Bad Reputation

By sweetlittlequeenx

73.3K 4.7K 1.9K

|#209 w ff|#415 w ff| Venus Clarks wraca do domu i postanawia zmienić swoje nastoletnie życie. Rówieśnicy sp... More

Obsada.
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.
12.
13.
14.
15.
16.
17.
18.
19.
20.
21.
22.
23.
24.
25.
26.
27.
28.
29.
30.
31.
32.
33.
34.
35.
36.
37.
38.
39.
40.
Wywiad.
41.
42.
43.
44.
45.
46.
47.
48.
49.
Torba bawełniana z Shawn Mendes!

50.

1.5K 89 59
By sweetlittlequeenx

Po wyjściu swojej matki schowałam się pod kołdrę i płakałam. Nie wiem ile czasu byłam w takim stanie. Straciłam rachubę czasu. Ostatnio tylko płaczę i zaczyna mnie to dołować. Jestem zbyt słaba emocjonalnie żeby to tłamsić w sobie, jednak nie chcę żeby mój chłopak widział jak płaczę i nie potrzebnie się mną martwił. Gdybym mogła, chciałabym zapomnieć wszystko i wszystkich  tylko nie Shawna. Matka powinna mnie wspierać w każdych wyborach, nie ważne czy mój wybór byłby słuszny czy nie. Ona zawsze powinna być do końca ze mną. Przetarłam nos ręką kiedy do mojego pokoju weszła pielęgniarka. Nie przywitała się, milczała. Zaczynało mnie wkurzać, że każdy traktował mnie tak z góry albo byłam już przewrażliwiona. Miałam ochotę powiedzieć jej, że powinna się przynajmniej przywitać, ale miałam dosyć przypominania ludziom jak powinni się zachowywać. To są ich wybory i nie powinnam w nie ingerować. Pod koniec swojego życia będą żałować, że byli nieludzcy. Wiedziałam, że ta kobieta ze sobą walczyła, bała zapytać się mnie jak się czuje. Widziała mnie płaczącą, ale strach paraliżuje ludzi. Wiem, że nie powinnam mieć jej to za złe, ale do odważnych świat należy. Odwróciłam wzrok kiedy złapała za moją rękę, pobrała mi krew i wyszła. Gdy na nią zerknęłam miałam wrażenie, że chciała mi coś powiedzieć. Podjęła kolejną próbę która okazała się klęską, bo zniknęła za białymi drzwiami. Może słyszała moją rozmowę z mamą i było jej mnie żal. Gapiłam się w sufit ściskając wacik na miejscu po igle. Usłyszałam jak drzwi cicho się uchylają. To nie był nikt z personelu, bo oni nie zachowują się cicho. Ta osoba wchodziła po cichu, bo nie chciała mnie obudzić. Skierowałam wzrok na drzwi i zobaczyłam Shawna z różami. Były piękne jak on. Nie chciał mnie obudzić. Nie mogłam trafić na lepszego faceta.

-Hej, kotku.- Szepnął Shawn wchodząc do sali z kwiatami. Wraz ze sobą przyprowadził zimny powiew wiatru. Bukiet czerwonych róż położył na szafce obok mojego łóżka witając się ze mną czułym pocałunkiem. Zapach róż roznosił się po całym pomieszczeniu. Tak bardzo mi go brakowało. Potrzebuję Shawna bardziej niż myśli. Jako jedyny może sprawić, że przestanę myśleć o ciąży, wypadku i matce.-Płakałaś.-Stwierdził patrząc w moje oczy, delikatnie kciukiem gładził moje usta.-Co się stało?-Głęboko patrzył w moje oczy, przeszywając mnie na wylot. Nie wiedziałam jak zacząć. Nic rozsądnego nie przychodziło mi do głowy. Ej, Shawn jesteś z dziewczyną która jest bezdomna. Beznadzieja.-Venus, halo. Co się stało?-Moje serce biło jak oszalałe. Shawna palce które dotykały mojej wargi sprawiały, że musiałam w myślach przypominać sobie jak powinno się prawidłowo oddychać. Zawsze wywoływał u mnie takie same emocje.

