Kitsune - Ostatni Lisi Demon

By Kembutsu

41.3K 3.1K 846

|Uwaga! Tytuł w korekcie!| Pierwsza część dylogii pt. "Kitsune". Japończycy wierzą, że wszystkie Kitsune wyg... More

2. Osoroshii
3. Choushizen
4. Bougyaku
5. Mujou
6. Tayutou
7. Akuratsu
8. Seoinage o kuu
Nominacja (^.^)
9. Sekushii
10. Yashinteki
11. Myouri ga Tsukiru
12. Majimono
13. Hontou
14. Kizuna
15. Suii
16. Hinode
17. Kagami
18. Yukue Fumei
19. Kurai
20. Nemutai
21. Ara
22. Akari
23. Akebono
24. Aida
25. Orenchi (cz.1)
25. Orenchi (cz.2)
26. Kitsune no Inaka
27. Norowareta unmei
28. Kichouna-ryoku
29. Saigono no Shi
30. Kyuushutsu
31. Akai Tsuki
32. Ichijitekina Gesshoku
33. Henshin
34. Shiousei
35. Taiyō no ue
Rozdział 18+

1. Fumei

4.2K 207 47
By Kembutsu

Kolejny raz krzyknęła z zachwytu. Natychmiast rozejrzała się dookoła, zawstydzona swoim zachowaniem. Na szczęście wyglądało na to, że nikt nie zwrócił na nią uwagi.
Jeszcze raz zerknęła na prostokątny kawałek papieru, który trzymała w dłoni. Jej wzrok przede wszystkim padł na napis Japonia. To było jak spełnienie jej marzeń. Ścisnęła mocniej bilet. Nie mogła powstrzymać emocji. Niemalże podskoczyła z podniecenia.

By już dłużej nie tworzyć zamieszania, ruszyła w kierunku poczekalni. Miała jeszcze dwie godziny nim przybędzie jej samolot. Nie mogła się już doczekać. Czuła, że nie da rady wytrzymać tylu godzin w cierpliwości.

Odprawa trwała wieczność. W końcu po kolejnych bezsensu upływających godzinach zajęła, swoje miejsce w samolocie. Wygodnie się usadowiła. Ściskało ją w żołądku, to był jej pierwszy w życiu lot. Nie wiedziała czego ma się spodziewać, równocześnie czuła się tak szczęśliwa, jak nigdy. Serce prawie wyskoczyło jej z piersi.

Nagle w głośniku odezwał się głos pilota. Poprosił o zapięcie pasów i przygotowanie się do startu. Dla innych mogło to być niekomfortowe, ale Laurze wcale nie przeszkadzały wstrząsy związane z podnoszeniem się maszyny, było to dla niej cudowne przeżycie. Wiedziała, że taki lot raczej się już nie powtórzy.

Ląd, z każdą chwilą stawał się coraz mniejszy i mniej widoczny. Zaparło jej dech w piersiach. Chwyciła się mocniej boków fotela. Nie mogła uwierzyć, że dzieje się to naprawdę. Nie zauważyła nawet, że na zbyt długo wstrzymała oddech. Dopiero kiedy poczuła, że jej policzki się czerwienią, a starsza pani siedząca obok niej, od dłuższej chwili ją poklepuje, wypuściła powietrze.

− Dziecko, wszystko z tobą dobrze? Czyżby to był twój pierwszy lot? – Z tego podniecenia potrafiła pokiwać jej tylko potakująco głową. Wiedziała, że na twarzy uwidacznia się jej głupawy uśmiech, ale nie mogła go powstrzymać. – Nie martw się dziecko − kobieta dotknęła górnej części jej dłoni – wszystko będzie dobrze. Nie ma się co bać. – Laura wcale się nie bała, już nie, ale postanowiła nie wyjaśniać tego starszej pani. Posłała jej tylko miły uśmiech i ponownie odwróciła twarz w stronę okna. Jej przygoda właśnie się zaczynała.

Te trzynaście godzin zleciały jej bardzo szybko. Nie mogła w to uwierzyć, była już na miejscu. Lotnisko w Tokyo było olbrzymie. Nie sądziła, że istnieje coś tak ogromnego. Rozejrzała się po pozostałych pasażerach. Tylko ona emanowała z siebie entuzjazm. Reszta wyglądała na zmęczoną i pozbawioną jakichkolwiek chęci do dalszego życia. Nie było to dla niej zrozumiałe, wszak przecież byli w Tokyo, mieście niesamowitej, nowoczesnej technologii połączonej z tradycją starej Japonii. Samo stąpanie po tej ziemi było niezwykłe. Wyprzedziła pozostałych pasażerów i podbiegła odebrać swój bagaż.

