Raj Utracony Tom II ✓

By ilmarecailleach

13.6K 1.3K 210

Cały świat się zmienił. Wystarczyło kilka godzin, by księżniczka Aurora przestała być księżniczką, a stała s... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Epilog

Rozdział 6

575 59 15
By ilmarecailleach



Aurora miała problemy ze wstaniem koło południa. Dla niej był to środek snu, gdy jako wampir była najsłabsza. Ale służki w zwiewnych strojach bez cienia współczucia, obudziły ją i nucąc pogodną melodię, opuściły jej pokój. Aurora jak zawsze, została pozostawiona sama sobie, a dzban krwi już na nią czekał. Tym razem nie rzuciła się na krew niczym dzikie zwierzę. Wypiła jeden pełny kielich, a później wzięła kąpiel. Nigdzie nie musiała się spieszyć. Nic na nią nie czekało.

Gdy już zakończyła ablucje, ubrała się w niebieską suknię, podobną do tych, które nosiły tutejsze kobiety, na ramiona i głowę zarzuciła półprzezroczysty szal, kryjąc się przed słońcem. Nie była zadowolona z tej pobudki, ale najwyraźniej taryfa ulgowa się skończyła. A Aurora zapewne niedługo pozna decyzję Naczelnika co do jej osoby.

Kapitan Koffi czekał na nią pod drzwiami jej pokoju. Bez słowa poprowadził ją na dziedziniec, gdzie czekała Afra. Nieopodal stała Alba. Siostry popatrzyły na nią w tym samym momencie. Czy to możliwe, że również były Asasynkami? Czy każdy w tym mieście mógł być wyszkolonym zabójcą wampirów? A może Aurora miała paranoję? Za dużo w jej życiu się ostatnio działo. I nic nie mogła na to poradzić.

-Jeśli poprzebywasz jeszcze przez jakiś czas w Mieście, całkiem się do nas upodobnisz – rzuciła na powitanie Alba. Aurora nie wiedziała, czy to komplement, czy wprost przeciwnie.

-Witajcie, co was tu sprowadza? – zapytała spokojnym tonem. Afra uniosła brwi, a Alba parsknęła śmiechem.

-Nie jesteś tu gospodynią, wampirzyco – zakpiła Alba. Aurora przytaknęła. Nie zamierzała zaprzeczać oczywistemu.

-Podobno na razie nie wiadomo co Naczelnik chce z tobą zrobić – dodała Afra. Jak zawsze, zachowała całkowity spokój w tej niecodziennej sytuacji.

-Owszem – Aurora nie zamierzała przyznawać się do swojej prośby. Jeszcze nie teraz, nie gdy nie miała pewności co do wyników jej rozmów z Naczelnikiem.

O ile tak można było to nazwać. Ale Aurora nie mogła porzucić nadziei. Może Naczelnik przychyli się do jej prośby? Owszem, była ona niecodzienna, ale... Westchnęła ciężko. Jakie miała szanse na przetrwanie w świecie stworzonym dla ludzi? W świecie, gdzie każdy będzie chciał jej śmierci, a ona nie miała ze sobą wiernych sług? Na cos takiego jej nie przygotowywano.

Więc musiała sama odrobić tę lekcję. Wybory w tej kwestii były ograniczone, a im więcej myślała, tym mniej podobały jej się wnioski do jakich dochodziła. Była tylko młodą wampirzycą zmuszoną do życia na pustyni.

-Czego chcesz, wampirzyco? – zapytała Alba. Ona była ta bardziej spostrzegawczą.

-Nie rozumiem – Aurora wpatrywała się w okno i naprawdę nie zrozumiała pytania.

-Oj wampirzyco, naucz się lepiej skrywać swoje emocje – prychnęła Afra. Widać i ona uważnie ją obserwowała. Aurora zgrzytnęła zębami. Nie bardzo jej się to spodobało, ale cóż mogła na to poradzić?

-A cóż takiego wyczytałaś w mojej twarzy, droga Afro? – zapytała Aurora, dumnie unosząc podbródek. Ludzka kobieta wyszczerzyła równe zęby w kpiącym uśmiechu i nic nie powiedziała. Aurora niemalże na nią syknęła, ale wiedziała, że nie przysporzyłoby jej to popularności.

-Dość tego! Obie! – warknęła Alba. – Mam nadzieję, że masz jakiś plan, bo pozostanie w Kamiennym Mieście to głupi pomysł – zwróciła się w kierunku Aurory.

-Mam...