-Mama wyrzuciła mnie z domu, Shawn.- Palce chłopaka przestały gładzić moje usta. Zrobił się czerwony ze złości, czekał na jakieś wyjaśnienia, a ja musiałam mu je dać. Byłoby z mojej strony nie fair gdybym nie powiedziała co się wydarzyło między mną a moją rodzicielką.-Przed wypadkiem chciała żebyśmy przestali się spotykać.-Shawn zabrał dłoń, podnosząc się z krzesła. Tak samo jak mnie, nie mieściło mu się to w głowie.-Nie mogłam tego zrobić. Nie mogłam cię zostawić.-Nie mogłam z niego zrezygnować, miedzy nami jest coś czego nie da się opisać słowami. Za każdym razem kiedy jest w pobliżu, mam motylki w brzuchu, moje serce przyspiesza i tracę oddech. Nie mogłam zrezygnować z chłopaka który jest dla mnie wszystkim. Do końca życia będę się dziwić jak w krótkim czasie można pokochać drugą osobę. Kocham go i za każdym razem będę się dla niego poświęcać.-Nie przejmuj się mną, znajdę sobie coś.-Miał minę jakby chciał coś rozwalić. Nie dziwię mu się. Też miałam ochotę rozwalić kilka rzeczy, za długo płakałam. Byłam wściekła na swoją matkę i na ojca, że jej na to pozwolił.

-Vee... Nie masz kasy, nie wciskaj mi bajek.-Przytulił mnie z całej siły do siebie.-Damy radę. Pamiętaj, że przeszliśmy już wiele i przetrwamy i to.-Szeptał mi na ucho. A co jeżeli nie przetrwamy? Zawsze gdy o tym myślałam nachodził mnie nie pokój. Paraliżował mnie strach, że nigdy nie poczuję tego do innego mężczyzny.-Pogadam z mamą.-Może nie był to dobry pomysł, ale byłam w sytuacji bez wyjścia. Nie przetrwałabym jednej nocy na ulicy. Jeszcze niedawno kazałam jej się ode mnie odczepić a teraz będę prosić ją o pomoc.

-Myślisz, że to jest dobry pomysł żeby prosić twoją mamę o pomoc?-Zapytałam nie pewnie nadal się do niego tuląc. Shawn głośno westchnął, odsuwając się ode mnie. Oddałabym wszystko żeby czytać w jego myślach.

-Venus, nie mamy wyjścia. Jeżeli się nie zgodzi będę chować się w szafie.-Zażartował, mimo to się nie śmiał. Mnie też nie było do śmiechu, mało brakowało a znowu bym się rozpłakała.-Skarbie, obiecuję ci, że wszystko się dobrze ułoży.

-Trzymam cię za słowo, kochanie.-Musnął delikatnie moje usta. Wsunął palce w moje włosy, pogłębiając pocałunek. Rozchyliłam usta dając mu całkowity dostęp do moich warg. Cicho się zaśmiał i przestał. Shawn, nie przestawaj, pomyślałam. Całuj mnie dalej, chcę czuć twoje wargi na swoich.

-Jak się czujesz?-Usiadł na krześle przykładając dłoń do swoich ciepłych warg. Psychicznie, tragicznie. Fizycznie, jeszcze gorzej. Pielęgniarki przestały dawać mi leki przeciwbólowe przez co ledwo znoszę ból.-Zakładam, że chujowo.-Jego głos rozbrzmiał w całej sali.-Wyglądasz pięknie, wiesz?-Tym razem to ja się zaśmiałam. Jak można wyglądać pięknie w koszuli szpitalnej z rozczochranymi włosami? Zasłoniłam dłońmi twarz, rumieniąc się.-Mówi się dziękuje.-Zabrał z mojej twarzy dłonie, ale najpierw trochę się ze mną po siłował. Nie długo trwała nasz zabawa, bo szybko się męczę. Shawn zawisł nade mną i ucałował mój obojczyk.-Jesteś piękna.-Kocham w jakiś sposób całuję mój obojczyk.

-Dziękuje.-Roześmiałam się głośno.

-Moja lekcja pomogła.-Mój obojczyk był obsypywany mnóstwem pocałunków. Kiwnęłam tylko głową na jego słowa. Nigdy jego słowa nie szły na marne, każda jego rada czy wskazówka była cenna. Złapałam za jego podbródek i mocno go pocałowałam. Tęskniłam za nim cały dzień. Nie mogłam opanować myśli. Wiem, że jesteśmy nastolatkami i że jutro możemy zakochać się w kimś innym, tylko że całe moje ciało tego nie chcę. Nie wyobrażam sobie życia z innym facetem i mam nadzieję, że Shawn nie wyobraża sobie życia z inną kobietą. Wszystko traci sens kiedy go nie ma. Nasze przeznaczenie to bycie razem do końca.-Kocham cię Venus.-Uśmiechnęłam się szeroko w jego usta.

