SKYLER POV:
Niedługo po tym o wszystkim dowiedziała się Izzy i pozostała trójka pomogła nam przewieść Aleca do Instytutu. Po woli jego rana się goiła. Leo mieszkał sobie nadal z Nowo Yorskim stadem, a Vicky w końcu musiała wracać do domu, mimo to obiecałam, że jak wrócę będziemy kontynuować naukę o Świecie Cieni. O ile wrócę. Jedyne co mnie martwiło to dlaczego mama jeszcze nie wróciła i co się dzieje z ojcem.
Prawdopodobne jest to, że nadal czeka na umówione spotkanie z radą. Powoli zaczynałam przyzwyczajać się do mieszkania w Instytucie. O ile z początku wydawał się obskurny i staroświecki teraz był jak drugi dom. Zaczęłam się zastanawiać co będzie jeśli okażę się, że muszę wrócić. Co będzie z moim szkoleniem? Co będzie ze mną i z Alec'iem?
Obudziłam się w środku nocy i te myśli nie dawały mi spokoju. Po mniej więcej godzinie stwierdziłam iż zrobiłam się głodna więc w krótkich spodenkach i za dużej bluzce od piżamy wymknęłam się z pokoju. Przeszłam korytarzem do kuchni w której zastałam mojego chłopaka wpatrującego się w lodówkę jak w bóstwo. – Czego szukasz? – powiedziałam oparta o framugę drzwi. Brunet aż podskoczył z zaskoczenia i zarumienił się gdy zobaczył, że to tylko ja.
– Jakiejś kanapki. Zgłodniałem – powiedział uśmiechając się.
– Ja też – powiedziałam robiąc uwodzicielską minę i poruszając brwiami na co chłopak parsknął śmiechem.
– Nie jesteś ani trochę zabawna – powiedział po czym poszedł bliżej mnie i przyciągną do siebie.
– Jakoś ty się śmiejesz – powiedziałam zarzucając mu ręce na szyję.
– Ja mam dziwne poczucie humoru – wyznał i nasze usta złączyły się w pocałunku. Jego ręce wędrowały wzdłuż mojej talii, a ja wplotłam swoje dłonie w jego kruczo-czarne włosy. Nie wiem jakim sposobem nagle znaleźliśmy się przy blacie, na którym usiadłam i owinęłam swoje nogi wokół jego bioder. Po dłuższej chwili w końcu się od siebie oderwaliśmy.
– Idź spać, frajerze bo nie wstaniesz na trening – powiedział łapiąc oddech.
– Ani mi się śni – rzuciłam cmokając go w nos.
– A właśnie, że ci się śni – powiedział.
– I to ja nie jestem zabawna – parsknęłam zeskakując z blatu.-No to chociaż mnie odprowadź.-brunet podążył za mną korytarzem trzymając mnie za rękę. Po czym ja oparłam się o drzwi mojego pokoju , a od oparł o nie rękę tym samym zagradzając mi wyjście.
– To ten moment w którym zaciągasz mnie do łóżka? – spytał, a ja dostrzegłam w jego oku zadziorny błysk.
– Myślałam, że będziemy tak stać jak zakochani w filmach i patrzeć sobie w oczy – westchnęłam. – A potem pójdziemy do łóżka – zaśmialiśmy się równocześnie. Czy ktoś tu coś mówił, że nie jestem zabawna?
– Dobra, idę – cmokną mnie w usta i chciał odejść, ale ja szarpnęłam go za rękę.
– Ej, mówiłam poważnie. Spać z kimś nie oznacza od razu się przespać. Zostań ze mną – powiedziałam prosząco, a on wywrócił oczami. – Chociaż do póki nie zasnę – powiedziałam, a on w odpowiedzi otworzył drzwi i pociągną mnie do środka.
– Skyler Grinwos, jesteśmy parą zaledwie kilka dni, a ty już namawiasz mnie na takie rzeczy – powiedział rozkładając się na moim łóżku.
– Powinieneś był to przewidzieć Alecu Lightwood – powiedziałam tuląc się do niego i w jego ramionach momentalnie zasnęłam.
***
Kiedy rano się obudziłam Alec'a już przy mnie nie było. Zastanawiałam się gdzie mógł pójść tak wcześnie, ale w końcu to Alec. Mógł być wszędzie. Jednak byłam prawie pewna, że będzie w sali treningowej. Jak się okazało miałam rację. Brunet znów walił pięściami o worek.
