Pomóż mi odnaleźć siebie [Zak...

By _NightSilence_

181K 6.8K 1.2K

Niby znowu ta sama historia. Ona poznaje jego zakochuje się w nim i żyją długo i szczęśliwie. Jest tu pewien... More

Wstęp
Prolog
Zwiastun #1
Zwiastun #2
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3 - przeszłość
rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Informacja
rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Nowa książka!
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdzial 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
rozdział 26
Maraton?
rozdział 27
Rozdział 28
rozdział 29
rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Epilog
Podziękowania
O co chodzi?
Druga część już jest!

Rozdział 36

2K 106 33
By _NightSilence_

Emma

- Dasz sobie rade? - Mark upewnia się. No tak pewnie boi się, że będzie mnie zaraz musiał zbierać ze szpitalnych kafelków. Kiwam głową na potwierdzenie i wysiadam.

To tylko lekarz, a stresuje się, jakbym miała iść na egzamin. Nerwowo wygładzam bluzkę i biorę głęboki oddech. Wszystko będzie dobrze. A co jeśli coś sobie uroiłam i nie jestem w żadnej ciąży? Dobra może ciut za bardzo panikuję. Wchodzę do szpitala i dociera do mnie ten sam zapach co zawsze. Mieszanina jakichś lekarstw i środków zapachowych. Okej to jest okropne połączenie. Obiecuje, że zaraz puszczę pawia na te zielone kafelki. Idę korytarzem, który oświetla się coraz bardziej z każdym moim krokiem. Siadam przed gabinetem obok jakiejś ciężarnej kobiety. Wygląda na zmęczoną i jednocześnie szczęśliwą. Po jej brzuchu mogę poznać, że jest już w zaawansowanej ciąży. Ja też tak będzie wyglądać. Trochę mnie to przeraża. Kobieta gładzi swój brzuch, a ja nie wiem, dlaczego, ale nie potrafię odwrócić od niej wzroku. Lekko uśmiecha się pod nosem i chyba zauważa, że się na nią gapię. Odwraca wzrok w moją stronę, co sprawia, że swój natychmiastowo spuszczam na podłogę.

- To już szósty miesiąc - uśmiecha się. Wygląda na młodą, a nawet bardzo. Może jest ode mnie ciut starsza, ale na pewno nie wiele - to chłopiec.

- Gratuluje - odwzajemniam uśmiech. Pewnym ruchem bierze moją dłoń i przykłada do brzucha. Patrzę na nią zdezorientowana.

- Kopnął. Czujesz? - patrzy na mnie z nadzieją, że też to czuję i faktycznie tak jest. Czuję, że ono faktycznie kopie.

- Tak - czuję lekkie spięcie. Jest strasznie dziwnie, a zarazem wspaniale. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji.

W pewnym momencie wychodzi doktor, a właściwie lekarka. W pierwszej chwili jej nie poznaję. Patrzy na mnie dużymi oczami, jakby była w szoku, ale chyba pozytywnym. Chwilę przygląda mi się, usta układając w cienką linię, pokazując, że nad czymś myśli. Wkrótce szybko odwraca wzrok do kobiety, z którą przed chwilą zamieniłam kilka słów. Obie znikają za drzwiami. To Claudia. Pracuje jako pani ginekolog. Wszystkiego się spodziewałam, ale nie tego. Teraz mam jeszcze większą ochotę stąd uciec. A mogłam nie iść w ciemno, tylko zobaczyć kto tu się tym zajmuje. Nie to, że nie chce tego spotkania. Po prostu czuję się dziwnie. Wiem, że minęło sporo czasu, ale odkąd ją zobaczyłam po raz ostatni, zachowałam się jak kretynka.

Kiedy przychodzi kolej na mnie, wstaje i automatycznie się spinam. Kobieta wychodzi ze zdjęciem USG, mając łzy szczęścia w oczach. Patrzę na Claudię, nie wiedząc jak się zachować. Ona jedynie wpuszcza mnie do środka gestem ręki, wcale nie zaczynając, jakiej kolwiek rozmowy. Gabinet jest inny niż wszystkie. Jest przyjazny i może mniej mroczny od korytarza, którym szłam zaledwie kilkanaście minut temu. Ściany są beżowo białe, a podłoga jest z jasnego drewna. Za każdym razem, gdy byłam, w jakim kolwiek gabinecie zawsze były kafelki. Na ścianach wiszą różnego typu plakaty związane z macierzyństwem i innego to typu rzeczy. Siadam na miejsce, przed byłą przyjaciółką, zamiast zacząć rozmowę rozglądam się po gabinecie. Zielone kwiatki widnieją na czystych, białych parapetach. Ciekawe kto tutaj sprząta i czy ona sama urządzała ten gabinet. Mój wzrok oblewa całe pomieszczenie tylko nie ją.

