We're dead couple

By PurpleeeSkyy

673K 52.3K 3K

Charlotte Drauffen to atrakcyjna i seksowna wampirzyca, która wydaje się być pogodzona ze swoją nietypową nat... More

ROZDZIAŁ 1.1
ROZDZIAŁ 1.2
ROZDZIAŁ 2.1
ROZDZIAŁ 2.2
ROZDZIAŁ 3.1
ROZDZIAŁ 3.2
ROZDZIAŁ 4.1
ROZDZIAŁ 4.2
ROZDZIAŁ 4.3
ROZDZIAŁ 5.1
ROZDZIAŁ 5.2
ROZDZIAŁ 5.3
ROZDZIAŁ 6.1
ROZDZIAŁ 6.2
ROZDZIAŁ 6.3
ROZDZIAŁ 6.4
ROZDZIAŁ 7.1
ROZDZIAŁ 7.2
ROZDZIAŁ 7.3
ROZDZIAŁ 7.4
ROZDZIAŁ 8.1
ROZDZIAŁ 8.2
ROZDZIAŁ 8.3
ROZDZIAŁ 8.4
ROZDZIAŁ 8.5
ROZDZIAŁ 9.1
ROZDZIAŁ 9.2
ROZDZIAŁ 9.3
ROZDZIAŁ 9.4
ROZDZIAŁ 10.1
ROZDZIAŁ 10.2
ROZDZIAŁ 10.3
ROZDZIAŁ 11.1
ROZDZIAŁ 11.2
ROZDZIAŁ 11.3
ROZDZIAŁ 11.4
ROZDZIAŁ 12.1
ROZDZIAŁ 12.2
ROZDZIAŁ 13.1
ROZDZIAŁ 13.2
ROZDZIAŁ 13.3
ROZDZIAŁ 14.1
ROZDZIAŁ 14.2
ROZDZIAŁ 14.3
ROZDZIAŁ 15.1
ROZDZIAŁ 15.2
ROZDZIAŁ 15.3
ROZDZIAŁ 15.4
ROZDZIAŁ 16.1
ROZDZIAŁ 16.2
ROZDZIAŁ 16.3
ROZDZIAŁ 16.4
ROZDZIAŁ 16.5
ROZDZIAŁ 17.1
ROZDZIAŁ 17.2
ROZDZIAŁ 17.3
ROZDZIAŁ 18.1
ROZDZIAŁ 18.2
ROZDZIAŁ 18.3
POWRÓT WDC - Czas oddać wam zakończenie
ROZDZIAŁ 19.1
ROZDZIAŁ 19.2
ROZDZIAŁ 19.3
Epilog
Podziękowania
We're dead lovers

ROZDZIAŁ 12.3

9.3K 742 43
By PurpleeeSkyy


Kiedy staniesz się wampirem, jednego możesz być pewny – pewnego dnia obudzisz się i zdasz sobie sprawę, że cholernie brakuje ci czegoś takiego jak sen. Nie chodzi tu o proces, w którym leżysz w łóżku i regenerujesz swoje ciało, a twoje myśli odpływają w ciemność. Chodzi o te kolorowe historie, które po przebudzeniu albo odchodzą po kilku minutach, albo odkształcają się w twojej pamięci na długie lata. Nierealne sytuacje, fałszywe emocje, które mimo to potrafią przyspieszyć bicie twojego serca lub nieświadomie wycisnąć łzy z oczu. Po jednych się uśmiechasz i dałbyś wiele, żeby się spełniły, po innych biegniesz do kontaktu ze światłem i modlisz się o to, żeby jak najszybciej o nich zapomnieć.

