Raj Utracony Tom II ✓

By ilmarecailleach

13.7K 1.3K 210

Cały świat się zmienił. Wystarczyło kilka godzin, by księżniczka Aurora przestała być księżniczką, a stała s... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Epilog

Rozdział 13

501 56 2
By ilmarecailleach


Pili aż do rana. Obaj nie mieli nic lepszego do roboty, a przy okazji wymieniali się informacjami na temat Zakonów. Aiden jakoś wcale się nie zdziwił, gdy odkrył, że Magnus to istna kopalnia wiedzy na ich temat. Czarownik starał się już od lat wyśledzić ich poczynania, ale mus się to nie udało. Uważał, że to dlatego, iż Zakony przestały istnieć. A ukrycie przed jednym z nich swojej bytności, było nie lada wyczynem. Aiden doszedł do wniosku, że wcale mu się to nie podoba. Magnus nie był głupi, ani słaby. Wiedział gdzie i jak ma szukać. W przeciwieństwie do niego samego. Aiden błądził i szukał po omacku. Próbował naszkicować jakiś plan przy pomocy tych skąpych informacji, jakie posiadał. Nie szło mu to zbyt dobrze, ale cóż mógł poradzić?

Nienawidził być tak bezsilny. Nienawidził, gdy ktoś pociągał za sznurki, a on był co najwyżej pionkiem w tej grze. Marionetką jakiegoś mistrza kuglarstwa. Z tego powodu nie mógł odpuścić. Musiał znaleźć Zakonu i zlikwidować je raz na zawsze.

Łatwiej było powiedzieć, niż zrobić. Aiden przeszukał księgi, próbował się dowiedzieć czegoś, wypytując miejscową arystokrację, szukał topów wśród mieszczan. I nadal nic. Mnisi rozpłynęli się w powietrzu. Jakby nigdy nie istnieli.

-Nie rób takiej miny! – Magnus wyciągnął nogi na krześle i rozsiadł się wygodniej. – Mamy już jakiś trop. Teraz trzeba tylko zastawić na nich pułapkę – stwierdził z beztroską, niepasującą do ponurego byłego mnicha, w którego zmienił się wczorajszego wieczora. Aiden z fascynacją przyglądał się temu interesującemu Czarownikowi. Znał takich jak on kilku, ale Magnus bywał... o wiele bardziej nieobliczalny.

-Jakiś trop! – prychnął ostentacyjnie. – To za mało i dobrze o tym wiesz – oznajmił spokojnie. – A jak niby chcesz wciągnąć ich w pułapkę? – zainteresował się w końcu. Nie zamierzał nawet udawać braku zainteresowania. Może i Czarownik miał jakiś pomysł, który nie skończy się katastrofą.

-Oh, wystarczy roztrąbić, że ich szukamy! – machnął ręką. – Zakonnicy zaczną uciekać, a my podążymy za nimi.

-I to jest ten twój wielki plan? – Aiden naprawdę nie potrafił uwierzyć w to co słyszy. Magnus był niepoprawnym optymistą, jeśli twierdził, że równie prosta intryga zadziała! Pokręcił głową na samą myśl. Głupota!

-Zaraz wielki! Po prostu nie komplikujmy sobie życia!

-Mnisi ukryją się potem tak dobrze, że w ogóle ich nie znajdziemy! – warknął na beztroskiego Czarownika Aiden. Czy on naprawdę musiał mu przypominać, że był starym i doświadczonym wampirem? Czy coś takiego wymagało komentarza?

-Pesymista! – prychnął Magnus.

-Mam cię dość – westchnął Aiden ciężko. Chciałby mieć choć chwilę na namyślenie się. Ale niestety, nie dysponował podobnym luksusem. Musiał zadowalać się szybkimi pomysłami, planami całkowicie niedopracowanymi.

Z drugiej strony był dobry w improwizowaniu. Może powinien wziąć pod uwagę ten szalony pomysł równie kolorowego ptaka, jakim był Czarownik? Może dało się coś z tego wycisnąć i zacząć działać? Jeszcze nie wiedział, ale były na to szanse.

-Możemy – zaczął po chwili zastanowienia się. – spróbować ich sprowokować.

-Doskonale! – Magnus klasną z radością w ręce. Aiden zerknął na niego, bezgłośnie nakazując mu ciszę. – Co ty właściwie masz na myśli? – dodał, prostując się. Wzrok wampira był jednoznaczny. Nie zamierzał bezkrytycznie przyjmować planów Magnusa. Zamierzał je dopracowywać. I zadziałać w najlepszej dla nich chwili.