-Nigdy nie przestawaj mi tego mówić.-Szepnęłam patrząc w jego oczy.-Nigdy.-Usta Shawna znalazły się na moich ustach. Całowaliśmy się do utraty tchu. Moje usta były odrętwiałe od pocałunków, ale to było przyjemne odrętwienie. Usłyszałam głośny krzyk swojej matki, chłopak odsunął się ode mnie, odwracając się w jej stronę. Miała w ręku moje rzeczy, nie byłam wstanie usłyszeć co krzyczy byłam w takim szoku a przecież krzyczała naprawdę głośno.

-Chyba zapomniałaś mi wspomnieć, że byłaś w pieprzonej ciąży.-Jej głos był ostry jak brzytwa. Kto jej powiedział? Miała się nigdy o tym nie dowiedzieć.-Zabieraj te łachy i nigdy się do nas nie zbliżaj! Przynosisz nam tyle wstydu Venus. Przynosisz wstyd naszej rodzinie. Jak mogłaś próbować się zabić, później on, ciąża. Myślałam, że moja córka jest mądra, ale się myliłam.-Nie życzę najgorszemu wrogowi żeby usłyszał takie słowa od swojej matki. Shawn nachylił się nade mną i w kółko powtarzał, że mam jej nie słuchać. Wszystkie jej słowa trafiły głęboko w moją duszę i zostawiły na niej bolesne ślady.-Zobaczymy co zrobisz jak zostaniesz sama kiedy ten sukinsyn cię zostawi.-Shawn spojrzał na mnie. Był zły, był tak strasznie wściekły. Poderwał się w jej stronę a ja nie zdążyłam go zatrzymać. Kiedy jej plecy dotknęły ściany, zaczęła się śmiać jak opętana.-Uderzysz mnie? Serio Venus myślisz, że za każdym razem ten chłopak będzie się powstrzymywał kiedy go wkurzysz.-Doskonale wiedziała, że nie radzi sobie ze złością i to wykorzystywała. Jego dłonie były zaciśnięte na jej koszulce.

-Shawn, proszę cię.-Szepnęłam powoli wstając z łóżka. Skrzywiłam się z bólu który ogarnął moje ciało.

-Nie wstawaj, Vee. Pani Clarks już wychodzi.-Powiedział zerkając na mnie przelotnie. Podszedł do drzwi i otworzył je, pokazując, że ma wyjść. Moja matka jeszcze raz na mnie spojrzała. Czy strata bliskiej osoby zawsze musi boleć? Zabrał od niej mojej rzeczy i zatrzasnął za nią drzwi. Kiedy usłyszałam głośny huk zamykających drzwi wybuchłam nieopanowanym płaczem. Czy te wszystkie złe rzeczy mogą się w końcu skończyć?-Venus...-Położył dłonie na moich kolanach.-Musisz zrobić to co wydaję ci się słuszne. Jeżeli chcesz wrócić do rodziny, zostaw mnie. Słyszysz, zostaw mnie, Venus. Zerwij ze mną kontakt, wyprowadzę się żebyś nie musiała na mnie wpadać. Nie możesz cierpieć przez to, że jesteś ze mną. Musisz być w końcu szczęśliwa.-Kiwałam przecząco głową. Jak mam zostawić kogoś kto jest dla mnie wszystkim.-Zerwij ze mną, Clarks!-Obydwoje płakaliśmy. Nie chcę żeby tak wyglądało nasze ostatnie spotkanie. Przecież mieliśmy być ze sobą do końca życia. Złapał w dłonie moją twarz i szepnął, że to musi się skończyć. Jego twarz była rozmazana przez łzy. Mocno go pocałowałam ale on się odsunął.-Ranię cię, kotek.-To nie on mnie rani tylko ludzie wokół nas.-Nie mogę już dłużej z tobą być, cierpisz przeze mnie.

                *TRZY LATA PÓŹNIEJ*

Obracałam obrączkę która była na moim palcu. Dzisiaj mija trzecia rocznica naszego ślubu. Po zdarzeniu w szpitalu, nie chciałam nosić dłużej swojego nazwiska. Zostałam skrzywdzona i odrzucona przez rodzinę, nie mogłam zostawić Shawna którego kocham i wrócić do rodziny która wyrzuciła mnie z domu mówiąc takie okropne rzeczy. Spojrzałam na zegarek czekając na Shawna, miał za dziesięć minut wrócić z pracy. Może zapomniał co dzisiaj za dzień. O wilku mowa. Usłyszałam jak zamek w drzwiach się przekręca.