Wampiry traciły możliwość śnienia. Nie budziliśmy się w środku nocy z krzykiem, nie dzwoniliśmy rano do najlepszych przyjaciół, żeby opowiedzieć im o totalnie absurdalnym śnie. A przecież to właśnie te krótkie historie tak często odzwierciedlają nasze pragnienia i obawy, naszą podświadomość, która próbuje nam coś przekazać. Niby ot taka zdolność do śnienia, do której będąc człowiekiem nikt nie przywiązuje wagi i dopiero po zmianie w wampira uświadamiasz sobie, że utraciłeś coś bardzo ważnego, coś czego w żaden sposób nie jesteś w stanie odzyskać. Oddychasz, chodzisz, czujesz, dotykasz, śpisz, możesz jeść i pić, zamiast funkcjonować w dzień, zamieniasz to na noc.

Snów nie da się przywrócić czy zastąpić.

Po prostu znikają.

Zostawiają pustkę, której nie sposób wypełnić.

Spędzając całe dwa dni w swoim pokoju w rezydencji Katherine ogromną ilość czasu i wysiłku przeznaczałam na próby wcześniejszego zaśnięcia, mając nadzieję, że w ten sposób uda mi się coś wyśnić. A raczej nie coś tylko kogoś. Cóż, to był jedyny sposób, żeby jakoś zobaczyć Dantego, a kiedyś gdzieś przeczytałam, że osoba, za którą tęsknimy często występuje w naszych snach. Problem w tym, że kiedy nie nadchodził świt, można powiedzieć, że wampiry cierpiały na bezsenność. Nie czuliśmy zmęczenia ani chęci położenia się wcześniej niż równo ze wschodem słońca.

Kiedy więc nieskutecznie próbowałam przywołać sen, do pokoju pukało wiele osób: Shane, Katherine, Christopher, a nawet Toby. Nie wpuszczałam żadnego z nich, niezależnie czy mi grozili, czy prosili. Dopiero wczoraj, około drugiej w nocy do drzwi zaczęła walić pięściami Stella, która krzyczała, że je wywarzy, jeśli nie otworzę. No to przekręciłam klucz w zamku i z powrotem opadłam na łóżko, nakrywając się kołdrą po same uszy.

– Co się dzieje? – zapytała rzeczowo, zatrzaskując drzwi, po czym przysiadła przy mnie. – Masz depresję czy jak?

– Może.

– Daj spokój, Char. Przestań się dołować, weź kąpiel, załóż czyste ciuchy i wróć do żywych. Przynajmniej tak teoretycznie.

– Nie mam ochoty.

Stella westchnęła ciężko i łapiąc mnie za ramię, odkręciła do siebie przodem.

– To przez Margaret czy Dantego? – Wzruszyłam obojętnie ramionami, próbując się od niej odwrócić, ale mi na to nie pozwoliła. – Kotek, wiem, że od początku tego lata świat wali ci się na głowę. Rozumiem też, że jest ci ciężko, dowiadując się tylu nowych rzeczy, ale nie tak zachowuje się Charlotte, którą znam. Tamta Char już dawno zrobiła by raban na pół miasta.

– Tamtej Char już nie ma.

– Ależ oczywiście, że jest! – zawołała, marszcząc czoło. – Tylko, że skutecznie ją blokujesz swoim dołem, bunkrując się tutaj jak jakiś tchórz.

– Nie jestem tchórzem – burknęłam, wtykając głowę pod kołdrę.

– Skoro nie tchórzem, to nie wiem jak nazywasz osoby, które chowają się przed problemami pod pościelą.

– Nazywam ich zmęczonymi wampirami, które aktualnie mają dosyć reszty świata i jego tajemnic.

– Dantego też sobie odpuszczasz? Jutro miałaś jechać do Wymiaru.

– No i pojadę.

– W takim stanie zmiotą cię jak robaka.

– Stella daj mi spokój, nie mam ochoty na rozmowę – fuknęłam, wyrywając się z jej uścisku. Odkręcając się do niej plecami, oglądałam migoczące punkciki na niebie za oknem, tylko po to, żeby zająć czymś myśli.

– Zależy ci na nim?

– Na kim?

– Na świętym Mikołaju – prychnęła.

– Nie.