-Jak każdy wampir – Afra przerwała jej bezceremonialnie, co zaowocowało wściekłym warknięciem, wydobywającym się z gardła Aurory. Afra uniosła brwi. – Jakie to wampirze – zakpiła. – Próba zastraszenia człowieka!

-To mnie nie prowokuj – prychnęła Aurora. – Mam plan – wróciła do tematu. Nie mogła jednak przyznać się, że wszystko zależało od decyzji Naczelnika.

-Jaki? – zapytała Alba, ignorując siostrę i jej zirytowane prychnięcie.

-Prosty – ucięła Aurora bez zbędnych tłumaczeń.

-Świetnie. Czyli wyjeżdżasz? – dopytywała się dalej, co Aurorze nie bardzo się spodobało. Nie lubiła być odpytywana, a już zwłaszcza przez ludzi. Nigdy nikomu nie musiała się tłumaczyć. Wyjątkiem byli jej rodzice, ale oni nie żyli.

-Możliwe. To jedna z opcji – dodała, licząc, że te skąpe informacje wystarczą. I chyba tak było, gdyż Alba zamilkła i już jej nie wypytywała.

Milczenie przedłużało się, aż weszły służące, niosąc patery wypełnione owocami i najprzeróżniejszymi smakołykami, których Aurora nie umiała nawet nazwać. Wiedziała jednak, że przekąski są dla jej gości od Naczelnika, który zawsze wiedział co i gdzie się dzieje w jego mieście. Aurora nie mogła wyjść z podziwu, rozmyślając nad tym, że ona jako wampirzyca tak niewiele wiedziała o tym, co działo się w jej domu, a Naczelnik, człowiek, Asasyn, a mimo to wiedział WSZYSTKO. Ciekawe, czy ona też mogła się tego nauczyć, czy była to zdolność, której nigdy nie opanuje...

-O! Rozpieszczają cię tu! – stwierdziła Afra, przysiadając się obok stolika i dobierając się do patery pełnej owoców. – Ale dobrze masz – dodała z pełnymi ustami. Alba pokręciła głową, widząc brak manier siostry.

-Więc Hel? Dokąd zmierzasz tym razem?

-Do Enot – do pokoju wszedł sam Naczelnik Kamiennego Miasta Read. Na jego widok się siostry poderwały się ze swoich miejsc i skłoniły głęboko. Read uniósł uspokajająco dłonie, a siostry opadły na swoje miejsca jakby przeciął im sznureczki. – A wy pojedziecie z nią – dodał, ku ogromnej konsternacji całej trójki. Aurora jako jedyna opanowała się w ułamku sekundy. Ale dwie pozostałe... Z satysfakcją zauważyła, że ani Afra ani Alba nie są w stanie zapanować nad wyrazem twarzy. Ucieszyło ją to i miała zamiar im to wypomnieć w odpowiedniej chwili.

Cóż, nikt nie mówił, że wampiry są miłe.

-Do Enot? Do Klasztoru? – odważyła się zapytać Alba. Co prawda, zabrakło jej tchu, gdy wypowiadała te słowa, a Aurora z uśmieszkiem obserwowała obie kobiety, niewiedzące jak mają się w tej sytuacji zachować. Naczelnikowi nikt się nie sprzeciwiał. Nawet Aurora. Ale Aurora była wampirem na nieprzyjaznej ziemi i nie było możliwości, by mogła decydować o czymkolwiek.

Zawsze jednak mogła prosić. I to właśnie zrobiła. I najwyraźniej Readowi spodobała się jej prośba.

-Owszem, Hel powinna trafić do Klasztoru. A asasyni zdecydują, czy chcą ją uczyć – uśmiechnął się z rozbawieniem, widząc jak z Afry schodzi powietrze.

-Uczyć? Czego uczyć? – jęknęła Alba. Chyba miała więcej odwagi, albo zwyczajnie była w większym szoku.

-Walki oczywiście! Przecież nasza Hel chce nauczyć się walczyć – Read z kpiną zerknął na nią.

-Chcę – potwierdziła spokojnie. Nie zamierzała zaprzeczać, skoro od początku właśnie to mówiła.

-A czego ludzie mogą wampira nauczyć?! – wykrzyknęła Afra.

-Wielu rzeczy. Zwłaszcza mnisi z zakonu – uciął Naczelnik. – Ruszycie po zmroku – skinął im głową i na tym rozmowa się zakończyła. Aurora skinęła mu krótko głową w podzięce. Ciekawe, że Read nie miał nic przeciwko jej szkoleniu. Ciekawe, że wysyłał z nią Albę i Afrę.