Aiden wyprostował się i pogrążył w zadumie. Miał już pomysł, a to było coś. Więcej niż nic. Mogliby zacząć rozpuszczać plotki na temat zakonników, mogliby zaczaić się na nich, zacząć udawać wielkich wyznawców siły jasności lub ciemności... Opcji było wiele. Zbyt wiele jego zdaniem. I żadna nie była idealna.

-Jeśli zrobimy to co proponujesz, to co według ciebie się stanie? – odezwał się w końcu. On widział tutaj tylko jedno rozwiązanie i wcale mu się ono nie podobało. To była paskudna gra i nie mogli popełniać błędów.

-Mnisi zaczną panikować i popełniać błędy – Magnus wzruszył ramionami. – A wtedy staną się za bardzo ostrożni. Jeśli mają coś na sumieniu, znajdziemy ich bez trudu.

-To za proste – stwierdził Aiden. Choć on sam lubił łatwe i nieskomplikowane rozwiązania, to wiedział, że tym razem nic nie szło tak jak powinno. Prostota nie zda egzaminu. Potrzebowali wyrafinowanego rozwiązania ich problemów. Szkoda, że takowe nie wpadło im do głów. Przynajmniej na razie.

-Nie wybrzydzaj. Nic lepszego nie wymyśliłeś – parsknął Czarownik. Aiden w duchu musiał przyznać mu rację... Niestety, ta sprawa nie była typowa, ani normalna.

Aiden przetoczył nieobecnym wzrokiem dookoła. A potem zawołał karczmarkę.

-Piwo.

-Dwa! – uzupełnił Magnus z czarującym uśmiechem, który spłoszył dziewczynę. Czarownik westchnął ciężko. – Czemu nikt mnie tu nie lubi?

-Czarowników w ogóle nikt nie lubi – Aiden śledził wzrokiem dziewczynę. A właściwie to upatrzoną ofiarę. Magnus zdawał się nie zauważać jego wzroku, miał półprzymknięte powieki i wyglądał na sennego i zmęczonego przeciągającym się pijaństwem. Jednakże tylko ktoś niedoświadczony mógł się na to nabrać.

Wampir odczekał aż dziewczyna wróci nim się znowu odezwał.

-Słyszałem, że przebywa w tym mieście wiele intrygujących osób – w jego palcach błysnął złoty krążek. Dziewczyna zatrzymała się nieco dłużej niż powinna przy ich stoliku. Wpatrywała się w wampira bez strachu. Widać była do takich jak on przyzwyczajona.

-Jużci, panie – potaknęła skwapliwie. – Często przychodzą tu coś zjeść i posłuchać opowieści – dodała. Aiden pozornie bez celu przerzucał monetę między palcami niczym rasowy złodziejaszek.

Kto by pomyślał, że błędy młodości w końcu na coś mu się przydadzą?

-A kiedy dokładnie?

-Co dwa, trzy dni – złoty krążek opuścił dłoń Aidena, a zwinna dziewczyna szybko schowała go w fałdach spódnicy.

-Śliczna panienko, a możesz nam powiedzieć, jakich opowieści mielibyśmy się spodziewać? – tym razem to wampir uśmiechnął się, nawet nie ukrywając kłów. Dziewczyna nie wzdrygnęła się, ani nie odskoczyła, co było dobrym znakiem.

-Śpiewamy ballady o królu i królowej oraz o Złotym Wieku – karczmarz zawołał ją, a ta szybko się skłoniła i odbiegła, wracając do pracy.

-Po co ci to było? – Magnus otworzył oczy, zmieniając się z zaspanego pijaka w czujnego Czarownika.

-Oto właśnie potęga plotki. Do jutra wszyscy będą wiedzieć, że tu siedzieliśmy, że piliśmy i, że płaciliśmy za informacje.

-Chcesz ściągnąć na nas wszystkie hieny z miasta? – Magnus wyglądał na naprawdę poirytowanego.

-Ziarno zostało zasiane, teraz musimy tylko poczekać na plon – Aiden uśmiechnął się ponuro, doskonale wiedząc, że wystarczy kilka dni i będą mieć w garści przynajmniej jednego mnicha.