– Doskonale wiesz, że chodzi mi o Dantego. Powinnaś wziąć się w garść i skopać te wszystkie zadufane tyłki w Wymiarze.

Potem wyszła, a ja przeleżałam w tej samej pozycji aż do następnego dnia, czyli dzisiaj, kiedy to miałam dać sobie pogrzebać we wspomnieniach. Po odwiedzinach Stelli byłam zbyt leniwa, żeby zamknąć drzwi na klucz, dlatego Shane bez problemu mógł wejść i spojrzeć na mnie wymownie wraz z Georgiem u boku. Dwóch facetów, stojących nade mną jak kaci, którzy właśnie przyszli po swoją ofiarę. Shane miał na sobie prosty, szary garnitur i białą koszulę, która przyprawiała mnie o mdłości. Nie cierpiałam formalnych, sztywnych koszul, które uwierały i krępowały ruchy. Oczywiście na sobie; mężczyźni wyglądali w takich ciuchach pociągająco i seksownie. Jęcząc pod nosem spojrzałam na Georgiego, który – gdyby nie inna kolorystyka – wcale nie różniłby się od swojego przyjaciela. Adwokat Dantego postawił dzisiaj na grafitowe odcienie oraz głęboką czerń, co było bardziej przyjemne dla moich oczu. Obydwaj trzymali w ręku aktówki.

– Charlotte – zaczął Shane, a ja napięłam wszystkie mięśnie, przygotowując się na ochrzan z jego strony. – Jak się czujesz?

– Co? – wypaliłam, otwierając szerzej oczy.

– Pytałem, jak się czujesz. Może wolisz zostać w domu?

A więc myślał, że wykorzysta moje złe samopoczucie, jako argument do zrezygnowania przeze mnie z podróży do Wymiary Sprawiedliwości? Po moim trupie! Odrzuciłam kołdrę i w trymiga podniosłam się z łóżka. Wyjęłam z szafy luźną, czarną koszulę, skórzane spodnie oraz kurtkę, bieliznę i ze wszystkim w ręku, powiedziałam:

– Dajcie mi dziesięć minut.

Oczywiście mówiąc dziesięć minut trochę przesadziłam, bo musiałam doprowadzić się do porządku, czyli wziąć prysznic, umyć włosy, wysuszyć je i ubrać się. Szkoda, że wampiry nie miały jakichś magicznych mocy, za pomocą których mogłyby ot tak wyglądać nienagannie i przyzwoicie. Dzięki temu chłopcy czekaliby na mnie minutę, a nie czterdzieści. Widząc ich naburmuszone miny, uśmiechnęłam się pokrzepiająco i razem z nimi wsiadłam do czarnego mercedesa należącego do Georgiego. Ja usiadłam na tyle, sądząc, że Shane usiądzie obok kierowcy. Cóż, usiadł razem ze mną, rzucając swoją aktówkę na puste siedzenie z przodu. Najwyraźniej męska logika była dla mnie nieosiągalna. A może chodziło o coś innego...? W radiu leciały reklamy, gdy znów odezwał się do mnie Shane:

– Kiedy ostatnio jadłaś? – Spojrzałam na niego zdziwiona, a zarazem rozbawiona.– Co cię tak bawi?

– Nic, nic. Ale co to ma za znaczenie?

– Spore, jeśli wziąć po uwagę, że zaraz doszczętnie spenetrują twój umysł, na co zużyjesz sporo energii.

– Nie wiem, niedawno. Nic mi nie będzie.

