Rozdział 6

575 59 15
                                    



Aurora miała problemy ze wstaniem koło południa. Dla niej był to środek snu, gdy jako wampir była najsłabsza. Ale służki w zwiewnych strojach bez cienia współczucia, obudziły ją i nucąc pogodną melodię, opuściły jej pokój. Aurora jak zawsze, została pozostawiona sama sobie, a dzban krwi już na nią czekał. Tym razem nie rzuciła się na krew niczym dzikie zwierzę. Wypiła jeden pełny kielich, a później wzięła kąpiel. Nigdzie nie musiała się spieszyć. Nic na nią nie czekało.

Gdy już zakończyła ablucje, ubrała się w niebieską suknię, podobną do tych, które nosiły tutejsze kobiety, na ramiona i głowę zarzuciła półprzezroczysty szal, kryjąc się przed słońcem. Nie była zadowolona z tej pobudki, ale najwyraźniej taryfa ulgowa się skończyła. A Aurora zapewne niedługo pozna decyzję Naczelnika co do jej osoby.

Kapitan Koffi czekał na nią pod drzwiami jej pokoju. Bez słowa poprowadził ją na dziedziniec, gdzie czekała Afra. Nieopodal stała Alba. Siostry popatrzyły na nią w tym samym momencie. Czy to możliwe, że również były Asasynkami? Czy każdy w tym mieście mógł być wyszkolonym zabójcą wampirów? A może Aurora miała paranoję? Za dużo w jej życiu się ostatnio działo. I nic nie mogła na to poradzić.

-Jeśli poprzebywasz jeszcze przez jakiś czas w Mieście, całkiem się do nas upodobnisz – rzuciła na powitanie Alba. Aurora nie wiedziała, czy to komplement, czy wprost przeciwnie.

-Witajcie, co was tu sprowadza? – zapytała spokojnym tonem. Afra uniosła brwi, a Alba parsknęła śmiechem.

-Nie jesteś tu gospodynią, wampirzyco – zakpiła Alba. Aurora przytaknęła. Nie zamierzała zaprzeczać oczywistemu.

-Podobno na razie nie wiadomo co Naczelnik chce z tobą zrobić – dodała Afra. Jak zawsze, zachowała całkowity spokój w tej niecodziennej sytuacji.

-Owszem – Aurora nie zamierzała przyznawać się do swojej prośby. Jeszcze nie teraz, nie gdy nie miała pewności co do wyników jej rozmów z Naczelnikiem.

O ile tak można było to nazwać. Ale Aurora nie mogła porzucić nadziei. Może Naczelnik przychyli się do jej prośby? Owszem, była ona niecodzienna, ale... Westchnęła ciężko. Jakie miała szanse na przetrwanie w świecie stworzonym dla ludzi? W świecie, gdzie każdy będzie chciał jej śmierci, a ona nie miała ze sobą wiernych sług? Na cos takiego jej nie przygotowywano.

Więc musiała sama odrobić tę lekcję. Wybory w tej kwestii były ograniczone, a im więcej myślała, tym mniej podobały jej się wnioski do jakich dochodziła. Była tylko młodą wampirzycą zmuszoną do życia na pustyni.

-Czego chcesz, wampirzyco? – zapytała Alba. Ona była ta bardziej spostrzegawczą.

-Nie rozumiem – Aurora wpatrywała się w okno i naprawdę nie zrozumiała pytania.

-Oj wampirzyco, naucz się lepiej skrywać swoje emocje – prychnęła Afra. Widać i ona uważnie ją obserwowała. Aurora zgrzytnęła zębami. Nie bardzo jej się to spodobało, ale cóż mogła na to poradzić?

-A cóż takiego wyczytałaś w mojej twarzy, droga Afro? – zapytała Aurora, dumnie unosząc podbródek. Ludzka kobieta wyszczerzyła równe zęby w kpiącym uśmiechu i nic nie powiedziała. Aurora niemalże na nią syknęła, ale wiedziała, że nie przysporzyłoby jej to popularności.

-Dość tego! Obie! – warknęła Alba. – Mam nadzieję, że masz jakiś plan, bo pozostanie w Kamiennym Mieście to głupi pomysł – zwróciła się w kierunku Aurory.

Raj Utracony Tom II ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz