Raj Utracony Tom II ✓

By ilmarecailleach

13.6K 1.3K 210

Cały świat się zmienił. Wystarczyło kilka godzin, by księżniczka Aurora przestała być księżniczką, a stała s... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Epilog

Rozdział 7

495 60 13
By ilmarecailleach


Tak jak myślał, nic nie znaleźli. Nie była to pocieszająca myśl. Wolałby się tak dla odmiany mylić. Niestety, los był nieubłagany, a Aiden nie miał za wiele szczęścia. No i nigdy nie musiał tropić osób, które tak perfekcyjnie zacierały za sobą ślady.

Magnus krążył w kółko, mruczał coś pod nosem, zapewne jakieś zaklęcia, ale wnioskując z miny Czarownika, nie szło mu najlepiej. Żołnierze przycupnęli nieopodal. Do ich zadań należało chronić dwóch ekscentrycznych mężczyzn, a nie zajmować się tymi magicznymi bzdurami.

-Nic. Jak kamień w wodę! – Magnus podszedł do Aidena szybkim krokiem, rozkładając bezradnie ręce. Choć jego złote oczy ciskały pioruny, twarz pozostała najzupełniej spokojna. Aiden zaklął szpetnie, nie przejmując się obecnością dworaka. – Mam nadzieję, że masz jakiś lepszy pomysł – fuknął Czarownik, ujawniając jak bardzo denerwuje go cała ta sytuacja i niemoc z nią związana. Wampir pokiwał głową, choć nie był pewien, czy aby jego pomysł można nazwać w ogóle planem. Odnalezienie Leśnych Ludzi, jeśli nie chcieli zostać odnalezieni, było prawie niemożliwe. Zwłaszcza dla Czarownika, wampira i grupy ludzkich żołnierzy. Dlatego musiał dać im jakieś zajęcie. Przynajmniej na kilka godzin.

-Zajmijcie się ponownym sprawdzeniem ruin – rozkazał spokojnym tonem, bez podnoszenia głosu. Nawykł do wydawania rozkazów i nie miał problemu z wymuszaniem posłuszeństwa na ludziach, zwłaszcza tych, którzy mu podlegali. Magnus zmarszczył brwi w niezadowoleniu.

-Co ty knujesz? – zapytał cicho, gdy żołnierze bez słowa rozeszli się wykonać polecenie.

-Zajmij się swoją robotą – syknął wampir. Nie zamierzał wyjaśniać więcej niż to konieczne. Magnus prychnął na niego jak kot i odwrócił się zamaszyście, aż powłóczysta szatan załopotała. Widać, Aiden go uraził, ale nie zamierzał przejmować się urażonymi uczuciami czarowników. Odczekał chwilę, a potem ruszył do lasu. Wiedział, że nie ma wiele czasu, ani wiele możliwości. Ludzie Lasu musieli gdzieś tu być...

Podążał leśnymi ścieżkami, szukając jakichkolwiek śladów, ale na razie słyszał tylko szum liści na wietrze, śpiew ptaków oraz dostrzegł życie zwierząt, które uciekały na jego widok. Choć Aiden starał się narobić jak najmniej hałasu oraz nie naruszyć spokoju mieszkańców lasu, co nie mogło się udać. Zwierzęta miały znacznie lepsze zmysły niż jakakolwiek inna istota rozumna. Choć wilkołaki im nie ustępowały, a wampiry posiadały inne zmysły, dalece bardziej rozwinięte, to jednak dzika, pierwotna natura zwierząt zawsze zwyciężała w kontakcie z ucywilizowanymi drapieżnikami w koronkach. Aiden widział to wielokrotnie na przestrzeni swojego nieznośnie długiego życia. I choć doświadczył tak wiele, że mógłby podzielić się tą wiedzą z paroma istotami ze swojego gatunku, nigdy nie odczuwał zmęczenia życiem. Nie takiego prawdziwego, które popchnęłoby go do samobójstwa. Tak, mógł być stary. Tak, mógł zobaczyć więcej niżby chciał, ale wciąż... wciąż pozostawało tak wiele do zrobienia...

Nagle zatrzymał się, gdy coś odbiło nikłe światło słoneczne, przeciskające się przez gęste korony drzew. Ostrożnie pochylił się i odgarnął nieliczne, zeschłe liście oraz igliwie. Z ciekawością obejrzał delikatną, srebrną zapinkę do płaszcza. Zdecydowanie, była to robota zdolnego, wampirzego jubilera. Ludzie wciąż nie umieli wykuwać ozdób z tak cienkiego metalu, wyglądającego jak pajęczyna. Aiden przyglądał jej się przez chwilę. Z pewnością przechodziła tędy szlachetnie urodzona wampirzyca. Z pewnością była kimś możnym, bo inaczej nie mogłaby pozwolić sobie na kupno ozdóbki wartej tyle co wieś. Wampirze wyroby były znane w świecie i cenione. A to cudeńko można było nabyć tylko w jakimś większym mieście, należącym do wampirzego lorda.

Co zawężało krąg poszukiwań Aidena tylko do połowy miast w całym królestwie.

Westchnął ciężko. Zawsze to jakiś trop. Przynajmniej szedł we właściwym kierunku... O ile ten maleńki przedmiot nie został zgubiony o wiele wcześniej, a z tą tragedią nie miał nic wspólnego...

Nagle zatrzymał się w pół kroku. Szedł we właściwym kierunku. Właściwszego nie mógł wybrać! Przed nim, wśród drzew, leżało ciało. A właściwie to pozostałości po kobiecie. Jej suknia umazana była krwią i błotem, choć po tylu dniach trudno było odróżnić jedno od drugiego. Nie wiedział dlaczego, ale zdwoił czujność. Ostrożnym krokiem podszedł do zwłok. Że była to wampirzyca, nie miał najmniejszych wątpliwości. Ciało rozpadało się już w proch, co w przypadku wampirów było rzeczą naturalną. Aiden nie miał jak sprawdzić do kogo należała srebrna zapinka, ani kto tu zginął.

Bo, że kogoś tu zamordowano, to to wiedział na pewno. Od wieków zajmował się tropieniem zabójstw. Co prawda, dokonanych przeważnie na ludziach, ale z nieboszczykami różnych innych ras też miał do czynienia. Kogo, jak nie wampira-Łowcę wysyłano do morderstw, których absolutnie nie dawało się wyjaśnić żadnymi, znanymi Łowcom metodami? Dlatego jeden rzut oka na miejsce zbrodni wystarczył, by Aiden wiedział co tu mogło zajść.

Sądząc po ułożeniu sukni, wampirzyca przybiegła z tego kierunku, z którego i on nadszedł. Na plecach miała wyrwaną dziurę, dookoła otoczoną ciemną plamą. Zakrzepnięta krew. Czyli uderzono w plecy dużym, ostrym narzędziem. Zapewne krótka włócznia. Celowano w serce, ale jeśli chodziło o słabsze wampiry, albo bardzo młode, wystarczyło uderzyć bronią Łowców pod odpowiednim kątem i delikwent mógł się bardzo szybko wykrwawić, a wtedy nie pomagała osławiona regeneracja jego rasy, chyba, że znalazł się ktoś, kto rannego nakarmił krwią.

Widać, tamtego dnia nie było nikogo równie miłosiernego w pobliżu.

Trzask złamanej gałązki wybudził Aidena z transu. Miał ochotę obrócić się błyskawicznie na pięcie, ale to, że nie wyczul nikogo wcześniej o czymś świadczyło. Dlatego uniósł ręce na wysokość głowy, pokazując tym samym, że nie ma złych zamiarów oraz, że się poddaje. Dopiero potem bardzo ostrożnie obrócił się w stronę napastników. Bo był pewien, że obserwuje go więcej niż jedna para oczu. Nie mylił się. Przed nim stali ubrani na zielono Leśni Ludzie. Aiden rozejrzał się dookoła i dostrzegł między drzewami więcej osób, ubranych w zielono-brązowe stroje, które fenomenalnie ukrywały ludzi w leśnej gęstwinie. Gdy Leśni Ludzie nie chcieli zostać odnalezieni, to nawet wampir mógł ich tropić i nie wpaść nawet na najmniejszy ślad. Toteż Aiden nie wątpił, że złamano gałązkę celowo, by poinformować go o ich przybyciu. I chęci spotkania. Miał pewność, że gdyby chcieli go zabić, w tym momencie leżałby na leśnej ściółce naszpikowany strzałami jak poduszka na igły.

-Witaj, riuzu – przywódca skinął mu lekko głową. Aiden wzdrygnął się, słysząc dawny tytuł z języka zapomnianego przez współcześnie mu żyjących. Wątpił by ktokolwiek na tym świecie, włączając w to wampiry, pamiętał starożytne języki z czasów jego młodości.

-Witaj, capu – Aiden odwzajemnił uprzejmość, ale nie opuścił rąk. Nie byłoby to rozsądne.