– Czemu tak wcześnie wyszedłeś? – spytałam. Z początku był zaskoczony, ale po chwili uśmiechnął się i podszedł bliżej.
– Miałem zostać do puki nie zaśniesz i tak pozwoliłem sobie zostać dłużej – powiedział kładąc mi rękę na ramię.
– Nie obraziłabym się gdybyś został do rana – z uśmiechem wywrócił oczami.
– Innym razem – westchnął, a ja znów poczułam ucisk ekscytacji w żołądku.
– Przykro mi, że muszę przerwać tą piękną scenę moje drogie gołąbeczki, ale na Brooklynie znowu był atak – powiedział Jace wchodząc do sali bez uprzedzenia. – Jesteś nam potrzebny...
– Tylko się przebiorę – powiedział chcąc wyjść.
– Mogę iść z wami? – spytałam błagalnym tonem.
– Nie ma opcji – powiedział mój chłopak.
– Dlaczeeego?
– To nie bezpieczne – spojrzałam z nadzieją na blondyna.
– Tym razem muszę się zgodzić z Alec'iem. Jeszcze nie teraz, Sky – powiedział po czym potarł ręką moje ramie i wyszedł za Aleciem lecz rozeszli się w dwie różne strony. Bez zastanowienia ruszyłam za brunetem.
– No proszę...Mam runy. Będę uważać obiecuję – chłopak zatrzymał się tak gwałtownie, że nawet nie zauważyłam kiedy prawie na niego wpadłam. Położył dłoń na moim policzku i uniósł moją głowę do góry.
– Nie chcę Cię stracić Skyler – powiedział surowym tonem. – Nie i koniec – zastanawiałam się co mam zrobić. Obrazić się czy zacząć tupać nogami i płakać wyrażając swój sprzeciw, ale uświadomiłam sobie, że już i tak ma mnie za niezdyscyplinowane dziecko więc powiedziałam po prostu:
– Dobra – schyliłam głowę i wbiłam wzrok w swoje buty.
– Nie obrażaj się skarbie... Ja po prostu... Naprawdę nie wiem co bym sobie zrobił gdyby coś ci się stało. Kocham Cię Sky... – nie dałam mu dokończyć i po prostu rzuciłam mu się na szyję. Nie spodziewałam się, że pokocham kogoś kogo znam tak krótko i to z wzajemnością. To, że odmówił oznaczało, że poważnie się o mnie martwi. Jest taki troskliwy i... Co by było gdyby to się nie wydarzyło? Gdybym go nie poznała?
– Uważaj na siebie. To ja widziałam jak umierałeś i nie chcę powtórki – powiedziałam mocno go ściskając.
– Nie będzie powtórki. Obiecuję – powiedział obejmując mnie równie mocno. Po chwili puściliśmy się, a on poszedł dalej do swojego pokoju machając mi na pożegnanie. Nie mam pojęcia dlaczego tak się o niego bałam. To Nocny Łowca, jest nim dłużej niż ja. Da sobie radę, myślałam wychodząc do pokoju. Spodziewałam się, że wrócą dopiero za kilka godzin więc chciałam jakoś zabić czas i nie wiem porobić coś co odwróci moje myśli od wyjścia z Instytutu mojego chłopaka. Położyłam się na łóżku i słuchałam mojej ulubionej play listy. Po mniej więcej godzinie znudziło mi się to i sięgnęłam po stelę by narysować sobie jakąś runę. Myśl, że należała do ojca sprawiła, że poczułam się okropnie, że ja dobrze się bawię w Instytucie, a jego dalej nie odnaleźli. Nagle moim oczom ukazał się jakieś pomieszczenie. Labolatorium pełne mikstur, książek i wywarów. Po środku pokoju stała klatka, a w niej jakiś mężczyzna. Zamarłam kiedy zorientowałam się, że to mój tata. Był zmęczony brudny i mizerny. Obok stał inny mężczyzna, którego nie rozpoznawałam. Miał ciemno-zielone włosy postawione do góry i świecące oczy tego samego koloru. Ubrany był w czerwono-złoty płaszcz i uśmiechał się bezpodstawnie. Zwrócił wzrok ku mnie.
– Chcesz odzyskać ojca? Proponuję wymianę. Ojciec za kamień. Jeśli się zdecydujesz, on Cię poprowadzi. I jeszcze jedno: żadnych więcej Łowców jeśli chcesz, żeby staruszek przeżył – powiedział, a przed moimi oczami zapadł mrok po czym z powrotem pojawiłam się w swoim pokoju.