Mamy co świętować! 50 część w tej książce zakończy ten maraton!
- Pamiętasz, jak na ciebie wpadłam? - spytała się, kiedy dojechaliśmy do miasta.
- Nic sobie takiego nie przypominam... To ja na ciebie wpadłem - powiedziałem z lekkim uśmiechem, roześmialiśmy się, kiedy Nathaniel nie rozumiejąc, o co chodzi, kontynuował czytanie książek.
- To i tak dobrze, że jakoś porozmawialiśmy - powiedziała, ocierając łzy ze śmiechu.
- Faktycznie, nigdy bym nie pomyślał, że zacznę gadać z dziewczyną, którą natrafiłem w parku... Znaczy! J-ja nic złego nie chciałem przez to powiedzieć...
Zachichotała pod nosem, sięgając po butelkę wody.
- Masz jakieś plany na wakacje? - spytał się Nathaniel, kończąc z zadowoleniem książkę.
- M-mam pojechać to taty na tydzień - powiedziała nerwowo - a potem to już nic...
Wtedy podjechaliśmy pod dom Olgi, gdzie wysiadł Nathaniel, by przepuścić Olgę. Wysiadłem także, pomagając jej wyjąć walizka z bagażnika.
- Kas, jakbyś mógł zawieść Leo moje rzeczy, zostanę z Olgą, jeżeli mi pozwoli - powiedziałem w stronę Olgi.
- P-pewnie, czemu by nie - powiedziała zaskoczona.
- Co za to dostanę - powiedział ze swoim typowym uśmiechem Kastiel.
- Nową piosenkę? - spytałem się, drapiąc po karku.
- Będę tym zadowolony - powiedział ze śmiechem, po czym odjechał.
Wziąłem jej bagaż i zaniosłem na jej piętro, po czym otworzyła drzwi swojego domu, zaniosłem jej bagaż do jej pokoju, a potem poszedłem zdjąć buty.
- Chcesz się czegoś napić? - spytała się, będąc w kuchni.
- Bardzo chętnie - powiedziałem z uśmiechem, siadając przy wyspie kuchennej.
Bardzo dawno tutaj nie byłem, nic się nie zmieniło... Przy jednej szafce kuchennej leżała kartka. Wstałem i od razu ją podniosłem, nie czytając tego, co na niej było.
- Kartka leżała - powiedziałem w jej stronę, podając jej list.
Odebrała ode mnie papierek i od razu go przeczytała, na co wzdychnęła głośno.
- Coś się stało? - spytałem się.
- Ymm... Mam opiekować się przez jakiś czas... Niną... - położyła papierek, koło uszykowanych kubków, po czym nalała w nie gorącą wodę.
Wzięła oba kubki, kierując się do salonu, odkładając je na stolik do kawy, po czym opadła na kanapę, poszedłem w jej ślady, siadając obok niej.
Sam nie wiem, co chciałem zrobić dzisiaj...
- Masz się nią opiekować tutaj? - spytałem się, biorąc do rąk gorący napój.
- Właśnie nie, mam do nich pojechać na tydzień, ale przez pierwsze dni ma ich nie być - powiedziała, opierając głowę o tył kanapy.
- Daleko mieszkają? - spytałem się z nadzieją, że blisko.
- Trochę daleko... - powiedziała, patrząc w telefon.
- Aaa... - chciałem już się o coś zapytać, ale zastanowiłem się, że lepiej by było nie zawracać tym głowy - j-już nic.
Wtedy poczułem lekki uderzenie w ramię od jej małej rączki.
- A-a to za co? - spytałem się lekko zdezorientowany.
- Mnie się nie kłamie - powiedziała z lekkim uśmiechem - o co chciałeś się spytać? Tylko szczerze - uprzedziła mnie.
- C-czy mógłbym pojechać tam z tobą... - powiedziałem, odwracając od niej wzrok, czułej jej zaskoczenie.
- Nawet się spytam, fajnie by było - powiedziała, wyciągając telefon, pisząc sms-a.
- N-nie musisz tego robić! - powiedziałem w jej stronę, chcąc wyrwać telefon.
- Ups... Za późno - uśmiechnęła się niewinnie, po czym spotkała się z moją wymowną miną. Zacząłem ją gilgać, jako mój wymiar kary, przez co zajmowaliśmy całą kanapę, przerwał nam dźwięk telefonu.
- Zgodził się - powiedziała, wycierając łzy ze śmiechu.
Wewnętrznie skakałem ze szczęścia, ale wiedząc, że jedyną osobą, która będzie mi przeszkadzać, będzie Nina...
- Tylko jest tak, że powinniśmy już się szykować - powiedziała, wstając z kanapy - spakuje nowe rzeczy, mamy dwie godziny by tata po nas przyjechał - powiedziała, znikając w pokoju.
- J-jak dwie godziny, dzisiaj już jedziemy? - spytałem się, wchodząc za nią do jej pokoju.
- Tak, wyjeżdżają na jakieś targi, przez trzy dni mam opiekować się Niną... - powiedziała, pakując nowe rzeczy z komody do swojej torby - jak się spakuję, będziemy mogli iść do ciebie - powiedziała, na co przytaknąłem.
Poszedłem do salonu umyć kubki, po czym zauważyłem, że Olga siedzi przy blacie.
- Idziemy? - spytała się z lekkim uśmiechem, na co włożyliśmy buty i poszliśmy w stronę mojego domu.
Była wspaniała pogoda, wystarczyło mieć sweter na dworze. Szliśmy przez miasto, kiedy doszliśmy do mojego domu.
Od kluczyłem drzwi i od razu zauważyłem Roze, która robiła porządki przy butach.
Przeszliśmy koło niej, na pierwsze piętro, gdzie otworzyłem drzwi od swojego pokoju, wpuszczając pierwszą Olgę.
- Spakuje rzeczy i będziemy mogli iść - powiedziałem, kiedy zacząłem wyciągać po kolei swoje ubrania na łóżko, a potem pakując je do pierwszej znalezionej torby sportowej.
- Wiesz - zaczęła nieśmiało - dawno cię nie widziałam w twojej kurtce wiktoriańskiej...
- Postanowiłem, że latem nie będę jej nosić - powiedziałem, wychodząc z pokoju, a potem go zamykając, znowu zmierzając w stronę domu Olgi. Nie wiem czemu, ale zacząłem coraz bardziej przy niej swobodniej się czuć...
Kiedy doszliśmy do domu Olgi, przy parku zaparkował czarny samochód, a potem można było w nim ujrzeć tatę Olgi.
- Pójdę tylko po torbę i będziemy mogli jechać - powiedziała, wbiegając do kamienicy, po czym udałem się w stronę samochodu jej taty, po chwili została spuszczona szyba, przez co mogłem widzieć gest, żebym wszedł na przód samochodu. Otworzyłem drzwi samochodu i usiadłem koło taty Olgi, a potem nastała cisza.
- Jesteście razem? - spytał się, poprawiając koszulę, gdzie momentalnie zrobiłem się cały czerwony.
- N-nie - odpowiedziałem zestresowany, na co poprawił swoje okulary, myślałem, że będzie gorzej...
- Coś się działo na tym wyjeździe? - czułem się jak na przesłuchaniu.
- N-nic szczególnego...
Spojrzał się na mnie podejrzliwie, ale zszedł swoim wzrokiem na tylne siedzenia, gdzie wsiadła Olga.
- Już jestem - powiedziała uśmiechnięta Olga.
Teraz wiem, że poznanie taty Olgi, i przeżycie z nim czterech dni nie będzie wcale takie proste...
|#6MARATONU|
KONIECCC
Gwiazdeczka?
Co sądzicie o tym dzisiejszych rodziałach?
Co tak naprawdę powstrzymywało od wyzwania miłości Lysandra?