- Jeśli chcesz, mogę załatwić ci innego lekarza - odchrząkuje, zagłuszając ciszę.

- Nie. Nie ma takiej potrzeby - tym razem udaje mi się zatrzymać na niej wzrok i go nie odwrócić. Przyglądam jej się i chce wychwycić jakiś szczegół, który się w niej nie zmienił.

- Na pewno? - upewnia się - nie chce, abyś się źle czuła - mówi z lekkim uśmiechem. Kiwam głową na potwierdzenie i teraz wiem, co nastąpi.

Seria pytań i innego tego typu rzeczy. Najpierw wypytuje mnie o miesiączkę i czy była ona regularna. A potem przechodzi do tego, kiedy ostatni raz byłam u ginekologa i jak ważne jest regularne badanie się. Cały czas zerka to na mnie to na papiery, a ja kiwam nogami w tył i przód jak mała dziewczynka. Ta... Chyba zostało mi to do teraz. Jak byłam mała i chodziłam z rodzicami do lekarza, nienawidziłam siedzieć bezczynnie. Kiwałam nogami, krążyłam po gabinecie, a nawet dotykałam wszystkiego, co mi wpadło w ręce. W końcu obydwie wstajemy i uświadamiam sobie, że teraz pora na badanie. Stoję tak kilka chwil, po czym kładę się na jasnobrązowej kozetce. Czy tylko ja w tej chwili boję się do takiego stopnia, że moje serce zaczyna dziwnie wariować?

- Spokojnie - uspokaja mnie i siada tuż przy mnie.

Odsłaniam brzuch i czuję, jak gula rośnie mi w gardle. Leże w bezruchu, gapiąc się w sufit. Nagle na moim brzuchu odczuwam zimny żel. Ciało napina się widocznie, doświadczając chłodnej substancji. Zerkam na nią kątem oka i widzę, że się uśmiecha.

- Gratuluje. To piąty tydzień - mówi pogodnie, ale jednocześnie tak, jakby nie było to nic nadzwyczajnego.

Momentalnie przecieram twarz dłońmi i biorę głęboki oddech. Niby chciałam się na to przygotować, ale to na nic. Targają mną dziwne emocje, których nigdy w życiu nie doświadczyłam. Nie wiem, czy w tej chwili płaczę, czy nie. Po prostu nie wiem co powiedzieć. To jest tak, jakby ktoś zawiązał mi pętle na szyi i uniemożliwił powiedzenie czego kolwiek.

- Chcesz posłuchać serduszka? - pyta spokojnie, nawet na mnie nie patrząc. Kiwam tylko na potwierdzenie, czując, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi.

Nagle całą salę wypełnia bicie serca. Nie byle jakiegoś. Serca dziecka, które noszę pod sercem. Nie umiem już walczyć z łzami. Po prostu płyną. Mam tłok w głowie. Jestem w takim amoku, że nie wiem, co się dzieje.

- Tak bardzo się boję - mówię i dopiero po chwili dociera do mnie, że powiedziałam to na głos. Podaje mi papierowy ręcznik i ocieram brzuch z pozostałości żelu.

- Włącza się tryb paniki? - pyta, siadając obok mnie na kozetce.

- Możliwe - mówię z przekąsem, trochę się rozluźniając.

- Och... Od zawsze lubiłaś panikować. Jak tylko pamiętam - uśmiecha się pocieszająco - a dziecko? Błagam cię Emily. To nie jest jakieś skazanie do wiezienia tylko najszczęśliwszy etap w życiu - obejmuje mnie ramieniem, jak robiła to kiedyś - każda kobieta, która tu przychodzi, nie wyszła bez ani jednej łzy. Jedne płakały bardziej a drugie mniej. Chodzi mi o to, że to nie koniec świata - nie wytrzymuje. Uśmiecham się przez łzy, które spływają mi po policzkach.

- Przepraszam - stłumiam szloch, ocierając łzy.

- Nie masz za co przepraszać. To normalne - wzdycha i powoli wstaje.

- Miło było cię znów spotkać - zmierza powoli do wyjścia - tata malucha na pewno się ucieszy - patrzy na mnie znacząco.

- Dlaczego mówisz, że to będzie chłopiec? - patrzę na nią z udawaną irytacją.

- A czemu nie? - pyta, uśmiechając się szeroko.

- Bo ja myślę, że to będzie dziewczynka - mówię pewnie. Wybucha śmiechem i uważnie mi się przygląda.

- Komuś się włączyła intuicja macierzyńska? - obie śmiejemy się lekko na to pytanie - A właśnie prawie bym zapomniała. Chcesz zdjęcie zapewne. - kiwam niepewnie głową i podaje mi zdjęcie zapakowane w białą kopertę.

- Dzięki. - odbieram zdjęcie i czuję, jak moje cało przechodzi prąd. Teraz już nic nie będzie takie samo. Wszystko będzie inaczej.

Matthew

Mija dokładnie czterdzieści osiem godzin, odkąd wyszła z tego domu. Minęło znacznie więcej czasu, odkąd dotykałem jej ust, za którymi tęsknie. Te godziny to istne piekło. Moja dusza już nie tętni radością, jedynie umiera od środka od braku jej oddechu. Dlatego, że jej oddech jest moim oddechem. Jej pocałunek jest moim pocałunkiem. Jej dotyk jest moim dotykiem. Tylko ona potrafi do mnie dotrzeć. Nikt inny. Stoję przed lustrem i nawet nie pamiętam, kiedy ostatni raz się goliłem. No tak. Trzy dni przed tym całym cyrkiem. Przy Katy udaje, że jest dobrze, ale ona czuje, że coś jest nie tak. Znów wszystko zniszczyłem.

- Tatusiu jestem głodna. - mała patrzy na mnie spokojnym wzrokiem, w którym nie ma ani krzty energii.

- Już słońce - odpieram, wkładając szczoteczkę do kubeczka i wychodzę tuż za nią.

Sięgam po małą miseczkę do szafki i stawiam przed małą. Szukam na innych półkach płatków i są. Ale resztka. Informuję ją, że zaraz po pracy pojadę kupić paczkę. Grzeje mleko w garnku, którego również jest końcówka. Cała lodówka jest jak urwisko na pustyni. Wchodzę do sypialni i znów jak zawsze zabieram koszulę, krawat i jakieś dżinsy. Wszystko zakładam na siebie, ale nie czuję się świeży. Wręcz przeciwnie. Czuję się brudny. Serce mam brudne, ale tylko jedna osoba może je oczyścić. Dziewczyna, która codziennie budziła się obok mnie. Dziewczyna, która sprawiała, że się uśmiechałem. Dziewczyna, w której się zakochałem. Patrzę na zegarek i widzę, że jest już późno, ale jakoś specjalnie się tym nie przejmuje. Zakładam małej plecaczek na plecki i nawet, nie sprzątając, wychodzimy. Sadzam ją w foteliku i ciągle jest gromka cisza. Ale cisza nigdy nie jest cicha. Jest najgłośniejsza, ponieważ wtedy, mimo że nie chce pozwolić myślom płynąć one i tak płyną.

Cała droga mija w spokoju. Pierwszy raz odkąd wyjechałem z domu z Katy, jest taka cisza. Wysiadam z samochodu, po czym małą uwalniam z fotelika. Biorę ją za rączkę i prowadzę powoli. Kiedy zatrzymuję się pod przedszkolem, moja córka przygląda mi się chwilę.

- Tatusiu? A Emily kiedyś wróci prawda? - upewnia się niepewnie.

- Jestem tego pewien - nie wiem, czy w tej chwili okłamuję siebie, czy własną córkę.

Kiwa mi na pożegnanie i znika za drzwiami. Stoję tak kilka sekund, po czym obracam się na pięcie do wyjścia. Wkładam dłonie do kieszeni dżinsów i idę powoli. Kiedy dzwoni mój telefon, od razu chce pomyśleć, że to Emily, ale nie. To mama.

- Cześć, mamo - mówię lekko ochrypłym głosem.

- Cześć, synku. Dzwoniłeś wczoraj. Mam się zaopiekować Katy, bo wychodzisz gdzieś z Emily? Nie ma sprawy... - przerywam jej chrząknięciem.

- Ja i Emily już nie jesteśmy razem - przyznaję, krzywiąc się, zdając sobie sprawę, że to moja wina.

- Ale co się stało? - pyta zdezorientowana - pokłóciliście się? - no tak. Martwi się.

- Nie chcę o tym rozmawiać - odpieram chłodno i zaraz żałuję tych słów.

- Matthew, jeśli co kolwiek się stało, możesz mi powiedzieć. Trzymaj się synku. Po południu odbiorę małą z przedszkola.