-Chcemy porozmawiać, riuzu. – Przywódca opuścił broń, a wraz z nim reszta oddziału, którą Aiden mógł dostrzec. Pozwolił sobie na swobodniejszą postawę. Nie zabiją go, nie gdy mają mu coś do powiedzenia. – Widzieliśmy co się wydarzyło tamtego fatalnego dnia – oznajmił capu. Aiden bardzo postarał się, by jego twarz nie zdradzała żadnych emocji, ale była to najlepsza wiadomość, jakiej mógł się dzisiaj spodziewać.

-Co się wydarzyło, capu? Kto zaatakował zamek?

-Więc już masz pewność, że ktoś to uczynił. Dobrze. Mniej muszę ci tłumaczyć. Tamtego dnia zamek króla Angusa Torina został napadnięty, a każdego, kto zdołał uciec wytropiono i zarżnięto, jak ją – skinął głową w kierunku zwłok wampirzycy. – Nie byli to ludzi, nie wilkołaki, ani nie czarodzieje.

-Więc kto? Wróże? Elfy? – dopytywał Aiden, nie mogąc się powstrzymać.

-Nie. Byli śmiertelnikami, ale nie byli ludźmi – przywódca pokręcił głową. Nie przedstawił się, ale to akurat nie zdziwiło Aidena ani trochę. Leśni Ludzie uważali, że wystarczą tytuły, a imiona są tylko dla najbliższych. W kontaktach z obcymi, tytuł capu wystarczał za imię i nazwisko.

-To się wyklucza – Aiden zmarszczył brwi, nie pojmując co chcą mu przekazać.

-Noomu! – powtórzył przywódca. Nie człowiek. Co to mogło znaczyć? – Ich capu był prete.

-Kapłan? – Aiden zmarszczył brwi. Istniało zbyt wiele religii, które nienawidziły nieśmiertelnych. A Aiden mógł od ręki wymienić przynajmniej pięć.

-Prete. Silny prete. Powinieneś uważać, riuzu.

-Co się tamtego dnia wydarzyło? – dociekał dalej, nie chcąc dać się wybić z rytmu. Najważniejsze to wyjaśnić co się stało. Potem zajmie się zamachowcami.

-Żołnierze zakradli się przez las. Używali czarów, które pomieszały nam zmysły. Nie mogliśmy ostrzec jego wysokości, a oni weszli do zamku za dnia, gdy savoia są najsłabsze. Zabili wszystkich, używając jakichś dziwnych czarów. A potem... potem był wielki błysk, a gdy chcieliśmy sprawdzić, co się wydarzyło, z zamku pozostało tylko to, co widziałeś. Niedługo później pojawił się silny prete. Na jego rozkaz wytropiono wszystkich, którzy przeżyli.

-Capu, jesteś pewien, że kapłan zabił wszystkich? Że nikt nie ocalał? – Aiden nie chciał w to uwierzyć. Leśni Ludzie nie staną przed ludzkim królem, by zeznawać. A w takim wypadku pozostanie bez świadków owych wydarzeń. A na słowo nikt mu nie uwierzy.

Czuł coraz większą frustrację. I wściekłość. Nie mógł wciąż dreptać w miejscu. Nie chciał przyjąć do wiadomości, że to co się stało, nie pozostawiło więcej śladów. Nie, to było niemożliwe.

-Nie wiem, riuzu. Ale nadzieja jest zbyt mała, byś mógł się poświęcić poszukiwaniom ocalałych. W lesie jest więcej takich trupów – wskazał palcem poza plecy Aidena. Wampir nie musiał się odwracać. Wiedział co ujrzy. I wiedział, że to spotęguje tylko jego gniew.

-A Aurora Kelly? – ledwie dał radę o to zapytać. Ledwie mógł wymówić głośno to imię.

-Nie rób sobie nadziei – Leśny Przywódca pokręcił głową. – Pomogliśmy ci, spłacając choć część długu wobec króla i królowej. Gdybyś kiedykolwiek nas potrzebował, szukaj wśród drzew. – Po tych słowach Leśni Ludzie zwyczajnie wtopili się w otaczające ich drzewa i zniknęli Aidenowi z oczu. Wampir stal jeszcze kilka minut bez ruchu, chcąc się upewnić, że już więcej ich nie spotka. W myślach analizował to, co usłyszał. Jego teoria była słuszna. Ktoś napadł zamek. Ktoś, kto nienawidził wampirów. Aiden jakoś nie mógł uwierzyć, że byli to śmiertelnicy, ale nie potrafił też tego całkiem wykluczyć. Świat się zmienił od czasu jego młodości. Aiden przez tysiąclecia obracał się wśród ludzi i Łowców, starając się unikać rozgłosu. Jego duma i niezachwiana pewność siebie sprawiły, że stał się arogancki. Nieostrożny. Pozwolił by legenda Czarnego Demona i próby utrzymania w sekrecie jego tożsamości przysłoniły mu wszystko inne, naiwnie wierząc, że ani ludzkość, ani długowieczni nie popełnią dawnych błędów.

Tym samym to on popełnił błąd. Zamiast obserwować co się dzieje w świecie, zamiast zapobiegać tragediom, dopuścił do jednej z nich.

Jednakże nie miał czasu użalać się nad sobą. Schował ręce do kieszeni i ruszył z powrotem. Siedzenie na dupie w środku lasu i gdybanie nie stanowiły żadnej pomocy. Co się stało, to się nie odstanie...

Najgorsze w tym wszystkim było to, że wciąż nie wiedział, co się przytrafiło Aurorze. Wciąż nie chciał uwierzyć, że księżniczka zginęła wraz z innymi. Wciąż nie chciał porzucić nadziei.

-Gdzieś ty się włóczył? – naskoczył na niego Magnus, gdy tylko wyszedł z krzaków otaczających zamek. Aiden popatrzył zimno na zirytowanego Czarownika.

-Szukałem – odparł po prostu. Nie zamierzał niczego tłumaczyć. Magnus gotów był rzucić się za Leśnymi Ludźmi w pogoń, a to by nikomu na dobre nie wyszło. Brunet prychnął na te słowa i odwrócił się do czekających na nich żołnierzy, którzy w najlepsze się posilali. Aiden skrzywił się. Nie była to prawdziwa armia. Za jego czasów coś podobnego się nie zdarzało...

Za jego czasów! Kiedy to niby było? W wojsku służył, gdy był nieopierzonym młokosem, który absolutnie niczego nie wiedział o życiu, o wojnach, czy władzy. Wiele rzeczy się zmieniło, ale nie ta jedna – wciąż musiał wiele się dowiedzieć, by któregoś dnia móc odnaleźć Aurorę, oddać jej tron, spojrzeć w oczy i powiedzieć, że dokonał zemsty za nią...

Oczywiście, księżniczka wcale nie byłaby z tego powodu zachwycona, ale... Ale on by czuł, że postąpił właściwie. Niestety, na razie tylko potwierdził, to czego już się domyślił i dostał kolejną zagadkę do rozwiązania. Znaleźć kapłana wystarczająco potężnego, by zwołać armię śmiertelnych nieludzi i wytłuc cały dwór wampirów.

Czyż życie nie mogło mu tego jakoś ułatwić? Ależ skąd! Aiden od wieków dostawał podobne prezenty od losu. Wyjaśnić niemożliwą do wyjaśnienia zagadkę? Czemu nie! Niech ktoś się tym zajmie! Na przykład nieśmiertelny arystokrata!

Był zbyt zirytowany, by móc spokojnie to przemyśleć. Powinien zająć się tym, co mogłoby go choć trochę uspokoić. Niestety, w zasięgu wzroku nie było chętnych do walki. Nie wyczuwał też żadnych wrogów, którzy głupio podeszliby do wampira i czarownika, eskortowanych przez żołnierzy króla Filipa.

Zrobił kilka kroków w kierunku obrażonego Magnusa, ale zatrzymał się i, wiedział to, po raz ostatni spojrzał na ruiny zamku. Nie wróci tu. Nie będzie miał po co. Teraz pozostawało tylko zacząć ścigać mordercę-kapłana, jego popleczników i może spróbować przewidzieć do jakich jeszcze katastrof dojdzie. 

~*~

Witam!

Już po urlopie (przynajmniej moim xD). Także wracamy do normalnego trybu publikowania rozdziałów ;) 

Swoją drogą - fajnie było x)

Dzięki za gwiazdki i komentarze!

Pozdro!

N.C.

Continue Reading

You'll Also Like

328K 21K 92
- Kundel- powiedziałem do stojącego przede mną chłopaka - Pijawka- odparł posyłając wrogie spojrzenie - Thomas! Dylan!- krzyknęła nauczycielka- przes...
33.2K 2.2K 71
"Czasami krew nie jest gęstsza niż woda." TheOriginals Sezon 1-4 01.06.2022 - 2 książka serii Audrey Gilbert Okładkę wykonała @dilfjsuh [TŁUMACZENIE]...
6.4K 639 40
Odnalezienie zaginionej przed dwoma laty Maisie Sawyer było wyjątkowym wydarzeniem w niewielkiej społeczności Liden - miasteczka położonego w północn...
20.8K 1.1K 39
Lubicie fantasy,romans,akcję i tajemnicę naraz? A może każde z osobna? Napewno nie jest to zwykła książka z 10 rozdziałami po 100 słow,ale prawdziwa...