Rozdział 5

598 53 11
                                    





Raporty były ogólnikowe i spisane bardzo pospiesznie. Denerwowało go takie niedbalstwo, ale nic nie mógł na to poradzić. Nie dowiedział się z nich tego, czego oczekiwał, ale miał nadzieję... Zawsze miał nadzieję na więcej. Tylko co mógł zrobić? Co osiągnąć? Do diaska! Nie przesłucha przecież wszystkich pozostałych przy życiu arystokratów, gdyż nie miał na to czasu.

Wybuch, który zniszczył cały zamek miał magiczne podłoże. To głupie zdanie mogło oznaczać absolutnie wszystko. Czarownika lub potężnego wampira. Albo nawet wilkołaka. Albo kilka takich osób. Tego raport już nie podawał. Czy było jedno centrum wybuchu, czy kilka? Nic.

Aiden rzucił papiery na biurko. Nie marnował czasu. I tak nie miał go wiele. A jedyne czego się dowiedział to te strzępki informacji, które nie miały najmniejszego sensu. Poza tym – według raportów, nikt nie przeżył. Aczkolwiek królewska świta nie paliła się by odszukać zbiegłych wampirów. Najwyraźniej ktoś uznał, że ocaleli mieszkańcy dworu sami się odnajdą. Aiden nie był aż tak naiwny. Skoro ktoś chciał wyrżnąć rodzinę królewską i zapewne doprowadzić do wojny, to na pewno nie czekałby aż uratowani z masakry pojawią się i zaczną mówić. Co znaczyło, że nie tylko on ich szukał...

-Nic tu nie znajdziesz – Magnus Czarodziej stanął oparty o framugę drzwi gabinetu udostępnionego Aidenowi. – Te dokumenty to stek bzdur – stwierdził lekceważącym tonem.

-Skoro tak, to czemu nikt ich nie zweryfikował? – prychnął.

-A po co? Ludziom nie zależy na poznaniu prawdy, ale na niedopuszczeniu do wybuchu zamieszek. A te wybuchną, gdy odkryjemy kto stał za zamachem.

-Cudownie – mruknął do siebie. Czarownik wciąż stał w tym samym miejscu, mierząc go uważnym, kocim wzrokiem. Aiden w końcu musiał przestać go ignorować. Podniósł na niego oczy znad papierów, które czytał od jakiegoś czasu. – O co chodzi? – zapytał mało przyjemnym tonem.

-Kiedyś nosiłeś chyba inne imię – oznajmił Magnus. Aiden wzruszył ramionami, powracając do dokumentów.

-Nie ja jeden – parsknął.

-Ale nie każdy wampir zostaje Łowcą – śpiewny ton Magnusa zirytował go bardziej niż słowa, które wypowiedział. Dopiero po sekundzie uświadomił sobie ich znaczenie. Wiele wysiłku kosztowało go to, by nie dać niczego po sobie poznać.

-Nie wiem o czym mówisz – zimny ton przeciął powietrze niczym stal. Aiden nie zamierzał przyznawać się do swojej przeszłości. Nie, gdy na nim ciążyło oskarżenie o zamordowanie rodziny królewskiej i, gdy musiał znaleźć prawdziwych zamachowców. A także... Nie gdy Aurora przebywała bogowie raczą wiedzieć gdzie...

-Doskonale wiesz, E v a n i e – Magnus nie dawał za wygraną. – Słyszałem o tobie wiele rzeczy. Gdy jeszcze byłeś Łowcą. Ale nie spodziewałem się, że porzucisz tamto życie i znowu staniesz się wampirem... Oficjalnie – dodał. Aiden rozważał wszelkie konsekwencje wypowiedzianych przez Czarownika słów. A potem ewentualne konsekwencje zabicia go tu i teraz.

Doszedł do wniosku, że na razie nie opłaca mu się rozsmarować po ścianach gabinetu Magnusa. To może zrobić potem, w bardziej sprzyjających warunkach.

-No to mamy impas – stwierdził beznamiętnie. – Wiesz kim byłem, gratuluję. Co mnie zdradziło? – zapytał obojętnym tonem. Po prawdzie było to chyba najważniejsze pytanie, jakie dzisiaj zadał...

Raj Utracony Tom II ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz