Instrukcja obsługi dziewczyny

By Nat22ka

22.8K 845 30

Nieśmiała i wstydliwa Olivia wraz z ojcem przeprowadza się do małego miasteczka. Mimo braku przebojowości już... More

Prolog
Jeden
Dwa
Trzy
Pięć
Sześć
Siedem
Etap I - Rozeznanie w terenie
Osiem
Etap II - Zagadaj do niej
Dziewięć
Dziesięć
Etap III - Wkręć się do jej paczki
Jedenaście
Etap IV - Przedstaw jej swoich kumpli
Dwanaście
Etap V - Wykaż się
Trzynaście
Czternaście
Etap VI - Opowiedz jej o swoim hobby
Piętnaście
Szesnaście
Etap VII - Przyjacielski wypad
Siedemnaście
Osiemnaście
Etap VIII - Zróbcie coś razem
Dziewiętnaście
Dwadzieścia
Etap IX - Otwórz się przed nią
Dwadzieścia jeden
Dwadzieścia dwa
Etap X - Pierwsza randka
Dwadzieścia trzy
Dwadzieścia cztery
Etap XI - Pierwszy pocałunek
Dwadzieścia pięć
Dwadzieścia sześć
Etap XII - Poproś ją o chodzenie
Dwadzieścia siedem
Dwadzieścia osiem
Epilog
Rozdział specjalny

Cztery

598 21 0
By Nat22ka

– W sobotę robię imprezę – oznajmił Dan, a wisząca na jego ramieniu Vicky uśmiechnęła się do niego słodko. – Wpadniecie, nie?

– A czy my kiedykolwiek opuściliśmy jakąś balangę? – zadałem pytanie retoryczne i z kieszeni wyciągnąłem paczkę papierosów. Wystawiłam ją przed obok siedzącą Megan. Wzięła jednego. Po chwili wyciągnąłem zapalniczkę. Zapaliłem jej papierosa i swojego.

– Zaczynamy koło siódmej, jak rodzice się zmyją. No i obowiązkowo przyprowadźcie jakieś panienki.

Dziewczyny zachichotały. No tak, pewnie myślały, że zabierzemy właśnie je. Ja nie byłbym tego taki pewien.

– Ja przyjdę sam – powiedział Max.

– No tak – odezwał się Tom. – Przecież twoja ukochana Nora nie może cię zobaczyć z inną laską.

Powiedział to tak przesłodzonym głosem, że wybuchliśmy śmiechem. Ta cała akcja z Edison była naprawdę śmieszna. Wysilał się już tyle czasu, a stosunki między nimi nadal się nie poprawiły. Wręcz odwrotnie. Brunetka miał go coraz bardziej dosyć. I nie dziwiłem się jej.

– O patrz, twoja księżniczka idzie w naszą stronę. – Trip wskazał dwie dziewczyny idące alejką parę metrów przed ławką, na której siedzieliśmy.

Rzeczywiście była to Nora i jej koleżanka – szatynka, z którą siedziałem na biologii. Mimo że była w szkole już tydzień, nadal nie wiedziałem, jak się nazywa. Ale nie interesowałem się nią, więc ta informacja nie była mi do szczęścia potrzebna.

Edison jak zwykle ciągle o czymś opowiadała i gestykulowała rękami. Natomiast szatynka wyglądała na zamyśloną, przyciskając do piersi swój szkicownik. Ona chyba nigdy się z nim nie rozstaje.

„Pewnie rysowała fontannę" – pomyślałem, sam nie wiem dlaczego.

Dziewczyny pomału zbliżały się do nas. Brunetka udawała, że nas nie widzi, a Gordona w szczególności.

– Hej, ślicznotko! Jak leci? – odezwał się Max, a ja miałem ochotę walnąć go w ten jego pusty łeb.

Nora zatrzymała się, jednak nie rzuciła żadnej ciętej riposty, jak to miała w zwyczaju. Zignorowała ten incydent i ruszyła dalej.

– Powiedz swojej przyjaciółce, że złość piękności szkodzi – Megan zwróciła się do szatynki, a całe nasze towarzystwo ponownie wybuchło śmiechem.

Dziewczyna nieznacznie wywróciła oczami i podążyła za Edison.

– Nawet ładna ta nowa – mruknął Tom.

– Czy ja wiem – odparłem. – Nic nadzwyczajnego.

– No ale brzydka też nie jest.

– No nie.

Spojrzałem na oddalającą się postać szatynki. Co jak co, ale tyłek miała całkiem niezły.

***

Siedzieliśmy na stołówce. Wszyscy prowadzili ożywioną dyskusję na temat imprezy u Dana. Tylko jeden biedny Max wpatrywał się tęsknym wzrokiem w stronę stolika Nory. Znowu go dziś spławiła po kolejnym tandetny tekście rzuconym pod jej adresem. Tyle razy mu tłumaczyłem, że to na nią nie działa i powinien zmienić taktykę, ale on uparcie twierdził, że to najlepszy sposób ba podryw. Jak widać niekoniecznie.

– Jeszcze chwila i oczy ci wyjdą z gałek – mruknąłem w jego stronę.

– No ale czemu ona się ciągle na mnie wścieka?

Westchnąłem ciężko. Mówiłem mu to setki razy, ale on oczywiście nie przyjął tego do wiadomości. Bo on zawsze wiedział lepiej.

– Bo nie cierpi tego, jak się do niej zwracasz? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie. – Stary daj sobie pomóc, bo sam to nigdy jej nie wyrwiesz.

– Mówiłem ci już nie chcę niczyjej pomocy!

Jego upór zazwyczaj wychodził mu na dobre, ale w tym wypadku tylko wszystko psuł. A ja nie wiedziałem, jak mu to uświadomić. Jednak z drugiej strony nie chciałem, żeby się kompromitował przed taką fajną dziewczyną, jaka była Nora.

Chociaż właściwie mogłem mu pomóc bez jego wiedzy. To chyba jedyne wyjście w tej sytuacji. Jednak samemu raczej nie dam sobie rady. Potrzebowałem jakiegoś wspólnika. I chyba już nawet wiedziałem, kto się na niego idealnie nada.

***

Wyszedłem z budy na prawie że pusty plac szkolny. Usiadłem na ławce na skraju szkolnego ogródka. Patrząc, jak pojedyncze osoby opuszczają budynek, zapaliłem papierosa. Chętnie poszedłbym już do domu, ale musiałem wciągnąć w mój plan pannę Dashwood. Udało mi się dzisiaj na biologii wyłapać jej nazwisko. Z imieniem jednak nadal miałem problem.

Chciałem zagadać do niej już na bioli. Postanowiłem jednak zacząć rozmowę od jakiegoś luźnego tematu, a potem wszedł nauczyciel. Na przerwie mógłby nas nakryć Max, a przecież cała akcja miała być utrzymana w tajemnicy przed Gordonem.

Kiedy obudziłem się z zamyślenia, szatynka stała już przy bramie. Postanowiłem ja zawołać.

– Hej, Artystka! Zaczekaj!

Nie wiem, dlaczego zawołałem jej po nazwisku, tylko nazwałem Artystką. Po prostu takie przezwisko mi do niej pasowało. Chyba ze względu na jej zamiłowanie do szkicowania.

Nie mało jednak znaczenia to, jak ją nazwałem, bo i tak zatrzymała się i obróciła w moją stronę. Wstałem z ławki i ruszyłem w jej kierunku. Ona natomiast stała ze skrzyżowanymi rękami i zniecierpliwioną miną.

– Mam do ciebie sprawę – zacząłem bez owijania w bawełnę.

– Do mnie? – zdziwiła się.

– Yhm – mruknąłem i zaciągnąłem się.

Dym z papierosa poleciał prosto na dziewczynę. Zaczęła kaszleć.

– Wszystko okej? – spytałem.

To dość dziwne, bo raczej nie przejmowałem się innymi. Dla niej postanowiłem być jednak miły. Wtedy będą większe szanse na to, że zgodzi się mi pomóc.

– Mam uczulenie na tytoń – odparła.

Niechętnie upuściłem tylko w połowie wypalonego papierosa i zgasiłem go.

– Dzięki – mruknęła. – To o co chodzi?

– O Norę Edison. Kumplujesz się z nią, nie? – Kiwnęła twierdząco głową, – I pewnie wiesz, że mój kumpel Max chce ją poderwać. No, ale przyznajmy szczerze, idzie mu tragicznie. Chcę mu pomóc i jesteś mi do tego potrzebna.

– A co niby miałbym zrobić ? – spytała niezbyt zadowolona.

– W sobotę jest impreza. Wystarczy, że przyprowadzisz na nią Norę. No i przyjdź z nią, możesz się jeszcze na coś przydać.

– Zapomnij – syknęła. – Nie mam zamiaru wybierać się na jakąś durną balangę pełną alkoholu i papierochów. Z moim uczuleniem chyba się tam uduszę!