***

Nie pomylił się. Jak zawsze z resztą. Magnus nie wierzył w powodzenie tego planu. On wolałby wpaść na rynek i bez pardonu wypytywać wszystkich po kolei. Ale tylko spłoszyłby ich przeciwnika. Jak na razie nie wiedzieli z kim przyjdzie im się mierzyć, dlatego wolał zbadać sprawę i dopiero zaatakować. Nie był na dworze Angusa i Antonii, gdzie wbrew swoim zwyczajom, działał zbyt impulsywnie.

Ale to mogło być spowodowane bliskością Aurory Kelly. Bez niej myślał o wiele bardziej trzeźwo. I nie zamierzał rzucać się na każdego w pobliżu. I choć obecność księżniczki sprawiała, że przypominał sobie jak to jest żyć i czuć coś więcej, to jednak teraz potrzebował chłodnego, analitycznego umysłu. Potrzebował być spokojny, racjonalny, ale nie był taki, gdy zaczynał się martwić o Aurorę. A o nią martwił się często. Bez przerwy niemalże.

I nic mu z tego nie przyszło. Ani jej. Aurora zaginęła. Nie dopuszczał do siebie innej myśli już od wielu tygodni. I nie zamierzał odpuszczać.

Niech tylko dorwie tych, którzy przyczynili się do tego całego ambarasu!

Wpatrywał się w tłum przewijający się przez karczmę. Postanowił sprawdzić, czy ziarno już wykiełkowało i rezultaty były obiecujące. Widział zaciekawionych śmiertelnych, wskazujących go ruchem głowy, słyszał rozmowy, czuł na sobie ich wzrok. O tak! Zaczynało się robić interesująco! I sprawa w końcu ruszyła z miejsca.

Soare, jako miasto handlowe pod patronatem króla wampirów, było bogate, a ilość dziwnych indywiduów jaka się przez nie przewijała, sprawiał, że na Aidena nikt nie zwracał uwagi, o ile nie był zainteresowany jego sakiewką lub nie chciał się go pozbyć.

Bo wampir wypytujący o mnichów był do odstrzału. Tak na wszelki wypadek. By nie znalazł czegoś, co mogłoby im zaszkodzić. Aiden doskonale wiedział jak zadziała podobna groźba. Sam musiał się z takimi mierzyć przez pierwsze sto lat pracy dla Gildii. Gdy czuł niepokój jak ktoś o nim wspominał, jak ktoś zauważał, że jego twarz się nie zmienia lub jest za silny jak na zwyczajnego Łowcę. Przekłuł podobne pogłoski w broń. Nie zamierzał chować się za plecami kolejnych Przewodniczących, nie zamierzał ukrywać się przez resztę wieczności, o nie, Aiden wyszedł z cienia. Dał się poznać, stworzył legendę, w którą nikt nie mógł uwierzyć, gdyż była zbyt nieprawdopodobna.

Gdyby był choć trochę bardziej arogancki, pewnie podziwiałby kunszt misternie utkanych kłamstw z prawdy. Tak, miałby do tego pełne prawo. Ale Aiden już dawno przestał być arogancki. Jak ktoś, kto przeżył Cichą Wojnę mógł być zarozumiałym draniem?

***

Wpatrywał się w pole pełne trupów ciągnące się aż po horyzont. Stał unurzany w błocie i krwi swoich przeciwników. Ludzi, wampirów, czarowników, wilkołaków, elfów... Widział martwe wróżki, widział martwe driady, całe pole usiane zniszczonym życiem. Przerwanym przez brutalny atak, przez furię w jaką wpaść mógł tylko czystej krwi wampir.

Co on na bogów uczynił?

***

Nie pozwolił sobie wracać do tamtych chwil. Nie był wtedy sobą.

Choć to w żaden sposób go nie usprawiedliwiało, ale... ale przynajmniej tłumaczyło pewne rzeczy, które się wydarzyły. To co zrobił i co uczynili podobni jemu.

Pociągnął solidny łyk piwa. Gorzki smak choć trochę odciągnął go od rozmyślań o przeszłości. Nie mógł o tym zapomnieć. Nie mógł zapomnieć o tym do czego był zdolny. Do czego mógł by być zdolny, gdyby sytuacja... Gdyby wydarzyło się COŚ co sprawi, że wszystkie narzucone sobie pęta opadną. Nie chciał nawet myśleć o tym, co musiałoby się wydarzyć.