Cóż, zastanowi się nad tym później. Najpierw coś zje. Przysiadła na skraju krzesła obitego satyną, sięgnęła po kiść winogron i spokojnie zaczęła przeżuwać. Czekała aż Alba i Afra otrząsną się z szoku. I najwyraźniej będzie to dłuższa chwila. Obserwowanie całkowicie rozbitych wojowniczek miało swoisty urok, ale Aurora chciała działać, a jak na razie nie było jej to dane. Musiała poczekać na wyjazd do klasztoru Enot i liczyć, że mnisi będą chcieli przyjąć zbiegłego wampira pod swój dach. Co prawda, najpierw musiała przeżyć konfrontację z upiornymi siostrami z pustyni, ale jak na razie nie zapowiadało się to najgorzej. Z ukontentowaniem przegryzała suszone daktyle i liczyła, że obie śmiertelniczki coś powiedzą, albo odniosą się jakoś do jej dziwnej prośby.

Ale nie. Siedziała, jadła i czekała, a one nadal wpatrywały się tępo przed siebie. W końcu, zirytowana czekaniem, uderzyła pięścią w stolik, aż ten się zachwiał. Dopiero ten wybuch złości sprawił, że kobiety na nią spojrzały.

-Chcecie o coś zapytać? – odezwała się przyjacielskim tonem, wrzucając do ust daktyla.

-Czemu? – Alba odezwała się jako pierwsza. – Czemu TY? Czemu Naczelnik się na to zgodził?

-Nie wiem. Ja tylko go poprosiłam o pomoc – wzruszyła ramionami.

-Tylko?! – wykrzyknęła Afra. – Wiesz ilu ludzi dałoby się poćwiartować za możliwość uczenia się wśród Asasynów?!

-Nie mam pojęcia – przyznała szczerze, na co Afra prawie rzuciła się na nią. Szkoda tylko, że dzielił ich stół i siedząca Alba. Afra musiała z powrotem opaść na krzesło i pozostawało jej dyszeć rządzą mordu na bezczelnej wampirzycy.

-Jesteś wampirem – zaczęła Alba, która względnie się uspokoiła. – Wampirów nie trenuje się w zakonie szkolącym zabójców wszystkich nieludzkich, magicznych potworów – zaznaczyła. Aurora powinna poczuć się urażona, ale... Nie mogła. Nie na te dwie kobiety, które przecież uratowały jej życie, gdy nie miała najmniejszych szans by przetrwać.

-Asasyni zabijają nie tylko wampiry? – dopytała najbardziej nurtującą ją kwestię. Afra prychnęła, ale Alba uciszyła ją gestem.

-Tak, mnisi szkolą się w zabijaniu czarownic, wilkołaków, wampirów, smoków, elfów... Wszystkich tych, którzy są zbyt potężni i zbyt silni dla zwykłych ludzi.

-Asasyni chyba nie są zwykłymi ludźmi? – indagowała nadal. Alba zmrużyła oczy. Widać pomysł ze szkoleniem wampirzycy się jej nie podobał, ale uznała, że musi odpowiedzieć na jej pytania.

-Są śmiertelni – zaczęła ostrożnie.

-Łowcy też są śmiertelni – zauważyła Aurora.

-Łowcy są ludźmi, ale mają to coś co pozwala im przetrwać konfrontację z wampirami. Pewien rodzaj DARU – Alba długo myślała nim udzieliła odpowiedzi. – Ale asasyni... oni są inni. Są najmniej ludzcy ze wszystkich ludzi jakich przyjdzie ci spotkać.

-Nie jestem pewna, czy zrozumiałam...

-Tu nie ma nic do rozumienia. Asasyni są śmiertelnikami, są ludźmi, a jednocześnie są pozbawieni pewnych ludzkich cech. Koniec pieśni! – warknęła Afra. Alba skrzywiła się w stronę siostry, ale zmilczała. Za to Aurora nie była pewna, czy podoba jej się taka odpowiedź. Kimkolwiek asasyni byli... Czymkolwiek byli, ona tego na razie nie pojmowała. Już Read udowodnił jej, że nie jest takim zwyczajnym człowiekiem, to kimże musieli być jego nauczyciele?