Zmrużyłem oczy. Jeszcze nigdy żadna laska mi się nie postawiła. A zwłaszcza taka nieśmiała. Myślałem, że nie będzie z nią problemu, a tu proszę. Cóż, jeśli tak stawiała sprawę, to ja zastosuję inne środki.

Pochyliłem się nad nią tak, aby patrzeć jej w oczy. Dopiero teraz zauważyłam, jak sporo jest ode mnie niższa. Nie sięgała mi nawet do ramion. Trochę wystraszyła się, kiedy znacznie przybliżyłem swoja twarz do jej. Policzki dziewczyny przybrały różowy kolor.

– Słuchaj, złotko, jeśli ja coś mówię, to tak ma być. Nie interesuje mnie, jak to zrobisz. Po prostu ma być. Tu masz adres.

Kartkę z namiarami Dana wsadziłem jej do kieszonki bluzki jaką na sobie miała, a potem się od niej odsunąłem. Mierzyła mnie złowieszczym spojrzeniem. Chyba jednak nie była taka wstydliwa, jak myślałem.

– A kim ty jesteś, że możesz mi rozkazywać?! Jakimś królem czy co?!

– A żebyś wiedziała. Jestem królem. Królem tej szkoły. Więc radzę ci mnie słuchać.

Wyminąłem ją i ruszyłem w stronę bramy. Zatrzymałem się jednak.

– Miller – powiedziałem, a Artystka odwróciła się do mnie i spojrzała niezrozumiałym wzrokiem. – Dylan Miller. Zapamiętaj sobie to nazwisko.

Posłałem jej mój charakterystyczny cwany uśmiech i ruszyłem w drogę do domu. Za rogiem zapaliłem kolejnego papierosa. Idąc chodnikiem, obmyślałem dokładny plan na imprezę. Oczywiście o ile w ogóle będzie możliwe jego wykonanie. Ale myślę, że Dashwood przemyśli sprawę i pobożnie przyprowadzi Edison.

Zatrzymałem się przed domem, który raczej przypominał willę. Bez problemu wszedłem na posesję, a potem do środka. Zazwyczaj od razu kierowałem się do swojego pokoju, ale dziś postanowiłem zajrzeć do kuchni.

Przy blacie krzątała się Harriet – nasza gosposia.

– Rodzice wrócili? – spytałem.

Prawie w ogóle ich nie widywałem. Cały czas tylko wyjeżdżali na te swoje delegacje i spotkania służbowe. Czasami zastanawiałem się, czemu nie mieszkaliśmy w wielkim mieście, tylko jakiejś wsi zabitej dechami. Przecież wtedy mieliby łatwiejszy dostęp do tych swoich klientów czy czego tam.

Mimo tego, że nie byłem sentymentalny ani nic z tych rzeczy, fajnie byłoby czasem zjeść wspólnie obiad czy gdzieś wyskoczyć. Niestety przeważnie sam jadłem w wielkiej jadalni i nie spędzałem z nimi prawie w ogóle czasu.

Dziś mieli wrócić z dwutygodniowego wyjazdu.

– Byli rano, ale niecałą godzinę temu znów gdzieś wyjechali.

No tak. Jak zwykle.  

Continue Reading

You'll Also Like

15.3K 1K 18
Co by się stało gdyby Hailie znów miała taką relację z braćmi?Jak by się potoczyło życie jej dzieci?I jakie niebezpieczeństwami sprowadzi ich nazwisk...
143K 15 1
Ona-Wraca po 3 latach do starego domu w Ashford w Nowym Yorku. On- Uczy się w liceum Ashford. Jest uważany za największego aroganckiego dupka a zaraz...
8.2K 407 37
Dwa niby zbliżone światy, a jednak obydwoje są dla siebie obcy. Pewnego dnia dowiadują się, że będą musieli wspólnie pracować. Na ulicach Toronto za...
591K 16.3K 56
,,𝐏𝐫𝐚𝐰𝐝𝐚̨ 𝐛𝐲ł𝐨 𝐭𝐨, 𝐳̇𝐞 𝐛𝐲𝐥𝐢𝐬́𝐦𝐲 𝐣𝐚𝐤 𝐝𝐰𝐢𝐞 𝐳𝐚𝐠𝐮𝐛𝐢𝐨𝐧𝐞 𝐝𝐮𝐬𝐳𝐞. 𝐃𝐰𝐢𝐞 𝐳𝐚𝐠𝐮𝐛𝐢𝐨𝐧𝐞 𝐝𝐮𝐬𝐳𝐞 𝐬𝐳𝐮𝐤𝐚�...