-Szukasz informacji – nagle pojawił się w polu jego widzenia obdarty podróżny. Aiden zmierzył go leniwym spojrzeniem. Zniszczony płaszcz, starty kaftan, szara koszula pamiętająca lepsze czasy. Ale dostrzegł też cienką, srebrną bransoletkę na nadgarstku swojego potencjalnego rozmówcy.

-Możliwe – przytaknął. Nie wiedział z czym kojarzy mu się ten wzór. Srebro wyglądało jak oplatająca nadgarstek gałązka. Dziwny wzór. Niepasujący do podróżnych. I to może nie byłaby jego sprawa, gdyby nie wiedział w jakim celu ten obdartus się tu pojawił.

-Nie znajdziesz ich w karczmie – usiadł naprzeciwko niego.

-Nie lubię rozmawiać z nieznajomymi – parsknął wampir.

-A mimo wszystko musisz to robić – nieznajomy wcale się nie speszył. – Możesz mi mówić Oak – pokazał zadziwiająco zdrowe zęby w szerokim uśmiechu. Aiden już na początku domyślił się, że ma do czynienia z kimś innym, niż to mogłoby się wydawać, ale teraz był naprawdę zaciekawiony.

I absolutnie nie mógł dać tego po sobie poznać! Wiedział, że w przypadku negocjacji musiał zachować kamienny, jeśli nie znudzony, wyraz twarzy. To był dopiero początek jego poszukiwań, nie mógł pokpić sprawy jeszcze zanim na dobre się zaczęła.

-Muszę, Oak... Piwa? – skinął na karczmarkę. Dziewczyna w te pędy przyniosła kolejne kufle. Nie ociągała się, gdyż wampir zostawiał jej sute napiwki. A rozsądnym, młodym damom (i nie tylko damom) zależało na poprawie swojego losu.

Obaj mężczyźni powoli sączyli podany im trunek. Aiden nigdy za specjalnie nie przepadał za piwem. Było zbyt gorzkie i za bardzo kojarzyło mu się ze słońcem, ale tutaj... mógł nieco zmienić zwyczaje. I ukryć niechęć do tego trunku tak uwielbianego przez ludzi.

-Nie lepsze byłoby wino? – Oak przerwał ciszę.

-Byłoby – Aiden zaśmiał się. Nie było sensu kłamać. Przeczucie nie mogło go zawieść, a Oak... nie uwierzyłby mu. – Ale tutaj nie mają dobrego wina. Niestety – pociągnął kolejny łyk. Prawie przywykł do tego dziwacznego posmaku na języku zostawianego przez piwo.

Prawie.

-Szukasz mnichów – Oak widać nie zamierzał dłużej czekać, ani bawić się w niedomówienia.

-Szukam... kogoś kto może mi przybliżyć ich postulaty – jego twarz nie miała wyrazu. Nie zamierzał dać łatwo się podejść. Szermierka słowna z wampirem nigdy nie wychodziła śmiertelnikom na dobre, ale Oak... Oak mógłby zapędzić równie starego i doświadczonego wampira jakim był Aiden w kozi róg.

Przeczucie. Tabu wampirów. Aiden już prawie zapomniał jak to jest, gdy opanowywał go ten dziwny stan... Gdy czuł jak drapieżnik pod skórą ostrzy pazury, jak słyszy szum własnej krwi w uszach, jak czuje nagłe, mocne bicie serca... Gdy wie, że coś się wydarzy...

Jak teraz na przykład.

Zapewne gdyby był człowiekiem, nie zorientowałby się w porę. Gdyby był człowiekiem nie zareagowałby na czas. Gdyby był człowiekiem, byłby martwy zanim zdążyłby mrugnąć.

Ale Aiden był wampirem czystej krwi, starym, mądrym, doświadczonym i na dodatek przez stulecia zajmował się tropieniem mu podobnych jako Łowca.

Gdy Oak sięgnął po nóż ukryty w połach obdartego płaszcza, ciskając jednocześnie kuflem w wampira, Aiden zdążył się odchylić na krześle i zwalić na podłogę. Kufel przeleciał nad nim, a wampir poderwał się na równe nogi, gdy Oak zamierzył się na niego nożem. Wampir nie zwrócił uwagi na ludzi, którzy nagle zerwali się na nogi, na przepychających się, spanikowanych śmiertelników, próbujących uciec. Na krzyczące kobiety, na ogólny chaos i panikę.

