? W jakim świecie ty żyjesz, żeby ufać matce najniebezpieczniejszych istot na świecie? Czy ty żeś na głowę upadła, żeby do niej iść? Równie dobrze mogła cię zabić. - warknęłam gniewnie upominając jej żałosne i nieprzemyślane zachowanie.

- Mówiłem! - wtrącił się nagle Damon. - to był bardzo zły pomysł ale oczywiście musiałaś postawić na swoim i polecieć do kOcHaNeGo Stefanka o pomoc. - powiedział wkurzony wychylając głowę, by spojrzeć na Elene, która siedziała na drugim końcu mebla. - który z kolei jak ostatni idiota nie sprzeciwił ci się, co powinien zrobić i w dodatku skręcił mi kark, byś ty. - wskazał palcem oskarżycielsko na dziewczynę. -  mogła polecieć do Esther, bo ta chciała cię pOzNaĆ. - zakończył z wyrzutem.

- Zrobiłam to, żeby dowiedzieć się czego tak na prawdę ode mnie chciała, myślisz, że jestem taka głupia, żeby iść tam z świadomością, że już nie wrócę? - spytała wkurzona na co Damon prychnął.

- Tak, tak właśnie myślę. - powiedział natychmiast.

- Stop. - przerwałam tą bezsensowną wymianę zdań. - kłótnie małżeńskie zostawcie sobie na później. - warknęłam. Po czym spojrzałam na Elenę. - jeśli nie z głupoty to po jaką cholerę do niej lazłaś?

- Chciałam dowiedzieć się czego chciała. Gdybym nie poszła mogłabym tego pożałować na różne sposoby.

- Na przykład? - wtrącił się Stefan, który póki co siedział cicho.

- Na przykład mogłaby się odegrać na kimś z was-

- Nie zrobiłaby tego. - przerwałam.

- Skąd ta pewność? - zapytała brunetka.

- Obroniłabym was. - mruknęłam bez namysłu, jednak szybko skarciłam się, że wyszło to z moich ust. Spojrzenie trójki wyraźnie złagodniało i zauważyłam, że stali się bardziej niepewni. - tak, czy siak. - przerwałam niezręczną ciszę. - skąd wiesz, co Esther zamierza? - zadałam nurtujące mnie pytanie.
Zanim uzyskałam odpowiedź dziewczyna się zmieszała i odwróciła wzrok.

- Cóż, jakby to powiedzieć.. - mruknęła cicho, jakby wstydząc się tego co zrobiła. Zmarszczyłam brwi. - pomogłam jej rzucić zaklęcie, to znaczy, tak jakby. - powiedziała niepewnie unikając mojego wzroku jak ognia.

- Że co zrobiłaś?! - warknęłam zdenerwowana, jednak szybko się uspokoiłam.

- Ale, po co byłaś potrzebna Esther? - zapytał Stefan patrząc trochę gniewnie na dziewczynę siedząco po jego lewej stronie. Spojrzała na niego a potem ukradkiem na mnie.

- Potrzebowała krwi sobowtóra. - powiedziała cicho.

- Dlaczego jej ją dałaś? Wnioskuje, że zanim zgodziłaś się jej dać swoją krew musiała ci wyjawić po co jej jest potrzebna. Więc, dlaczego jej ją dałaś, wiedząc, że w ten sposób pozwoliłaś na śmierć Mikaelsonów? - zapytałam bez ani grama uczuć. Po prostu.

- Ja.. - zawachała się. - chciałam tylko pomóc. Myślałam, że jak nadarzyła się okazja, żeby spełnić cel, którym było pozbycie się pierwotnych to czemu by tego nie wykorzystać? Myślałam, że tak będzie łatwiej, Esther się nimi zajmę, a ani my, ani ty nie będziesz musiała się z nimi męczyć. - powiedziała robiąc krótką przerwę. - ale teraz jak na to patrzę, czuje, że popełniłam błąd. Przepraszam..- mruknęła i spuściła głowę. No tak, mogłam się takiego wytłumaczenia po niej spodziewać.

- Ale dlaczego mi nie powiedziałaś? Wy mi nie powiedzieliście? - zapytałam z, niechcianym, żalem w głosie i spojrzałam po twarzach Salvatorów i Gilbert.

- Po prostu, nie chcieliśmy byś się zamartwiała kolejną beznadziejną sprawą. Mieliśmy załatwić to po cichu, sami. Nie wiedzieliśmy, że tak to wyjdzie. - wytłumaczył Damon. Spojrzałam na niego. Do niego miałam największy żal.
Westchnęłam.

- Nie będę ukrywać, że cholernie mnie to wszystko wkurzyło i postąpiliście na prawdę jak na prawdziwych kretynów przystało. - zaczęłam zakładając nogę na nogę. - powiem też, że straciłam już do was zaufanie i od teraz zaczynam działać solo. Więc nie musicie się już martwić Mikaelsonami, bo ja się nimi zajmę. - powiedziałam a oni spojrzeli na mnie zaskoczeni.