Czuję cholerny ból z lewej strony. Czuję się tak, jakbym ktoś wiercił mi tam dziurę. Ból jest promieniujący i przeszywający. Rozłączam słuchawkę i drżącą ręką chowam do kieszeni. Zazwyczaj ten ból jest do wytrzymania. Zresztą tak jest i teraz, ale z pewnością Idze go poczuć. Wsiadam do samochodu i czuję, jak wszystko mi drętwieje, ale po chwili promieniowanie mija. Odczuwam ulgę i lekko opieram głowę, o zagłowię siedzenia. Przymykam oczy i wiem, że jest lepiej. Chciałbym, aby było dobrze.

Tak bardzo chciałbym pojechać do Emily, ale nie mogę. Wczoraj dzwoniłem do niej cały dzień, ale odrzucała połączenia. Dawała mi donośny sygnał, że nie chce ze mną rozmawiać. Pragnę to uszanować, ale nie potrafię. Nie mogę jej tak po prostu wyrzucić z głowy. Biję się z myślami i jedna chce przezwyciężyć drugą. To jest tak, jakby toczyła się w niej jedna wielka walka dobra ze złem. Tylko że tu nie ma ani dobra, ani zła. Nie ma dobrej ścieżki ani złej. Jest po prostu rzeczywistość. Wysiadam pod firmą i jedyne czego potrzebuję to zająć czymś głowę. Wchodzę do budynku i tracę ochotę na wszystko. Plan filmowy roi się od ludzi, których nawet nie kojarzę z widzenia. Czasem zastanawiam się ile osób, tak naprawdę liczy to miejsce.

Dzień na planie to tak ją ucieczka od rzeczywistości. Tutaj jestem kimś innym. Najbardziej lubię w tym miejscu to, że mogę pokazać siebie, ale moje miejsce jest tylko tam gdzie Emmy. Choć nie ma już nas, moje serce nadal bije tylko dla niej. To zaskakujące, że można kochać kogoś tak bardzo. Po dniu spędzonym na planie wchodzę do domu i widzę tylko blask telewizora. Mała pewnie zasnęła, a moja mama z nudów ogląda telewizję.

- Cześć mamo. Już jestem - przytulam kobietę z lekkim uśmiechem.

- Mała już śpi - informuje mnie - pójdę już - wzdycha.

- Mamo przecież wiesz, że możesz tu zostać - przypominam jej - pokój gościnny i tak jest wolny, a ja i tak mieszkam sam.

- No dobrze - zgadza się, wiedząc, że nie daje jej wyboru.

Nie ciągnie tematu Emily i jestem jej za to wdzięczny. Przyglądam jej się chwilę, po czym mówię jej, że idę zajrzeć do Katy. Podchodzę do drzwi i przez uchyloną szparę widzę, że słodko śpi. Wchodzę bezgłośnie i siadam na skrawku jej łóżka. Tak bardzo ją kocham, a tak bardzo ją krzywdzę. Wiedziałem, że zależy jej na Emmie, a ja to wszystko spieprzyłem. Cholera mówię to tak, jakby mi na Emily nie zależało. Ale zależy. Mimo wszystko, bez względu na sytuację i tak będę ją kochać. To ona jest moją jednością. To ona jest moim światłem w tunelu. To ona jest moim oparciem, podporą, a ja nawaliłem. Zniszczyłem jej miłość do mnie.

***
Jak ja lubie ich kłótnie, ale spokojnie to tylko cisza przed burzą 😂
Dobra teraz kolejna kwestia. Piszcie propozycję imiona dla małego/malutkiej. Coś wybierzemy heh 😘

Continue Reading

You'll Also Like

349K 31.5K 17
Historia Molly McCann i Aresa Hogana - spin-off dwóch dylogii: "Reguł pożądania" i "Związanych układem". Ostrzeżenie: Książka zawiera treści skierowa...
109K 7.4K 27
Mason Crawford myślał, że po ostatnim, ciężkim sezonie, w którym jego drużyna przegrała finał Pucharu Stanleya nic gorszego nie może się stać. W końc...
265K 10.3K 7
"Kłamca na zawsze pozostanie kłamcą". Wydawać by się mogło, że historia Vivian i Venoma już dawno dostała swoje zakończenie. Chłopak wyjechał z miast...
730K 4K 7
Opowieść pełna słoneczników, tańca w deszczu i wylanych łez podczas zachodów słońca. Evangeline Pierce po zdradzie chłopaka, rozstaje się z nim. Jed...