-Hej, słońce.-Krzyknął z przedpokoju. Oparłam się o framugę, patrząc w jego stronę. Ściągnął buty i rzucił kluczę do koszyczka na komodzie.-Nie chciałem cię budzić jak wychodziłem do pracy.-Mam coś dla ciebie.-Podszedł do mnie i pocałował.-Cześć, mała.-Ponownie się ze mną przywitał, ale tym razem jak powinien się ze mną przywitać, słodkim całusem. Ciekawe co jeszcze dla mnie ma.

-Cześć.-Cmoknęłam go w usta.-Dziękuje za kwiaty. Ich zapach mnie obudził, z jakiej to okazji?-Musiałam sprawdzić czy pamięta, bo wiem, że uwielbia mi dawać kwiaty bez okazji.

-Czy ty mnie sprawdzasz?-Zaśmiał się unosząc mnie za pośladki do góry, oplotłam nogami jego biodra. Zaniósł mnie do kuchni i posadził na blacie. Prawie każde jego powroty się tak kończyły, za to nie zawsze kończyliśmy w kuchni na blacie.-Trzy lata temu braliśmy ślub.-Powiedział całując moją szyję jednocześnie odpinając moje spodnie. Zdjęłam szybko jego koszulkę.-Musimy się pospieszyć, bo zaprosiłem na obiad matkę.-Mówił między naszymi pocałunkami. Wsunął dłoń pod moje matki pieszcząc moją kobiecość, głośno jęknęłam w jego usta. Wyciągnął rękę i spojrzał w moje oczy.-Przepraszam, ale dłużej nie wytrzymam.-Ściągnął spodnie wraz z bokserkami.-Jeszcze gumka.-Gorączkowo jej szukał.

-Nie będzie ci potrzebna.-Powiedziałam przygryzając wargę. Obserwowałam jego reakcje.

-Jesteś w ciąży?-Zapytał patrząc głęboko w moje oczy. Widziałam, że powstrzymywał uśmiech. Jak zawsze najpierw chciał się upewnić czy sobie z niego nie żartuję.

-Niespodzianka.-Szeroko się uśmiechnął. Cieszył się jak dziecko. Wsunął się we mnie niespodziewanie, jego ruchy były szybkie i mocne. Nasze jęki mogli usłyszeć nasi sąsiedzi. Otaczała nas miłość. Zatracaliśmy się w niej codziennie.

-Tak się cieszę.-Powiedział kiedy dochodziliśmy.-Będę tatą.-Całował moje usta.-Tak bardzo cię kocham. Nie minęło dużo czasu kiedy zasiedliśmy do stołu z jego rodzicami. Ledwo zdążyliśmy się ogarnąć. Oczywiście rodzice byli bez Jasona. Nie widziałam go od opublikowania swojego ostatniego artykułu. Wyjechał i przyjeżdża raz w roku odwiedzić rodziców.

-Muszę przyznać, że jesteś najlepszą synową.-Zaśmiałam się głośno. Shawna dłoń pod stołem jeździła po moim udzie rozpraszając mnie.

-Będziecie dziadkami.-Wypaliłam. Zdziwiłam się kiedy usłyszałam głośny krzyk swojej teściowej. To był zdecydowanie pisk szczęścia.

***

-Jak myślisz, słyszy nas?-Shawn'a głowa leżała na moim brzuchu. Wyglądał tak jakby myślał, że nasze dziecko się do niego odezwie. Poprawiłam się na kanapie, z moich ust nie schodził uśmiech. Spędzaliśmy więcej czasu na kanapie niż na łóżku w sypialni, ale będziemy musieli się tam przenieść kiedy dziecko już się urodzi żebyśmy mogli mieć trochę prywatności.

-Gdyby cię słyszało co byś mu powiedział?-Uniosłam brew patrząc na swojego męża.

-Co bym powiedział?

-Mhm.-Oparł brodę na moim ciążowym brzuszku i spojrzał w moje oczy. Za każdym razem był delikatny i czuły, żeby tylko nie zrobić mu krzywdy.

-Twoja mama jest najcudowniejszą i najpiękniejszą kobietą na świecie. Nikogo nie kocham tak mocno jak właśnie jej. Była moją pierwszą poważną miłością i ostatnią. Popłakałem się jak dziecko kiedy powiedziała, że chcę wziąć ze mną ślub. Nazajutrz była już moją żoną a kilka lat później powiedziała mi, że będziemy mieli ciebie. Wiem, że pewnie nie możesz się doczekać żeby nas zobaczyć, ale nie martw się my też nie możemy się doczekać, Jeszcze tylko dwanaście dni i zobaczysz swoją piękną mamusię a my dowiemy się czy będziesz córką czy synkiem.-Uśmiechałam się szeroko na jego słowa.

-I tatusia. Pewnie nie możesz się też doczekać tatusia.-Wtrąciłam się.-Musisz mi uwierzyć na słowo, ale dobry z niego koleś.-Shawn głośno się zaśmiał.

-A teraz zatkaj uszy mała lub mały.-Powiedział zbliżając się do moich ust.-Nie możemy się też doczekać aż będziemy się kochać do upadłego, prawda Pani Mendes?-Jego usta wylądowały na moich. Pogłębiłam pocałunek, pieściłam językiem jego podniebienie.

-Shawn?-Mruknął w moje usta.-Chyba mi wody odeszły.-Spojrzałam na niego przerażona. Zerwał się na równe nogi, panikując.-Uspokój się, oddychaj.-Musiałam go jakoś uspokoić. Wziął dwa głębokie wdechy i pobiegł po telefon. Z moich ust wydobył się niespodziewany krzyk kiedy poczułam skurcz a raczej przeraźliwy pisk.-Szybciej, bo chyba mu się spieszy!-Czułam się brudna, jakbym się zsikała. Próbowałam się podnieść z kanapy, ale ból mi na to nie pozwolił.-Proszę cię, wstrzymaj się jeszcze chwilę.-Mówiłam do dziecka trzymając się za brzuch. Shawn nie zawiezie mnie do szpitala, bo jest przewrażliwiony od momentu gdy dowiedział się, że jestem w ciąży. Praktycznie nie jeździliśmy samochodem żebym drugi raz nie poroniła przez jakiś wypadek samochodowy.

-Hej, mamo. Venus rodzi, nie wiem co robić. Spanikowałem i czy mogłabyś już przyjechać.-Rozmawiał przez telefon trzymając mnie za rękę.-Oddychaj skarbie, za dwie minuty będzie.-Kłamał, będzie za jakieś piętnaście minut a ja do tego momentu urodzę.-Mówiąc, że nie możemy się doczekać, miałem nadzieję, że się wstrzymasz kilka dni.-Zaśmiałam się choć nie było mi do śmiechu. Karetka podjechała pod nasz dom. Nie sądziłam, że znajdą się tutaj tak szybko.

***

-Jest taki piękny.-Szepnęłam patrząc jak Shawn trzyma Silasa na rękach. Po moim policzku spłynęły łzy szczęścia.

-Venus, nie płacz. Dałaś sobie świetnie radę.-Mama Shawna a teraz także moja mama wzięła Silasa na ręce a Shawn do mnie poszedł i mocno mnie przytulił.

-Płaczę, bo jestem szczęśliwa.-Shawn obdarował mnie szerokim uśmiechem i czułym pocałunkiem.

-Kocham Cię, Venus.-Delikatnie pocałował mój obojczyk jak za czasów kiedy byliśmy nastolatkami.

-Nigdy nie przestawaj mi tego mówić.-Szepnęłam patrząc w jego oczy.-Nigdy.-Obydwoje przeszliśmy mnóstwo złych chwil, ale nigdy nie zwątpiliśmy w to, że się kochamy. Nigdy.

Koniec.

Podziękowania!

Dziękuje wam, że wspieraliście mnie do samego końca. Spełniliście moje największe marzenie. Nie przejmujcie się, bo pracuję nad nową książką. Mam nadzieję, że będziecie czekać! Kocham was i jeszcze raz dziękuję, że byliście ze mną do końca.

Continue Reading

You'll Also Like

1.4K 200 16
Zapiski Castiela, bo życie człowieka jest trudne... szczególnie gdy jest się zakochanym (byłym) aniołem. Autorstwa: Killmetatron on ao3. Ja tylko tłu...
365K 13.2K 102
[ 𝘰𝘩 𝘩𝘰𝘯𝘦𝘺, 𝘺𝘰𝘶 𝘤𝘢𝘯'𝘵 𝘣𝘳𝘦𝘢𝘬 𝘢 𝘣𝘳𝘰𝘬𝘦𝘯 𝘩𝘦𝘢𝘳𝘵 ] [VII-IX/2019] [𝘻 𝘢 𝘬 𝘰 𝘯 𝘤 𝘻 𝘰 𝘯 𝘦] [...
50.8K 1.9K 43
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
7.3K 389 16
Przypadkowe spotkanie dwóch osób może zmienić dużo, prawda? To wydaje się takie proste. Komplikacje jednak sprawią, że będzie wyjątkowo trudno... Pam...