- Ale jak to? Przecież Esther rzuciła już zaklęcie, jak zamierzasz ją powstrzymać? - zapytał Stefan a ja uśmiechnęłam się chytrze.

- To proste. - powiedziałam i spojrzałam na każdego po kolei. - zabije ją.

- Co? Jak niby zamierzasz to zrobić?

- Jak już raz powstała z martwych to nie sądzisz, że zrobi to i drugi?

- Nawet jak ją zabijesz, to zaklęcie nadal będzie działać równie mocno, co za jej życia.

- Cisza! - krzyknęłam, gdy zalali mnie różnymi sugestiami. - o to już nie musicie się martwić. Załatwie ją tak, że nawet czary mary jej już nie uratują.

- No dobra, to, jak to zrobimy? - zapytał zaciekawiony Damon, a ja posłałam mu karcące spojrzenie.

- "My"? - zapytałam z niedowierzaniem. - nie ma żadnego "my" Damon. Czego nie rozumiesz w zdaniu "zaczynam działać solo"? - warknęłam.

- Miałem nadzieję, że tylko mi się przysłyszało.. - mruknął zawiedziony.

- Ale nie możesz zrozumieć, że mieliśmy dobre intencje? - zapytała Elena.

- Dobre intencje ze złym skutkiem nie różnią się niczym od złych intencji. - powiedziałam zastanawiając się przez moment nad sensem moich słów. Jeśli faktycznie mieli dobre intencje robiąc taką głupotę to może dlatego przysięga nie zadziałała? Jednak to nie wyklucza faktu, że zawiodłam się na nich.

- A wiesz, że istnieje takie coś jak druga szansa? - zapytał niewinnie Damon. Spojrzałam na niego.

- I?

- I może raczyłabyś jej nam udzielić? W końcu jakby nie patrzeć wszystko się dobrze skończyło. Nie musimy się już martwić Mikaelsonami, bo Esther się nimi zajmie. - powiedział a we mnie aż krew się zagotowała.

- Gdzie byłeś przez całą rozmowę jak mówiliśmy o tym, że to jednak był błąd i trzeba powstrzymać Esther? - warknął pogardliwie na brata Stefan. A ja niemo przyznałam mu rację. Damon na prawdę jest cholernym debilem.

- Nie pozwolę ich zabić. - powiedziałam stanowczo wyprzedzając Damona, który spojrzał na mnie z czułością.

- Tylko sprawdzałem, czy może jednak nie odpuścimy. - mruknął tłumacząc swoją wypowiedź. - W takim razie chyba na ten jeden raz jeszcze będziesz musiała z nami współpracować. - skomentował i uśmiechnął się słabo.
Czy na prawdę ich potrzebuje? Poradzę sobie sama i doskonale o tym wiem. Jednak...

- A niech cię piekło pochłonie Damon. - warknęłam zażenowana opadając na oparcie kanapy. Przez moją odpowiedź uśmiech chłopaka jeszcze bardziej się powiększył, bo wiedział, że to oznaczało przyznanie mu racji.

Co ja najlepszego wyprawiam?

*Wybaczcie taką długą nieobecność (znowu) ale miałam jakąś cholerną blokadę twórczą i ogólnie zaczęłam tak sobie czytać to opowiadanie od początku i, rany boskie, jak wyście się tym zainteresowali?! Te pierwsze rozdziały to jakaś totalna porażka, że aż z żalem je czytałam. Poważnie wtf ludzie. Nawet nie wiem czy nie zrobię poprawy tych rozdziałów i napisze od nowa, bo na prawdę to jest jeden wielki koszmar. Ale z drugiej strony nie wiem jeszcze jak ten wattpad działa i czy jakbym zmieniła coś, to czy znikły by te wyświetlenia i wgl jak to wszystko tu działa. Więc jeśli jakaś dobra i obeznana duszyczka wie to proszę mi wyjaśnić bo oczy bolą jak się czyta te pierwsze rozdziały i nie mogę tego tak zostawić 🤦‍♀️🤦‍♀️.
No, więc to tyle na dziś, do następnego, cześć👋! *

Continue Reading

You'll Also Like

39.8K 2.4K 40
- Dobrze, że to trwało tylko tydzień. Przynajmniej nie zdążyłaś się nawet zakochać. A to co stało się w Las Vegas, zostaje Las Vegas.
3.7K 293 16
Kiedy nieoczekiwanie twoje życie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni za prawą pewnego szatyna o lazurowych oczach, ale potem przewraca się jeszcze...
8.8K 471 25
"Niech los rzuci nas w ciemność, a ja i tak pójdę za tobą, bo tam jest światło naszej miłości." Koszmar przyjaciół z Duskwood dobiega końca. Mia, któ...
17.8K 1.4K 23
"(...)Czuję dłoń na ramieniu, więc się obracam. Joost wrócił z białym tulipanem w ręku. Patrzę na niego zdziwiona. - Dla mnie? - dopytuję. - Możesz...