Nie, on widział tylko swojego przeciwnika. On widział tylko nóż, którym został zaatakowany.

I wiedział, że nie może zabić tego człowieka.

Jeszcze nie teraz przynajmniej, pomyślał, rzucając się na Oak'a.

Nie czekał aż zjawią się przyjaciele tego człowieka. Przeskoczył stół tak jak tylko wampir mógł tego dokonać, złapał nadgarstek Oak'a, wybił mu broń z ręki, a potem zastosował stary chwyt, wykręcił nadgarstek, aż Oak z wrzaskiem zwalił się na ziemię.

Aiden przytrzymywał swojego więźnia w bezruchu zaledwie jedną ręką.

-Cudnie. Co za ambaras! – Magnus wszedł do prawie opustoszałej karczmy. Rozejrzał się z niesmakiem dookoła. Przewrócone stoły, zbite kufle, rozlane wino, rozrzucone jedzenie. Pokręcił tylko głową na ten widok. Zerknął na więźnia Aidena. Skrzywił się paskudnie.

-Nie narzekaj – parsknął wampir. – Zabieramy naszego przyjaciela – posłał Czarownikowi szalony uśmiech po którym truchleli doświadczeni żołnierze. Oak pobladł na ten widok i zaczął się trząść.

-Karczmarz! – huknął Magnus. Wyjął sakiewkę pełną złota. – To na pokrycie kosztów. – Rzucił ją na blat stołu, aż złoto przyjemnie zadźwięczało. – Nie muszę chyba dodawać, że nas tu nie było? – uśmiechnął się lekko.

-Oooczywiście... jaśnie panie... - zająknął się karczmarz, odważywszy wychylić się zza lady.

-O mnie i tak będą mówić – stwierdził Aiden.

-Ale o mnie nie – Magnus zamachał w powietrzu rękami, a potem ruszył. Aiden postawił na nogi człowieka i poprowadził przed sobą. Oak nie krzyczał ani nie stawiał oporu, co wcale go nie uspokoiło. Nie wierzył w dobrą wolę więźnia. Wampir uniósł brwi, gdy trzej mężczyźni bez trudu minęli tłum gapiów, którzy zebrali się pod karczmą. Nikt nie zwrócił na nich najmniejszej uwagi.

-Przydatna umiejętność – stwierdził po jakimś czasie.

-Ale męcząca – zatrzymał się w ciemnej uliczce i odwrócił na pięcie. – A teraz gadaj!

-Czy ty kogokolwiek kiedykolwiek przesłuchiwałeś? – Aiden popatrzył z niedowierzaniem na Czarownika.

-Tak – poprawił szerokie rękawy swojej szaty.

-Ale nigdy nikogo nie torturowałeś? – indagował dalej.

-Nie było potrzeby.

-Bogowie! Zamknijmy go gdzieś. A potem się pomyśli – jęknął z frustracją. Magnus wzruszył tylko ramionami, nieporuszony sytuacją. Zaprowadzili Oak'a do piwnicy, którą Czarownik przezornie wynajął, a potem obłożył zaklęciami. Nikt nie mógł stąd uciec, ani wejść bez zgody Magnusa.

-Co teraz?

-A teraz trzeba odpocząć – stwierdził beztrosko Aiden, ale wiedział, że odpoczywać nie będzie, dopóki nie dobierze się do tyłków mnichom z Zakonu. 

~*~

Dziękuję za gwiazdki i komentarze!

Pozdro!

N.C.

Continue Reading

You'll Also Like

5.9K 126 6
Elizabeth, mate najgroźniejszego alfy- Raffaela. Wydaje się nie śmiała, jednak ku zdziwieniu jej mate umie wysunąć pazurki i postawić na swoim. Co j...
78.8K 4.1K 50
Marzenie o wymarzonych wakacjach w końcu się ziściło. Piękny dom, plaża za oknem, gorące słońce towarzyszące nam od rana do nocy, świeże powietrze Mi...
1.8K 267 26
Wampiry od wieków towarzyszą nam w opowieściach, filmach, czy legendach, a jeśli bym Wam powiedziała, że nie tylko tam? Ciężki wypadek, brak funkcji...
33.9K 2.2K 72
"Czasami krew nie jest gęstsza niż woda." TheOriginals Sezon 1-4 01.06.2022 - 2 książka serii Audrey Gilbert Okładkę wykonała @dilfjsuh [TŁUMACZENIE]...