Czekał na nią wspaniały świat, była tak blisko. Dzieliły ją od niego tylko wielkie, przesuwne, szklane drzwi. Już miała przez nie przejść, lecz w ostatniej chwili powstrzymała się. Nie mogła jeszcze iść, przecież ktoś miał ją odebrać.

Rozejrzała się prędko dookoła, nie potrafiąc w takiej chwili ustać w miejscu. Dopiero teraz zwróciła uwagę na ruch na lotnisku. Ludzie tutaj chmarami przetaczali się przez pomieszczenia potężnego portu lotniczego. Liczne butiki ustawione na środku korytarzy, zachęcały przechodniów do kupna czegoś, czego tak naprawdę wcale nie potrzebowali. Czasem jednak trzeba było sprawić sobie przyjemność.

Laura uśmiechnęła się na widok pani pilnującej stoiska z różowymi, przesłodkimi przedmiotami. Jej lada pełna była figurek misiów, kotów i innych stworzeń. Jedna postać szczególnie przykuła jej uwagę. Był to mały lisek, ubrany w tradycyjne japońskie kimono, coś w jego postawie jakoś ją poruszyło. Skierowała się więc w stronę ów stoiska. Nim jednak do niego dotarła, ktoś zaszedł jej drogę. Spojrzała zdziwiona na mężczyznę, który stanął tuż przed nią. Ubrany był w elegancki czarny garnitur i białą koszulę. Zmierzył ją wzrokiem od góry do dołu, następnie zerknął na kwadratowy papierek, który trzymał w dłoni. Podszedł do niej bliżej i z niezwykłą grzecznością zwrócił się do niej.

− Przepraszam, czy mam przyjemność z panią − ponownie zerknął na niewielką karteczkę – panią Viltis Laurą? – Uśmiechem wyczekiwał jej odpowiedzi. Laura domyśliła się kim jest i czego chce, nie spodziewała się tylko, że biuro przyśle jej białego człowieka.

− Tak, to ja. – Odwzajemniła jego uśmiech. Niemalże natychmiast na twarzy mężczyzny zobaczyła ulgę. Od razu wydał się jej taki mało zaradny.

− Bałem się, że będę miał problem z odnalezieniem pani. Dobrze, że ubrała się pani tak... kolorowo. – Spojrzał skonfundowany na jej ubiór. Nie była dobra w stylizacji, nigdy specjalnie nie przejmowała się swoim wyglądem. Wolała po prostu nosić coś wygodnego, a co będzie wygodniejsze do samolotu niż rażące niemalże w oczy, pomarańczowe dresowe spodnie i żółty T-shirt z wielkim różowym napisem Kiss. To fakt, nie był to pierwszy krzyk mody, ale nie sądziłam, że był aż tak zły. Podążyła za wzrokiem mężczyzny, właśnie przyglądał się jej zielonym, wysokim tenisówkom.

− Przepraszam. Nie miałam zbyt dużo czasu na zakupy przed wyjazdem... − Lekko cofnęła się do tyłu, by uciec przed jego wzrokiem. W końcu spojrzał jej w twarz.

− To nic. Tutaj pani będzie mała na to sporo czasu. – Uśmiechnął się, jednak nie ukrywał, że jej ubiór nie jest zbyt gustowny. Pierwszy raz poczuła, że jednak mogła się lepiej ubrać, ale
z drugiej strony czy miała przez to cierpieć tyle godzin w samolocie, by podobać się ludziom? – Proszę za mną. – Ruszyli razem w stronę wyjścia.

Po drodze mijali sklepik, do którego Laura wcześniej chciała wstąpić. Ostatni raz spojrzała na niewielką figurkę lisa. Miała wrażenie, że dziwnie się jej przygląda, jakby chciał jej coś powiedzieć. Nie zdążyła jednak nad tym dłużej pomyśleć, gdyż wyglądało na to, że mężczyźnie strasznie się śpieszy. Wtedy do niej dotarło...

− Przepraszam, ale nie zapytałam pana o imię.

− A tak, tak. – Mężczyzna zatrzymał się dopiero na zewnątrz. Pod chodnik podjechało czarne auto, dla Laury wyglądało zbyt ekskluzywnie. – Nazywam się Erik, Erik Yoshida. – Nie czekał na jej zaskoczony wzrok. – Mój ojciec jest Japończykiem, ale za mało cech po nim odziedziczyłem. – Wpuścił ją do samochodu i nim zamknął drzwi, zmierzwił sobie swoje blond włosy. Po chwili sam zajął miejsce pasażerskie, tuż obok kierowcy. Nim auto ruszyło dodał; – Teraz pojedziemy do agencji, by panią zameldować, a później przewieziemy panią do pani hotelu. – Laura po raz ostatni zobaczyła jego łagodny, aczkolwiek wymuszony uśmiech, w górnym lusterku. Później mężczyzna nie próbował do niej zagadać, a ona sama nie chciała tracić czasu na zbędne rozmowy. Miała zamiar podziwiać mijane krajobrazy.

Miasto było piękne, choć w samym jego centrum próżno było szukać większego terenu z roślinnością, przeważały tu raczej olbrzymie budynki o dziwacznych kształtach, stanowiące szczyt technologii XXI wieku.
Tokyo było metropolią stali i szkła. O tej porze dnia ulice były niemożliwie zatłoczone. Laura jeszcze nigdy nie widziała takiej ilości osób w jednym miejscu. Zastanawiała się jakim cudem ta chmara ludzi jeszcze się nie zadeptała. Tutaj wszystko wydawało się jej zupełnie inne.
We wsi, z której pochodziła, jak w jednym miejscu znalazło się dziesięć osób to uważało się to za tłok. Teraz jednak wydawało się jej to dość zabawne.

Podróż trwała dwie i pół godziny, jednakże dla niej czas ten minął zdecydowanie za szybko, czuła niedosyt. Miała wrażenie, że nie da żyła się wszystkiemu przyjrzeć. Cieszyła się więc, że czeka ją jeszcze jedna przejażdżka tego dnia.

Sprawy w agencji poszły dość sprawnie. Wystarczyło, że podpisała się wyraźnie na wszystkich papierkach, które wręczył jej prezes organizacji i mogła udać się do hotelu na zasłużony odpoczynek.

− Cieszymy się, że pani tu z nami jest. Na pani pobyt przygotowaliśmy wiele ciekawych atrakcji i pewną niespodziankę. Liczymy, że będzie pani zadowolona i zechce kiedyś do nas wrócić. – Mężczyzna uśmiechnął się do niej tak szeroko, że na jego twarzy ukazało się mnóstwo drobnych zmarszczek. To jednak wydało się Lurze wręcz urocze. Wiedziała, że bardzo się jej tu spodoba. Zapewne do tego stopnia, że nie będzie chciała stąd wcale wyjeżdżać.

Spojrzała za szklane okno. Nad wysokimi wieżowcami latały dzikie ptaki. Teraz ona miała szansę zakosztować tej wolności.

− Myślę, że trudno mi będzie się z państwem rozstać. – Na pożegnanie grzecznie się ukłoniła i podążyła za Erikiem z powrotem do auta.

***

Pokój, w którym miała spędzić kolejne parę dni nie należał do dużych, aczkolwiek zachowany był w bardzo tradycyjnym stylu.
Jego wewnętrzne drzwi były przesuwne, a ich drewniane ramy, okrywał jedynie nie prześwitujący papier, tak zwany fusuma. Podłoga natomiast wyłożona była matami w kolorze granatu. O każdą ze ścian opierały się wysokie na osiemdziesiąt centymetrów półeczki zapełnione przeróżnymi bibelotami. Wszystko  było w kolorze ciemnego brązu. Po prawej stronie stał niewielki stolik, a przy nim para zabuton, biało niebieskich poduszek. Niedaleko nich, po drugiej stronie, leżał wyłożony już futon, okryty świeżą pościelą w podobnych odcieniach, co poduszki. Zachęcał do tego, by Laura bez zastanowienia wpadła w jego objęcia. Musiała przyznać, że ją to korciło. Dopiero teraz poczuła jak bardzo jest zmęczona.

Przeszła wzdłuż pokoju i skręciła w prawo. Ucieszyła się, gdy dostrzegła tam kolejne drzwi, które niewątpliwie prowadziły do łazienki. Obawiała się, że nie dostanie takowej do indywidualnego użytku, dlatego teraz podwójnie rozpierała ją radość. Pomieszczenie podzielone było na dwie części. W pierwszej znajdowała się przebieralnia, w drugiej odsłonięty prysznic, półeczka na kosmetyki do kąpieli, drewniany stołeczek i wanna. Łazienka pokryta była zielono-żółtymi kafelkami, nadając jej przyjaznej i naturalnej atmosfery.
Laura wróciła do przebieralni, zarzucając przy okazji z siebie swoje ubrania. Miała wielką ochotę na gorącą kąpiel.

Wedle tradycji, najpierw porządnie wyszorowała się i opłukała pod prysznicem, a dopiero później nalała sobie do wanny wody i zanurzyła się w niej po samą brodę.

Nie miała pojęcia jak długo w niej siedziała, ale przynajmniej poczuła się zrelaksowana.
Przebrała się w dwuczęściową piżamę w kaczuszki, po czym rzuciła się na futon. W pierwszym momencie, doleciało do niej zimno świeżej pościeli, ale już po chwili jej ciało całkowicie się do tego przyzwyczaiło. Nie minęło dużo czasu nim dziewczyna zasnęła.
Nigdy wcześniej nie spało się jej tak dobrze. Po tej nocy zrozumiała, dlaczego Japończycy wciąż lubią spać na futonie.

Obudziła się, gdy słońce było już wysoko na niebie. Zegarek stojący przy łóżku, oznajmiał, że jest już totalnie spóźniona. Nie za pierwszym razem zareagowała na dźwięk budzika. Kiedy przetarła oczy i dotarło do niej, która jest godzina, niemalże wyskoczyła z łóżka, przy okazji zaplątując się w pościel. Wywinęła orła, cudem mijając róg szafki.

− Do jasnej... ciasnej! – Przetarła obolałe miejsca, wrogim wzrokiem spoglądając najpierw na kołdrę, a później na bogu winną szafkę. I nagle coś zauważyła.

Wyplątała się z pościeli i podciągnęła do góry. Jakby z ostrożnością, sunęła palcami wzdłuż drewnianej powierzchni półki. W końcu jej dłoń napotkała metaliczną przeszkodę. Figurka! – Co ty tu robisz? – Wzięła ją do ręki. – Gdzieś już cię widziałam. – Zielone oczy chłopca, z lisimi uszami i ogonem, spoglądały na nią jakby miały jej coś przekazać. Nagle sobie przypomniała. – Widziałam cię na lotnisku!... ale jak się tu znalazłeś, wczoraj cię tu nie widziałam. − Rozejrzała się dookoła, by po chwili ostatecznie wzruszyć ramionami. – Chyba takich sklepów naprawdę jest tu dużo. – Spojrzała z powrotem na figurkę trzymaną w dłoni. – Musisz być tu bardzo popularny. – Uśmiechnęła się sama do siebie i odstawiła przedmiot na miejsce.
Nie miała czasu, musiała szybko się przyszykować. W każdej chwili mógł ktoś tu po nią przyjechać.

I właśnie w tym momencie usłyszała głośne pukanie do drzwi. Smętnie spojrzała na swoje odbicie w niewielkim lustrze. Roztrzepane jasno brązowe włosy i wymięta piżama, jakby ściągnięta z jej młodszego rodzeństwa, nie wyglądała najlepiej. Najwyraźniej nie było jej dane pokazać się z tej lepszej strony.

Continue Reading

You'll Also Like

220K 15.3K 200
Zapraszam wszystkich fanów serii o Legendzie Aanga i Korry. Wszelkie tłumaczenia talksów oraz moje własne lub zaczerpnięte z różnych źródeł.
10.4K 1.3K 29
Scott mieszka w LA od zawsze, Mitch dopiero co się przeprowadził. Scott ma tu wielu znajomych, Mitch zaś nie zna nikogo. Kiedy spotkają się po raz pi...
41.6K 2K 36
Jest on - Severus Snape, wredny dupek, Nietoperz z hogwardzkich lochów, ale niezwykle inteligentny mężczyzna, niespokojny i cichy niczym woda. Jest...
2.6K 307 20
Tytuł mówi wszystko. Starożytny fanfic z MLP, do którego czuję zbyt dużą nostalgię, aby go usunąć.