ROZDZIAŁ 7.2

9.7K 862 17
                                    

Z racji tego, że nikt nie spasował podczas pytań, Dante musiał pogodzić się z tym, że będzie musiał dzielić ze mną swoje duże, dwuosobowe łóżko i trochę sfrustrowany poszedł się wykąpać. Korzystając z jego nieobecności i tego, że wzięłam prysznic przed nim, rzuciłam się w poprzek łóżka i zanurkowałam twarzą w puszystych poduszkach. Zimna, satynowa pościel przylgnęła do mojego ciała, powodując falę przyjemnych dreszczy, przechodzących wzdłuż kręgosłupa. W porównaniu do niewygodnej i twardej kanapy z salonu, to wydawało się być łożem królewskim.

Słysząc, że szum ucichł, a zamek w drzwiach od łazienki otwiera się z charakterystycznym zgrzytnięciem, przekręciłam się na plecy i podniosłam się do pozycji siedzącej, obserwując wchodzącego do pokoju wilkołaka.

– Charlotte, widziałaś może... – zaczął Dante, wycierając włosy ręcznikiem. – ... moją granatową koszulkę do spania – skończył patrząc na mnie wymownie.

Zerknęłam na swój ubiór. Granatowa koszulka.

– Nie wiedziałam, że będziesz w niej spać. Mogę ci oddać – powiedziałam, łapiąc za końce ubrania, gotowa ją zwrócić

Machnął ręką.

– Wezmę inną.

Odłożył czerwony ręcznik na oparcie krzesła i schylił się do środkowej szuflady w komodzie. Grzebał w niej przez chwilę, po czym naciągnął na siebie biały podkoszulek i odwracając się do mnie przodem, powiedział ostrzegawczym tonem:

– Śpisz po lewej stronie. Jeśli będziesz się rozkopywać i wiercić, nie będę miał żadnych skrupułów, żeby zwalić cię na podłogę.

– Jasne.

– Gaszę światło.

– Okej.

Podszedł do kontaktu przy drzwiach, a ja w tym samym czasie weszłam pod kołdrę, przesuwając się jak najdalej na lewo i przytuliłam się do jednego z rogów pościeli. Zaraz potem poczułam, jak materac po drugiej stronie łóżka ugniata się pod ciężarem Dantego, a połowa ciepłej i puchowej pościeli zsuwa się z mojego ciała. Wzdychając ciężko, pociągnęłam ją w swoją stronę, ale pościel tylko się napięła, nadal pozostawiając mnie bez nakrycia.

– Dante, mógłbyś...? – sapnęłam, szarpiąc za kołdrę.

Cisza, westchnięcie i po chwili znów było mi ciepło. Zaskoczona brakiem jego złośliwych odpowiedzi, wpatrywałam się w jaśniejący punkt za zasłonami, jednocześnie zastanawiając się intensywnie, dlaczego Dante śpi w ciągu dnia, a nie w nocy? Przecież był wilkołakiem, a nie wampirem.

Chyba, że...

Nie, to głupie.

Zresztą, co szkodzi się spytać?

– Dante? – szepnęłam na tyle głośno, aby mógł mnie usłyszeć, kiedy obydwoje byliśmy odwróceni do siebie plecami. – Tak właściwie, to dlaczego nie śpisz normalnie, w nocy?

– Bo przez ten twój nocny tryb życia przestawiłem się i za jasną cholerę nie mogę tego odkręcić.

Parsknęłam śmiechem i odwróciłam głowę przez ramię, a Dante słysząc ruch, zrobił to samo.

– Myślisz, że czeka nas jakaś niespodzianka na tym bankiecie?

– Nie wiem, ale pewna rzecz mnie niepokoi.

– Co takiego? – zapytałam, przekręcając się na drugi bok, bo wykręcanie się pod tak dużym kątem powodowało drętwienie mojej szyi i prawego barku.

– Dwudziestego drugiego lipca wypada pełnia.

Zmarszczyłam brwi.

– Mówiłeś, że nie musisz się przemieniać w wilkołaka.

– Bo nie muszę.

– Więc w czym rzecz?

Przekręcił się na brzuch, a ręce wsunął pod poduszkę i milcząc, patrzył na mnie zamyślonymi oczami, które zaczynały przybierać bursztynową barwę. Te oczy były tak hipnotyzujące, że nie mogłam się od nich oderwać i przestać wyobrażać sobie, jak ślicznie muszą mienić się w pełnym słońcu. Dlaczego moje nie mogły przybierać jakiś cieplejszych barw niż niebieski albo mniej przerażających jak czerwony?

– W tym, że nie wszystko udało mi się opanować. W gruncie rzeczy, życie wilkołaka też nie jest usłane różami.

– Tylko tulipanami?

– Nie, nimi też nie – powiedział, patrząc na mnie niezrozumiale. – I przez to nie wiem czy będę mógł pójść na ten bankiet.

– Że co? Ty sobie żartujesz?! Co jest tak strasznego, że nie możesz ze mną pójść na kilka godzin do Katherine? Nie będę tam sterczeć jak idiotka, wymyślając powód, dla którego cię nie będzie.

– A co z garniturem? – spytał, wyraźnie próbując zmienić temat.

– Tym się nie martw. Jak tylko się obudzę, pojadę do Shane'a i pożyczę ten, który miałeś ostatnim razem. I proszę przestań mówić, że tam nie pójdziesz, bo wyciągnę cię z tego mieszkania siłą – burknęłam, odwracając się plecami i biorąc głęboki oddech, zamknęłam oczy. Im szybciej zasnę, tym szybciej się obudzę i odwiedzę Shane'a, który bawi się w nieosiągalnego. A niech się dowiem, że był w pracy to przykuję go do łóżka i nawet Stella mu nie pomoże.

We're dead coupleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz