Nie zapomnij zostawić gwiazdeczki 🌟
W sobotę rano byłam razem z Hannah przejść się po kampusie. Collin dalej nie wiedział, że tu jestem, bo wczoraj źle się czuł i cały dzień leżał w swoim pokoju.
Jednak teraz, kiedy szłyśmy w stronę męskiego akademika, zastanawiałyśmy się jak zrobić mu niespodziankę.
- Po prostu tam wejdę jak gdyby nigdy nic, a Ty wyskoczysz zza moich pleców - powiedziała Hannah.
- Szkoda, że nie jesteśmy podobne, wtedy bym ubrała jakąś maskę czy coś i byśmy go nabrały - zaśmiałam się.
- Collin jest dość spostrzegawczy, nie wiem czy by się nabrał - również się roześmiała.
Weszłyśmy po schodach i stanęłyśmy przed pokojem numer dwadzieścia trzy. Wtedy Hann zapukała i weszła do środka zostawiajac lekko uchylone drzwi.
- Jak się czujesz?- usłyszałam.
- Lepiej, zamknij drzwi - powiedział znany mi głos i od razu się uśmiechnęłam.
Polubiłam Collina, kiedy byliśmy w Hiszpanii, więc stęskniłam się za nim.
- Mam tu kogoś, kto poprawi Ci samopoczucie.
Po tych słowach wychyliłam się zza drzwi i spojrzałam w stronę siedzącego na łóżku chłopaka. Momentalnie zerwał się na równe nogi i zrobił taką minę, że jej widok był po prostu bezcenny.
- Mel!- krzyknął i pokonał dystans między nami, obejmując mnie ramionami - Hej laska!
Zaśmiałam się odwzajemniajac jego uścisk.
- Hej pajacu, też tęskniłam.
Odsunęliśmy się od siebie z usmiechami i zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym.
Minęła niecała godzina, kiedy drzwi od pokoju ponownie się otwarły, a do środka wszedł jakiś szatyn.
- Hej?- powiedział patrząc na nas - my się jeszcze nie znamy - zwrócił się do mnie, podchodząc i wystawiając w moją stronę dłoń - Theo.
- Melanie - przedstawiłam się z uśmiechem.
- Dużo masz jeszcze takich koleżanek? - zaśmiał się chłopak spoglądając na Collina.
- Cóż mam zrobić, lecą na mnie.
Parsknęłam z Hannah śmiechem i pacnęłam go w ramię.
- Akurat - powiedziałam przez śmiech.
Collin chciał jeszcze coś powiedzieć, ale Theo go wyprzedził.
- Idziecie dzisiaj na imprezę?- zapytał.
- Gdzie?- odezwała się Hannah z zaciekawieniem.
- Podobno ktoś z trzeciego roku robi "domówkę" - wzruszył ramionami - na drugim pietrze.
- Czy te pokoje nie są za małe na imprezę?- zapytałam marszcząc brwi.
Na prawdę nie było tu zbyt dużo miejsca.
- Nie zupełnie. Słyszałem, że niektóre osoby z ostatniego roku dostają większe za dobre stopnie. Nieźle co?
- Raczej dziwne. Dlaczego mieliby? To tylko akademik - odezwałam się.
Theo wzruszył ramionami posyłając mi spojrzenie.
- Nie wiem, jestem świeżakiem jak Ty, nie za wiele tu rozumiem.
Później rozmawialiśmy już głównie o imprezie. Zastanawiałam się czy w ogóle jesteśmy na nią zaproszeni, ale podobno Theo ma starszą siostrę, która da radę nas tam wkręcić. Z resztą fajnie byłoby poznać tu jak najwiecej osób jeszcze przed rozpoczęciem poniedziałkowych zajęć.
Rozmawialiśmy do południa, a później razem poszliśmy na stołówkę i zjedliśmy szybki posiłek.
Później wróciliśmy do swoich pokoi i zaczęłam zastanawiać się w co się w ogóle ubrać. Do wieczora daleko, jednak uwierzcie, jestem dość wybredna jeśli chodzi o ubrania.
Wtedy postanowiłam zadzwonić do Darcy, bo wiedziałam, że mi pomoże, poza tym chciałam wiedzieć co u nich.
- Co ubrać na imprezę?- zapytałam od razu, gdy odebrała.
- Drugi dzień na kampusie i już imprezujesz? - zaśmiała się.
- Sama jestem zdziwiona. Jakaś mała domówka u trzecioklasistów.
- Nieźle. Ubierz ten czarny komplet, który kupiłyśmy na zakupach tydzień temu - mówi bez zastanowienia - jeśli oczywiście go spakowałaś, a jeśli nie to skopię Ci tyłek.
Śmieję się i zaczynam grzebać w szafce, żeby w końcu znaleźć ubranie.
- Na szczęście go zabrałam, dzięki.
- Słyszałam, że jesteś w pokoju z Hannah.
- Emma to na prawdę plotkara - zaśmiałam się.
- Gadałam z nią jakieś dziesięć minut temu.
- W każdym bądź razie jest super, jak narazie. Hannah gdzieś teraz poszła, ale później możemy ogarnąć jakiś grupowy czat.
- O, super pomysł - powiedziała i na chwilę nic nie mówiła, a ja słyszałam czyjś głos w tle - wybacz Mel, ale muszę kończyć, mama karze mi się spakować albo pójdę na lotnisko pieszo.
Zaśmiałam się kręcąc głową.
- Jasne - odpowiadam - mogę jeszcze tylko o coś zapytać?
- No?
Skrzywiłam się lekko i westchnęłam.
- Wiesz może co z Samem? Mam na myśli.. nie odzywa się do mnie i trochę się martwię.
- Nie widziałam go odkąd pojechaliście na lotnisko.
- A Scott?- pytam z nadzieją.
- Mówił, że spotkali się dziś rano i Sam nie wyglądał za dobrze. Myślałam, że wiesz.. może się rozchorował czy coś? Nie wiem, na prawdę..
- Dobra, dzięki. O nic więcej nie pytam - zaśmiałam się cicho - zdzwonimy się.
- Buziaki kochana - mówi i się rozłącza.
Wzdycham po raz kolejny i znów wybieram numer Sama. Dzwonię i czekam chwilę. Już mam się rozłączać, kiedy słyszę jego głos po drugiej stronie słuchawki.
- Halo?
- Sam? Jezu, wszystko okej? Czemu się nie odzywasz? - zasypuje go pytaniami siadając na materacu łóżka.
- Um.. Mel.. - miesza się, brzmiąc tak, jakby nie do końca był świadom tego, że to właśnie ja dzwoniłam - wszystko Ok. Po prostu nie mam czasu.
- Co robisz?- pytam.
- Pomagam w firmie. Mel..
- Sam tęsknie za Tobą - przerywam mu.
- Tak.. ja też.. Mel muszę kończyć, na prawdę..- mówi.
Marszcze brwi i czuję jak robi mi się słabo przez sposob w jaki ze mną rozmawia.
- Co się dzieje? Powiedz mi.
- Nie martw się o mnie. Zajmij się collegem. Na prawdę muszę kończyć, narazie Mel.
Po tych słowach się rozłącza, a ja siedzę w bezruchu i nie wiem co zrobić. Co to miało być? Przecież dobrze wiem, że kręcił, nie znam go od dziś.
Chciałam zadzwonić jeszcze raz i go opieprzyć, albo napisać mu długiego smsa, ale wiedziałam, że Sam jest bardzo uparty i nic mi nie powie, póki sam nie uzna to za właściwe.
Byłam w kropce. Nie wiedziałam co zrobić. Postanowiłam więc poczekać. I to był chyba mój błąd.
*
Przed imprezą u trzecioklasistów wpadłyśmy razem z Hannah do pokoju Collina i Theo. Widziałam jak Hann ślini się na widok szatyna i nawet jej się nie dziwie, bo chłopak serio jest przystojny.
Collin zagwizdał na nasz widok i objął nas dwie ramionami.
- No dziewczynki, college wam służy.
Zaśmiałyśmy się z jego słów, a Theo mu zawtórował. Hannah uśmiechnęła się do niego i przez chwilę utrzymywali kontakt wzrokowy. Później wyszliśmy z pokoju, a chłopcy zamknęli drzwi na klucz, który schowali do jednej z naszych torebek.
Weszliśmy na drugie piętro po schodach i stanęliśmy przed odpowiednim pokojem.
- Miejmy nadzieję, że nas nie wykopią - powiedział Collin.
- Luźno - zaśmiał się Theo i zapukał.
Drzwi otworzył nam jakiś czarnowłosy chłopak, który zmarszczył brwi i już chciał coś powiedzieć, kiedy nagle przy jego boku stanęła szatynka, bardzo podobna do Theo, która zapewnię była jego starszą siostrą.
- Oni są ze mną - powiedziała słodko.
Chłopak odsunął się i wpuścił nas do środka. Pokój na prawdę był o wiele większy niż te zwykle.
- To jest Kaitlyn, moja siostra - powiedział Theo.
- Mówcie mi Kate - odparła z uśmiechem, a my kolejno się jej przedstawiliśmy - a teraz idę, zanim mój chłopak wpadnie na jakiś głupi pomysł - przewróciła oczami i zniknęła.
- Nie zwracajcie na nią uwagi, jest pokręcona - odezwał się szatyn i zaczął iść w głąb pokoju.
Usiedliśmy na jednej z bocznych kanap, a Theo poszedł załatwić nam coś do picia.
Rolety okien w pokoju były zasłoniete, a światło zaświecone. Było po ósmej, więc na dworze już się ściemniało.
Byliśmy pogrążeni rozmową, kiedy nagle mój wzrok zatrzymał się na grupce osób grających w piwnego ping- ponga na drugim końcu pokoju.
-Pij! Pij! Pij!- krzyczeli do jednego z chłopaków odwróconego do mnie tyłem, który właśnie wypijał cały, duży kubek piwa.
Wtedy chłopak odwrócił się i nie ukrywam, że się zdziwiłam, kiedy zdałam sobie sprawę, że to ten sam chłopak, który wczoraj przywiózł mnie z lotniska.
Wywróciłam oczami i wróciłam do rozmowy, kiedy Theo wrócił z drinkami i piwem dla siebie oraz Collina.
Po około godzinie grania z jakimiś nieznajomymi osobami w prawda czy prawda ( nie wiem jaki miało to sens ), postanowiłam wyjść na balkon i zapalić.
Hannah powiedziała mi, że zaraz do mnie dołączy, a ja wstałam i ruszyłam w odpowiednim kierunku.
Kiedy otwierałam drzwi, prawie wpadłam na jakiegoś chłopaka. Podniosłam głowę i o ironio, oczywiście, że musiał to być akurat ten palant.
- Znów na mnie wpadasz - powiedział, ale wcale nie brzmiał złośliwie. Wręcz przeciwnie, był rozbawiony.
Od razu domyśliłam się, że jest pijany. Trochę bełkotał i miał lekko przekrwione oczy.
- Ojej - odparłam udając przejęcie i wymijajac go.
- Nie tak prędko..- powiedział cicho, łapiąc mnie za ramię i sprawiając, że znów stałam z nim twarzą w twarz.
- Czego chcesz?- przewróciłam oczami.
- Nie dostałem rekompensaty za ubrudzoną koszulkę.. i za podwózkę - powiedział z uśmieszkiem.
- I nie dostaniesz. To za bycie palantem - odparłam mrużąc oczy.
- Nie takim tonem młoda, Ty chyba nie wiesz kim tutaj jestem..
Parsknęłam śmiechem. Czy my jesteśmy ponownie w liceum? Jesteśmy już dorośli, po co się w to bawić?
- Nie obchodzi mnie kim jesteś, na prawdę. A teraz daj mi spokój - wyrwałam się mu i weszłam na balkon.
Poczułam na sobie wzrok kilkoro osób, którzy zaczęli sobie coś między sobą szeptać, ale nie za bardzo mnie to obchodziło. Odpaliłam papierosa, a po chwili dołączyli do mnie Hannah, Collin i Theo.
- Kto to był?- zapytała brunetka zaciągając się fajką.
- Taki idiota, który przywiózł mnie wczoraj z lotniska - wywróciłam oczami.
- Chwila.. - zaczął Theo - Noah Trey?
- Nie znam go, jego mama to dobra koleżanka mojej i posłała go żeby mnie zawiózł. Szczerze wolałabym dotrzeć tu sama niż mieć do czynienia z tym chłopakiem.
- To jest kapitan drużyny baseballowej na kampusie, wszyscy go tu znają.
Wzruszyłam ramionami, chociaż to wyjaśniało te spojrzenia i szepty.
- Mam to gdzieś, po prostu się bawmy.
Temat się urwał, a impreza trwała dalej. Poznałam parę osób i wcale nie było tu tak źle, póki miałam przy sobie Hannah i Collina.