Jedna z możliwości zakładała, że Naczelnik Kamiennego Miasta mógł być kimś absolutnie wyjątkowym, nawet wśród asasynów, ale... to przeczyłoby słowom Afry. A Aurora nauczyła się już kilku rzeczy o tym świecie. Wiedziała, że żadna z tych ludzkich kobiet nie okłamały jej. Choć była ich naturalnym wrogiem, choć należała do znienawidzonej przez nie rasy, to mimo wszystko pomogły jej. Choć przy okazji nie omieszkały jej grozić, co wzbudzało u niej tylko lekkie rozbawienie.

-Czy któraś z was była szkolona w Zakonie? – czy to była prywatna nazwa tego miejsca, czy stwierdzenie faktu, Aurora nie wiedziała czym jest Zakon Asasynów. Czym asasyni w ogóle byli?

-Nie – odparła Alba, zanim Afra zdążyła choćby otworzyć usta. Aurora zmarszczyła brwi.

-Nie? To skąd tyle wiedziecie? – zdziwiła się teatralnie, licząc, że coś z nich wyciągnie.

-Kamienne Miasto założyli Asasyni – zaczęła Alba z westchnieniem. – Chcieli mieć... przyczółek normalności w tym świecie, ale swoich tajemnic strzegą o wiele lepiej niż wampiry swoich skarbów. Żadna z nas nie dostąpiła zaszczytu bycia wybraną do Zakonu – zakończyła z emfazą. Afra pokiwała głową, ale swoim zwyczajem musiała uzupełnić wypowiedź siostry.

-A teraz TY, wampirzyca! Masz trafić do Enot?! Jak? Dlaczego? To niesprawiedliwe! – wyraziła swoje zdanie. Alba skarciła ją spojrzeniem, ale Aurora nie łudziła się co do niej. Obie siostry poczuły się urażone poleceniem Naczelnika.

-Nie musicie ze mną jechać – prychnęła Aurora i od razu zaczęła zastanawiać się jak sama niby miałaby trafić do Enot, ale Alba parsknęła suchym śmiechem.

-Nie masz szans na pustyni. Ale spokojnie, zabierzemy cię tam – pokiwała głową do siostry.

-Nieczęsto mamy okazję oglądać Enot i może uda nam się zobaczyć zbrojownię? – zamarzyła głośno. Aurora uniosła brwi. Nie zamierzała wyrażać swojego zdania na ten temat. Przypuszczała, że obie kobiety zostaną zawrócone zaraz po odstawieniu wampira do miejsca docelowego. Nie chciała rujnować ich marzeń, ale nie mogła nie uśmiechnąć się z rozczuleniem na widok tych min pełnych nadziei.

-Może – mruknęła niezobowiązująco Alba. Aurora zmilczała. Nie powinna wypowiadać swojego zdania na ten temat. Zwłaszcza, że ostatecznie niewiele wiedziała o tym świecie. I choć przez całe życie uczyła się jak ma postępować w świecie ludzi, jak negocjować traktaty oraz jak powinna radzić sobie na różnych dworach, to jednak nic jej nie przygotowało na spotkanie z ludźmi pustyni. A poza tym w każdym ze scenariuszy, które omawiała, była księżniczką, mającą za sobą autorytet rodziców – władców ówczesnego świata. I choć można jej było nienawidzić, podniesienie ręki na księżniczkę czystej krwi było skrajnym szaleństwem.

A jednak ktoś był na tyle szalony. Ktoś był na tyle bezczelny by wymordować całą rodzinę królewską wraz z dworem wampirów, zachwiać i tak kruchą równowagą, osiągniętą bardzo wysokim kosztem. Choć Aurora nie mogła pamiętać parszywych, krwawych wojen, to jednak uczyła się historii, strategii, taktyki i dyplomacji, by któregoś dnia zasiąść na tronie, by rządzić mądrze i sprawiedliwie na miarę swoich możliwości. Dbać o swoich poddanych. I co z tego przyszło? Śmierć.

Chaos. Aurora nawet nie umiała sobie wyobrazić co działo się wśród wampirów, albo na dworze ludzi. Czy ktokolwiek choć by przypuszczał, że przeżyła? Nie miała pojęcia. Ile osób mogłoby wiedzieć do czego zdolna jest Antonia?

Jedna na pewno. Evan.

Jedyny na tyle stary wampir, by domyślić się prawdy. O ile miał ochotę w ogóle zbadać tą sprawę, a przecież Łowcy byli zobligowani do dociekania prawdy w przypadku międzyrasowych wykroczeń. A zniszczenie całego dworu wampirów powinno ich zainteresować...

