Rozdział 4

627 62 25
                                    


Obudziła się zlana potem, nie pamiętając gdzie się znajduje. Nad głową miała zdobiony sufit, a suche powietrze pachniało obco i nieprzyjemnie. Poza tym czuła w ustach piasek i to całkiem dosłownie. Przykryta była czymś jak jedwabne prześcieradło. Zbyt cienkie na kołdrę, ale idealne na taki skwar. Leżała na miękkim łóżku i gdy przekręciła głowę, widziała rdzawe niebo. Zmierzchało.

Ah tak, była w Kamiennym Mieście. Przekręciła się na bok i zobaczyła mały, kolorowy stoliczek. Ktoś pomalował drewno w geometryczne wzory, tak by tworzyło to harmonijną całość. Całe miasto i pałac sprawiały takie wrażenie. Były idealnie ułożone, doskonałe, konsekwentne w swej prostocie, tworząc jednocześnie zawiłe wzory... Zadziwiające. Wampiry wolały inne zdobnictwo. Ornamenty roślinne, motywy fantastyczne i antropomorficzne. Wszystkie ładnie przeplatały się w tryptykach, portalach i płaskorzeźbach. Pustynia jednak wolała co innego. W sumie, to mówiło wiele o ludzie, który stworzył to miejsce.

Na stoliczku stał dzban i kielich. Proste, bez zdobień i piękne na ten prosty sposób, jak wszystko tutaj. Aurora z trudem się podniosła. Musiała się napić. Na pustyni woda była na wagę złota. Zrozumiała to bardzo szybko. Była zmęczona. Nie piła ludzkiej krwi od... od tak dawna, że zdążyła mocno osłabnąć. Gdy nalewała wina do kielicha, zaczęła węszyć. Krew. Ta delikatna woń nie dała się pomylić z niczym innym. I to ludzka!

Zanim zorientowała się co robi, chwyciła kielich i wypiła duszkiem. A potem złapała dzbanek w dłonie i zaczęła pić. Piła, aż osuszyła całe naczynie. Upuściła dzbanek i opadła na poduszki. Przymknęła oczy, czując jak krew zaczyna szybciej krążyć w jej żyłach. Od razu poczuła się lepiej, mimo wysokiej temperatury i suchego powietrza. Naczelnik okazał się dobrym gospodarzem. I wyrozumiałym. Mało kto byłby gotów nakarmić wampira...

W tym samym momencie do pokoju weszły służące. Aurora otworzyła oczy i zerknęła na nie. Obie miały miedzianą skórę i ciemne włosy, a na sobie delikatne, cienkie suknie, w kilku miejscach odsłaniające ich ciała. Ukłoniły jej się i zabrały puste naczynia. Jedna z nich położyła na łóżku podobną suknię, jakie one same miały. A potem ukłoniły się i wyszły. Wampirzyca nie zdążyła ich zatrzymać. Nie wiedziała jak ma to coś ubrać. Ale zdecydowała, że nie ma na co czekać. Musiała spotkać się z Naczelnikiem, porozmawiać i spróbować... Jeszcze nie wymyśliła co ma zrobić, ale może rozmowa jakoś ją zmusi do działania. Do zrobienia czegokolwiek, albo w międzyczasie podsunie jakieś rozwiązanie.

Bo sama zemsta to ostateczny cel. Ale po drodze było setki małych kroczków, które musi zrobić. Nie pójdzie drogą na skróty, bo takiej nie było. Zwlekła się z łóżka, licząc, że jakoś sobie poradzi. W końcu była księżniczką! Mimo wszystko rozmowy z politykami to dla niej nie pierwszyzna i już od dziecka rodzice wystawiali ją na liczne próby, sprawdzając czy sobie poradzi. Tyle, że nie było tu Suzany, która w razie czego zatuszuje jej wpadki, nie było Ethana o groźnym spojrzeniu, ani nie było króla i królowej, którzy samym swym autorytetem potrafili usadzić najkrnąbrniejszych poddanych. Nie było nikogo, kto mógłby jej pomóc.

Obejrzała części stroju. Ale najpierw musiała zmyć z siebie kurz i piach. Przeszła się po pokoju, aż znalazła komnatę łaziebną. Przez chwilę zastanawiała się skąd wziąć wodę... Do tej pory kąpiele jej przygotowywano. Robiły to służące. Tutaj pozostawiono ją samą sobie. Dumała nad tym. Nie było tu wanny, tylko coś w rodzaju basenu. Zagryzła wargi. Z pewnością nikt nie nosił tu wody. To byłoby bez sensu... Rozejrzała się. Cała komnata była wyłożona kolorowymi, błyszczącymi płytkami. Znalazła pachnące olejki. Świetnie, czyli dobrze trafiła. Pootwierała buteleczki i wąchała zawartość każdej. I krzywiła się przy tym. Nie znała żadnego z tych zapachów. Zbyt mocnych jak na jej wrażliwy węch. Pokręciła tylko głową. Musiała znaleźć jakieś rury... Gdzieś tu musiały być też kurki... Kręciła się dookoła i kręciła. Aż w końcu znalazła. Koło basenu były osadzone w podłodze ozdobne, okrągłe gałki. Pokręciła nimi i w końcu udało jej się napełnić basen wodą. Choć kolejnym wyzwaniem było rozgryzienie który z kurków doprowadzał ciepłą wodę, a który zimną. Na szczęście udało jej się po chwili i do tego dojść. Wróciła do wąchania dziwnych olejków. W końcu znalazła jakiś najmniej intensywny i nalała go do wody. Odetchnęła głęboko, gdy cale pomieszczenie wypełniło się delikatnym, kwiatowym zapachem. Miała okazję się wykąpać. Nareszcie! Nie wiedziała też, kiedy dostąpi podobnego luksusu, więc zamierzała moczyć się bardzo długo.

Raj Utracony Tom II ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz