17. Kagami

864 78 29
                                    


Bransoletka laury pojaśniała, na szczęście tylko ona i lis byli wstanie dostrzec to światło.

− Ona nie jest człowiekiem? Co miałeś na myśli? – szepnęła ukradkiem.

− Nie, to na pewno człowiek, wyczuwam jej ludzką woń, ale... − Lis przekręcił głowę, przyglądając się starszej pani uważnie, cos ewidentnie było nie tak.

− Ale? – ponagliła go, gdy zamilkł.

− Ten dom... – Rozejrzał się teraz dookoła, a następnie jego wzrok padł na ów bransoletkę. – Fragment lustra znajduje się w tym domu. – Zmarszczył brwi, a oczy jego i starszej kobiety skrzyżowały się. Wystarczyło mu tylko jedno spojrzenie w te ciemne źrenice, teraz był tego pewien. – Ona mnie widzi bo ma z nim styczność. Musimy go jej odebrać – zarządził i ruszył pewnym krokiem w stronę kobiety.

− Co? Czekaj! – Laura rzuciła się za Ginittou, który nieprzystępnie kroczył wciąż przed siebie. Jego postawa, wzrok i wyraz twarzy sugerowały, że zrobi wszystko byleby tylko odzyskać odłamek lustra. Dziewczyna nie wątpiła, iż użyje nawet siły. – Stój! – Na nic się zdały ciche wołania laury, lis kompletnie ją ignorował. Szatynka pochwyciła go za ramie dopiero wtedy, gdy sam się zatrzymał już u swego celu, a jego postać otaczała mroczna aura.

− Gdzie jest lustro Izanami? – wycedził groźnie przez zęby.

− Nie wiem o czym mówisz, młody człowieku. – Kobieta skłoniła się przepraszająco, jednak jej wzrok automatycznie powędrował w bok, jakby czegoś szukała.

Ginittou od razu zauważył ten gest i natychmiast powędrował za spojrzeniem starszej pani. Spoglądała w głąb korytarza, daleko za częścią restauracyjną, był pewny, że to właśnie tam ukryła fragment poszukiwanego przez nich lustra.

Ruszył w tamtą stronę nie przejmując się niczym, zwłaszcza protestami Laury.

− *Obaasan, co się dzieje? – Młoda kobieta z wyraźnym przerażeniem wpatrywała się w niewidoczną dla niej scenę.

− Bardzo przepraszam, jest mi naprawdę przykro. – Laura nisko skłoniła się kobietom, a następnie pobiegła za lisem. – Oszalałeś?! Co ty w ogóle wyczyniasz? – Dogoniła go chwilę później, kitsune nawet nie raczył na nią spojrzeć. Co prawda, szatynka nie liczyła na przeprosiny, w końcu to youkai, ale chciała by chociaż wysłuchał jej reprymendy. – Ginittou! – wrzasnęła. W końcu zwrócił twarz w jej stronę. – Czemu doprowadziłeś do tej sytuacji? – Wskazała dłonią na kuchnie, którą z tego miejsca jedynie w niewielkim stopniu było widać. – Wystraszyłeś te kobiety – rzekła z wyrzutem.

Kitsune spojrzał wzdłuż korytarza, na jego końcu stały dwie przytulone do siebie kobiety, obydwie o czymś żarliwie dyskutowały, a z ich oblicz niewątpliwie ukazywał się lęk. Ginittou jednak nie poczuł w sobie choć cienia winy, przecież jeszcze nic im takiego nie zrobił. Pogardliwie zmarszczył brwi. – Wystarczyła twoja obecność – dodała po chwili Laura i w tym samym momencie strzeliła go dłonią w ramię. Odskoczył zaskoczony do tyłu, nie czuł silnego bólu, ale nie sądził, że dziewczyna odważy się na coś takiego. – Nie trudno cię rozgryźć, Wielki Zły Lisie – zakpiła. Pomału miała dość jego zachowania. – Skoro już tu jesteśmy – westchnęła, krzyżując ramiona na piersi – to zróbmy to, po co tu wparowałeś. – Ostatni raz rzuciła w jego stronę gniewne spojrzenie, a następnie odwróciła się od niego.

Chwilę przyglądał się jej w ciszy, zupełnie jakby widział ją pierwszy raz. Laura zaczynała się zmieniać, jej zachowanie ulegało przemianie, a strach względem jego osoby stopniowo zanikał. Ginittou nie był pewny czy to dobrze, bowiem to ona miała przecież nad nim większą władze. To on nie mógł jej porzucić, to on nie mógł pozwolić jej skrzywdzić, musiał jej strzec, chronić niczym tarcza, a właśnie tego najbardziej nienawidził. Za jego cierpienie, winę ponosiła Izanami i jej bezużyteczna klątwa.

Kitsune - Ostatni Lisi DemonWhere stories live. Discover now