Shane westchnął głośno, coś zaszeleściło, a potem poczułam zapach krwi. Moja głowa gwałtownie przekręciła się w bok, a oczy szybko odnalazły źródło słodkiej, ale lekko zwietrzałej woni. Shane musiał pożywić się niespełna kilka godzin temu i pierwszy raz w życiu zaczęłam się zastanawiać kto to mógł być. Kobieta? Mężczyzna? Ktoś obcy czy znajomy? Upatrzony, wybrany? A może całkowicie przypadkowy? Moje rozszerzone źrenice wodziły za bordową strużką, która slalomem spływała w dół, ku nadgarstkowi. Kiedy ostatnio jadłam? Boże, nie miałam zielonego pojęcia. Po wpadce z Tobym pożywiłam się jeszcze z jakiegoś przypadkowego przechodnia, ale potem... Miałam czarną dziurę w głowię, która powoli wypełniała się obrazem zakrwawionej ręki Shane'a. Niepewnie przybliżyłam się do niego, nie spuszczając wzroku z bladej ręki, jednak obecność Georgiego trochę mnie drażniła. Wampir w szale i gniewie całkowicie nie zwracał uwagi na otaczające go osoby. Teraz nie czułam niczego prócz ssącego głodu, a cisza w samochodzie była zbyt drażniąca. Może to dlatego, że picie krwi miało w sobie coś intymnego?

Shane chyba wyczuł o co chodzi, bo poprosił Georgiego o zatrzymanie się i opuszczenie na chwilę auta. Patrzyłam jak prawnik włącza światła awaryjne i wysiada na zewnątrz, kierując się powoli na drugą stronę jezdni z papierosem w dłoni.

– Char? – szepnął, dotykając mojego ramienia, na co drgnęłam impulsywnie. – Nie mamy zbyt dużo czasu.

– Czy... Czy mogę... – jąkałam się, patrząc to na jego szyję, to na błękitne tęczówki z kłami na wierzchu, które swędziały i pulsowały naprzemiennie.

Shane uśmiechnął się łagodnie, wycierając nadgarstek w zagłębienie szyi. Oblizałam usta, wdrapując się na jego kolana. Nawet nie zauważyłam, kiedy zdjął marynarkę i rozpiął koszulę, ale gdy przejeżdżałam językiem wzdłuż żyły, kołnierzyk był już bezpiecznie odsunięty na bok. Ostatni raz zerknęłam przez szybę na Georgiego, który stał do nas tyłem, otulony szarymi obłokami dymu. Shane szepnął coś do mnie, łapiąc delikatnie za moje biodra, a ja natychmiast przypomniałam sobie o jego szyi, żyle i krwi. Odgarnęłam włosy na bok i wgryzłam się w jego porcelanową skórę. Shane wydał z siebie stłumione stęknięcie, jednocześnie mocniej łapiąc mnie w talii, bo mój tyłek coraz bardziej zsuwał się w dół. Pomagając mu, podciągnęłam się do góry, chociaż może bardziej zależało mi na tym, żeby głębiej wtopić kły. Przełykałam duże łyki gęstej krwi, a moje pragnienie stopniowo gasło. Kiedy uznałam, że mi starczy, uniosłam się, przejeżdżając czubkiem języka po dwóch, głębokich dziurkach, po czym cofnęłam się i ponownie przysiadłam na jego kolanach. W tym samym momencie ciało Shane'a napięło się jak struna, a tęczówki zmieniły kolor na czerwony. Zmarszczyłam brwi, przyglądając się jego ściągniętej twarzy i dopiero po chwili wytrzeszczyłam oczy i przytknęłam dłoń do ust. Kiedy się wierciłam, musiałam otrzeć się o jego krocze, co potwierdzało wiadome uwypuklenie, uwierające mnie w udo.

– Przepraszam – powiedziałam, unosząc się wysoko ponad jego biodra i usiadłam na swoim poprzednim miejscu. – Nie chciałam...

– Wiem.

Spuściłam głowę, wciskając się jak najbardziej w drzwi samochodu. Shane musiał porozumieć się z Georgiem w myślach, bo już po chwili wampir wrócił, usiadł za kierownicą, wnosząc do samochodu zapach tytoniu i ruszył w dalszą drogę.

* * * * *

Sala, w której przyszło mi być maltretowaną przez komisję była utrzymana w zadziwiająco ciepłych i pogodnych barwach. Ale jeśli miało to pomóc przesłuchiwanemu w odprężeniu się, to trochę im nie wyszło, bo nawet różowy, puszysty dywan na środku pomieszczenia nie uspokoiłby moich szalonych i absurdalnych myśli. Jedna z nich? Mój skwierczący i parujący mózg rozbryzgany na jednej z żółtych ścian. Ewentualnie napuchnięta, nabrzmiała głowa i puste oczodoły, z których wypadłyby moje – turlające się po podłodze – gałki oczne.

Poklepana po ramieniu przez Georgiego oderwałam wzrok od skórzanego fotela na środku sali. Zadziwiające, że postawili tu fotel zamiast metalowego stołu i dwóch krzeseł. Miałam wrażenie, że widzenie z Dantem i dzisiejsze spotkanie z Wymiarem miało miejsce w dwóch różnych miejscach. Niestety, wciąż byłam w tym samym, obrzydliwym i odpychającym budynku ze strzelistą wieżą pośrodku.

Oddychając spokojnie, podążyłam za Georgiem i Shanem do długiego stołu przykrytego zielonym, satynowym obrusem. Po drugiej stronie stały trzy krzesła, ale aktualnie tylko jedna osoba siedziała przy nim, wertując jakieś papiery. Obydwaj zaczęli wstępną rozmowę z młodą, blond wampirzycą, która miała ładny uśmiech. W sumie nie miałam nic przeciwko, żeby to właśnie ona grzebała w moim umyśle. Wyglądała na miłą i przypominała potulną owieczkę w czarnej todze. W przeciwieństwie do dwóch, starych wampirów, które właśnie weszły i zajęły dwa puste miejsca. Pomarszczona i sędziwa babcia ze śmiertelną powagą na twarzy i mężczyzna w średnim wieku z przedziwnymi bokobrodami i czarną czupryną, która nie chciała przyjąć jednego kierunku ułożenia. Albo naprawdę zaczynałam mieć urojenia, albo facet był obojętny i bierny na wszystko, co się wokół niego działo. Miał wpółprzymknięte powieki, przez co wyglądał, jakby zaraz miał zasnąć.

– Proszę złożyć tu podpis – powiedziała przyjaznym głosem wampirzyca, podsuwając mi kartkę papieru i długopis. Reszta komisji obserwowała mój każdy najdrobniejszy ruch, przez co o mało nie zapomniałam jak się nazywam. – Dziękuję, proszę usiąść w fotelu i przyjąć najwygodniejszą dla siebie pozycję.

Więc zrobiłam, jak kazała, usadawiając się w fotelu, który wydał ciche skrzypnięcia, kiedy ocierał się o moje skórzane ciuchy. Shane i Georgi stanęli odpowiednio po mojej lewej i prawej stronie. Oparłam ręce na podłokietnikach i poruszyłam barkami, chcąc się trochę rozluźnić.

– Wszystko będzie dobrze – wyszeptał Shane, gładząc mnie po dłoni. – Jak tylko skończą, będziemy tu z powrotem.

– Wychodzicie? – spytałam, lekko spanikowana, żyjąc w przekonaniu, że podczas tego nietypowego zabiegu będą tu razem ze mną.

– Będziemy zaraz za drzwiami – uspokoił mnie, zakładając mi pasmo włosów z ucho. – Dasz sobie radę.

Nie byłabym tego taka pewna – pomyślałam, ale pomimo moich wątpliwości kiwnęłam głową, zaciskając mocno szczękę.

– Możemy zaczynać – powiedziała blondynka, podchodząc do mnie od tyłu. – Poinformuję panów, gdy skończymy.

Georgie i Shane spojrzeli na mnie ostatni raz i zniknęli za drzwiami. Uchyliłam usta, chcąc ich jakoś zatrzymać. Mój wzrok skakał z punktu do punktu, dłonie zacisnęłam w pięści, a serce biło jak oszalałe – bałam się. Chyba po raz pierwszy w życiu się bałam i w żaden sposób nie mogłam skupić się na słowach wampirzycy.