Jakże łatwo było przejść do porządku z tym, że jest sama! Jakże łatwo było wyobrazić sobie, że dzieje się to gdzieś obok niej. Że nie dotyczy to jej rodziny, tylko jakiegoś obcego dworu... Tak było łatwiej. I może któregoś dnia będzie mniej bolało, może kiedyś Aurora spojrzy w lustro i nie będzie miała ochoty zabijać, aż świat spłynie krwią w ramach zemsty za rodzinę...

Na razie jednak była skazana na Enot, Zakon i Asasynów.

-Gotowa? – zapytała Alba, przerywając tym samym jej rozmyślania.

-Nie czekamy jeszcze godziny? – wyjrzała przez okno. Słońce wciąż prażyło niemiłosiernie, a Aurora nie miała najmniejszej ochoty opuszczać chłodnej, zacienionej komnaty.

-Spakuj się – powiedziała z politowaniem Afra. – Przecież musisz mieć w co się ubrać, prowiant na drogę, jakąś broń. Naczelnik chyba w coś cię zaopatrzy. Wycieczka przez pustynię nie będzie przyjemna, zwłaszcza, że Zakon jest dobrze ukryty.

-To znaczy? – Aurora nie była pewna czego ma się spodziewać. Może słoni? Czy słonie żyły na pustyni?

-Hel, do diabła! Przecież nie spodziewasz się chyba, że klasztor mieści się w jakimś odsłoniętym miejscu? – parsknęła Alba. Wyglądała na szczerze ubawioną, a Aurora zarumieniła się.

-Nie wiem czego mam się spodziewać – syknęła.

-Niespodziewanego – odpyskowała Afra. – Zobaczysz z resztą – uśmiechnęła się tajemniczo, a Aurora nie po raz pierwszy, zaczęła się zastanawiać, czy Naczelnik chciał jej pomóc z dobroci serca, czy zwyczajnie się jej pozbyć w najbardziej paskudny sposób, jaki zdołałby wymyślić.

Śmierć na pustyni z pewnością do przyjemnych nie będzie należeć.

Aurora pocieszała się jednak myślą, że przecież Read nie karmiłby jej, nie dawał listów polecających, ani nie przydzielał eskorty, gdyby chciał ją zabić. No chyba, że była to jakaś pokrętna gra, której zasad nie rozumiała. Albo staruszek o dobrotliwym wyglądzie skrywał jakieś mroczne skłonności, rodem wyjęte z horrorów pisanych o wampirach i ich legendarnym sadyzmie.

Pokręciła głową, by odegnać ponure myśli. Powinna mieć więcej wiary w dobre intencje ludzi. Szkoda tylko, że nie mogła absolutnie nikomu ufać. Szkoda, że nie wiedziała kto zdradził jej rodzinę. Ale się dowie. To kwestia czasu, a Aurora była nieśmiertelna. I czasu miała aż w nadmiarze. 

~*~

Dziękuję za gwiazdki i komentarze!

OGŁOSZENIE PARAFIALNE!

Zaczęły się wakacje i z tegoż powodu wszyscy świętują ;) Ja nie jestem wyjątkiem i znikam aż do połowy lipca, tak więc na razie rozdziałów Raju Utraconego nie będzie. 

Po powrocie oczywiście zacznę dodawać kolejne. 

Dziękuję za uwagę!

Pozdro!

N.C.

Continue Reading

You'll Also Like

697 81 36
"ᴍɪᴌᴏśᴄ́ ᴊᴇsᴛ ᴊᴀᴋ ᴡɪᴀᴛʀ, ɴɪᴇ ᴡɪᴅᴢɪsᴢ ᴊᴇᴊ, ᴀ ᴄᴢᴜᴊᴇsᴢ..." UWAGA! FANFICTION NIE NALEŻY DO MNIE! NIE CZERPIĘ ŻADNYCH KORZYŚCI Z PUBLIKACJI, A WSZYSTKIE...
310K 20.3K 54
Wampir - żywiący się ludzką krwią, o ludzkiej postaci i charakterystycznie wydłużonych kłach... To właśnie jestem ja - Arianna Stine, wampirzyca. ...
66.7K 4.9K 54
„Jesteś pokryty cierniami. Złotymi cierniami. Za każdym razem, gdy się do ciebie zbliżam, ranisz mnie. Przebijasz mi serce i zostawiasz ogromne dziur...
3.1K 48 21
Opowiadanie zaczyna się cztery lata przed wydarzeniami w książce. Denethor, namiestnik Gondoru się starzeje. Ma dwóch synów, starszy Boromir jest ry...