Nagle poczułam lodowate zimno na skroniach. Pochyliłam się do przodu, sycząc i pokazując kły.

– Proszę się uspokoić i postarać przyzwyczaić się do nieprzyjemnego uczucia.

Nieprzyjemnego? To było jakby ktoś przytknął mi dwa ostre sople lodu i chciał mi je wbić w skórę! Kobieta dała mi chwilę na ochłonięcie, po czym złapała mnie delikatnie za ramiona i przyciągnęła do oparcia, uprzedzając, że zaczynamy od początku. Tym razem najpierw poczułam jej palce, a dopiero potem zimno zaczęło się nasilać. Zacisnęłam powieki, wbijając paznokcie w podłokietniki.

Dam radę, dam radę, dam radę.

Zimno rosło i rosło, aż w końcu osiągnęło tak wysoki poziom, że zaczęło mnie parzyć. Wiłam się i jęczałam kiedy pod moimi powiekami przelatywały wspomnienia w tak szybkim tempie, jakby ktoś przewijał płytę na DVD. Piszczało mi w uszach, ból rozsadzał głowę, a paznokcie przebiły skórzane obicie fotela.

Jaki mam kolor oczu, James?

Jest nieszkodliwy i przyszedł tu z własnej woli.

Jestem łowcą.

Myślisz, że byłabym złą matką?

Wynoś się z mojej sypialni.

W końcu odbiłaś jej narzeczonego.

Dlatego mam warunek.

Teraz to już bez znaczenia.

Dostałaś zaproszenie?

Wiesz, chyba już czas rozstrzygnąć nasze spory!

Ostatni raz zabrałaś mi coś, co kochałam.

Otworzyłam gwałtownie oczy,wrzeszcząc z całych sił. To już nie był ból, który mogłam wytrzymać, niszczącmeble i przygryzając sobie wargę. Cierpienie, jakie zadawała mi wampirzyca,połączone z przewijającymi się, rozmazanymi obrazami, różnymi głosami i piskiemw uszach, sprawiały, że miałam ochotę obedrzeć się ze skóry i wyjść z własnegociała. Wyrywałam się coraz mocniej i częściej, czując jak coś gorącego spływami z ust po brodzie i szyi. Chociaż po pomieszczeniu rozchodził się mój krzyk istanowił tło dla moich katuszy, to nie potrafiłam zidentyfikować go jakoswojego. Nie czułam, że faktycznie, to ja wydzieram się w niebogłosy i o małonie pękają mi od tego bębenki. Miałam szeroko otwarte oczy, ale kompletnie nicnie widziałam. Czułam pod sobą jakąś powierzchnię, ale nie mogłam stwierdzić,gdzie jestem i w jakiej pozycji. Nie wiedziałam nic, aż w końcu moje ciało niewytrzymało i straciłam przytomność, pogrążając się w czarnej otchłani, gdzienie było pisku, krzyku i bólu.    

Continue Reading

You'll Also Like

317K 15.3K 98
Wpadłam na niego przypadkiem, gdy uniosłam wzrok ku górze ujrzałam eleganckiego, niezwykłe przystojnego oraz tajemniczego mężczyznę. Nasze spojrzenia...
36.9K 1.6K 38
Tom 1 & Tom 2 Miłość w czasach konwenansów. Katarzyna Staszkiewicz, młoda arystokratka, niedługo ma zostać wydana na syna znanego warszawskiego fabr...
54.8K 3.2K 43
Ruth żyła w wiecznej rutynie, obracając się wokół pracy i wizyt w swojej ulubionej kawiarni. Nie miała przyjaciół ani żadnych zainteresowań oprócz ok...
OBIETNICA By Nuhbe1

Teen Fiction

401K 35.7K 94
Naomi zniknęła. Nie znajdowała się w rejestrze zaginionych, nie była uznana za zmarłą. Po prostu zniknęła. Trzy lata temu wyszła od swojego chłopaka...